Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja babcia ma trójkę dzieci, dwóch synów i jedną córkę, tzn. moją…

Moja babcia ma trójkę dzieci, dwóch synów i jedną córkę, tzn. moją mamę. Mieszkamy i pracujemy w Warszawie, jeden z jej braci także. Drugi brat, najmłodszy z tej trójki, mieszka z moimi dziadkami na wsi - zajmuje się z nimi gospodarstwem i ogólnie handlem rolniczym.

Brat, którego na potrzeby historii nazwę Piotr, ma żonę Anię i dwójkę dzieci w wieku trzynastu i pięciu lat. Historia będzie na temat wyżej wspomnianego małżeństwa. Jeśli zastanawiacie się, kto będzie tutaj piekielny - Piotr czy Ania - niezależnie od tego, kogo wybraliście, macie rację.
Przejdźmy więc do historii właściwej.

Piotr poznał Anię mając lat dziewiętnaście, a już rok później byli małżeństwem, głównie z powodu niespodziewanej ciąży. Gdyby nie to, najprawdopodobniej po jakimś czasie ich drogi by się rozeszły, albo w lepszym (gorszym) przypadku wzięliby ślub nieco później.

Do czego zmierzam - ani Piotr, ani reszta rodziny nie znała Ani zbyt dobrze, przynajmniej nie na tyle, by przyjąć ją do siebie. Jednak jak moja babcia mówiła, w małej wsi nieślubne dziecko, mieszkające tylko z jednym rodzicem byłoby obiektem plotek i kpin. Wraz z rodziną Ani umówili się, że tak będzie najlepiej.

Pierwsze lata mijały całkiem spokojnie. Dziadkowie, Piotr, Ania i ich syn mieszkali w jednym domu, który należał wcześniej do mojej prababci, i w którym wychowała się moja mama. Dom podzielony był na pierwsze i drugie piętro, na każdym z nich była kuchnia, łazienka i sypialnie. Piętra dzielił korytarz, gdzie były także drzwi wejściowe. Można więc powiedzieć, że dom był podzielony na dwa mniejsze mieszkania.

Gdy syn Piotra, Aleks, zaczął chodzić do szkoły, a Ania miała stałą pracę, zaczęły się problemy.

Nie wiem czym dawniej zajmowała się Ania, jednak nie było jej całymi dniami. Piotr pracował zwykle na polu lub jeździł do firmy, więc Aleksem ktoś musiał się zajmować.

Od tego czasu moja babcia odbierała go ze szkoły, gotowała mu obiady etc. Była w końcu babcią, siedziała głównie w domu, więc zajmowanie się wnukiem było dla niej przyjemnością.
Jednak gdy babcia w ogóle przestała zauważać obecność Ani w domu, zaczęła się niepokoić. Nikt jej nie prosił o opiekę nad Aleksem, równie dobrze mogła tego nie robić i wtedy dzieciak byłby zdany na siebie.

Piotr, jak tylko mógł to odbierał go ze szkoły czy wychodził z nim pograć w piłkę po pracy. Ania nie angażowała się w życie swojego syna. Babcia spytała się kiedyś Piotra, co z nią, czemu tak późno kończy pracę. Dowiadywała się dopiero od niego, że Ania często ma "wyjazdy służbowe", o czym tym bardziej nie wiedział jej syn, bo i tak matkę widział tylko w nocy, jeśli jeszcze nie spał.

Przechodząc do kolejnego etapu rodzinnej historyjki, chcę przybliżyć wam relację mojej babci i jej synowej. Nigdy się nie kłóciły - bo praktycznie się nie znały. Przez pierwsze miesiące, zwłaszcza, jak Ania była w ciąży, spędzały ze sobą trochę czasu, ale chyba bardziej dlatego, że wypadało.
Zaczęło się od znikających rzeczy. Czy to nowa pościel, sztućce, kwiatki - wszystko nagle ginęło. Babci wtedy nawet na myśl nie przyszło, że to mogłaby być Ania, obarczała winą siebie, narzekała, że ma sklerozę i nie wie, gdzie co zostawiła.

Jednak gdy babcia kupiła sobie wielki, ręcznie malowany wazon do salonu i następnego dnia już go nie było, zaczęła się zastanawiać, czy to na pewno problemy z pamięcią. Wydało się, gdy wieczorem Piotr przyszedł na dół z dziadkiem. Podziękował babci za prezent, że Ania jest bardzo zadowolona - na co babcia zrobiła wielkie oczy. Zapytała się, o jaki prezent chodzi i cóż, jak pewnie myślicie - wazon.
Babcia, jak sama później mówiła, zdenerwowała się. W rzeczywistości machnęła na to ręką i skwitowała, że jak zabiera to niech ma, ale wystarczyło poprosić, to by kupiła drugi taki sam.

Oprócz kradzieży i ogólnej nieobecności Ani, dochodziła do tego jej bezczelność. Na Boże Narodzenie, byłam już wtedy chyba w gimnazjum, powiedziała, że barszcz babci to "największe g*wno, jakie jadła".

Przy dzieciach. Przy wigilijnym stole. Dziadek wtedy kazał jej wyjść, a resztę Wigilii spędziliśmy wtedy w węższym gronie. Nie wiem, gdzie poszła wtedy Ania, wyszła z domu wręcz w pośpiechu, ale Piotr był wściekły i został z nami.
Był to pierwszy tego typu incydent, później było już tylko gorzej.

Dziadek i Piotr pojechali tego dnia rano do firmy, Aleks był w szkole, a Ania miała mieć dzień wolny. Po południu babcia dostała wysokiej gorączki. Zasłabła i jak mówiła, nie była w stanie podnieść się z miejsca. Wołała kilkakrotnie Anię, która chwilę wcześniej odkurzała, oglądała telewizję itd. Babcia myślała, że może nie słyszy, ale gdy chwilę później zeszła na dół i zaczęła zakładać buty, poprosiła ją o podanie jej leków z szafki i wody. Ania spojrzała się tylko na nią i wyszła z domu.

Podobnych sytuacji nazbierała się cała masa, jednak nie jestem w stanie opisać kilkunastu lat w jednej historii.
Jednak krótko wracając do początku - czemu sądzę, że Piotr jest piekielny?

Pozwala na to wszystko. Znaczy, pozwala na to, co wie, bo babcia nie mówi już o kolejnych kradzieżach i wrednych odzywkach synowej. Sądzi, że tak jest lepiej, że woli nie wdawać się w większy konflikt. Piotr za to toleruje jej codziennie wychodzenie na cały dzień, gdy sam nawet dokładnie nie wie, gdzie jego żona pracuje.

Po urodzeniu się drugiego dziecka zaczęła go ignorować. Piotr chwilami wątpi, że to jego dziecko. Trzynastoletni Aleks jest wulgarny, zamknięty w sobie, babcia przyłapała go na paleniu papierosów. Boli go jego sytuacja, że nie ma praktycznie kontaktu z Anią. Nigdy mu nie prała, nie gotowała, nic.

Jest jego matką tylko pod względem biologicznym. Jego siostrę Ania zabiera do "pracy". Nie widziałam swojej kuzynki już nie wiem, ile czasu. Jak przyjeżdżam, słyszę tylko, że Ania ją zabrała.

Wszyscy mówimy Piotrowi, by wziął rozwód. A mu szkoda dzieci. Chociaż one i tak już wystarczająco cierpią. Boi się i wierzy, że ona się zmieni. A nie zmieni się, bo nikt jej do porządku nie doprowadza. Ani Piotr, ani moja babcia, ani nikt. Drugi brat mojej mamy lub ona sama czasem jej coś powiedzą jak jesteśmy na wsi, dochodzi nawet do kłótni, ale niczym to nie skutkuje, zresztą my jej z domu nie wywalimy, bo to nie nasz dom.

Rozmawiałam wiele razy z Piotrem i z Aleksem. Wzruszają ramionami, unikają tematu, zamykają się na jakąkolwiek zmianę.

Już kończąc, sytuacja która wyprowadziła mnie z równowagi. Kilka dni temu przyjechałam po Aleksa zabrać go na dwa dni do Warszawy za zgodą Piotra. Stałam na korytarzu, kiedy babcia wołała Aleksa na dół.

I wow, nagle pojawiła się supermama, chyba jakieś święto, że była w domu. Nie widziała mnie, więc pewnie poczuła się pewniej i ryknęła w stronę mojej babci "Wypi*rdalaj!"
Naprawdę coś we mnie pękło, jak można do osiemdziesięcioletniej, spokojnej kobiety, swojej teściowej, tak się zwracać?

Ryknęłam równie głośno, że sama może wypi*rdalać, bo to dom mojej babci, a nie jej. Zaskoczyłam ją tym strasznie, zwłaszcza, że nie wiedziała, że tu jestem.

Aleks normalnie zszedł na dół i było mu tylko wstyd za jego matkę.

Jeśli wiecie, co można zrobić, napiszcie.

rodzina

by atencjuszka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar nasturcja
26 30

Rozwód - tak. "Ustawianie do pionu" - nie. Nawet się nie chcę domyślać co to miało znaczyć ale dorosłego człowieka nie wychowasz. Ona nie chce mieć nic wspólnego z wami wy z nią a trwanie w takiej chorej sytuacji najbardziej szkodzi właśnie dzieciom. Szczególnie, że jak mówisz małżeństwo było raczej z rozsądku a to się rzadko dobrze kończy.

Odpowiedz
avatar atencjuszka
2 20

@nasturcja: Masz rację, jednak zastanawia mnie jedno. Skoro nie chce mieć z nami nic wspólnego - czemu nadal tu mieszka, czemu sama się z nim nie rozwiedzie?

Odpowiedz
avatar bazienka
13 19

@atencjuszka: bo jest jej tak wygodnie? nie wiesz co to za praca, czy w ogole jakas ma np. a tu skoro ksiezniczka palcem nie kiwnie, wnioskuje, z ewszyscy zania wszystko robia ( 80letnia kobieta!) wszyscy toleruja jej chamstwo i pasozytnictwo nie oplaca jej sie wyprowadzac

Odpowiedz
avatar evka
0 6

@atencjuszka: a mieszkasz z nimi, że wwiesz jaka jest sytuacja? widzisz tylko strone "poszkodowanej". a maminsynek i konsekwencje uzależnienia Piotra od mamusi nie skończą się nawet po śmierci mamusi. Cała Polska jest przepełniona poszkodowanymi rodzinami żyjącymi w trójkącie. http://adonai.pl/rodzina/?id=87&skad=20 Ja nie widzę, by Ania miała się poddać i oddać męża mamusi. Tylko nie umie walczyć z trójkątem, co po latach frustracji kończy się agresją. Dziewczyny! Przestańmy wychowywać maminsynków! http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/59-niebieska-linia/1014-matki-nadopiekuncze.html

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 38

Jesli się rozwiedzie, to Ania zabierze mu dzieci, ograniczy z nimi kontakt i zażąda alimentów. takie są fakty i realia polskiego patologicznego sądownictwa rodzinnego

Odpowiedz
avatar Windowlicker
10 12

@Massai: Mylisz się. Straszliwie. Wojna 30-letnia to pikuś w takiej sytuacji. Wojna 30-letnia była stosunkowo łagodna w porównaniu z takim rozwodem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Massai: @Windiwlicker: Cieszę się, ze chociaż ktoś rozumie o czym pisałam.

Odpowiedz
avatar bukimi
3 3

@Massai: Podobnie alkoholicy i narkomani to wg sądów lepsi rodzice niż żadni, czyli "po co przekazywać kompletnie zaniedbane dzieci do adopcji skoro MAJĄ rodziców".

Odpowiedz
avatar evka
0 2

@maat_: Tylko, że jakoś Ania się nie rozwodzi, a za rozwodem jest ktoś tam z rodziny. Czyli osoba, która wrzuciła historię na piekielnych. Ania, Piotra i babciaTo trójkąt a nie małżeństwo. A gdy jest maminsynek pod jednym dachem z mamusią to nie będzie zgody. Współczuję Ani oraz dzieciom Ani i Piotra

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
4 20

Zdecydowanie rozwód. Problem tylko w tym, czy Ania nie odbierze Piotrowi dzieci. Na pierwszy rzut oka widać, że przynajmniej Aleksa nie kocha, ale sądy są takie, jakie są. Przyznają dziecko matce, choć nie zawsze ona na to zasługuje. Nie obwiniaj Piotra. Są ludzie, którzy nade wszystko cenią sobie spokój we własnym domu i nie jest to bynajmniej oznaka słabości. Po prostu życie zewnętrzne im tak dokopuje, że już nie mają siły na awantury domowe. Wydaje mi się, że Aleks jest do uratowania. Mógłby zostać z ojcem. Wówczas Ania płaciłaby alimenty na niego, zaś Piotr - na jego siostrę. Ale generalnie sytuacja jest trudna przez podejście sądów rodzinnych.

Odpowiedz
avatar bazienka
7 15

@KatzenKratzen: po 13 roku zycia dziecko ma czesciowa zdolnosc do czynnosci prawnych, sad moze wziac pod uwage jego zdanie

Odpowiedz
avatar Windowlicker
0 12

@bazienka: Nie sąd, tylko baba co robi za sąd i weźmie stronę "mamy", chyba że są focie, jak wspomniana mama ładuje sobie w kanał. A i wtedy nie zawsze.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 czerwca 2017 o 1:58

avatar burninfire
2 2

@KatzenKratzen: Nie bardzo rozumiem jak można być spokojnym nie wiedząc co się dzieje z własną żoną, czy wiedząc, że okrada matkę. Z zewnątrz wygląda na spokój, a w środku większe piekło niż jakby ją z tego domu wykopali i już nie wróciła. Nigdy nie wiadomo czy nagle nie zabierze wszystkiego (nie tylko jakiś kosztowności, ale też np. dzieci), czy w którymś momencie zniknie na kilka miesięcy, czy nie przyprowadzi jakiś dziwnych ludzi.

Odpowiedz
avatar evka
-1 3

@KatzenKratzen: ANI ani eodbierze Piotrowi dzieci? Piotr to maminsynek? Piotr zajmuje się dziećmi? Z historii wynika, że dziećmi zajmuje się Ani i babcia, które toczą wojnę o dzieci. A Piotr ma i mamusie i seks od żony, więc się nie wtrąca i wybiera obie

Odpowiedz
avatar Iras
2 14

Rozwód i to jak najszybciej. Kobiety nie znam, więc nie wiem do czego jest zdolna, jednak patrząc na ogólny opis - do wielu rzeczy. Pytanie podstawowe - czy dziewczynka jest traktowana inaczej niż chłopiec (poza zabieraniem jej) - czy widać, że matce na niej zależy? Bo jeśli "zainteresowanie" małą pojawiło się nagle i wygląda tak, że po prostu jest gdzieś zabierana, to Piotr powinien koniecznie zainteresować się tym, gdzie jest zabierana. Kij z tym, czy to jego dziecko, czy nie. Nie wiadomo gdzie matka pracuje, nie wiadomo gdzie jeździ, okrada własną rodzinę i nagle zaczęła gdzieś zabierać córkę - to zalatuje. I to bardzo. Pierwsze co mi przyszło do głowy to to, że dziecko jest "sprzedawane"....

Odpowiedz
avatar seavus
5 11

A ja podpowiem: zgłosić się do MOPSu i założyć babie niebieską kartę za znęcanie się - najlepiej babcia. Wtedy zgłaszać gdy dziecko nie jest pod opieką matki a nie uzgodniło tego wcześniej z babcią. Do tego dokumentacja zachowań matki (audio / video) i ew. rozprawa rozwodowa z orzeczeniem winy. Jest szansa, że Pani ogarnie się po tym jak panie z MOPS zaczną ją wizytować.

Odpowiedz
avatar miramakota
10 10

Zrobić coś to mogą tylko babcia i Piotr. Skoro nic nie zrobili przez tyle lat, to nie spodziewaj się cudów. Chyba że (tfu,tfu) Piotr, spokojny do czasu, wreszcie któregoś dnia wyjdzie z siebie i babę po prostu zaciuka w afekcie. Wy możecie tłumaczyć, prosić, perswadować, ostrzegać etc, ale dopóki oni sami nie dojrzeją do zmian, nic to nie da. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, a co leży w możliwościach dalszej rodziny, to wyśledzić, co właściwie robi Ania, kiedy jej nie ma w domu. To zadziwiające, że w, jak rozumiem, niewielkiej społeczności jeszcze nikt do tego nie doszedł przez tyle lat. Jeśli robi coś zdrożnego, może jakaś dokumentacja fotograficzna wstrząśnie Piotrem i przy okazji przyda się przy rozwodzie?

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
4 4

Pytasz się co da się zrobić to Ci powiem. Absolutnie NIC się nie da. Mam podobną sytuację w rodzinie, z tą różnicą, że małżeństwo jest zgodne. Mieszkają w domu mojej babci i traktują ją jak gówno. Reszta rodzeństwa próbuje działać, rozmawiać ale nie mogą absolutnie NIC bez zgody babci, bo przecież jak to córkę z domu wyrzucić. Oczywiście, że najlepszym rozwiązaniem byłoby się rozwieźć, wyrzucić z domu i najlepiej wywieźć na kupie gnoju jak niesławną Jagnę, ale tak się nie stanie. Zawsze ktoś stanie w jej obronie, więc jest nietykalna... i tak też się czuje.

Odpowiedz
avatar evka
1 3

@SzatanWeMnieMocny: Jeśli małżeństwo jest zgodne to brawa dla nich. Nie tą osobę co trzeba chcesz wyrzucać z trójkąta. Nie wolno rozwalać małżeństwa, bo się ono teściowej nie podoba. Jedyną opcją jest wyprowadzić się i iść na swoje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 13

Ładnie się dziewczyna mści za życie zrujnowane. I ona była głupia i on był głupi, gumki nie użyli czy im pękła, nie ważne, problem się zrobił, z rozsądku się pobrali. Ale ona nie takiego życia oczekiwała. Pewnie w planach miała wyrwanie się do miasta, a tak utknęła na wsi z dzieciakiem, którego nie chciała, ludźmi, których nie znała, z gościem, którego nie kochała. Niby za głupotę się płaci, źle, że też karci w ten sposób dziecko, ale moim zdaniem ona nienawidzi tego chłopca, bo to przez niego zrujnowała sobie życie, a drugie dziecko kocha bo pewnie ma z innym typem, którego sobie wybrała i z którym chce być. Jak dla mnie to dość oczywiste, że drugie dziecko jest innego, do którego każdego dnia zabiera je. Pewnie pracy wcale nie ma, tylko te godziny spędza z drugą rodziną. Wiecie, fajnie oceniać po zachowaniach, ale warto może zrozumieć czemu ona tak się zachowuje. A rozwodu sama z nim nie bierze bo po co? Tak ma za darmo całodobową opiekunkę dla dziecka, na które nie chce patrzeć bo przypomina jej ten błąd popełniony naście lat temu. Pójdziesz do sądu z taką to jeszcze dowalą wam karę pieniężną bo ona udowodni (matce uwierzą), że została do ślubu zmuszona. Nie wiadomo do czego się posunie, jeśli jest nienawistna, a na to wskazuje to jest jeszcze gotowa powiedzieć, że ją zgwałcił i zastraszył, a ona nie poszła na policję bo się bała, tak się bała, że kiedy może to nie przychodzi do domu. Bardzo sprytnie tymi nieobecnościami zagrała, bo mówicie, że to może być dobry argument dla ojca, ale to jest też dobry argument dla niej. Nie ma jej w domu bo się boi, nie udowodnisz, że Piotr jej nie straszył.

Odpowiedz
avatar oszi90
-2 6

@noddam: Trochę się jej nie dziwię, chociaż ja bym nie była w stanie być taka chamska dla teściowej chyba, to kwestia kultury. Ale nie da się pokochać np. dziecka czy męża na siłę.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
-2 2

@noddam: Jakby się po prostu dało z domu wyrzucić bez rozwodu, zostawiając syna. Wszyscy byliby zadowoleni :/

Odpowiedz
avatar evka
-1 3

@noddam: Jakby się mściła to dawno zabrałaby dzieci i rozwód. W sądzie by od tak wygrała. Ale na to wygląda, że Piotra nie chce zostawić. Tylko od swojej teściowej próbuje się odciąć. A nic nie pomaga, bo baba wyskakuje z lodówki (pralki)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@evka: Ale jakie dzieci by zabrała? Chłopca, którego nienawidzi? A po co on jej. Teraz dopiero drugie dziecko się pojawiło. Po co będzie się rozwodziła jak ma opiekunkę dla niechcianego dziecka. Idealny układ. Ona ma swoje życie, gdziekolwiek zabiera dziecko, a na drugą rodzinę ma wywalone (męża i syna).

Odpowiedz
avatar kaede
6 6

Czegoś brakuje w tej historii. Mówisz, że Piotr i Ania mają młodsze dziecko, Piotr powinnien wiedzieć, że dziecko nie jest jego jesli małżeństwo rzeczywiscie było w rozpadzie a tu boom ciąża. Chyba, że sytuacja wcale nie jest taka zła i jednak się dogadują. Z jednej strony kradzież wazonu zabolała babcie, z drugiej nawet dosadnie nie skomentowała dosadnie tego zachowania tylko dała zielone światło. Oczywiście nie mówie, że Ania jest ok.. bo pewnie nie jest.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 czerwca 2017 o 14:37

avatar sprzataczka
0 6

"Do czego zmierzam - ani Piotr, ani reszta rodziny nie znała Ani zbyt dobrze, przynajmniej nie na tyle, by przyjąć ją do siebie. Jednak jak moja babcia mówiła, w małej wsi nieślubne dziecko, mieszkające tylko z jednym rodzicem byłoby obiektem plotek i kpin. Wraz z rodziną Ani umówili się, że tak będzie najlepiej. " Ale jak będzie najlepiej?

Odpowiedz
avatar anka6464
2 4

@sprzataczka: Będzie najlepiej jak przyjmą Anię do siebie/dziecko nie będzie mieszkać tylko z jednym rodzicem. Łatwe do zrozumienia zdanie.

Odpowiedz
avatar sprzataczka
-3 3

@anka6464: Łatwe - trudne, źle skonstruowane!

Odpowiedz
avatar polaquita
3 11

Matka nie jest od prania czy gotowania, to tak gwoli prawdy. Tatuś też może. Inna kwestia, nie wiem jakie naprawdę są stosunki między Anią a teściową, bo znamy je tylko z wersji teściowej. A one potrafią nieźle grać i zmyślać :) Nie raz widziałam. Na szczęście ja mam fajną teściową.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
5 5

Mam zdecydowanie wrażenie że historia jest tylko z jednej strony. Nie wiesz co zrobiła jej teściowa, że zachowuje się tak a nie inaczej. Dziewczyna miała 20 lat, przyszła do nowej rodziny, z bagażem, którego zapewne nie chciała, z mężem, którego nie kochała do domu którego nie znała. Jak jeszcze teściowa przez pierwszych kilka lat się na niej wyżywała (mąż pracował - nie wiedział - np), teraz ma po prostu dość. Może jest faktycznie z drugiej strony wredna? Tak czy inaczej - rozwód z orzekaniem o winie żony, przejęcie opieki na dziećmi. Chyba, że każdemu pasuje taka chora sytuacja - co po opisie wnioskuje, że chyba tak...

Odpowiedz
avatar meanraax
0 2

Piotr piekielny? ofiara losu zeby nie napisac cos brzydkiego..jak baba robi z nim co chce, powinien ja pogonic od razu. ze niby martwi sie o dzieci? ilu normalnych sie wychowalo w niepelnej rodzinie? wychowanie dziecka to nie kwestia ilosci osob w domu. teraz nie tylko dzieci maja ciezko ale cala rodzina ma zatrute zycie.

Odpowiedz
avatar evka
-1 3

@meanraax: Wiem, że miałeś na myśli pogonić Anię. Ale tak naprawdę maminsynek powinien pogonić mamusię, spróbować żyć bez mamusi i dopiero później myśleć o rozwodach

Odpowiedz
avatar evka
0 4

Przestańcie z tym rozwodem. Ja nie widzę, by Ania miała się poddać i oddać męża mamusi. Tylko nie umie walczyć z trójkątem, co po latach frustracji kończy się agresją. Wazon mógł być próbą wywołania obrazy i odcięcia się od "mamusi". Dziewczyny! Przestańmy wychowywać maminsynków!Tylko Aleksa szkoda, bo jest kolejną ofiarą "mamusi". http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/59-niebieska-linia/1014-matki-nadopiekuncze.html http://adonai.pl/rodzina/?id=87&skad=20

Odpowiedz
avatar evka
-2 4

Wszyscy, którzy chcecie ustawiać Anię lub ją wywalać,jesteście piekielni. Małżeństwo powinno być bez trójkąta z mamusią. Tu mamy maminsynka z mamusią w jednym domu. Każdy w tej toksycznej sytuacji ma coś za uszami. A zwalać na jedną osobę to wielka niesprawiedliwość. Ratowanie tego małżeństwa pewnie się nie powiedzie, bo zbyt długo żyją w trójkącie. Niestety w naszym społeczeństwie nie tępi się nadopiekuńczych matek, a później jest problem, bo nadopiekuńczość przechodzi na wnuki. Szkoda, że następne pokolenie jest zatruwane. Może chociaż Ania uratuję swoją córkę, bo Aleks niestety jest pod jarzmem babci.

Odpowiedz
avatar LinaTe
1 1

@evka: Ale czemuś Ty się tak uwzięła na tą toksyczną teściową? Z czego to wywnioskowałaś? Czytasz życzeniowo, dopasowujesz historię do swoich własnych teorii, z natężenia emocjonalnego można wywnioskować, że opartych na osobistych doświadczeniach. Gdzie masz cokolwiek o tym, że facet jest maminsynkiem? Naprawdę, mieszkanie w jednym domu z rodzicami (zwłaszcza przy układzie "jedno piętro - jedna rodzina") nie świadczy z automatu o uzależnieniu emcjonalnym.

Odpowiedz
avatar evka
-3 5

http://adonai.pl/rodzina/?id=87&skad=20 Jacek Pulikowski: Jeżeli małżonkowie są po stronie cywilizacji życia, jak mówił Jan Paweł II, nie będzie tego problemu. Wtedy dziecko jest darem dla rodziców, traktują je jako wartość i mają świadomość, że ich obowiązkiem jest wychowywanie go do czasu aż wejdzie w życie dorosłe. Jeżeli rodzice są po stronie cywilizacji śmierci wtedy dziecko wychowywane jest "dla siebie", staje się elementem dobrostanu rodziny. Jeśli do takiej postawy dołączą się złe relacje między małżonkami, wtedy cały impet uczuciowy, zwłaszcza matki, kierowany jest na dziecko. Zaczyna walczyć, gdy inna kobieta próbuje odebrać jej syna, którego ona "sobie wychowała". Prof. Maria Ryś: Toksyczne dziecko już jako dorosły człowiek ma zaburzone poczucie własnej wartości. Brakuje mu wiary w siebie, nosi głębokie poczucie winy, czuje się bezwartościowe. Każdy z nas jest obowiązany do zaspokajania potrzeb starzejących się rodziców, ale w granicach rozsądku. Toksyczne dziecko przekracza wszystkie granice. Staje się dzieckiem nadopiekuńczym wobec własnych rodziców. Bardzo często przeżywa wewnętrzny dramat. Jeśli założy własną rodzinę, to sercem jest cały czas przy swoi rodzicach. Jego własna rodzina: żona i dzieci stają się mniej ważni, mimo że stara się je kochać, aby ich nie utracić. Teściowie pozwalają sobie więc coraz bardziej ingerować w życie swoich dzieci.

Odpowiedz
Udostępnij