Miał być komentarz do historii @TaDziewczyna o mizofonii (wstręcie do mlaskania, siorbania itp.), ale wyszłoby trochę długo, więc wstawiam jako osobną historię.
Mizofonię miała (chorowała na nią?) moja mama, cierpię również ja. Do informacji tych, którzy dalej nie dają wiary, że jest to poważna przypadłość, opiszę historię z mojego dzieciństwa, która po latach wywołuje u mnie już tylko uśmiech, ale wtedy nie było tak wesoło. ;)
Moi rodzice mieli kiedyś domek nad morzem, aby mnie, chorowitemu dziecku, pozwolić latem pooddychać jodem. Normalnym było, że często przyjeżdżali do nas w odwiedziny znajomi rodziców lub rodzina. I tak kiedyś wpadła do nas szwagierka mojej mamy z dwójką swoich pociech - chłopcem starszym ode mnie o 5 lat i dziewczynką starszą o 2 lata.
W całej rodzinie byłam najmłodszym dzieckiem, drobną, zawsze spokojną blondyneczką. Niestety sprawiało to, że starsze kuzynostwo uwielbiało mnie prześladować, zabierać zabawki, przezywać - całe spektrum dziecięcego 'dokuczania'. Mój kuzyn wiedział również o mizofonii i przy każdej okazji starał się uprzykrzyć mi życie szerokim spektrum mlaskania.
Jeśli działo się to podczas posiłków, moja mama bardzo szybko przywoływała go do porządku, bo wiedziała, jaką jest to dla mnie torturą. Oczywiście ciotka kłóciła się z nią, bo przecież 'on się tylko droczy, jak to dziecko'.
Pewnego pięknego popołudnia mama zostawiła nas samych z ciotką, nie pamiętam już, dlaczego. Ciotka dała nam lizaki. Ja spokojnie jadłam swojego, leżąc na leżaku, natomiast mój kuzyn nie mógł przepuścić takiej okazji - podbiegał do mnie, mlaskał mi tuż przy uchu i od razu odbiegał, żebym nie mogła go dorwać. I znowu. I znowu. Poprosiłam go, żeby przestał. Miał to w D.
Poprosiłam ciotkę, żeby kazała mu przestać. Również miała to w D.
W tym momencie cały mój spokój wyparował i kiedy kuzyn następnym razem mlasnął mi przy uchu, złapałam go za włosy i pociągnęłam na ziemię zanim zdążył uciec. Usiadłam na nim i okładałam go w takiej furii, że nawet ciotka nie była mnie w stanie z niego ściągnąć. :D Potem, zaaferowana, opowiedziała o wszystkim mojej mamie, że ja taki mały potwór, na żartach się nie znam, jak ona mnie wychowuje. Mama, mądra kobieta, obsztorcowała i ciotkę i kuzyna, po czym oni, obrażeni, spakowali się i wyjechali.
A ja do końca turnusu miałam wyrobioną pozycję wśród chłopaków z okolicznych domków. Byłam również jedyną dziewczynką, z którą chcieli się bawić. :D
mizofonia
Co za kuźwa ciotka, powinna go kultury uczyć, a nie pozwalać mlaskać przy ludziach. Nawet bez Twojej mizofonii byłoby to piekielne. A może tak bardzo Cię nie lubiła, żeby gdyby nie Twoja fobia, to by mu zwróciła uwagę, a tak miała ubaw :/ Dorośli rzadko traktują dzieci z szacunkiem i myślą że wymyślają. Ale to dziwne, bo skoro Twoja mama cierpiała na to samo, to powinna ciotka być uświadomiona, że takie coś istnieje. Dobrze zrobiłaś :D To tak jakby komuś z fobią na pająki podrzucić dużego pająka do plecaka albo położyć na rękę. Ale kuźwa śmieszne żarty.
Odpowiedz@oszi90: Ciotka była żoną brata mojej mamy i nie lubiła ani mnie ani mojej mamy, ale powodziło nam się lepiej niż jej, więc na 'gratisy' płynące z relacji z nami była łasa, np. darmowe wakacje nad morzem :))
Odpowiedz@oszi90: Mam arachnofobię. Jak komuś o tym mówiłam, to zaraz gadał o pająkach i pokazywał mi zdjęcia z nimi. Oczywiście nie wszyscy tak reagowali bo niektórzy to rozumieli, ale widać są ludzie którym sprawia frajdę uprzykrzanie życia.
Odpowiedz@RedRose: Ja mam cyckofobie podam maila przysyłajcie fotki aby mnie wkurzyć!
Odpowiedz@Owiec: ja nie rozumiem, dlaczego w ogole twoja mama pozwalala na relacje z kims, kto jej ewidentnie nie lubil
Odpowiedz@thebill: Bardzo proszsz: http://apwordsworth.blogspot.com/2013/03/the-chemical-that-could-give-you-man.html
OdpowiedzCo wam powiem to wam powiem, ale nie cierpię ludzi z mizofinią od czasu, jak się nasłuchałem pretensji o to, że za głośno oddycham, albo o to że dźwięk przełykanej wody wkurza. I niestety do tej osoby nie docierały bardzo podstawowe argumenty, że oddychać muszę, a i z wody latem nie zrezygnuję i że sorry, ale to nie jest i nie będzie mój problem.
Odpowiedz@bloodcarver: Jeśli przełykasz normalnie to spoko, ale są osoby, które 'łykają' tak głośno i przeciągle, że trzęsą się ściany, z całym spektrum podźwięków i pomruków trwających następną godzinę. I tak samo jak można jeść kulturalnie i z zamkniętą buzią, tak można się też nauczyć NORMALNEGO przełykania, jeśli nie robi się tego naturalnie.
Odpowiedz@bloodcarver: popieram. Mój facet ma jakiś w miarę łagodny przypadek mizofonii i jest jedynym znanym mi osobiście człowiekiem, któremu przeszkadza czyjeś picie wody. Mieszkamy razem. Do wspólnego obiadu musimy mieć przynajmniej muzykę, a najlepiej jakiś film, żeby mógł się skupiać na czymś innym a nie na dźwiękach jedzenia (i nie mam na myśli mlaskania czy siorbania, bo to przeszkadza właściwie każdemu, ale dowolny sos w ziemniakach/makaronie/ryżu + zamieszanie widelcem i już dostaje dreszczy). Przynajmniej zrobił z tego zaletę - zajmuje się kompozycją i udźwiękowieniem c:
Odpowiedz@Owiec: Jeśli przeszkadza to jednej czy dwóm osobom jakie przez całe życie spotkałem, i przypadkiem przeszkadza im wiele rzeczy takich, że wszyscy się dziwią o co kaman, to raczej one muszą się nauczyć tolerancji, unikania problemu, albo przynajmniej udawania normalnego człowieka.
Odpowiedz@bloodcarver: Kochanie sprawdź sobie definicję FOBII. Naucz się nie oddychać to pogadamy ;)
Odpowiedz@bloodcarver: sama mam mizofonię, ale mimo tego przyznaję ci rację. O ile na mlaskanie każdy ma wpływ i można nie jeść jak świniak, o tyle trudno mieć do ciebie pretensje o to jak oddychasz i przełykasz. Ani oddychać, ani przełykać nie przestaniesz, po co w ogóle robić uwagi na ten temat. Strasznie chamskie zachowanie.
Odpowiedz@bloodcarver: trochę tak a trochę nie. W sumie każdy ma takie dźwięki wśród całej gamy "denerwujących odgłosów", które są dla niego zupełnie nieznośne (drapanie widelcem po talerzu, cięcie styropianu, "strzelanie" kośćmi w palcach przy ich rozprostowywaniu, pociąganie nosem, albo jak w moim przypadku - tarcie metalem o metal, np mieszanie metalową łyżką w metalowej misce czy nawet nóż o widelec przy normalnym jedzeniu.. etc) - i teraz wyobraź sobie, że takie odczucie wywołuje w Tobie większość z tego zbioru "denerwujących odgłosów". Wiadomo, że nie każę nikomu przestać jeść nożem i widelcem, ale zdarzają się w towarzystwie osoby, które robią to wyjątkowo głośno i często proszę o pohamowanie się, wyjaśniając, że ten dźwięk mi bardzo przeszkadza. Zazwyczaj spotykam się z wyrozumiałością, ale to tylko jeden dźwięk. Ktoś z mizofonią musiałby zwracać uwagę innym co chwilę, a to już nie spotyka się z takim zrozumieniem. Wniosek: mają przesrane.
Odpowiedz@Owiec: Słoneczko, to zrób coś ze swoją fobią i nie wymagaj, żeby cały świat się do Ciebie dostosował. Ja naprawdę dużo rozumiem, wiem, że mlaskanie, siorbanie, i złośliwe wydawanie nienaturalnych dźwięków może doprowadzać do szału, płaczu czy innych reakcji. Mnie osobiście też to denerwuje. Ale przypierwiastkowanie się do dźwięku PRZEŁYKANIA, jeśli nie jest wydawany złośliwie, to gruba przesada. Zajmijcie się swoimi fobiami, bo to w waszym interesie leży poprawa komfortu jedzenia i życia.
Odpowiedz@Aris: Okej, ale ty mówisz o rzeczach, na które mamy wpływ. Można ostrożniej obchodzić się ze sztućcami/ostrożniej mieszać w misce itp. i problem rozwiązany. Nad oddychaniem i przełykaniem już takiej kontroli nie mamy, więc obruszanie się o to jest lekką przesadą.
Odpowiedz@Owiec: No, a ty przeczytaj definicję mizofonii, bo ja jakoś w niej słowa "fobia" nie widzę. Zresztą nie wydziwiaj. Jakbym ja narzekała na każdy dźwięk, który mnie denerwuje (a mam ogólną nadwrażliwość na dźwięki), to całe życie, by mi się na tym zeszło. Jeszcze rozumiem, prosić o cichsze robienie czegoś, na co ma się wpływ. Ale jak ktoś ma świszczący oddech czy cuś, to go do lekarza trzeba wysłać, a nie na niego kląć. Nad pewnymi rzeczami kontroli nie ma.
Odpowiedz@Zmora: Nigdzie nie napisałam, że reaguję na KAŻDY dźwięk i naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, że komuś przeszkadza oddychanie drugiej osoby. Zadziwia mnie za to głupota ludzi, którzy na pewne przypadłości ludzi reagują frazesami typu 'nie wydziwiaj', 'ogarnij się'. Do osoby z chorobą serca też tak powiesz? Spróbuj, może magicznie ozdrowieje ;) Naprawdę nie chce mi się teraz przez trzy dni kręcić g*wnoburzy w komentarzach, nie po to tę historię pisałam... Piekielne powinny być historie na tej stronie, a nie sami użytkownicy.
Odpowiedz@Owiec: jak uważasz się za chorą to idź do psychiatry i się lecz.
Odpowiedz@Owiec: Sugerujesz, że od mizofonii się umiera równie skutecznie jak od choroby serca? Kurde, to ciężki przypadek musi być. Zresztą, o co chodzi? Na mizofonię nie ma żadnego lekarstwa, żadnego leczenia, do psychiatry możesz sobie pochodzić, ale raczej nie pomoże, za to od niej się nie umiera. Więc JEDYNE co możesz zrobić to zacisnąć dupę i nie wydziwiać, bo innej opcji po prostu nie ma. No, ewentualnie można kupić zatyczki do uszu. A ludzi narzekających bez sensu na coś, na co nikt nie ma wpływu, nikt nie lubi.
Odpowiedz@Zmora: "Nad pewnymi rzeczami kontroli nie ma." - no o tym właśnie jest ten post! Mlaskanie powoduje u niektórych szybkie wyprostowanie mięśni (głównie triceps i biceps), niekontrolowany skurcz dłoni etc.
Odpowiedz@Owiec: Rozumiem mlaskanie i tak dalej... Historia piekielna... Ale serio uważasz, że ktoś ma nauczyć się inaczej ODDYCHAĆ i PIĆ? No wybacz, ale teraz to już się ośmieszyłaś... Jak ktoś ma przypadek mizofonii tak ciężki to niech się leczy, a nie wymaga od ludzi by wykonywali podstawowe czynności w inny sposób, zwłaszcza że przecież nie robią tego złośliwie.
Odpowiedz@Zmora: jest leczenie gdyz ta przypadlosc może byc wynikiem uszkodzenia kosci w uchu. Nie ciskaj sie tak.
Odpowiedz@Imnotarobot: Przecież powiedziałam, że nie rozumiem jak może przeszkadzać oddychanie... Ludzie, czytajcie ze zrozumieniem.
Odpowiedz@Owiec: Przeczytaj Swój pierwszy komentarz pod tym wątkiem. Nie wiem czy moje przeyłykanie jest "nienormalne", ale na pewno nie robię tego specjalnie czy złośliwie. Więc jakbyś mi powiedziała, że mam się nauczyć łykać "normalnie" to bym Cię wyśmiała i powiedziała, że wydziwiasz. Tak samo powiedziałabym osobie, której przeszkadza czyjeś oddychanie. Reakcja typu "nie wydziwiaj" czy "ogarnij się" jest jak najbardziej na miejscu w tym przypadku.
Odpowiedz@bloodcarver: tez na to cierpie i tak, dzwiek jedzenia z zamknietymi ustami oraz przelykanie, czekgokolwiek, czasem bywa dla mnie wyzwaniem nawet MOJE WLASNE dzwieki bywaja klopotliwe, tym bardziej, ze slysze je " domozgowo" ale tak jak nie podbiegam do kazdej wiekszej osoby na ulicy wyzywajac ja od grubasow ( zakladam, ze ma w domu lustro), ani nie mowie obcym ludziom, co maja np. jesc czy kupowac, tak i tu znam umiar jak np. bylam wege to tez nie zabranialam innym jesc miesa- co mi do tego jak ktos mlaszcze ciamka, ZRE z otwarta geba, to poprosze o poprawe wyjasniajac powody ( zazwyczaj tez, keidy jestem zmuszona z ta osoba dluzej przebywac, np. 6 godzin jazdy pociagiem)- zapewniam, byc zwyczajnie obrzygana albo jechac w obrzyganym przedziale, to srednia wizja natomiast jasli ktos je kulturalnie a mi to przeszkadza, to trudno, moj problem
Odpowiedz@Aris: moja przyjaciolka ma mizo na chrupanie ( ktore mi nie przeszkadza o dziwo), ZAWSZE jak cos jemy, jest wlaczony telewizor lub muzyka, ba nawet jak jest reklama z chrupnieciem ( np. pizza giuseppe, chipsy), to wycisza lub przelacza a jedzenie przy niej czegokolwiek chrupiacego bardzo zwyczajnie sie nie odbywa- szanujemy
Odpowiedz@thebill: u mnie powoduje ODRUCH WYMIOTNY, ktory powstrymuje glownie sila woi, guma mietowa, miarowym oddechem itp. czasem nie zdaze i coz... mlaskacz ma problem @Imnotarobot: pic mozna sie nauczyc inaczej, zazwyczja ludzie, kt zwraca sie uwage staraja sie robic rozne rzeczy ciszej i DA SIE mam tez kolege, ktory z uporem maniaka twierdzi, ze z mlaskaniem smakuje lepiej. i mlaszcze specjalnie wiec mozna sie wysilic i w tym konkretnym toawrzystwie ( moim) sie powstrzymac albo poswiecic temu wiecej uwagi, albo z tego towarzystwa zrezygnowac, jakos i ja czynie z jednostkami opornymi a to "oddychanie nie tak" to moim zdaniem przekoloryzowanie- albo ze strony bloodcarvera, albo osoby majacej do niego o to pretensje- i w takim pryzpadku radze zaszyc sie w domu pozostawiajac kontakt z rzeczywistoscia wylacznie internetowy
OdpowiedzNigdy nie słyszałam o mizofonii i nie miałam do czynienia z taką osobą, jednak gdyby ktoś mnie o tym poinformował to zrozumiałabym i nie robiła jakiś głupich rzeczy na złość. Nie dziwię się, że w końcu nie wytrzymałaś. Ileż można prosić?
OdpowiedzA jak takie cóś się leczy? Nigdy wcześniej nie słyszałem o takiej dolegliwości, wkurzało mnie, że żona się czepia o głośne oddychanie, przełykanie, odgłos gryzienia np. jabłka itp. Czy jest to podstawa do rozwodu z winy żony? ;)
Odpowiedz@thebill zakopać na 3 zdrowaśki pod ziemię, w końcu GRUNT TO ZDROWIE.
OdpowiedzDo 15 roku zycia zawsze bylem ten najmniejszym. Bylem dosc cierpliwym dzieckiem. Nie bylem w sumie jakos strasznie dreczony. Ot ktos sie czasem przyczepil, czesciej niz do innych. Do czasu. Pod koniec podstawowki cierpliwosc sie skonczyla. Bo calym dniu dzialania mi na nerwy nie wytrzymalem i zlapalem gagatka z agardlo i z calej sily cisnalem o sciane. Karetka przyjechala, glowe pozszywali, wstrzas mozgu wyleczyli. Od tamtego czasu mialem spokoj, przez cale gimnazjum i liceum mialem przydomek "wariat" i bylem "tym co prawie goscia zatlukl w szkole". Dosc zabawne bo do konca gimnazjum mialme ledwo 150 cm, dopiero pozniej uroslem. Czasami jak puszcza nerwy i ludzie zobacza ze to juz nie sa zarty to pomaga. Podobnie bylo z siostra. Drecyzl ja i dreczyl. Kazalem sie obronic. Na drugi dzien dostal z banki od siostry, os zmalany, postraszyla starszym bratem i do konca szkoly byl grzeczny. Przemoc to nie rozwiazanie ale czasem to jedyny argument.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2017 o 10:40
@Lynxo: Siostrzenica kolegi jest najmniejsza w klasie (efekt genetyczny - poszła w matkę, przetasowania związane z wiekiem i fakt, że urodziła się w grudniu). Jak to zwykle bywa została klasowym popychadłem. Przynajmniej dopóki kolega (mieszkający w tej samej miejscowości i przechodzący pewnego dnia pod szkołą siostrzenicy) nie zauważył i na jakiejś uroczystości rodzinnej nie wziął na bok starszego o trzy lata siostrzeńca. Sprawa została załatwiona szybko, nalot czterech wielkich (siostrzeniec poszedł w ojca i w wieku 12 lat jest wyższy od babci i dziadka, a i do matki niewiele mu brakuje) gości i szalonej dziewczyny, która prała po pyskach pozostawiła niezapomniane wrażenie. Wiem, że przemoc nie jest rozwiązaniem, ale czasem jest niezbędna.
Odpowiedz@Chantall: No właśnie przemoc w niektórych przypadkach jest jedynym rozwiązaniem... Gdyby wszystko dało się załatwić bez używania pięści to byłby to spory krok do ideału. Ze mnie jest chudy krasnoludek, więc też byłam popychadłem... Dopóki nie pokazałam, że ten krasnoludek ma trochę siły. Aczkolwiek przed bandą gamoni to już mnie ratował ojciec no bo raczej nie miałabym szans z paroma chłopakami. Co tata im zrobił, nie wiem do dziś. Ale miałam z nimi spokój bo unikali mnie jak ognia :D
OdpowiedzBuractwo i tyle. Robienie komuś na złość jest świństwem samym w sobie.
Odpowiedzja mam inny sposob najpierw mowie spokojnie, ze wywoluje to e mnie odruch wymiotny jesli nie zaprzestana, a zaczna robic to teatralnie, to coz, sami sa sobie winni. konczy sie malownicza plama np. na butach. albo koszulce. smieszek, ktory podszedl i mlasnal mi do ucha znienacka, skonczyl z upstrzona twarza i wlosami ( wysilajac wole jestem w stanie sie powstrzymac jakis czas, ale taki " znienack" wyczerpuje mechanizmy obronne mojego organizmu w pol sekundy)
OdpowiedzPewnie zostanę zminusowana, ale trudno. Całe dzieciństwo wysłuchiwałam wrzasków gdy zwróciłam uwagę ojcu, żeby nie mlaskał. Wszyscy mieli to głęboko w d, a ja dosłownie umierałam w środku. Gdybym potrafiła się chociaż ostrzej odezwać to być może miałabym spokój. Zaczynam żałować, że jestem taka spokojna. Czytam komentarze tutaj, czytałam pod moją historią i po prostu ręce opadają. "Ogarnij się", "to twój problem". To tak jakby komuś cierpiącemu na depresję powiedzieć "weź się w garść" i oczekiwać, że to mu pomoże. Nie rozumiecie, że nas mizofoników te mlaski, siorby, cmoki itd bolą? To nie jest wymysł czy kaprys, nas to naprawdę BOLI. Taki brak zrozumienia tylko wszystko pogarsza. Wściekłość jest coraz trudniejsza do opanowania, a ból psychiczny jest coraz większy i coraz bardziej przytłaczający. Życzę niektórym tutaj, żeby ich albo ich bliskich dotknęła taka przypadłość. Ciekawe czy wtedy posłuchacie własnej rady i "ogarniecie się".
Odpowiedz