Dziś opowiem Wam o typie klientów/klientek którzy doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Małżeństwa z dziećmi, koleżanki z dziećmi, mamusie z dziećmi. Często bywa tak, że ludzie po otrzymaniu zamówienia zajmują się sobą, a o dzieciach totalnie zapominają. Dzieci, jak to dzieci, biegają, marudzą, wysypują cukier, rozwalają zabawki po całej kawiarni. Zwracanie uwagi oczywiście nie pomaga, jednak była jedna taka sytuacja która zapadła mi głęboko w pamięć.
Przyszły dwie panie z trójką dzieci, zamówiły kawkę, ciasteczka itp. Swoje zrobiłam, akurat tak się złożyło, że byłam na zmianie sama i ruch był całkiem spory. Nie zwracałam specjalnej uwagi na klientki dopóki dzieciaki nie zaczęły marudzić i nie usłyszałam "idźcie pobawić się z panią, mamusia chce porozmawiać". I cyrk się zaczął.
Próbuje ogarnąć wszystkie zamówienia a pod nogami plączą mi się trzy wypierdki w wieku 4-6 lat, padła seria pytań "a co pani robiiii, a do czego to służy, a jak ma pani na imię, a mogę zjeść to ciastkoooo, a ja się chcę tym pobawić", do tego doszło wchodzenie za ladę, dobieranie się do ciastek wystawionych na witrynie i próba przechwycenia noża leżącego na blacie... W pewnym momencie niemalże musiałam nogą odganiać dzieciarnię, bo ręce miałam zajęte. Po zwróceniu uwagi, panie mnie obfukały bo przecież one sobie chcą w spokoju porozmawiać, a mi korona z głowy nie spadnie jak poświęcę chwilkę uwagi ich pociechom.
Póki co bycia niańką i animatorem w umowie nie mam. Jak już się ludzie decydują na rodzinne wyjścia w miejsca publiczne to niech swoich gówniarzy pilnują, kawiarnia tak samo jak sklep czy restauracja to nie przedszkole, zamawiając kawę nie dostajesz w gratisie opiekunki do dzieciaka. Naprawdę często się spotykam z podobnym zachowaniem, skąd to się bierze?
Ludzie, serio?! Owszem, moja ma problem z wysiedzeniem przy stoliku, zanim dostaniemy zamówienie. Ale od tego jestem kuźwa matką! Czasami chodzę z moją do restauracji czy kawiarni, żeby się oswoiła z miejscami publicznymi, umiała złożyć zamówienie... A na ploty najlepiej na plac zabaw - dzieciarnia hasa, mamy siedzą i tylko co chwilę zerkają, gdzie pociechy.
OdpowiedzI co z tą hałastrą dalej? Została spacyfikowana?
OdpowiedzA jak taki brzdąc ci wpadnie pod nogi i go czymś oblejesz to oczywiście afera, że twoja wina, no bo przecież one kawę piją i od tego jest obsługa, żeby na dzieci patrzeć...
Odpowiedz@Agness92: Miałem w Maku takie coś. Dzieciak bawił się w wyznaczonym miejscu dla niego bez nadzoru i naprawdę nie wiem jak to zrobił ani na czym ale spadł i rozcioł sobie głowe. Wrzask, krzyk i naglę z nikąd zmaterializował się ojciec .... z ogródka. I zamiast zająć się dzieckiem to raban że " TU NIC NIE JEST ZABESPIECZONE".
OdpowiedzWymiękłam totalnie przy "idź, pobaw się z panią". Serio, chodziło o Ciebie? To się aż w głowie nie mieści...
OdpowiedzNazwać to należy po imieniu i tak jak to twierdzę, w każdym nadającym się poście: roszczeniowa postawa społeczeństwa, przerost praw nad obowiązkami, egocentryzm.
OdpowiedzMoja kuzynka ma kilkuletnią córkę. Umówiłyśmy się kiedyś w galerii na małe zakupy i jakiś obiad w jednej z knajp.W restauracji gdy czekałyśmy na zamówienie i mała zaczęła się nudzić, kuzynka wyciągnęła z torby jakieś kolorowanki, kredki, jakąś układankę, bo jako matka znała swoje dziecko i zdawała sobie sprawę z faktu, że to jest jej obowiązek, żeby zająć się córką w miejscu publicznym i przypilnować, żeby mała zajęła się czymś, a nie rozrabianiem. Czy to naprawdę takie trudne-przewidywanie zachowań i potrzeb własnego dziecka? To tylko świadczy o braku wyobraźni i przekonaniu, że dzieciak przecież sam powinien się domyślić jak ma się zachowywać. Tak się kończy hodowla, a nie wychowywanie dzieci. Mam wrażenie, że duża część rodziców wychodzi z założenia wobec swoich dzieci: "ja haruję cały dzień, żeby dzieciak miał co żreć, w co się ubrać i czym przyszpanować przed kolegami, więc niech się sam sobą zajmie i da mi spokój, bo od wychowywania jest szkoła/koledzy/tv/komputer".
OdpowiedzZnam to. Pracowałam kiedyś jako kelnerka i zachowanie niektórych rodziców jest naprawdę nie do pomyślenia. Puszczają dzieci samopas. Kiedyś szłam z tacą z zupami (oczywiście gorącymi), a chłopiec wbiegł na mnie. Miałam ogromne szczęście, bo udało mi się ją złapać i nie oparzyłam dziecka, ani siebie.
OdpowiedzBierze się to stąd, że takich ludzi się nie wyprasza. Dobrze, nie mam swojej firmy, ale skoro dzieci generują szkody, denerwują obsługę i nawet klientów, a przede wszystkim narażają na sytuacje niebezpieczne to po co ich tolerować?
Odpowiedz