Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przeprowadziłam się do innego miasta, szukałam wtedy pracy "na już", nieważne jakiej.…

Przeprowadziłam się do innego miasta, szukałam wtedy pracy "na już", nieważne jakiej.

Odezwali się ze sklepu mięsnego. Jasne warunki, umowa o pracę, wszystko pięknie, ładnie.

Zostałam poinformowana, że pracujemy w godzinach 4.30 - 14.00 lub 13.00 - 22.00, moje pierwsze zmiany były na popołudnie, dopiero po tygodniu zaczęłam przychodzić na poranki.

Wtedy dopiero zauważyłam, że w grafiku moje godziny pracujące to 6.00-14.00 i 12.00- 22.00. Zdziwiona zapytałam kierowniczkę, dlaczego tak i czy jest to mimo wszystko gdzieś spisywane i wypłacane jako nadgodziny?

OTÓŻ NIE.

Dowiedziałam się wtedy, że pracownice ustaliły między sobą, że będą przychodzić wcześniej, żeby wyrobić się z wykładaniem towaru. Że te godziny z racji, że ochotnicze- są darmowe. Że tak tu było zawsze.

Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co powiedzieć.

Wywiązał się mniej więcej następujący dialog:
Ja: Nikt mnie nie poinformował, że godziny są ochotnicze. Nie wiedziałam, że pracuję za darmo.

Kierowniczka: JAK TO ZA DARMO??? To przecież nie jest za darmo! Przychodzimy wcześniej, żeby wyrobić się z wykładaniem towaru. Jak wyłożymy cały towar przed otwarciem, to klienci zadowoleni, że nie muszą czekać zrobią większe zakupy, a my dostajemy premię od utargu, więc te nadgodziny są wypłacane z tej premii właśnie.

J: Premii, którą jako nowy pracownik otrzymam po trzech miesiącach próbnych, tak?
K: To ty sobie wyobrażasz, że jako nowa, będziesz zarabiała tyle co my, doświadczone pracownice?
J: Nie, wyobrażam sobie, że dostanę wszystkie pieniądze, które są mi należne za moją pracę.
K: My nie zarabiamy tu mało. Ale trzeba sobie na to zapracować, a nie od razu wyciągać rękę po pieniądze. To nie jest praca w biurze, żeby pracować od jednej godziny do drugiej. Tu trzeba się postarać, dać coś z siebie.

(No tak, bo przecież praca w sklepie mięsnym jest spełnieniem marzeń i trzeba o nią walczyć, pracując ochotniczo w gratisie dla firmy)

J: Ja to widzę zupełnie inaczej.
K: Możesz przychodzić sobie na szóstą jeśli taka twoja wola, ale nic mnie to nie obchodzi towar ma być w całości wyłożony przed siódmą. Poza tym dostawa przyjeżdża o 5 więc i tak będziesz musiała być wcześniej, żeby ją przyjąć.
J: Skoro system jest wadliwy i z góry zakłada nadgodziny, to może należałoby go zmienić i wprowadzić potrzebne zmiany w grafiku? Ja nie mam nic do przychodzenia tu na piątą, ale chcę za to dostać pieniądze!
K: System nie jest wadliwy. Jutro masz przyjść na 4.30 i tyle.
Po czym mnie odprawiła.

Akurat wybiła 14.00, więc poszłam się przebrać, wciąż roztrzęsiona po absurdalnej dla mnie sytuacji. Wtedy wparowała inna dziewczyna i pyta dokąd idę?
J: Do domu jest 14.00
D: Ale to nie koniec twojej pracy!!!
J: ???
D: Musisz maszyny pomyć, ladę umyć, podłogę zetrzeć...
J: Od tego jest druga zmiana, żeby to wieczorem po zamknięciu zrobić?
D: No nie. przecież one będą obsługiwać klientów.
J: To żart? Żart, tak? I co może to też nie będzie w grafik wpisane?
D: No oczywiście, przecież to twój obowiązek posprzątać po sobie.

(Tu na marginesie dodam, że nie mogłam wcześniej zacząć sprzątać, bo ruch ogromny i nie radziłyśmy sobie nawet z donoszeniem mięsa na czas a co dopiero mówić o sprzątaniu.)

Jej wypowiedź mnie powaliła i po prostu stamtąd wyszłam. Następnego dnia przyszłam po swoje rzeczy. One w międzyczasie wezwały kierowniczkę regionalną, żeby "przemówiła mi do rozumu".

Nie przekonała mnie, powtarzając dokładnie to samo co kierowniczka dnia poprzedniego. O chęci do pracy, o wkładzie własnym, o premiach, koleżeństwie.

No przykro mi, że w mieście gdzie na co drugim oknie wystawowym wisi kartka- przyjmiemy od zaraz, gdzie pracodawcy mają ogromny problem ze znalezieniem pracownika, gdzie nie ma umów na zlecenie, tylko od razu otrzymuje się umowę o pracę, przykro mi że nie chcę pracować za darmo, harować od rana do nocy za najniższą krajową stawkę z odległą wizją prawdopodobnej premii. Że nie poświęcę swojego życia i zdrowia rozwijając w sobie zamiłowanie do sprzedaży mięsa i pnąc się po szczeblach tej wyniosłej kariery.

Po prostu, nie.

sklepy

by mejoza
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar LesnyPan
49 49

Chociaż jedna, która nie dała sobie w kaszę dmuchać.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
18 18

Niewdzięcznico jedna! Brawo Ty! :)

Odpowiedz
avatar themistborn
32 32

Taki lekki suchar mi się narzucił: Dobrze, że kobiety nie zaczęły w Ciebie rzucać mięsem :)

Odpowiedz
avatar tick
9 9

No... Brawo Ty :D

Odpowiedz
avatar pedientka
8 8

Czy ta sieć to nie przypadkiem nie jest MAKSymalnie POLska?

Odpowiedz
avatar mejoza
5 7

@pedientka: Artek

Odpowiedz
avatar pedientka
5 5

@mejoza: U, czyli widać to standard w ten branży. W MAXymalnie POLskim dodatkowo obarczali ekspedientki wszelkimi kosztami związanymi ze zwrotami niesprzedanego towaru. Gdy mięso, wędlina czy garmażerka nie zeszły to pracownicy mieli potrącane z wypłaty. Cenami brutto, z marżą! Cóż z tego, że na papierku ładnie się zarabiało, skoro kary finansowe były kolosalne. Dobrze, że szybko znalazłam lepszą pracę.

Odpowiedz
avatar wolly
4 6

@czolgista1990: Powinna to zgłosić, ale niestety nic z tym nie zrobią. Skoro w grafiku, który jest podpisywany przez pracownice, są takie godziny to PIP z góry zakłada, że tak jest. Gdyby reszta, albo chociaż większość pozostałych pracownic, potwierdziły słowa autorki to była by szansa, żeby coś zdziałać. Wydaje mi się, że w tym przypadku personel nie przyznał by się do dodatkowych godzin a autorka nie miała by dowodów, żeby bronić swoich racji.

Odpowiedz
avatar mejoza
14 16

Nie zgłosiłam, poszłam z nimi na ugodę. Wypłaciły mi pieniądze co do grosza za przepracowane godziny, a ja nie zgłosiłam, że pierwszy tydzień pracowałam bez umowy.

Odpowiedz
avatar czolgista1990
0 4

@wolly: jakie podpisywanie grafiku? Tego sie nie podpisuje, bo za często się może zmieniać, każdą zmianę trzeba by było podpisywać. Po za tym jest ustawa regulująca czas pracy i monitoring w sklepie.

Odpowiedz
avatar wolly
1 1

@czolgista1990: Źle się wyraziłam, chodziło mi o podpisywanie listy obecności, gdzie jest zaznaczone, kto, kiedy i w jakich godzinach pracował. Gdy ja miałam kontrolę z PIPu tego ode mnie zażądano i na tej podstawie sprawdzono zgodność z ustawą. Ja prowadzę tylko jedną listę obecności, natomiast znam przedsiębiorców, którzy mają listę oficjalną w razie kontroli z PIPu i nieoficjalną. Z tego co wiem żaden inspektor nie interesował się monitoringiem.

Odpowiedz
avatar Painkiler
1 1

@wolly: Chwila, chwila - prawidłowe prowadzenie ewidencji pracy to obowiązek kierownika, nie pracownika - lista obecności do podpisu nie jest jedynym papierkiem zawierającym twoje przepracowane godziny. W wypadku fałszowania ewidencji rozliczania godzin pracy pracowników sankcje nie są z poziomu kodeksu pracy, a kodeksu karnego - Trzeba było poinformować PIP, a jak kontrola nie przyniosłaby sukcesu to składasz zawiadomienie do prokuratury o popełnienie przestępstwa fałszowania dokumentacji - https://www.pip.gov.pl/pl/porady-prawne/czas-pracy/18766,ewidencjonowanie-czasu-pracy.html

Odpowiedz
avatar wolly
0 0

@Painkiler: Ja po prostu opisuję swoje i znajomych doświadczenia z PIPem piszę czego ode mnie wymagali podczas kontroli i wyjaśniam jak wielu właścicieli małych firm obchodzi przepisy. Wielu pracowników nie chce walczyć o swoje bo przez wiele miesięcy sami poświadczali podpisem lipną listę. Gdyby autorka miała świadomość, że poprą ją pozostałe pracownice to zgłaszanie miało by sens. Jednak z tego co wnioskuje z historii została by sama na placu boju. Nie zrozumcie mnie źle jako pracodawca, uważam, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. To zwykła podłość i traktowanie człowieka jak niewolnika,

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

Wszystko zależy od kasy. Ja to widzę tak: Ponieważ pracownik nie może mieć co dzień nadgodzin, "dobrowolnie" pracownicy przychodzą wcześniej lub wychodzą później, co nie jest ujęte w ECP, za co zamiast 15 zł na godzinę mają płacone 18 zł. I niby wszystko jest O.K.

Odpowiedz
avatar mejoza
9 9

@thebill: Najniższa krajowa, przy wypracowaniu dużo większej ilości godzin niż te 40 tygodniowo, więc w tym przypadku kasa się nie zgadza ;)

Odpowiedz
avatar Aris
8 8

@thebill: okej, ale to powinno być opowiedziane już podczas podpisywania umowy (albo przynajmniej w dużym uproszczeniu, żeby nie było podstaw do "uprzejmego donoszenia") i podliczone ile w takim razie wychodzi godzin na dzień i jak duża wypada dniówka. Czy się opłaca, po prostu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@Aris: Zgadzam się. Tym bardziej, że pracodawca nie wie kogo przyjmuje. Być może rodzeństwem nowej pracownicy jest inspektor PIP? Być może nowa pracownica jest kłótliwa jak mejoza :), tylko ta opisała sprawę na piekielnych a nie na donosie do PIP.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
3 3

@thebill: jednak przepisy o tym, że nie można mieć co dzień nadgodzin nie są ot tak sobie, żeby utrudnić życie Byznesmenom - są dlatego, że po takiej pracy przez dłuższy czas z człowieka zostaje wrak, co jest niekorzystne dla ZUSu i NFZu jednak - i to, że dzięki temu Mięsny Byznesmen więcej zarobił wcale tego nie zrekompensuje. Za tę kasę można zatrudnić kogoś na trzecią zmianę za mniejszą stawkę. Takie podpisywanie kwitów inaczej niż jest w rzeczywistości wydaje mi się być baaaardzo złym pomysłem. Już nie mówiąc o tym, co będzie, jeśli zdarzy się poważny wypadek o godzinie 18 - a wg papierów pracownica w tym czasie była w domu z rodziną od kilku godzin - ale takie kombinowanie działa dopóty obie strony mają czyste intencje. Patrzy jak łatwo może jedna strona drugą wykiwać, skoro w papierach nic się nie zgadza. Zresztą, kurde - jesteśmy już chyba na tyle bogatym społeczeństwem, że nas po prostu stać na to, żeby pracowników traktować jak LUDZI - którzy mają prawo sobie wrócić do domu do rodziny i dostają tyle obowiązków, ile są w stanie wykonać w osiem godzin, nie więcej?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@LuzMaria: Myślę, że inaczej by to wyglądało gdyby w Polsce nie były największe w Europie koszty pracy. Ja wolał bym płacić więcej pracownikowi, mniej podatków, pracownik wydając pieniądze i tak zapłaci VAT od produktu i zwiększy obrót krajowy co też się przekłada na większe przychody z podatków. Nakręca gospodarkę. W tym konkretnym przypadku albo właściciel nie dorósł do tego by prowadzić sklep i "oszczędza", albo jego zysk jest na tyle niski, że ma wybór: zamknąć to w pis du, zwolnić wszystkich i brać od państwa zasiłek, albo przetrzymać, wprowadzić zmiany, naprawić biznes i dalej funkcjonować.

Odpowiedz
avatar katzschen
20 20

Wytłumacz proszę, w jaki sposób autorki rezygnacja z beznadziejnej pracy uwłacza Twojej teściowej? Swoją drogą, niezłe pranie mózgu zafundowali pracownikom pracodawcy, że ci pierwsi są w stanie po rękach całować za takie warunki pracy...

Odpowiedz
avatar mejoza
23 23

@kojot_pedziwiatr: Tak, jestem wyjątkowo piekielna bo nie dam się rżnąć na zarabianych przeze mnie pieniądzach. Mam 25 lat i do emerytury jeszcze bardzo daleko. Uważasz, że co? Powinnam zostać i pozwolić się okradać w imię czego? Bo innym ciężko jest znaleźć pracę?

Odpowiedz
avatar LuzMaria
6 6

@kojot_pedziwiatr: wiesz, dlaczego ludzie przed emeryturą tracą pracę? bo nie wytrzymują takiego tempa pracy z pracą po kilkanaście godzin na dobę codziennie, a wielu Januszy Biznesu myśli sobie, że jak zwolni kogoś starszego, będzie mógł zatrudnić kogoś młodego, kto ma dużo sił, nie ma rodziny, nie choruje i można mu wmówić, że jak teraz będzie ciężko pracował to zrobi wspaniałą karierę. Pewnie w sklepie, gdzie trzeba uwijać się jak w ukropie i pracować w takich absurdalnych godzinach Twoja teściowa by z uwagi na wiek rady nie dała - ale w normalnych warunkach, pracując osiem godzin i nie mając nadmiaru obowiązków tylko rozsądny zakres - mogłaby spokojnie pracować.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
10 10

Niestety, tak wygląda praca u "kreatywnego" pracodawcy. Niestety mój też przyzwyczaił się do tego, że jestem pracuję w różnych godzinach (uwaga! jestem pracownikiem biurowym) Czasem w delegacji potrafię być nawet 20h z czego 12 to dojazd. Oczywiście dojazd w delegacji nie generuje nadgodzin jeśli odbywa się poza godzinami pracy. Tak kończy się pokazanie, ze jest się zaangażowanym. Potem trudno to odkręcić. A więc Twoja postawa jest jak najbardziej słuszna. Jeśli wszyscy będą tak świadomi to może w końcu pracodawcy przejrzą na oczy, ze człowiek, którego zatrudniają nie jest ich niewolnikiem.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Doombringerpl: Niestety, ale z taką mentalnością pracodawców i w polskich realiach coraz więcej personelu będzie mówić z ukraińskim akcentem.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

skarga do PIP zlozona?

Odpowiedz
avatar Jezza
4 4

Ja się spotkałem z tym że "ogólnie przyjętą praktyką" jest być chwilkę wcześniej (15-20min) żeby sobie przygotować stanowisko pracy. Ale to co opisałaś - szok. I szacun za takie wyjaśnienie tematu :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

Wielkie brawa za postawę. Dobrze by było, żeby wszyscy Polacy mieli takie podejście, a może warunki pracy w Polsce zmieniłyby się na lepsze. Choć z drugiej strony pewnie geniusze biznesu zatrudniliby więcej Ukraińców. Z kolei ten problem mogłaby rozwiązać tzw. świadomość konsumencka, czyli nie kupuję nic u pracodawcy, który nie chce zatrudniać Polaków za normalne stawki, tylko zatrudnia obcokrajowców za znacznie niższe pieniądze. Wtedy taki biznesmen idzie z torbami, a reszta prędzej czy później uczy się na błędach, albo też idzie z torbami. Niestety póki co wielu pracodawców i także pracowników to niereformowalne egzemplarze. Jedni szukają niewolników a inni na bycie niewolnikami sie zgadzają. Jestem pewien, że wiele z ogłoszeń typu "potrzebuję pracownika od zaraz" to oferty pracy na podobnych warunkach i za najniższą stawkę. Nie zaświtała w głowach "Januszów biznesu" taka myśl, że skoro zapotrzebowanie jest tak duże, a pracowników tak mało, to trzeba jakoś pracownika zachęcić do pracy w jego firmie. Może wyższą stawką? Taka sytuacja miała miejsce w miejscowości, z której pochodzę. Sporo ludzi wyjechało za granicę albo znalazło pracę w Czechach (mieszkałem blisko granicy), a na sklepach wisiały pożółkłe już ze starości kartki z informacją, że potrzebny jest pracownik od zaraz. Tylko okazało się, że cały czas za najniższą stawkę. To naprawdę zastanawiające, że polscy pracodawcy natychmiast by splajtowali, jakby zaczęli płacić więcej, a np. w Niemczech czy nawet w Irlandii ceny wielu produktów nie różnią się znacznie od cen polskich (czasem nawet są niższe), zwłaszcza sprzętu elektronicznego, a opłaca się zatrudniać ludzi za 3-4 razy wyższe stawki. Podatki też wcale nie są niższe, jeśli przeliczymy to na konkretne kwoty.

Odpowiedz
Udostępnij