Od ponad dwóch lat pracuję w administracji w służbie zdrowia.
Pracuje ze mną dziewczyna, ulubienica kierownika, z dużym poparciem od dyrektora placówki.
Jako, że Najwyższego oraz kierownika owinęła sobie wokół palca, to pozwala sobie na wszystko, na co ma ochotę. Najbardziej lubi kombinować z godzinami pracy. Zaznaczę, że w służbie zdrowia etat to 7h 35 minut. Tak więc zaczynając pracę o 7:45, wychodzimy o 15:20. Mamy ruchomy czas pracy, więc możemy przyjść na 7 i wyjść wcześniej, ew. przyjść później i zostać dłużej.
Mojej koleżance prawie nigdy nie zdarza się przyjść na czas. Najczęściej pojawia się w okolicy godziny 9, tłumacząc się, że odprowadzała do szkoły córkę. Luz, przychodzisz później, zostajesz dłużej i po problemie.
Ale gdyby tak było, tobym tutaj dzisiaj nie pisała.
Tylko w tym tygodniu (mamy czwartek) w pracy spędza nie więcej niż 5 godzin dziennie. Już drugi dzień z rzędu przychodzi o 9, a w okolicach godziny 10 przypomina sobie, że miała iść do urzędu z dokumentami. Z reguły takie wyjście zajmuje ok. godziny (podróż w dwie strony + zostawienie dokumentów).
Jej nie ma już 3 godzinę, bo przy okazji załatwia sobie sprawy związane z jej nadchodzącym ślubem. Na pewno po powrocie zobaczy, że do drugiego urzędu też są dokumenty, więc bardzo chętnie wyjdzie godzinkę wcześniej, żeby je zanieść. Tak jest przynajmniej 3 razy w tygodniu.
Nie przeszkadzałoby mi to (dziewczyna jest bardzo głośna i męcząca), gdyby nie fakt, że przez jej wszystkie spóźnienia i wcześniejsze wyjścia większość pracy spada na mnie. Jak wspomniałam na początku, jest ulubienicą kierownika, więc on problemu nie widzi.
Jej uwagi też nie zwrócę, bo wiem, że od razu poleciałaby na skargę do Najwyższego. Nie mam pomysłu, co robić, a moja frustracja rośnie.
Dodam tylko, że nie mamy kart monitorujących czas pracy, a codziennie rano podpisujemy się na listach obecności, więc tak naprawdę nie ma możliwości sprawdzenia, kto ile czasu spędza w pracy.
Rób swoje, od-do, i nie więcej. I szukaj innej pracy. Jak będzie pytanie "czemu to a to nie zrobione" to odpowiadaj grzecznie acz stanowczo że ty przepracowałaś uczciwie swoje 8 godzin i nie starczyło ci czasu i sił na więcej. Dobrze też jeśli będziesz mogła powiedzieć uczciwie "robię tyle samo, co robiłam gdy jeszcze pracowała X a nie Y". Innymi słowy, nadmiar pracy zostaw kierownictwu do rozwiązania, nie bierz go na siebie. Bo jak bierzesz go na siebie to oczywiście że kierownictwo nie widzi problemu.
Odpowiedz@bloodcarver: Popieram. Istnieje coś takiego jak "zakres obowiązków", wszelkie czynności są przypisane do pracowników, którzy są za nie odpowiedzialni. Np. pocztę robi X i jak jest coś nie tak to opeer dostaje X. Jeżeli czegoś takiego nie ma, to poproś kierownika o podział obowiązków, jeśli będą rozdzielone niesprawiedliwie idź do Najwyższego, nie ma się co bać!
OdpowiedzTeż mam nieprzyjemność pracować z taką panią. Tzn. ja pracuję, a ona prowadzi telekonferencje z narzeczonym, córką, sprawdza nowości na FB itp. I dzień mija. Ale jest ulubienicą prezesa, więc mogę jej naskoczyć. Mimo że jestem jej przełożoną. Szukam innej pracy.
Odpowiedz@InkazLubinka: jesteś przełożoną i możesz naskoczyć? Co z Ciebie za przełożona że podwładny wchodzi Ci na głowę i co to za prezes?!
Odpowiedz@frems: To zależy od tego, jaki podwładna ma układ z prezesem. Czasem naprawdę nie się nie da zrobić, bo podwładna jest zatrudniona jako "krewny i znajomy królika". Jeśli InkazLubinka spróbuje zdyscyplinować lub zwolnić taką osobę - sama będzie miała nieprzyjemności. W takiej sytuacji chyba naprawdę lepiej poszukać nowej pracy, niż się szarpać z "ulubienicą prezesa". Jak to kiedyś mawiano w byłym ustroju : "na układy nie ma rady".
Odpowiedz"Nie mam pomysłu co robić" Zwolnij się.
OdpowiedzCzy lubisz tą pracę czy jednak gdzieś tam w głowie jest żeby zmienić albo planowałaś wcześniej żeby zmienić jeżeli lubisz to rób to co należy do Ciebie. będzie opieprz mów jak było, zrobiłaś swoje tamto powinna zrobić Y i tyle, nie stresuj się tym. Nie wiem dlaczego wszyscy polecają od razu żeby się zwolnić i nie walczyć o pracę, którą się lubi. Lepiej się poddać i dać za wygraną i na sobie mieć szukanie nowej pracy, wdrożenie się itp. itd.?
OdpowiedzDotąd, dokąd będziesz pracowała za siebie i za nią, kierownictwo problemu nie dostrzeże, bo robota będzie zrobiona. Coś musi się zatrzeć w sprawnie pracującym trybiku, żeby ktoś odpowiedzialny zauważył, że coś jest nie tak. To dość radykalne wyjście z sytuacji, ale chyba jedyne. Po warunkiem, że zależy Ci na tej pracy. Jeśli nie, to może rozejrzyj się za inną. Jest jednak ryzyko, że w nowej też spotkasz jakiś rodzaj Karynki.
OdpowiedzZorganizuj sobie zwolnienie lub urlop i zniknij na tydzień/dwa. Niech szef zobaczy, jak sprawnie idzie praca ulubienicy pod Twoją nieobecność. I wyciągnie wnioski.
Odpowiedz@avtandil: O, to jest świetna myśl!
OdpowiedzZapytaj szefa, czy jest nowa możliwość pracy na pół etatu. Jak zapyta, skąd to pytanie, powiedz, że np. Jakaś kuzynka szuka pracy, a przecież Piekielna Koleżanka też pracuje na pół. Bo kuzynka też szuka pracy na 3,5-4 godziny dziennie ;)
Odpowiedz