Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam w bloku w dość spokojnej okolicy. Moimi sąsiadami są ludzie w…

Mieszkam w bloku w dość spokojnej okolicy. Moimi sąsiadami są ludzie w pełnym przekroju wiekowym – od maleńkich dzieci do starszych emerytów.

Jak to w budynku wielorodzinnym, zdarzają się od czasu do czasu różne piekielności i dziś opiszę przypadek z ostatnich dni.

Sąsiadka mieszkająca piętro wyżej od kilku lat pracuje we Włoszech, a do domu przyjeżdża praktycznie tylko na kilka dni w roku. W tym roku postanowiła zrobić remont generalny i wynajęła ekipę, która wykonuje te prace pod jej nieobecność.

Piekielna okazała się ta właśnie ekipa, a konkretnie jej kierownik.

Kiedy trwa remont, to wiadomo, że jest hałas – nic nadzwyczajnego. Jest to zrozumiałe, pod warunkiem, że hałasuje się w dzień, a nie w nocy…

Pierwsze dni były normalne – ot stukali, pukali, wiercili, ale po 22.00 była już cisza. Po kilku dniach to się jednak zmieniło. Mimo godz. 22.00 na zegarze, robotnicy w najlepsze stukali młotkami i wiercili dziury w ścianie.

Za pierwszym razem nie było reakcji lokatorów – ot, pewnie przypadkowo im zeszło dłużej, wyjątkowo. No ale nie. Dzień następny i znów – godz. 23.00, a oni dalej wiercą.

Tego już było za dużo zarówno dla mnie, jak i dla kilku innych sąsiadów, więc poszliśmy do remontowanego lokum i dobijamy się do drzwi.

Dziwne, że w tym huku ktoś cokolwiek usłyszał, ale jednak nam otworzyli. Wychodzi (na oko 50-kilkuletni) facet i pyta, o co chodzi?

Odpowiadamy, że o hałas, który robią po 22.00. Ludzie mają rano do pracy, są też małe dzieci – wszyscy chcą w spokoju spać.

Na to facet, który przedstawił się jako kierownik ekipy, powiedział tonem wyższości, że go terminy gonią i nie ma czasu na głupoty w rodzaju jakiejś ciszy nocnej i żebyśmy wszyscy łaskawie spadali na drzewo.

Na słowa, że w przypadku, gdy sytuacja się powtórzy zostanie powiadomiona policja, tylko się zaśmiał i odpowiedział: „To sobie wzywajcie, na pewno mają na głowie ważniejsze sprawy niż takie g…”.

Oczywiście następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Znowu godz. 23 z minutami i znowu wiercą.

Z tą różnicą, że jakieś pół godziny później pojawił się patrol. Nie wiem, co zrobili, ale od następnego dnia aż do końca remontu wiercenie ustawało już ok. 20.00 nawet.

Czyli jednak można kończyć hałasowanie o ludzkiej porze, czasem trzeba tylko zachęty… ;-)

by Faraon85
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Pan_Siekierka
4 4

Co zrobili? "Artykuł 51 kodeksu wykroczeń, obywatelu, hałasy remontowe o takiej porze z pewnością się kwalifikują. Dowodzik poprosimy, notatkę spisujemy, obywatel sobie zdaje sprawę, że takie zabawy o takiej godzinie są karalne? Obywatel życzy sobie zapłacić grzywnę w wysokości 5000 zł za zakłócanie spokoju? Tak właśnie myśleliśmy, że nie. W takim razie udzielamy obywatelowi pouczenia, i prosimy więcej nikomu spokoju nie zakłócać, bo za drugim razem na pouczeniu się nie skończy. Dobranoc, obywatelu." Przemówienie do portfela jest bardzo skuteczne. Co prawda jeszcze bardziej skuteczne było by przemówienie kijem do zadka, ale prawo u nas nie przewiduje kary chłosty (w paru miejscach w Azji, np. w Singapurze, i owszem). A podejrzewam, że różnym wandalom i innym swawolnikom perspektywa publicznego sprania tyłka na kwaśne jabłko mogłaby dać do myślenia. Szczególnie za drugim (bądź kolejnym) razem. Dura lex, sed lex...

Odpowiedz
avatar bukimi
0 0

@Pan_Siekierka: A jak ktoś jest wandalem-masochistą? W Singapurze ma raj ;)

Odpowiedz
Udostępnij