Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wiele tu ostatnio historii o różnicach w wychowaniu młodszego i starszego rodzeństwa,…

Wiele tu ostatnio historii o różnicach w wychowaniu młodszego i starszego rodzeństwa, więc dodam coś od siebie. Co powiecie na historię o różnicach w traktowaniu bliźniąt?

Gdy się rodziłam, z brzucha mamy wyskoczył za mną mój brat. No i fajnie. Ale...

1. "Bo to chłopak".
Ile razy słyszałam to zdanie.
- Dostawałam burę, gdy w trakcie zabawy pobrudziłam/ ubrania. Brat mógł biegać cały umorusany... Bo to chłopak, musi się w końcu wylatać (bawiliśmy się razem, razem też "lataliśmy", ale chyba, jako dziewczyna, miałam inny limit biegania i brudzenia).
- Z biegiem czasu lista moich obowiązków rosła. No i okej, każdy musi coś w domu robić. Każdy? No nie, bo mój bliźniak i rok starszy brat nie musieli. Oni wynosili śmieci (na zmianę). No bo to chłopcy, więc nie będą zmywać po obiedzie, ani myć podłogi.
- Ja szybciej musiałam wracać do domu. Bo bracia byli gdzieś razem. Nie wiadomo gdzie, ale przecież dwaj chłopcy mogą być na dworze dłużej, niż jedna dziewczynka. Nawet, jeśli ta dziewczynka bawiła się w domu koleżanki z naprzeciwka.

2. "Bo on jest młodszy".
To mój osobisty hit. Brat jest młodszy o 5 (słownie: PIĘĆ) minut, ale i tak w sytuacjach spornych musiałam mu ustępować. Brzmi jak kiepski żart, prawda?

3. "Bo ty musisz mu pomagać".
W tym przodowali nauczyciele. Bardzo żałuję, że musiałam chodzić do jednej klasy z moim bratem. Byłam dzieckiem, które dużo czytało i zawsze kończyło rok szkolny z wyróżnieniem. Mój bliźniak był moim przeciwieństwem- zawsze miał problemy z nauką i koncentracją. Nad zachowaniem też musiał pracować. Nauczyciele byli przyzwyczajeni do tego, że po oblanych przez brata sprawdzianach zatrzymywali mnie i pytali, dlaczego brat się nie przygotował. No nie wiem, może powinni jego zatrzymywać po lekcjach i jego pytać? Dodawali też, że jako osoba, która rozumie te wszystkie zagadnienia, powinnam usiąść z nim przed sprawdzianem i go nauczyć. Hmm... Myślałam, że to ich zadanie. Rodzice z nim siadali i próbowali wbić mu coś do głowy, bo ja odmawiałam współpracy. Nie chodzi o to, że nie chciałam mu pomóc. On po prostu mnie nie słuchał i irytowało mnie, że mi zależało bardziej, niż jemu.

4. Zadania domowe.
Znów - pytania nauczycieli, jak to jest, że ja mam lekcje zrobione, a on nie. Tak, pytania kierowane do mnie, nie do niego.
Gdy miał odrobione zadania, były to zadania odrobione z mamą (albo po prostu pod okiem mamy) lub perfidnie spisane ode mnie. Nawet wypracowania. Potem i mi się obrywało za "pracę grupową". Gdy miałam dość i mówiłam, jak było naprawdę, nauczycielka odpowiadała, że nie ma dowodów na ściąganie i może powinnam pomóc bratu pisać jego własne opowiadania, żeby nie spisywał moich. Spoko.

5. "Bo jak ty to zrobisz, to mama nic nie powie".
Gdy brat ze znajomymi chciał uciekać z lekcji, prosił mnie o to, bym poszła z nimi. Dlaczego? Bo wtedy mama się nie zdenerwuje, że znów był na wagarach... No i nauczycielka się nie zdenerwuje tak bardzo, jeśli wśród uciekinierów będą też dobrzy uczniowie. Raz nawet zabrali mój plecak poza teren szkoły... No nic, postanowiłam to zignorować i iść pod salę. Wtedy szybko oddali mi moje rzeczy- bali się, że będą mieć przez ten plecak kłopoty. :)
To samo z ogólnym rojbrowaniem, ale nigdy nie było tak, że mama "nic nie mówiła". Okej, bura była mniejsza, ale i tak największą jej "część" dostawałam ja, bo "powinnam być tą mądrzejszą".

6. Oceny.
Coś, co za dzieciaka bolało mnie chyba najbardziej. Rodzice byli przyzwyczajeni do moich dobrych ocen, więc interesowali się jedynie postępami brata. Gdy mówiłam "Mamo! Dostałam 6 z matematyki", słyszałam w odpowiedzi "A [imię brata] ile dostał?" Po jakimś czasie zaczęłam mówić "Mamo [imię brata] dostał 2 z matematyki", ale nigdy nie doczekałam się pytania "A ty ile dostałaś?". Nigdy.

Może nie wydać się to wam piekielne, ale dla dzieciaka, którym byłam, na pewno było.

wychowanie

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
35 37

Jedna z bardziej piekielnych historii! Bardzo Ci współczuję? Czy brat wyrósł na rasowego obiboka i roszczeniowca czy w cudowny sposób na pracowitego i odpowiedzialnego?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
33 35

@maat_: Brat niestety był częścią "złego towarzystwa" (nie, nie wpadł w złe towarzystwo, tworzył je razem z resztą swoich znajomych. Nie lubię, jak ktoś mówi, że ich dobre dziecko wpadło w złe towarzystwo :)) i nie skończył szkoły, więc teraz pracuje fizycznie. Nadal mieszka z mamą i, wstyd przyznać, pożycza pieniądze, gdy nie starcza mu do następnej wypłaty. No niestety. :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
27 29

@Pattwor: Mam to samo, do szału mnie doprowadza jak ktoś mówi, ze to przez kolegów, to jest oświadczenie: Tak nie mam własnej woli, jestem bezmózgiem. Wielu rodziców kocha takie tłumaczenia. W życiu nie powiedizałabym tak moim rodzicom, to by ich bardziej zdruzgotało niż te wszystkie głupoty, które odstawiałam. Czy rodzice widzą swe błędy wychowawcze? Czy jednak to wina całego świata?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 24

@maat_: Szczerze? Po trochę z obu opcji: Mama wydaje się żałować wielu błędów. Problemem jest jednak to, że ja "się udałam", więc można częściowo zwalić na to, że ja trzymałam się "dobrych, uczących się dzieciaków", a on nie. -.-

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@Pattwor: A tego, ze zupełnie inaczej wychowali Ciebie i brata ? Że widać model, pomagaj, pracuj, bądź odpowiedzialna jest słuszny a model przychylmy ci nieba bez obowiązków zły nie widza?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

@maat_: wydaje mi się, że raczej nie. :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@Pattwor: Tak myślałam. Współczuję. Nie daj się wciągnąć w "opiekę" nad bratem

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

@maat_: Oj na to bym się nigdy nie zgodziła. :) Wiem, że to chamsko zabrzmi, ale nie mam ochoty mu nawet zwyczajnie pomagać. Kurczę, ale wychodzę na złą siostrę. :P Ale poważnie, za dużo nawywijał (na przykład moja historia o kradzieży kluczyków do samochodu przez brata bez prawa jazdy- to o nim). Teraz wywiało mnie zagranicę, więc nawet nie mam jak pomagać. :)

Odpowiedz
avatar GlaNiK
0 0

@Pattwor: Jakby to wiele osób powiedziało, teraz będąc za granicą tym bardziej powinnaś pomagać bo Cię stać. Bo przecież za granicą pieniądze na ulicy leżą i wystarczy się po nie schylić. Uwielbiam taki tok myślenia :/ A co do brata to masakryczna historia. Powiem uczciwie, że miałem podobne schematy w domu (mam starszą siostrę), ale i ja czasem coś w domu robiłem, no i jednak udało mi się skończyć szkołę i znaleźć dobrą pracę. Różnica jest taka, że często to ja musiałem ustępować starszej siostrze, niemniej jednak, nie mam absolutnie żalu do rodziców. W moich oczach starali się być uczciwi wobec nas obojga. "maat_: Co do złego towarzystwa to nie zawsze jest tak, że się to towarzystwo tworzy. mi się niestety udało "zaprzyjaźnić" z ludźmi, którzy mieli w głębokim poważaniu wiele rzeczy, a że to podstawówka, to mi to trochę imponowało i zacząłem żyć podobnie. Myślę, że w moim przypadku otoczenie "elementu" miało na mnie wpływ. Na szczęście do momentu poważniejszego problemu, który mnie otrząsnał.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2017 o 11:58

avatar Kikai
29 31

To jest w cholerę piekielne. Z jednej strony, można się pocieszać, że to brat ma w dorosłym życiu bardziej pod górkę, jak to często w takich przypadkach bywa. Ale nie mam wrażenia, żeby to magicznie rekompensowało krzywdy, jakich doznała autorka.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
25 25

No mnie się wydaje bardzo piekielne. Rodzice zrobili obojgu ogromną krzywdę. Brata nauczyli, że wszystko mu wolno i nic nie musi a Ty czułaś się przez to gorsza, bo dziewczyna. To straszne. Bardzo Ci współczuję :<

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
22 26

A podobno to jedynacy są pokrzywdzeni i wyrastają z nich egoisci, a mnie jednak super było bez porownan, bez ustepowania komus i z całą miłością tylko dla mnie.

Odpowiedz
avatar Alien
17 21

@Grejfrutowa: Cóż, niekiedy cała uwaga skupiona tylko na mnie nieco przytłaczała (i nadal przytłacza) jednak przy tego typu historiach dziękuję Boru Wszechlistnemu za brak rodzeństwa. To byłby jednak horror, zwłaszcza że od dziecka cenię sobie samotność i święty spokój.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 17

@Grejfrutowa: Człowiek powinien być egoistą, jeśli sam o siebie nie zadba to nikt tego nie zrobi. Jeśli będziesz bardziej dbał o potrzeby rodziny/znajomych w końcu wycyckają cię jak zimne piwo w upalny dzień. Miałem kolegów z wielodzietnych rodzin, na nic nigdy nie było o studiach o ile nie sfinansujesz sobie sam można było zapomnieć, a po latach i tak każdy na każdego ch*j kładzie.

Odpowiedz
avatar Noob
2 2

Nie wiem, mam dwójkę rodzeństwa i oboje są moimi najlepszymi przyjaciółmi, z nikim nie jestem w stanie się dogadać tak dobrze - nawet mimo różnicy wieku. Myślę, że nie trzeba od razu spisywać potencjalnego rodzeństwa na straty - większość zależy od sposobu wychowania, czyli od rodziców.

Odpowiedz
avatar jass
12 20

To nierówne traktowanie synów i córek jest chyba dosyć powszechne (co jest w dzisiejszych czasach jednak mocno zaskakujące). Od dziewczynek więcej się wymaga, chłopcom na więcej się pozwala. No i ten patriarchalny podział obowiązków domowych, u mnie było podobnie, jak chodziło o sprzątanie, zmywanie itd. mama i babcia zawsze oczekiwały że ja to zrobię, bo przecież nie będą wymagać takich rzeczy od mojego brata, chłopcy się takimi rzeczami nie zajmują...

Odpowiedz
avatar TaDziewczyna
3 5

@jass: Miałam (i w sumie dalej mam mimo że już nie mieszkam z rodzicami) to samo! Jak brat przyjeżdżał do domu na weekend to mama sprzątała mu pokój. Jak ja przyjeżdżam muszę sprzątać sama. Pewnego razu mama powiedziała bratu, żeby pozmywał naczynia. Powiedział, że "jest zmęczony" (to był weekend, czasy szkolne, cały dzień przesiedział przed komputerem) i mu się nie chce. Powiedziała więc mi, żebym pozmywała. Gdy ja powiedziałam, że też nie chcę tego robić, nawrzeszczała na mnie i groziła szlabanem.

Odpowiedz
avatar jass
0 2

@TaDziewczyna: Ano właśnie, jak tak czytam komentarze to widzę, że to jakiś standard, i to jest dopiero piekielne :/ U mnie dodatkowo dochodziła kwestia tego, że jestem starsza (zawrotne półtora roku), więc kiedy z kolei chodziło o jakąś pracę typu koszenie też okazywało się, że powinnam to zrobić ja, właśnie dlatego że jestem starsza.

Odpowiedz
avatar tova123
-1 1

Również to znam z autopsji, jednak nie w takim stopniu jak autorka. Mam 3 młodszych braci, więc zawsze było, że powinnam im ustąpić, bo jestem starsza. Obowiązki domowe również były na mojej głowie, bo "przecież chłopak nie będzie sprzątał/gotował/zmywał". Po pewnym czasie nauczyłam się odpowiadać, że przecież Bozia dała mu takie same ręce jak mnie. Niestety nie skutkowało. Rodzice argumentowali, że przecież bracia pracowali w polu (mieliśmy małe gospodarstwo), ale przecież ja też pomagałam! Mojej pracy nie widzieli, mimo, że bracia przeważnie jeździli ciągnikiem na zmianę(więc mieli możliwość chwilowego odpoczynku od dźwigania koszy pełnych np. ziemniaków.) Pamiętam, że ostatniego w życiu "kuksańca" zarobiłam od ojca, gdy nie chciałam iść do stodoły układać zrzuconego przez niego siana. Odpowiedziałam, że przecież ma dwóch (trzeci był na studiach) prawie dorosłych synów. Co z tego, gdy łatwiej było mi kazać niż oderwać chłopaków od komputera.

Odpowiedz
avatar oszi90
9 13

Dobrze, że nie mam rodzeństwa, zwłaszcza brata. Moi rodzice nie mają typowego "patriarchalnego" podziału obowiązków, ale trochę myślą stereotypami i myślę, że mogłoby być podobnie, tylko mniej hardkorowo.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
15 17

To mi przypomniało moich rodziców, którzy obecnie są wielkimi pro-równouprawnieniowcami. Ale kiedyś? Mój starszy brat regularnie dostawał większe kieszonkowe / mógł wychodzić wieczorami, chodzić ze znajomymi na koncerty itp. Ja nie, bo po co dziewczynce tyle kasy, lepiej żeby bezpiecznie siedziała w domu i się uczyła / czytała książki. Wisienka na torcie: mój brat przez parę lat chodził na judo, strasznie mu tego zazdrościłam i marzyłam żeby też móc ten sport uprawiać. A na co zostałam zapisana kiedy już dobiłam do wieku zajęć pozaszkolnych? Na gimnastykę artystyczną, której nie cierpiałam i z której zawsze byłam beznadziejna. No bo przecież to taki damski, elegancki sport. A dziewczynki nie powinny się 'bić'. To nic, że wiele z moich koleżanek na to judo jednak chodziły.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

@I_m_not_a_robot: "To mi przypomniało moich rodziców, którzy obecnie są wielkimi pro-równouprawnieniowcami". Nie znam twoich rodziców, więc mogę się mylić, ale jestem gotów stwierdzić, że nie są żadnymi równouprawnieniowcami, a tylko konformistami, czyli ich poglądy zmieniają się wraz z dominującymi w społeczeństwie trendami. Kiedyś to był steretypowy podział ze względu na płeć, a dzisiaj to równouprawnienie.

Odpowiedz
avatar Balbina
2 4

@I_m_not_a_robot: Było u mnie tak samo.Brat większe kieszonkowe ja mniejsze.Był dwa lata starszy więc to tolerowałam. Systematycznie co roku była podwyżka ale jak byłam w 8 klasie to nie dostałam tyle ile on dostawał będąc w tejże. Na moje pytanie do mamy dlaczego odpowiedziała to samo co Tobie. Wkurzyłam się i powiedziałam że w takim razie nie wezmę ani grosza. Trwało to ok pół roku.Mama sama chodziła za mną i prosiła żebym wzięła.Dopiero jak dostałam taką samą sumę jaką dostawał wtedy brat to zaczęłam brać te pieniądze.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
-1 1

@Balbina: Twoja mama prosiła Cię, żebyś wzięła od niej pieniądze??? Moja powiedziałaby, że nie to nie, moja sprawa. A jakby mi jednak były potrzebne, to trzeba by było iść i rodziców uniżenie prosić jednak o to kieszonkowe.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
0 2

@pasjonatpl: Fakt, nie znasz moich rodziców. Trudno, nie mając zbyt wielu danych, posądzić kogoś o konformizm, prawda?

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@I_m_not_a_robot:Dałam radę być twarda bo babcia czasami mi tak po cichu dawała pieniądze he he,mama zmiękła po ok miesiącu. Wiedziała że nastolatka potrzebuje kasy nawet na pierdoły ale ja na wszelakie próby odpowiadałam-nie dziękuję. Moi rodzice byli jak na lata 70-80 dość postępowi w porównaniu z rodzicami moich koleżanek.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
0 2

@Balbina: Szczęściara z Ciebie. Ja swoje babcie widywałam ( i dalej widuję) jakieś 2 razy do roku, nawet jak sypnęły trochę kasą, to było to przysłowiowe 'na lody' i na długo nie starczyło. Moi rodzice to późne lata 50 i wczesne 60, zawsze bardzo konserwatywni i rygorystyczni (ale ostatnio równouprawnienie rządzi :P ). Szkoda, że dopiero teraz, kiedy już nie mieszkam w domu. Może do mamy w końcu dotarło, że model "mąż w pracy od rana do wieczora, a kobieta 'Matka Polka' nie pracuje zawodowo tylko prowadzi dom" to jednak nie jest TO?

Odpowiedz
avatar Balbina
1 1

@I_m_not_a_robot: Mama 39 tata 34 rocznik.A w domu równouprawnienie. Tata mył raz w tygodniu łazienkę tak że echo szło.Potrafił naprawić buty i wyhaftować serwetkę.Brat zakupy,okna,mycie drzwi.Ja mycie garów ,odkurzanie i sprzątanie.Mama gotowała i rządziła nami he he. Myślę teraz że nieżle sobie ustawiła całą rodzinkę. Ja nawet jeżdziłam sprzątać do babci.

Odpowiedz
avatar ciociawodzia
16 16

Niestety, ale różnice w traktowaniu dziewczynek i chłopców wcale nie są rzadkością. Mnie też do szału doprowadzało "bo ty jesteś dziewczynką i ty musisz..."

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

U mnie w domu panował taki sam system. Siostra starsza o 6 lat myła naczynia, sprzątała, gotowała, prasowała. Ogólnie zajmowała się domem razem z mamą. Ja do 10 roku życia miałem spokój. Potem do mnie też przyszły obowiązki typowo męskie np. kopanie odwodnienia, ścinanie darni albo drzew, koszenie traw, przesypywanie miału.

Odpowiedz
avatar mim
5 5

@Woltarix: U mnie było podobnie. Ja (dziewczyna) od 13 roku życia co sobota w obowiązkach: sprzątanie po jedzeniu (zmywarki wtedy jeszcze nie było), sprzątanie domu (w tym dwie łazienki), pranie (po całej, pięcioosobowej rodzinie w starej wiernej "Frani". Pranie to pikuś. Płukanie - to była makabra). Braci miałam dwóch (starszy i młodszy). Oni zajmowali się koszeniem trawy i wrzucaniem węgla. Tyle tylko, że węgiel do piwnicy wrzuca się raz/dwa razy na sezon grzewczy, a trawnik kosi raz na dwa tygodnie tylko w okresie wiosna/lato (i to przy sprzyjających warunkach pogodowych). Nikt nigdy nie brał pod uwagę, że ja chciałam pojeździć kosiarką na świeżym powietrzu, lub pomachać łopatą zamiast szorować kible.

Odpowiedz
avatar tova123
0 0

@mim: Pamiętam Franię... masz rację, u mnie było nawet więcej osób i pranie trwało cały dzień :) i to płukanie... nadal pamiętam jak bolały mnie ręce po wykręcaniu ubrań z wody. Nie mieliśmy tej części, która służyła do tego. Co do reszty, również tak miałam. Nawet lubiłam chodzić na pole i np przewracać siano grabiami (można się było opalić, chociaż stanie w pełnym słońcu przy trzydziestoparostopniowym upale nie należało do przyjemności.Zwłaszcza jeśli siana było na całym hektarze pola). Bracia mogli jechać ciągnikiem (mi nie pozwalano odkąd jako kilkunastolatka zakleszczyłam biegi w samoróbce ojca).

Odpowiedz
avatar cassis
17 19

I to jest odpowiedź na odwieczne pytania ludzi "ale czemu wy się z bratem nie lubicie?" - na to, jakie relacje będzie miec rodzeństwo, pracują RODZICE.

Odpowiedz
avatar BeznadziejnieAspoleczna
8 10

Witaj w klubie! Moj brat juz szosty rok na studiach, ile wrzaskow bylo od rodzicow, ze powinnam mu prace pisac. Anglistka geodecie. Wyprowadzilam sie i jest lepiej. Zycze Ci ludzi, ktorzy sie o Ciebie zatroszcza i docenia :)

Odpowiedz
avatar mim
5 5

Ah, jak dobrze to znam. U mnie ciągnęło się to aż do końca studiów, bo najpierw mieszkałam w tym samym akademiku co Starszy brat, a potem wynajmowałam mieszkanie zarówno ze Starszym jak i Młodszym bratem. Na wszystkie teksty typu: "zrób mu", "upierz mu", "ugotuj mu", "posprzątaj za niego" należy odpowiadać: "Dobrze mamo/ciociu/babciu, ale powiedz mi, czy mój brat jest jakoś upośledzony, że nie może tego zrobić sam?"* *-autorką tekstu jest moja sąsiadka, która również borykała się z problemem podwójnych standardów wychowawczych.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 11

@mim: I to jest jeden z problemów z tym związanych. Z kobiet robi się niewolnice, a z facetów właśnie upośledzone niedojdy, które nic nie potrafią koło siebie zrobić.

Odpowiedz
avatar jass
5 7

@pasjonatpl: Tyle że kobieta, o ile nie ma bardzo uległego charakteru, ostatecznie większej krzywdy nie odniesie, wyprowadzi się od rodziców i więcej się wykorzystywać nie da, a facet niedojda, przyzwyczajony do tego że nic nie musi i ciągle ktoś wokół niego lata, z powrotem do normalności będzie już miał problem.

Odpowiedz
avatar tova123
1 1

@jass: To prawda. Mojemu kuzynowi (17 lat) mamusia do tej pory śniadanka robi. I fryteczki, bo synuś lubi. Jego siostra jest normalną dziewczyną, która pracuje i pomaga w domu (jak akurat przyjedzie, bo wreszcie się wyprowadziła i przestała wszystko za braci sprzątać. Szkoda, że mamusia nie).

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@tova123: nam mamam do klasy maturalnej robila kanapki do szkoly ale nie mozna bylo jej tego oduczyc, wstawala przed nami podstepnie, robila herbate i dopiero szla nas budzic takie kochanie przez gotowanie do dzis oboje z bratem staramy sie byc samodzielni, mimo ze juz dawno z mama nie mieszkamy ale jak przyjezdzamy, to sa fryteczki i ciasteczka, bo ona sie wtedy czuje potrzebna

Odpowiedz
avatar Nulini
1 1

Współczuję z całego serca! Sama użerałam się z nierównym traktowaniem mnie i moich młodszych braci aż do momentu, kiedy założyłam własną rodzinę, ale przeżywać coś takiego jak Ty to KOSZMAR! Mnie przynajmniej nikt nigdy nie obwiniał za niepowodzenia gamoniów... Gratuluję, że udało Ci się wytrwać i wyrwać!

Odpowiedz
avatar rudyjanuszbezduszny
4 6

to jest bardzo piekielna historia, twoi rodzice ci to piekło zrobili, bardzo g(oo)wniani, na starość powinnaś im tak mówić: no to bracia się wami zajmą, ...

Odpowiedz
avatar jass
5 7

@rudyjanuszbezduszny: Ano właśnie, gdyby to tak działało... Tymczasem opieki też będą oczekiwać od niej, a o tym, jak nierówno ich traktowali, magicznie zapomną...

Odpowiedz
avatar Spyro
5 7

Wow. Aż pozwolę sobie zapytać cię, jak dziś wyglądają relacje z rodzicami ?

Odpowiedz
avatar polaquita
0 2

Miałam dokładnie taki sam model wychowania w domu.

Odpowiedz
avatar Lipizzana
1 3

Jak ja Cię rozumiem, aż założyłam konto. Mieszkałam z rodziną na wsi, więc też była jedna klasa i tak samo słuchałam, czemu brat nie ma ćwiczeń, czemu nie ma zadania. Rodzice też mi czasem kazali mu tłumaczyć, głównie angielski. Z ocenami dla mnie było przykre to, że ja dostałam np 4 to od razu, że czemu tak słabo, a brat z tego samego 3 i o jak super :/ Na wyjazdach na obozy brat zawsze wszystko od razu wydawał, z resztą kieszonkowe tak samo, a jak nie chciałam mu pożyczyć to oczywiście rodzice się za nim wstawiali. Na 18-stke dostaliśmy samochody, mój brat jeździ jak szalony, auto starsze, więc lepiej nie szaleć za bardzo, bo biegi wypadały często. Jak auto było w warsztacie to jaśnie królewicz nie pojedzie autobusem już do miasta do szkoły, czy gdzieś. Ja swojego "syna" nie chciałam mu dawać, bo wiem jak jeździ, że lubi robić za taksówkę dla znajomych i jakimś cudem zawsze na liczniku wychodziło dużo więcej niż powinno, a rodzice dalej za nim, prosili w jego imieniu o pożyczenie. W ogóle to przerażał mnie totalny brak konsekwencji wobec niego, on potrafił zwyzywać rodziców od ch*jów i innych, dochodziło do rękoczynów, a za chwilę znowu włazili mu w dupę. Z reguły te kłótnie zaczynały się od uwaga uwaga budzenia do liceum, bo przecież sam nie raczy wstać, tylko zawsze po kilka razy ktoś musiał do niego przyjść. W gimnazjum mieliśmy zajęcia plastyczne i potrzebne były jesienne liście, ja po prostu wyszłam wcześniej i poszłam przez las i nazbierałam, a jak przyszło do zajęć to kochany braciszek mnie od szmat zwyzywał, bo mu tych liści nie dałam trochę. Plus jeszcze pieniądze, jak sobie odkładałam z kieszonkowego, urodzin itp. i za to musiałam sobie opłacać jakieś wyjazdy na koncerty itp, a brat wszystko co dostawał to od razu wydawał, ale na szczęście rodzice mu wszystko fundowali. Z brudzeniem mi się kojarzy to jak mój brat gdzieś w 1/2 gimnazjum dostał tabakę od starszego brata jako oficjalny prezent przy rodzicach, a ja jak mi się zdarzyło już po 18 to w ogóle wielkie oburzenie, że jak ja tak mogę :/ Także tego rozumiem Cię doskonale.

Odpowiedz
avatar mikado188
2 2

Tjaaa, ja jak przynosiłam 5 i 6 do domu to słyszałam, że na nie nie zasługuje. Jak w pierwszej klasie gimnazjum odszczekałam, że mam 4,75 to mnie ojciec wyśmiał, że mój brat miał 5,0. W kolejnych klasach miałam 5,0 - mój brat około 4,5. Słyszałam wtedy "dobra, dobra i tak jesteś mniej zdolna od niego". Brat przewalił się na zarządzaniu i marketingu na 2 poprawianych na 3. Ja, jak tak dalej pójdzie, skończę prawo z wyróżnieniem. Tatuś się teraz nie odzywa, ale znając życie i tak swoje wie i nadal na te 5, co dostaje z egzaminów "nie zasługuje".

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

straszne jest takie porownywanie dzieci i traktowanie z taryfa ulgowa ad pkt ostatni- ja mialam tak, ze bardzo dobrze sie uczylam. Jak dostalam 4 to czemu nie 5? Jak 5- to czemu nie 6? Jak 6- to czemu z minusem?! Jak 6, to " wsyzscy dostali, pewnie bylo latwe", "wszyscy" to ja i 2 kolegow, z kt rywalizowalam w nauce. Jednego razu dostalam 3, ale 3 nie bylejaka, bo byla to jedyna pozytywna ocena w klasie. I co? I KARA! Bo powinna byc 5. Mój brat mial swieto w domu, jak dostawal 4 albo 5, za 5 dostawal NAGRODY. To samo ze sprzataniem, mielismy wspolny pokoj, ktory mial byc posprzatany. Brat sprzatac nie musial, a ze za brak sprzatania bylo lanie, to musialam sprzatac ja...

Odpowiedz
Udostępnij