Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przeczytałam ostatnio na piekielnych parę historii o kiepskich nagrodach za konkursy/zawody sportowe.…

Przeczytałam ostatnio na piekielnych parę historii o kiepskich nagrodach za konkursy/zawody sportowe. Przypomniała mi się moja historia z czasów gimnazjum. Będzie ona jednak o nagrodzie niematerialnej.

Wstęp:
1. Jestem z rocznika, który jako pierwszy szedł nowym programem nauczania. Matura ustna z języka polskiego z prezentacji zmieniła się na losowanie zestawów egzaminacyjnych. Prezentacje natomiast zostały przeniesione do gimnazjum jako "obowiązkowy projekt edukacyjny". Dzieciaki przedstawiają swoją prezentację w 2 klasie, żeby w 3 mieć więcej czasu na przygotowania do testu gimnazjalnego.

2. Mam problem z występami przed publicznością. Odkąd pamiętam. Gdy muszę wygłosić coś przed większą grupą ludzi boję się, że coś zrobię nie tak, głos mi drży i po prostu czuję się nieswojo.

Historia właściwa:
W drugiej klasie gimnazjum dowiedziałam się, że muszę przygotować prezentację i wygłosić ją przed całą szkołą. Nie byłam zachwycona, ale mus to mus.
W trakcie roku szkolnego dostaliśmy informację o konkursie matematycznym organizowanym w naszym mieście co roku dla uczniów drugich klas gimnazjum. Konkurs składał się z dwóch etapów. Pierwszy odbywał się w szkole, polegał na rozwiązaniu zadań przesłanych przez Komisję Konkursową. W drugim była część pisemna(zadania) i praktyczna, czyli przygotowanie prezentacji, albumu ze zdjęciami, opisami i plakatu na dany temat konkursowy oraz przedstawienie prezentacji przed komisją. Każdemu uczniowi, który weźmie udział w konkursie i dotrze do etapu prezentowania swojej pracy przed komisją, szkoła obiecała zaliczenie "projektu".

Nigdy nie byłam z tych, co się pchają do konkursów i olimpiad. Matematykę jednak lubiłam a perspektywa prezentowania przed 3 dorosłymi osobami, których nie znam zamiast przed całą szkołą była bardzo kusząca. W konkursie startowało się w parach. Pogadałam z koleżanką i postanowiłyśmy spróbować swoich sił. Obie części pisemne przeszłyśmy bez problemu, dużo czasu poświęciłyśmy na przygotowania do części praktycznej. Konkursu nie wygrałyśmy, ale zajęłyśmy dość wysokie miejsce (finał albo półfinał, nie pamiętam). Pani dyrektor i nauczycielka matematyki były zachwycone. Ja też bo udało mi się uniknąć występowania przed tłumem ludzi.

Na tym historia mogłaby się zakończyć, ale...
Dyrektorka stwierdziła, że skoro tak świetnie nam poszło to pochwali się osiągnięciami swoich uczniów(szkoła miała więcej osiągnięć sportowych niż naukowych). Zdecydowała, że z koleżanką wygłosimy jednak naszą prezentację wraz z innymi uczniami. Jako pierwsze, "wyróżnione". Byłam zaskoczona i wkurzona. W końcu nie brałam udziału w konkursie dla wygranej, nagród(swoją drogą jedną z nagród w konkursie matematycznym była książka od j. polskiego :)) czy "chwały". Brałam w nim udział aby uniknąć właśnie tego co dyrektorka kazała nam zrobić.

Koleżance było wszystko jedno, ja jednak dzieckiem byłam upartym i asertywnym. Stwierdziłam, że skoro obiecali, że nie będę musiała występować, to mi się należy i nie wystąpię :) Rozmów z dyrektorką, panią psycholog i nauczycielką od matematyki było kilka. Ja jednak pozostałam przy swoim i odmawiałam. Skończyło się na obniżeniu mi oceny z zachowania na koniec roku.

Kto był piekielny w tej historii? Może ja, bo nie zachowałam się odpowiednio w stosunku do nauczycieli? A może pani dyrektor, która chciała odebrać mi główną(dla mnie) nagrodę za udział w konkursie? Ja rozumiem, że była dumna i chciała się pochwalić. Ale skoro uczeń nie chce to naprawdę trzeba go zmuszać i jeszcze karać obniżeniem oceny z zachowania bo oczekiwał tego, co mu obiecano? Nie ma to jak motywacja do brania udziału w innych konkursach i zdobywaniu osiągnięć dla szkoły.

Gimnazjum

by Kasais
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar miramakota
17 21

Zawsze się zastanawiam, dlaczego uczniowie w takich sytuacjach nie włączają do sporu rodziców? Gdybym była Twoją mamą, to, uwierz mi, ziejąca ogniem smoczyca byłaby przy mnie milutką jaszczureczką. Obniżać ocenę z zachowania za coś takiego?! Dyrekcja przepraszałaby Cię na dwóch łapkach.

Odpowiedz
avatar MyCha
6 6

@miramakota: Nie zawsze rodzice interesują się dzieckiem na tyle aby chciało im się reagować w takich sytuacjach. Czasem zaś są okazami mentalności, że nauczyciel zawsze ma rację, a dziecko kłamie i kręci.

Odpowiedz
avatar miramakota
3 5

@MyCha: Wiem, to przykre jest. Ja jestem ogólnie bardzo spokojna kobieta, ale na samą myśl, że ktoś mógłby skrzywdzić moje dzieci, budzi się we mnie coś groźnego. Instynkt. Owszem, nie można dać się mu zaślepić, ale rodzice jednak przede wszystkim powinni być oparciem dla dzieci.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
6 12

@MyCha: Niekoniecznie. Są też rodzice, którzy uważają, że dziecko musi coraz bardziej dawać sobie radę samo. Mówimy o uczennicy 2 klasy szkoły gimnazjalnej, nie podstawowej. Jak rodzice chodzą załatwiać wszystko za dziecko to potem dochodzi do kuriozalnej sytuacji, że wypowiedzenie do zakładu pracy mamusia niesie, bo synek się "wstydzi" (autentyk z mojej rodziny). Nie twierdzę, że w tej konkretnej sytuacji rodzice nie powinni pomóc. Po prostu życie nie jest czarno białe, jest wiele odcieni szarości.

Odpowiedz
avatar Kasais
1 5

@miramakota: Tata się raczej nie interesował takimi rzeczami a mama z tego co pamiętam nie zrozumiała, czemu nie chce wystąpić przed kolegami i koleżankami. Wolała załagodzić spór z nauczycielką od matematyki i kazała zanieść jej na koniec roku szkolnego torbę z jakimiś słodyczami i przeprosić. Poszłam, przeprosiłam a w głębi cieszyłam się, że postawiłam na swoim.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
7 9

@KatzenKratzen: No i dlatego zawsze powinno się umieć spojrzeć z różnych stron na sytuację. Sama bym nie zareagowała na początku. Jakby nie patrzeć, prezentacje publiczne człowieka w trakcie edukacji nie ominą i im bardziej dziecko się z tym oswoi tym lepiej. Ale jakbym się dowiedziała, że zostało obniżone zachowanie za to, że dziecko nie chciało zrobić tego co nie musiało i co było obiecane to by mnie szlag jasny trafił. Co innego próba namówienia i zapomnienie o sprawie gdy się nie uda a co innego gdy kogoś się kara za to, że odmówił gdy miał do tego pełne prawo.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 2

@Imnotarobot: A tu się całkowicie z Tobą zgadzam. Do pewnego stopnia młody człowiek powinien próbować sobie radzić sam, co Autorka zrobiła - próbowała się bronić i egzekwować obietnicę. Gdy jednak doszło do ewidentnego skrzywdzenia jej - obniżenia oceny, jednak bym zareagowała - może nie karczemna awanturą, ale na pewno poszłabym spytać nauczyciela, dlaczego. Gdyby wersja podana przez moje dziecko była inna, niż nauczyciela - konfrontacja. Zdumiała mnie natomiast informacja, podana przez Autorkę dwa komentarze wyżej: mam kazała jej zanieść nauczycielce na koniec roku torbę słodyczy i przeprosić. To jest wsparcie dla dziecka lvl master....

Odpowiedz
avatar Kasais
0 0

@KatzenKratzen: To była 2 klasa, mama pewnie chciała, żebym nie miała problemów z panią od matematyki w 3 klasie. Tak przynajmniej teraz myślę

Odpowiedz
avatar oszi90
0 4

@Day_Becomes_Night: Trochę prawda, chociaż pewnie się przydają, żeby dostać się do lepszego gimnazjum / liceum. W nagrodę dostaniesz jakąś książkę, której nigdy nie przeczytasz, bo to zazwyczaj jakiś nudny klasyk literatury polskiej. Ja chodziłam na konkursy, bo rodzice byli ambitni, ale potem na szczęście sypnęli groszem jak wróciłam z dyplomem.

Odpowiedz
avatar zapomnijomnieszybko
4 8

Co to był za konkurs matematyczny w którym trzeba było wykonać prezentację, plakaty i album ze zdjęciami? I czemu za moich czasów nie było czegoś takiego? :(

Odpowiedz
avatar babubabu89
-4 10

@zapomnijomnieszybko: Kiedyś to był żart, a teraz wydaje się to bardzo prawdopodobny scenariusz: Matura 1960 r. Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal? Matura 1970 r. Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Koszty uzyskania przychodu wyniosły 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal? Matura 1980 r. Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Koszty uzyskania przychodu wyniosły 4/5 tej kwoty. Ile procent stanowi zysk drwala? Matura 1990 r. Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Koszty uzyskania przychodu wyniosły 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal i jaki wpływ miała jego praca na otoczenie drzewa (uwzględnij sąsiadującą z drzewem florę i faunę)? Matura 2000 r. (tylko dla zainteresowanych) Drwal sprzedał drewno za 100 zł. W tym celu musiał wyciąć kilka starych drzew. Opisz w kilku zdaniach, jak w tej sytuacji czuły się biedne zwierzątka leśne i rośliny? Jak bardzo niekorzystne dla środowiska jest wycinanie starych drzew? Matura 2010 r. Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Wycięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Drwal zarobił 20 zł. Zakreśl liczbę 20. Matura 2020 r. Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj drwala.

Odpowiedz
avatar Kasais
4 4

@babubabu89: Nie widzę szczerze mówiąc nawiązania do konkursu. Dla mnie nie było ułatwieniem robienie własnych zdjęć dwóch wybranych fabryk(bo to było tematem konkursu), zdobycie wiedzy na temat całej historii tych fabryk i ich założycieli(czemu przyjechali do miasta, jakie mieli fundusze i skąd itp), zrobienie z tego prezentacji i albumu z opisami historycznymi. Nigdy nie lubiłam historii, wolałabym pisać tylko zadania z matematyki.

Odpowiedz
avatar Kasais
5 5

@zapomnijomnieszybko: Konkurs nazywa się "Matematyczne wędrówki po Łodzi". Może powinnam była napisać matematyczno-tematyczny lub matematyczno-historyczny bo nie był związany tylko z matematyką.

Odpowiedz
avatar zapomnijomnieszybko
4 6

@Kasais: Własnie czegoś mi brakowało. Teraz już wszystko jasne :) Taki konkurs musiał być bardzo interesujący :)

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-1 1

@babubabu89: Genialne! Co ja się tego naszukałam po sieci! Dzięki, że, że wkleiłeś :)

Odpowiedz
avatar paski
4 10

Nie chcę Cię martwić, ale pewnie czeka Cię jeszcze niejedno wystąpienie przed publicznością. Kiedyś będziesz musiała się przełamać. Choć akurat w gimnazjum i tak pewnie 80% uczniów nie doceniłaby Twojej prezentacji więc dobrze zrobiłaś, stawiając na swoim.

Odpowiedz
avatar Kasais
4 6

@paski: Wiem, dlatego napisałam "jak mus to mus". Nie raz już musiałam prezentować coś w liceum czy na studiach, jednak jak jest okazja, by tego uniknąć to ją wykorzystuję.

Odpowiedz
avatar tick
4 10

Mam już swoje lata (blisko pół wieku ;) ) i coraz bardziej nie mogę zrozumieć tego przymusu do prac w grupach, zespołach. Nie każdy się czuje dobrze w grupie, nie każdy potrafi pracować w zespole i nigdy nie będzie pracował w zespole.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@tick: Chęci i umiejętności do pracy w grupie to jak najbardziej ważna sprawa, ale jest jeszcze inna kwestia - jakich ludzi ma się w grupie. Np. ja lubię pracować w grupie, ale od gimnazjum (a jestem na drugim roku studiów) tylko pięć razy byłam w grupie/parze, w której naprawdę dobrze mi się pracowało (a przez te 8 lat naprawdę często pracowaliśmy w grupach). Po prostu jak mam się denerwować, że ktoś znowu nie ma czasu, to już wolę pracować sama, ale nauczycieli czy wykładowców to średnio interesuje.

Odpowiedz
avatar oszi90
-1 1

@Marcelinka: Niektórzy mają taki mózg, że się źle czują w pracy zespołowej i pewnie wybiorą zawód, w którym im będzie dobrze. Nie ma co zmuszać. Na studiach robiliśmy niektóre projekty po 2 osoby, ale jak ktoś chciał sam, to nie było problemu. Oczywiście większość się cieszyła, że cała robota nie spadnie tylko na nich.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@oszi90: Ale ja przecież to rozumiem i tego nie neguję. Napisałam przecież, że to bardzo ważna sprawa, ale to z kim się jest w grupie też jest ważne. No to bardzo fajnie, że trafiłeś na prowadzącego, który pozwolił Wam pracować pojedynczo, bo u mnie - jak na razie - zdarzyło się to raz. Wszystkie inne przypadki były na zasadzie: albo w grupie, albo nie zdasz.

Odpowiedz
avatar oszi90
1 3

Oo jak ja cię rozumiem. Mam 27 lat, pracuję, a do dzisiaj jak coś czytam publicznie (a nie tylko wygłaszam z pamięci) to brzmię, jakbym nie do końca umiała czytać, chociaż czytania nauczyłam się przed zerówką :P Stres mniejszy niż w szkole, ale wciąż mi nieswojo i chcę jak najszybciej dojść do końca tekstu. Prezentacji na maturze powiedziałam może połowę i reszty zapomniałam ze stresu całkiem, zacięłam się, i tak się cieszyłam z 12 pktów na 20. Na studiach był konkurs polegający na wygłaszaniu w parach prezentacji na jakiś temat związany z kierunkiem studiów po angielsku. Byłam najlepsza w grupie, więc profesorka najpierw do mnie wypaliła z propozycją, żebym z kimś wzięła w tym udział, ale zdecydowanie odmówiłam :P Gadanie z pamięci, po angielsku, przed całą aulą, chyba bym zemdlała :D Fajnie, że jednak się nie dałaś, pewnie obniżenie oceny z zachowania, było dla Ciebie niczym w porównaniu z tym co musiałabyś zrobić. Nikt w pracy nie patrzy na takie pierdoły jak ocena z zachowania w szkole, więc kij im w oko. Pewnie dla większości uczniów byłoby to wyróżnienie i czuliby się dumni mogąc prezentować swoje wypociny, ale nauczyciele nie rozumieją, że są takie przypadki zestresowane jak my :P

Odpowiedz
Udostępnij