Ciąża - temat rzeka...
Zawsze wychodziłam z założenia, że ciąża to nie choroba i kiedy okazało się, że sama spodziewam się dzidziusia, dalej trzymam się tej zasady. Nie proszę o ustępowanie miejsca, nie wymuszam przepuszczania w kolejkach, nie robię histerii, bo nie mam pierwszeństwa - szczerze mówiąc, patrząc po zachowaniu innych, staram się nie rzucać w oczy i nie sprawiać problemów.
Tramwajami jeżdżę tylko wtedy, kiedy muszę i staram się wybierać godziny, kiedy jest mniejszy ruch, jednak nie zawsze się da. Dla zobrazowania moich dwóch historii dodam, że jestem w 7. miesiącu i brzuch jest wyraźny, nie do pomylenia z otyłością.
Na początek sytuacja niby mało piekielna, dosłownie sprzed chwili.
Poszłam do Stonki w okolicach południa po dosłownie kilka brakujących składników na zupę, łącznie raptem 5 produktów. Staję w kolejce do kasy, przede mną 4 osoby, za mną 3. Czuję się świetnie, więc z uśmiechem czekam na swoją kolej. W międzyczasie zostaje podany komunikat, że obok otworzy się kasa. Wszystkie osoby za mną rzucają się na taśmę do kasy obok, ja wciąż czekam w tej samej kolejce, przede mną już tylko 2 osoby. Przychodzi kasjerka, patrzy na mnie i mówi, że absolutnie kasuje mnie najpierw, zwłaszcza, że mam tylko te 5 rzeczy.
Patrzę po ludziach, którzy już powykładali się na taśmę i pytam, czy to nie problem, nie chcę sprawiać problemów. Nikt nie zgłosił sprzeciwu, więc podaję kasjerce produkty, jednocześnie dziękując. Przechodzę do kasy obok, wdzięczna, że zaraz będę w domu, i słyszę za sobą komentarz małżeństwa, które pierwsze pogalopowało wykładać zakupy w nowej kasie:
”Patrz ją, święta krowa się znalazła... Takie to powinny zamawiać sobie zakupy przez Internet do domu, a nie pokazywać się publicznie i normalnym ludziom przeszkadzać".
A pytałam, czy nikt nie ma nic przeciwko... Normalnie machnęłabym na to ręką, ale...
Ostatnio musiałam dotrzeć w godzinach szczytu na drugą stronę miasta, jedyna opcja dla mnie to tramwaj, wiec, chcąc nie chcąc, udaję się na przystanek.
Upał niemiłosierny, ale daję radę, więc po wejściu staję sobie w kąciku (wolnych miejsc nie było) i odliczam przystanki. Niestety upał dał się we znaki w nieklimatyzowanym wagonie i po 10 minutach jazdy poczułam, że robi mi się słabo, więc szybka decyzja - proszę o ustąpienie miejsca.
Podchodzę do młodej babki, około 30-35 lat (wybrałam najmłodszą osobę z otoczenia) i wywiązuje się taki dialog:
(J)a - Przepraszam, czy mogłaby pani ustąpić mi miejsca, źle się poczułam, jest tak gorąco...
B(absko) - Trzeba było dzieciaka nie robić, tobyś teraz o miejsce żebrać nie musiała!
Ja w szoku, zrobiło mi się niesamowicie przykro, myślę sobie: "ok, kij ci w oko, może ktoś inny się zlituje” - no nie zlitował. Oddycham już jak rozpędzona ciuchcia, najwyżej będę siadać na ziemi, mam gdzieś, co sobie ludzie pomyślą, jak na razie dzielnie staram się utrzymać pion. Niestety hormony hormonami, czuję, jak po policzku lecą mi pojedyncze łezki. Szybko je wycieram, jednak nie umknęło to uwadze babska, które przyglądało mi się z miną „zemdleje, czy nie zemdleje…".
(B) - No i czego ryczysz, trzeba było skrobankę zrobić, tobyś teraz nie ryczała, głupia babo!
Nikt się nie odezwał, wszyscy udawali, że żyją w innym świecie.
Mnie zabrakło słów, na dzidzię czekaliśmy z utęsknieniem i nie możemy się doczekać, kiedy w końcu się pojawi, a tu kompletnie obca kobieta mówi mi coś takiego.
Na następnym przystanku ktoś wysiadał i zwolniło się miejsce, na którym udało mi się usiąść. Po wyjściu (babsko zostało w tramwaju) po prostu się popłakałam i tak zastał mnie mąż - od tego czasu w godzinach szczytu używam taksówek.
Nie wiem, czy ciąża to obecnie zło wcielone dla otoczenia, czy może ja robię coś nie tak...
komunikacja_miejska Poznań
Tyle czasu już jeżdżę po Poznaniu i za cholerę nie mogę sobie wyobrazić tramwaju, w którym na kilkunastu czy kilkudziesięciu pasażerów jadą w 100% tylko potwory patrzące bez wzruszenia na obrzucaną inwektywami płaczącą kobietę w zaawansowanej ciąży. Jakoś widuję głównie uśmiechnięte staruszki serdecznie dziękujące za ustąpienie miejsca, co jest ze mną nie tak?! :D
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2017 o 16:58
@Naevari: Kilka lat temu 70-letni facet dosłownie wypchnął mnie na Gwarnej z 5-tki (czyli z wysokiego Konstala) wyzywając od "g_wniary". Absolutnie nikt się nie zainteresował małolatą upadającą z impetem na krawężnik, nikt też nerwowego pana nie zatrzymał. Po Poznaniu jeździ sporo wariatów, więc tym bardziej wierzę w zwykłe chamidła.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2017 o 17:23
@Naevari: Nie wiem jak w Poznaniu, ale w Warszawie na tej samej trasie, o tej samej godzinie raz w tramwaju ustąpić mi chciało z 10 osób na raz, a raz absolutnie cały wagon miał w dupie, że jakiś babsztyl wyzywa mnie od pań lekkich obyczajów, bo nie miałam obrączki ( opuchnięte palce nie pozwalały nosić). Także zależy jak si trafi.
OdpowiedzPrzesadziłaś z dramatyzmem i nie jest wiarygodnie.
OdpowiedzZawsze dziwi mnie ta agresja słowna wobec ciężarnych. Dlaczego kobiety, które zapewne kiedyś same rodziły, a nawet jeśli nie, to rodziły ich matki, babki itp. potrafią zwyzywać ciężarną od najgorszych. Dlaczego ciężarna kobieta potrafi wzbudzać tyle emocji, tak jakby jej ciąża była czymś gorszącym, brudnym. Czy to jest powodowane faktem, że ciąża jest nierozerwalnie związana z seksem i to tak wpływa na umysły wielu ludzi, dla których seks to jakiś grzech, coś zakazanego, temat tabu? :/
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 12 czerwca 2017 o 18:18
@paski: Obstawiam, że chodzi o zazdrość. Jedne już nie mogą, inne nie mają z kim, a reszta nie może się pogodzić z tym, że ciężarne mają w związku ze swoim stanem przywileje, które im się nie należą.
Odpowiedz@paski: Obecne pokolenie jest chowane w duchu "jesteś najlepszy, najwspanialszy i każdy powinien wkoło Ciebie skakać i całować po stopach". I teraz się okazuje że KTOŚ INNY może mieć pierwszeństwo w kolejce, KOMUŚ wypadałoby ustąpić miejsca etc. I szlag ich jasny trafia.
OdpowiedzBo największym wrogiem kobiety jest druga kobieta. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby w taki sposób do pań przy nadziei odnosił się mężczyzna.
Odpowiedz@amfiploid: niestety najczęściej tak jest :-( Najwięcej przykrych słów zwykle pada ze strony kobiet, które często same są matkami. No ale przecież "ja całą ciążę pracowałam, nic mi nie było, jedynym objawem był brak okresu i rosnący brzuch, więc co one wymyślają z tymi mdłościami?!" Takie podejście jest aż za często spotykane a ja osobiście znam kobiety, które do 6-7 miesiąca wymiotowały codziennie a później mdlały jak musiały stać w miejscu dłużej niż 5 minut, a do lekarza czy do laboratorium trzeba jakoś dotrzeć.
Odpowiedz@littlemouse: ja co prawda w ciąży nie byłam, ale jako nastolatka miewałam bardzo bolesne okresy. Od kobiet nieraz uslyszalam, ze przesadzam, ze wymyslam. Zero zrozumienia. Od facetów nigdy. Wiem jedni, mlodosc nie trwa wiecznie, te "silaczki" tez moze kiedys zobacza jak to jest gdy tu cos boli, tam strzyka i zobacza, ile zrozumienia wtedy otrzymają od otoczenia.
Odpowiedz@paski: faceci mają instynkt samozachowawczy i wiedzą, że dyskusja z kobietą o tych sprawach może się zakończyć boleśnie i dla nich :)
Odpowiedz@littlemouse: a brzuch sie z powietrza nie robi. To gdzie mezowie? Tonich problem zajac sie ciezarna a nie reszty spoleczenatwa. A jak mi zaraz walniesz tekstem, ze zrobil i uciekl - no to sorry durna babo, trzeba bylo myslec z kim sie puszczasz.
Odpowiedz@SaraRajker: Oczywiście Saro. Pewnie nawet Ci do głowy nie przyjdzie, że istnieją na tym świecie mężowie, którzy PRACUJĄ. I w czasie, gdy ciężarna musi jechać do lekarza, mąż jest w pracy. Strasznie czarno-biały jest Twój świat. Albo mąż anioł na rękach nosi 24/24 albo uciekł. Ktoś Cię chyba kiedyś mocno skrzywdził.
Odpowiedz@SaraRajker: @KatzenKratzen: A no właśnie mąż pracuje. Więc jeśli może, zawozi mnie i na wizyty, i do laboratorium ale nie ma opcji, żeby brał wolne 2 razy w tygodniu po to, żeby mnie wozić wszędzie. Z resztą, każde z nas ma swój samochód, co nie zmienia faktu, że w ciągu ostatnich 6 miesięcy na palcach jednej ręki mogę policzyć dni, kiedy byłam w stanie prowadzić i nie stwarzać przy okazji zagrożenia na drodze.
OdpowiedzCiąża to jest akurat taki czas, żeby zadbać o własny środek transportu, albo właśnie w gorsze dni jeździć taksówkami. Nie wyobrażam sobie mieć dziecka i być zmuszona np. chorego malucha targać w wózku tramwajem do lekarza w grudniu, albo w upale. Wychodzę z założenia, że jak kogoś stać na dziecko, to powinno być go stać na choćby podstawowy pozbawiony luksusów samochód którym bez wystawania na mrozie/upale doczłapiemy się w najpotrzebniejsze miejsca bez zawracania tyłka mężowi. A jeśli już taka filozofia rodziny, że jedno auto, to pan powinien bujać się do pracy tramwajem, a pani, w dni kiedy tego potrzebuje, powinna mieć pojazd do dyspozycji.
Odpowiedz@sufrazystka: dokladnie. Ale niektore wola zgrywac meczennice. Pomijam juz posiadanie dzieci bez posiadania podstawowych rzeczy pozwalajacych na zapewnienienim godnego zycia.
Odpowiedz@SaraRajker: @sufrazystka: Już widzę kobietę z zawrotami głowy i mdłościami za kierownicą. Poza tym nie wydaje mi się, żeby samochód był "podstawową rzeczą pozwalającą na zapewnienie godnego życia". Kolejna sprawa, że nie wszyscy mają prawo jazdy i nie uważam, żeby wszyscy musieli je mieć. A kobietom w ciąży należy się pierwszeństwo bo ich organizmy każdego dnia wykonują ogromną pracę a większości chorób nie widać, więc nigdy nie wiadomo czy dana ciężarna jest okazem zdrowia, czy może właśnie ma poważne problemy. Kolejna rzecz to upadek w komunikacji miejskiej, który może skończyć się odklejeniem łożyska i śmiercią zarówno matki jak i dziecka. Wymieniać dalej? PS. Smutno się czyta komentarze ludzi tak zgorzkniałych i zapatrzonych w siebie jak Wy.
Odpowiedz@littlemouse: Jak jestem na granicy wydalenia treści żołądkowej i mam zawroty głowy to generalnie wolę nie podróżować. Tramwajem, autem, rowerem, trolejbusem i samochodem też. Myślę, że moi potencjalni współpasażerowie też wolą żebym wtedy jednak nie była w ich pobliżu. Nieważne czy w ciąży czy nie. Zazwyczaj można jednak wizytę u lekarza przesunąć o jeden dzień, a jeśli coś faktycznie nagli to przeciętny człowiek (niekoniecznie w ciąży) prosi o podwózkę kiedy źle się czuje. W ogóle nie poruszam kwestii pierwszeństwa ani nie piszę, że samochód to podstawowa rzecz, ale dziecko to też nie jest podstawowa potrzeba człowieka. Masz rację, na zgorzkniałych ludzi przykro się patrzy, ale jeszcze bardziej przykry jest widok ludzi którzy goniąc w pędzie reprodukcyjnym zapomnieli używać kalkulatora i muszą targać Brajanka z gilem na przystanek.
Odpowiedz@sufrazystka: No dobra, ale to co zrobić jak mdłości złapią w samym środku podróży? Łykać wymiociny czy jak Jennifer Tilly w Chucky'm rzygać w swoją torbę? Czym się różni w tym przypadku podróż samochodem od podróży tramwajem ("przeciętny człowiek prosi o podwózkę kiedy źle się czuje"). A Brajanek z gilem w sumie nie różni się tak bardzo od sufrazystki z gilem. Na zakończenie powiem, że ja osobiście podróżuję średnio 2 razy w miesiącu na uczelnię przez 2 godziny autobusem. I też: a to mam mdłości, a to mi gorąco, a to rozwijam torbę bo "zaraz chyba rzygnę". Idąc twoim tokiem rozumowania powinnam z tego powodu rzucić edukację.
Odpowiedz@sufrazystka: "dziecko to też nie jest podstawowa potrzeba człowieka" A właśnie, że jest. Może nie jest podstawową potrzebą moją czy Twoją, jako jednostek, ale jest podstawową potrzebą ogółu ludzkości. W piramidzie Maslowa prokreacja zalicza się do potrzeb fizjologicznych, czyli "najpodstawowszych" ze wszystkich potrzeb.
Odpowiedz@sufrazystka: nie wiem czy kiedykolwiek byłaś w ciąży ale powinnaś wiedzieć jedną rzecz, mdłości i zawroty głowy mogą pojawić się w każdym momencie, o każdej porze dnia i nocy. A to oznacza jedno, nie da się ich przewidzieć, nie da się im zapobiec. W pięknej różowej rzeczywistości żyjesz, przesuwanie wizyt... wiesz jak to wygląda? Nie przyjdziesz dziś to możesz przyjść za miesiąc, wypada Ci jedna wizyta ciążowa. A co jeśli potrzebujesz leków, przedłużenia zwolnienia, albo jeśli zwyczajnie jedziesz do laboratorium i musisz być na czczo, co w ciąży należy do bardzo wątpliwych przyjemności? Przecież to można też przełożyć. Tylko co z kobietami, które na czczo mają mdłości przez całą ciążę? Mają w ogóle nie robić badań? Myślę, że wyjęcie głowy z własnych czterech liter wielu osobom by nie zaszkodziło, odrobina empatii też byłaby super. Ale na co liczyć, skoro każda ciężarna w tym kraju jest puszczalską co nogi rozkładała a teraz "jej się należy"
Odpowiedz@SaraRajker: @sufrazystka: ze tez was wasze matki urodzily. a mogly "nog nie rozkladac" albo " wyskrobac"
Odpowiedz@SunnyBaby: Tak, bo edukacja to nie jest podstawowa potrzeba człowieka. Logiczne i oczywiste. Chorzy i słabsi w ogóle powinni przepraszać, że żyją a najlepiej rzucić się z klifu jak w Sparcie.
Odpowiedz@paski: w piramidzie nie ma nic o wydaniu na świat potomstwa, jest za to o realizowaniu potrzeb seksualnych, a to nie musi się wiązać z posiadaniem dzieci. A na pewno nie dla wszystkich powinno.
Odpowiedz@bazienka: Też mi coś takiego przyszło do głowy. Brutalny tekst ale adekwatny do poziomu wypowiedzi tych osób. Szkoda, że 10 lat temu nie wiedziałam, że najpierw trzeba mieć samochód a dopiero potem starać się o dziecko... Tyle lat żyłam w zaniedbaniu, bo auto mam dopiero od 2 lat a dziecko - od 11 ;)
Odpowiedz@SunnyBaby: Dlatego sufrażystka z gilem jeździ do lekarza samochodem. Matki często raczą zapominać, że gil Brajanka jest tak samo naładowany bakteriami jak ich własny i tak samo zaraża innych tym na co akurat choruje. W ogóle ciekawe macie te mdłości, w jednej chwili ledwo powstrzymujecie falę wymiotów, ale jak już odciążycie mięśnie nóg to nagle wszystkie dolegliwości żołądkowe przechodzą. Genialne. Ja tam dopiero dostaję mdłości na siedząco (w dalekiej podróży nie swoim autem kiedy wszystko pachnie inaczej do tego błędnik świruje, albo w parku rozrywki) i żeby im zaradzić właśnie muszę WSTAĆ i się przejść. Zawsze jak ktoś miał rzygać to kazali go przewietrzyć, a nie usadzać żeby dokładnie obrzygał wszystkich wokół. Odpowiadając na twoje pytanie, jak czuję że zaraz zwymiotuję w aucie to każę się kierowcy zatrzymać i wychodzę, jeśli zdarza się to w autobusie to wychodzę, idę sobie powoli na kolejny przystanek albo czekam na następny autobus siedząc na powietrzu, co daje zasadniczo inny efekt od siedzenia w tłumie. Aha, jeśli jadę niemiecką autostradą i nie ma jak się zatrzymać to owszem, wyjmuję torebkę, ale foliową.
Odpowiedz@littlemouse: Skoro mdłości mogą nas trafić o każdej porze dnia i nocy, w dodatku nosimy w sobie nowe życie na którym nam bardzo zależy i jedziemy na wizytę której nie da się przełożyć, a do tego jesteśmy na czczo to najrozsądniejszym wyjściem będzie podróżowanie najbardziej śmierdzącą i niekomfortową formą transportu, która do tego lubi się spóźniać i ludzie lubią tam robić różne rzeczy np. jeść albo pić. Świetny pomysł dla kogoś kto jest w ciąży sam ze sobą, ale ja bym w takiej chwili uruchomiła ojca dziecka, bo nie wyobrażam sobie tłuc się komunikacją miejską w takim stanie, ale co kto lubi. Jeśli żadne z przyszłych rodziców nie ma auta, to można poprosić teścia albo przyjaciółkę, a jeśli już wszyscy są eco to można pojechać taksówką (którą w każdej chwili można zatrzymać żeby odetchnąć) albo jechać autobusem, ale z kimś kto zadba o nasz komfort, poda butelkę wody albo bardziej asertywnie poprosi o ustąpienie miejsca, nie sama.
Odpowiedz@sufrazystka: Czyli wychodzi, że jak Brajanek dostanie kataru to trzeba mu ściąć głowę bo ma czelność roznosić bakterie. Ja akurat też dostaję mdłości na siedząco ale Twoja argumentacja w ogóle do mnie nie trafia - mam powiedzieć kierowcy jadącego kursem pośpiesznym: "Panie stań no tutaj bo muszę nogi rozprostować i stój aż się wyoddycham świeżym powietrzem". Czekanie na następny autobus nie wchodzi w grę bo się zjawi za 2 godziny a ja będę spóźniona. Mogłabym wstawać o 4 rano ale, wybacz, nie chce mi się.
OdpowiedzI pomyslec, ze cala ta dluga i zazarta dyskusja jest tylko przez to, ze czesc osob ma problem, zeby komus ustapic miejsca w tramwaju czy autobusie. Czyli rozwazanie teoretyczne nad tym, czy i ile strace z zycia, jak bede stala cale 10 minut. Oklaski.
OdpowiedzI czy ktos juz zwrocil uwage na to, ze samochodem w duzym miescie NIE MOZNA sie poruszac wygodnie? Trasa, ktora tramwaj w centrum Warszawy w godzinach szczytu pokonuje 10 minut, autem moze zajac nawet godzine, a miejsca parkingowe sa pozajmowane.
Odpowiedz@paski: jesli ktos zapewnia sobie podstawowe rzeczy jak dziecko, to niech tez zapewni podstawowe rzeczy temu dziecku.
Odpowiedz@SaraRajker: Samochód nie jest czymś, co jest dziecku wybitnie potrzebne. Ułatwia życie, owszem, ale bez problemu można się bez niego obejść. Podstawowe rzeczy to, przynajmniej według mnie, ubrania, jedzenie, możliwość zabawy i edukowania się, a przede wszystkim dużo miłości. W ogóle co wy za problem macie. Ciężarnej nie ustąpicie, bo nogi rozkłada, ludziom, którzy się gorzej poczuli też nie, bo mogli siedzieć w domu, starszym tym bardziej, bo już się nie opłaca... Może po prostu polikwidujmy siedzenia w tramwajach i autobusach, żeby wszyscy byli równi i nikomu nie było przykro, że ktoś siedzi, a on sam musi stać?
Odpowiedz@jukatan: Czasem więcej czasu zajmuje znalezienie miejsca parkingowego, niż dojazd tramwajem. Pominąwszy już fakt, że często w centrach dużych miast parkowanie kosztuje i to sporo.
Odpowiedz@Minina: @jukatan: W ani jednym miejscu nie napisałam, że bym nie ustąpiła. Ustąpiłabym i ustępowałam nawet często zanim przesiadłam się do auta, ale uważam że podróżowanie w ciąży którą ktoś źle znosi autobusem jest niewygodne zarówno dla matki i dziecka, jak i dla współpasażerów. Jeśli ktoś miewa mdłości i źle się czuje w autobusie to nie wiem po co się do niego pchać, tak jakby stanie w autobusie było torturą, a siedzenie odwracało wszystko o 180*. Nie lubię autobusów na siedząco, na stojąco, w kucki ani na leżąco też. W żadnej opcji nie da się tam podróżować w takim komforcie na jaki zasługuje kobieta która źle się czuje i do tego jest w ciąży. Nawet w ciąży nie będąc, jak wiem że zaraz za przeproszeniem wypluję żołądek, to na litość boga nie jadę autobusem, po bo miałabym sobie do złego samopoczucia dokładać smrodu i telepania? Nie ma to dla mnie żadnego sensu. Źle się czujesz - dzwonisz do męża który Cię zawozi, tym bardziej jeśli nosisz jego dziecko.
Odpowiedz@sufrazystka: ekhm chciałabym przypomnieć, że dorośli ludzie w godzinach pracy laboratoriów zajmują się pracą zawodową. Jak sobie wyobrażasz robienie sobie wolnego 2 razy w tygodniu przez jakieś 36 tygodni? Bo tak to wygląda w moim przypadku, że badania, wizyty u położnika i innych specjalistów to minimum dwa wyjazdy w tygodniu i najczęściej w godzinach, w których mąż jest w pracy i nie może sobie ot tak wyjść. Powodzenia w znalezieniu pracodawcy, który nie będzie miał problemu z Twoimi ciągłymi nieobecnościami i rozumiejącego, że żona w ciąży potrzebuje opieki. Tu gdzie mieszkamy jesteśmy kompletnie sami, nie mamy żadnej rodziny w promieniu 500km, z resztą, oni też pracują, więc wiele by nie pomogli. Poza tym tak jak pisze Jukatan, w dużym mieście tramwajem dojadę w 20 minut a samochodem w godzinę albo dłużej. Więc wniosek jest prosty, każdy radzi sobie jak tylko może i zapewnia sobie tyle komfortu ile może. A co do stania przez ciężarne i jego wpływu na organizm i samopoczucie polecam przeczytać https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=791945770964685&substory_index=0&id=646192435540020 Może to wyjaśni Ci dlaczego pozycja stojąca dla kobiet w ciąży jest tak problematyczna
Odpowiedz@sufrazystka: oczywiście, dzwonisz do męża, który nic nie robi, tylko czeka na Twoje wezwanie. Daj spokój, czasem nie ma wyjścia, trzeba jechać autobusem albo tramwajem.
Odpowiedz@sufrazystka: Boże jakie głupoty, już nie mogę XD
Odpowiedz@sufrazystka: polecam Pani kiedyś odwiedzić miasto i zobaczyć, jak wygląda życie w mieście. Ja swój samochód mam, ale z dzieckiem/ w zaawansowanej ciąży naprawdę wygodniej mi często komunikacją miejską (która tam, gdzie mieszkam jest fajna i sprawna - bo tak sobie wybrałam miejsce zamieszkania) - wiem, gdzie wysiądę, wiem, ile będę jechać bo metro i tramwaje w korkach nie stoją, nie muszę krążyć naokoło szukać miejsca parkingowego... Naprawde cieszę się, że mam raczej szczęście do ludzi i spotykam w komunikacji miejskiej samych sympatycznych, którzy nie są sfrustrowani i zakompleksieni tylko po prostu życzliwie. Mam nadzieję, że gdy pani sufrażystka i pani SaraRajker spłacą raty za swoje "podstawowe rzeczy pozwalające na zapewnienie godnego życia" wyluzują trochę, odpoczną i spojrzą życzliwie na świat i ludzie wokół nich. Polecam nawet przejażdżkę tramwajem i metrem - może na spacer nad Wisłą lub po parku? - zobaczą panie, że jest wygodniej i mniej stresująco niż w "pozbawionym luksusu samochodzie" :)
OdpowiedzWszystkie miejsca uprzywilejowane były zajęte?
Odpowiedznajbardziej przykre jest to, ze takie rzeczy robi kobieta-kobiecie i to najczesciej taka, kora sama ciazy byla niejeden raz
Odpowiedz@bazienka: jak ktos w ciazy byl niejeden raz tym bqrdziej wie ze nie ma o co robic rabanu i ze od tego sie nie umiera. Ale ksiezniczki robia z siebie ofiqry nawrt jesli to ich wlasna wina, ze nie wiedza co to antykoncepcja.
Odpowiedz@SaraRajker: droga Saro, po przeczytaniu wszystkich Twoich komentarzy mogę powiedzieć Ci tylko jedno- nie mierz innych swoją miarą :)
Odpowiedz@SaraRajker: Jeśli winą kobiety jest to, że starała się o planowane i upragnione dziecko, to proszę - rzucaj we mnie kamień! We mnie pierwszą!
Odpowiedz@SaraRajker: Po przeczytaniu prawie wszystkich komentarzy Sary z różnych wyznań, obstawiam że jest mężczyzną udawającym kobietę w internecie.
Odpowiedz@SaraRajker: Weź ty się dziewucho rozpędź i pi*rdolnij tym pustym łbem o ścianę... I nie miej dzieci, nigdy.
OdpowiedzNie lubię dzieci, więc na fakt twojej ciąży nie zwracam uwagi, ale wiem jak to jest prawie mdleć w środku transportu na stojąco i na pewno bym ustąpiła, chociaż po jakimś czasie pewnie sama bym potrzebowała usiąść znowu w taki upał, w pociągach siadałam na podłodze, ale studentce bardziej wypadało :P
Odpowiedz@oszi90: ja tam zawsze ustępuję kobiecie z wielkim brzuchem nawet nie dlatego, że mi jakoś jej żal że zmęczona - wiem, że przy gwałtownym hamowaniu czy małej stłuczce ja sobie polecę do przodu i się czegoś złapie a ona ma na brzuchu narośl wielkości 1/3 masy swojego ciała i równowagę będzie jej trudniej utrzymać, a konsekwencje uderzenia czymś o jej brzuch mogą być tragiczne przecież
OdpowiedzTrzeba było podejść do miejsca oznaczonego dla kobiet w ciąży. Jak żona była w podobnym stanie to zawsze wywalałem kto tam by nie siedział.
Odpowiedz@butros: nie spotkałam się jeszcze z miejscem TYLKO dla kobiety w ciąży. Są gdzieś takie? Wszystkie miejsca tego typu przeznaczone są dla osób starszych, niepełnosprawnych, kobiet w ciąży i rodziców z małymi dziećmi. Upewniałeś się chociaż, czy nie siedzi tam osoba, która tego miejsca potrzebuje? Czy żona była najważniejsza i kij z ludźmi z niewidoczną na pierwszy rzut oka niepełnosprawnością?
OdpowiedzWe Wrocławiu są osobno miejsca dla osób starszych, chorych i kobiet w ciąży.
Odpowiedz@butros: popatrz wyżej, komentarz o miejscach uprzywilejowanych. Prawda jest taka, że obecnie, jest masa takich miejsc i najczęściej siedzą na nich osoby, które nie mają do tego podstaw. Wystarczy podejść i poprosić o zwolnienie miejsca. Nawet jeżeli siedzi tam ktoś uprawniony, to są inne. Nie zdarzyło mi się jeszcze, by na cały autobus/tramwaj, na miejscach uprzywilejowanych siedziały same osoby uprawnione. Jednak lepiej minusować niż pomyśleć i zobacz, że jakikolwiek komentarz nie opłakujacy głównej bohaterki a usiłujący wnieść jakąkolwiek logikę do dyskusji, jest równany z ziemią ;)
Odpowiedz@karol2149: dzięki za informacje. :) Do tej pory spotykałam się tylko z miejscami łączonymi.
OdpowiedzMało piekielna jesteś, przykro mi. >(B) - No i czego ryczysz, trzeba było skrobankę zrobić, tobyś teraz nie ryczała, głupia babo! Jakby twoi rodzice zrobili, to bym miała teraz gdzie usiąść. To powinno dyskusję zakończyć.
OdpowiedzNie oskarżam nigdy nikogo o konfabulacje, ale tym razem ciężko uwierzyć mi w tę historię. O ile market - no standard, głośno nie powiedzą, a pod nosem będą burczeć, tak tramwaj... Nie chce mi się wierzyć, że nie znalazła się ani jedna osoba która wzięłaby cię w obronę w tramwaju pełnym ludzi.
OdpowiedzJeśli przepraszasz za swoje istnienie i swoją ciążę, ze wszystkiego robisz sobie problem, to tak, Ty coś robisz źle. Kasjerka Cię poprosiła do kasy? To kurde nie dyskutuj z ludźmi w kolejce, tylko podejdź, skasuj i nie blokuj innych dłużej niż to koniecznie. Łaski Ci nikt nie robi, więc nie wybrzydzaj.
OdpowiedzStrasznie zaluje ze nie jestem nigdy swiadkiem takich sytuacji. To babsko zostaloby wyskrobane na miejscu
OdpowiedzKiedy w końcu wymrą te stare k********y?? co rusz czytam na piekielnych, że jakiś stary dziad czy baba sieje zamęt. Wg mnie jak im nie pasuje obecna rzeczywistość to niech nie wychodzą z domu. Mój charakter nie pozostawiłby na babszytulu suchej nitki - j*****ł bym ją jak burą sukę to końca jej i/lub mojej podróży.
Odpowiedz