Tytułem wstępu:
Miejsce akcji to jeden z sopockich klubów. Byłam tam drugi raz (pierwsza wizyta była w porządku). Przyszliśmy dużą grupą po imprezie firmowej na after party.
Akcja właściwa:
Po wejściu do klubu chciałam zostawić swoje rzeczy w szatni. Część osób powiesiło/zostawiło swoje rzeczy, jednak dla kilku (w tym mnie) zabrakło miejsc/wieszaków. W tej sytuacji rzeczy odłożyłam na pufie niedaleko stolika i, bawiąc się, zerkałam, czy aby nic się z nimi nie dzieje.
Po jakimś czasie zauważyłam, że moja torba zniknęła, więc zaczęłam jej szukać. W ramach poszukiwań zapytałam panią z szatni o to, czy nie widziała, jak ktoś bierze torbę lub z nią wychodzi (szatnia była zaraz przy wyjściu). Odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie. To właśnie pani szatniarka zabrała moją torbę i schowała ją w szatni (tej, w której nie ma miejsca?), żeby "mi udowodnić, że nieodkładanie rzeczy do szatni jest niebezpieczne i ktoś może je ukraść" (WTF??!!).
Pomimo absurdu całej sytuacji starałam się być spokojna, więc zapytałam, czy w takim razie mogę swoje rzeczy odłożyć do szatni. Oczywiście: "Nie, nie ma miejsca."
Chcąc uniknąć dalszych nieprzyjemnych sytuacji, postanowiłam ewakuować się z klubu. Poinformowałam, że moje rzeczy zaraz znikną stamtąd, tylko wyjdę na zewnątrz zamówić sobie taksówkę (bo wewnątrz było po prostu zbyt głośno).
Jak powiedziałam, tak zrobiłam.
Kiedy wróciłam - oniemiałam. Mój płaszcz został położony na ziemi, a na nim leżały moje rzeczy. Nawet nie wiem, jaki interes miała w tym pani z szatni. Chyba chciała po prostu "być górą".
Nie chcąc wszczynać awantury, po prostu zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.
klub Sopot muzyka szatnia szatniarka
Jeśli od sytuacji nie minęło zbyt dużo czasu to pisz skargę i wystaw klubowi odekwatną opinię na FB czy innych stronach. Zachowanie szatniarki było skandaliczne i nie powinnaś tak tego zostawiać. Takich miejsc powinno się unikać.
Odpowiedz@ZjemTwojeCiastko: Już o tym myślałam. Masz rację, wystawię.
Odpowiedz@Fantaghiro: Możesz zacząć od podania nazwy klubu.
OdpowiedzZastanawiam się czy to chodzi o ten sam sopocki klub, z którym jakiś czas temu była już afera na piekielnych i czy tym razem to prawda. Edit: "jakiś czas temu" okazuje się, że było trzy lata temu. Za dużo czasu na piekielnych, zdecydowanie. ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2017 o 19:16
@mskps: Nie wiem czy wolno mi ujawniać nazwę klubu, ale podaj proszę odnośnik do tamtej historii. ;)
OdpowiedzNo dawno już nie czytałam tak chaotycznie napisanego opowiadania. "Byłam tam drugi raz wraz z dużą grupą znajomych z pracy." A ta duża grupa znajomych powiesiła swoje okrycia w szatni, czy dla nich też miejsca zabrakło? "...rzeczy odłożyłam w jednym miejscu..." Chodzi o to, że je zostawiłaś w PEWNYM miejscu, czy, że nie porozkładałaś ich w kilku RÓŻNYCH miejscach? A właściwie, dlaczego nie możesz napisać GDZIE je dokładnie położyłaś? Tajemnica jakaś? "Po jakimś czasie zauważyłam, że moja torba zniknęła, więc zaczęłam jej szukać." Pisząc "torba" masz na myśli TOREBKĘ, jakąś torbę z zakupami, czy coś w tym stylu? Bo wiesz, torebki, nawet jeśli byłaby duża, chyba nie zostawiłabym nawet w szatni. "...postanowiłam ewakuować się z klubu." A poinformowałaś o tym tę swoją liczną grupę znajomych, czy chciałaś zmyć się po angielsku? Bo przecież - wychodząc - chyba mogłabyś kogoś poprosić o przypilnowanie przez chwilę twoich rzeczy? To po pierwsze. A po drugie... "Poinformowałam, że moje rzeczy zaraz znikną stamtąd, tylko wyjdę na zewnątrz zamówić sobie taksówkę." A czy nie lepiej by było NAJPIERW założyć płaszcz, "po prostu zabrać swoje rzeczy", a POTEM "wyjść na zewnątrz zamówić sobie taksówkę"? No, chyba, że tych "rzeczy" miałaś "tysiącpińcetstodziewicet", a torba była podróżna? Zaś co do pani szatniarki... nie zrozumiałaś "przesłania". Miejsc nie było, ale były...by. Za odpowiednią opłatą i bez numerka. Widocznie pani uznała, że na standardowy "numerek" masz za dużo klamotów.
Odpowiedz@Armagedon: Dokładnie te same uwagi mi się nasunęły, gdy czytałam historię. Nie twierdzę, że cała historia nie była piekielna, ale troszkę chyba niedokładnie opisana.
Odpowiedz@Armagedon: Może faktycznie napisałam zbyt chaotycznie. Zaraz postaram się poprawić to w historii.
OdpowiedzCzęść osób z pracy "załapała się" na miejsca w szatni. Oprócz mnie chyba trzem osobom nie udało się rzeczy zostawić. Odłożyli je po prostu przy stoliku. Odłożyłam je na pufie niedaleko stolika (pod ścianą). Nie opisywałam tego, bo nie wydawało mi się to w ogóle istotne. Pisząc torba mam na myśli małą torbę podróżną. Wracaliśmy z imprezy firmowej (stąd duża grupa ludzi), na której ta torba była mi niezbędna. O wyjściu poinformowałam jedną ze znajomych. Nie widziałam potrzeby proszenia kogokolwiek o pilnowanie rzeczy skoro wychodzę dosłownie na kilka minut. Szczerze mówiąc byłam też trochę zdenerwowana całą sytuacją co mogło na to wpłynąć. Nie wiem czy takie było przesłanie, ale bez względu na to czy tak czy nie zachowanie tej pani było absurdalne.
OdpowiedzByło dać kobiecie 5zł i miejsce by się znalazło. A wiele znajomych jak sobie poradziło?
OdpowiedzTo jest tak bardzo dziwne, że aż nierealne.
Odpowiedz@Edwin: Szczerze, sama bym zwątpiła gdybym tego nie doświadczyła.
Odpowiedz