Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem zła! Wściekła! Temat: długi weekend w szkole. Nie wiem, jak to…

Jestem zła! Wściekła!

Temat: długi weekend w szkole.

Nie wiem, jak to wygląda w innych szkołach, ale w szkole mojego synka w dni powszednie „okolone” dniami ustawowo wolnymi od pracy, tzw. „długie weekendy” nie ma zajęć lekcyjnych, ale szkoła ma obowiązek zapewnić opiekę dzieciom, których rodzice w tych dniach pracują. Mam na myśli – gdy dzień ustawowo wolny od pracy przypada we wtorek lub czwartek, to w poniedziałek (lub piątek) szkoła powinna zapewnić opiekę. W praktyce sprowadza się to do dyżuru 2-3 pań pracujących na świetlicy (w zależności od liczby zgłoszonych na ten dzień dzieci). Pań świetliczanek jest w tej szkole 8, więc dyżur taki przypada pojedynczej pani najwyżej raz w roku (wliczając wszystkie „długie weekendy”). Ja wiem, że każdy chce mieć wolne i rozumiem to. Ale nie każdy może. Praca to praca. Zazwyczaj w firmach rozdziela się to tak, że w maju Ty, w czerwcu Ola, w sierpniu ja itp. Ale w szkole nie.

Od początku panie stosowały politykę zniechęcania dzieci do pobytu na świetlicy w taki dzień metodą „będziesz jedynym dzieckiem, nie będziesz miał się z kim bawić”. Jako, że jestem dość odporna na takie manipulacje zawsze okazywało się, że „jedynym” jest 8-10 dzieci, których rodzice naprawdę nie mogli wziąć wolnego tego dnia.

Potem zaczęło się skracanie godzin pracy świetlicy. Normalnie, na co dzień, czynna jest ona w godzinach 7:00 – 18:00, co jest w pełni wykorzystywane (praca to najczęściej 9:00 – 17:00). W dni „opieki dydaktyczno-wychowawczej” zaczęto skracać ten czas do 17:00. To jest jeszcze do przeżycia. Zazwyczaj szef godzi się na skrócenie tego dnia pracy do 16:00 (przynajmniej mój się godzi).

Wczoraj dostałam informację, że mam zadeklarować, czy synek będzie obecny w szkole w dniu 16.06 (piątek po święcie Bożego Ciała). Świetlica czynna do 17:00. Zadeklarowałam, że będzie. Dziś rozmawiałam z szefem, zgodził się, żebym wyszła z pracy o 16:00.

Odbieram dziś syna ze świetlicy i dowiaduję się, że świetlica w tym dniu będzie czynna do godziny..... 15:00!

Jak nigdy nie poszłam z żadną sprawą do pani dyrektor, tak jutro pójdę!

szkoła

by KatzenKratzen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Satsu
16 26

@karol2149: W sumie jeśli to byłoby dziecko z klas 4-6 to rzeczywiście nie powinno być problemu jeśliby zostało samo w domu na kilka godzin. Sam w takim wieku bywałem sam w domu. Gorzej jeżeli jest to młodsze dziecko. Nie wyobrażam sobie zostawić 7-8 latka samego w domu na dwie godziny. Wiesz co takie do łba strzeli :D Poza tym jest to sprawa dość indywidualna. Moja dwunastoletnia kuzynka nie może zostać sama w domu nawet na pół godziny bo zaraz coś głupiego wymyśli :D

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
15 33

@karol2149: Masz rację. Nie dodałam tylko, że synek chodzi do szkoły integracyjnej, I chodzi do niej nie bez powodu. Szkoła ta jest dość daleko (2 przesiadki). Powtórzę, że synek nie chodzi do niej bez powodu. Mądrej głowie dość dwie słowie.

Odpowiedz
avatar bazienka
16 20

@karol2149: dojrzalosc kazdego dziecka jest inna jesli to maluch z pierwszych klas albo jak pisze Autorka, dziecko z niepelnosprawnoscia, to jest naprawde problematyczne dziecko np. poruszajace sie na wozku, dotychczas wozone samochodem, niekoniecznie poradzi sobie z komunikacja miejska dziecko np. z zespolem Downa czy niepelnosprawnoscia intelektualna zwyczajnie sie zgubic moze autystyk czy Aspi moze zareagowac histeria juz na nieznana sytuacje,a co dopiero gdy ma dojsc do samodzielnosci w powrocie do domu, jelsi wczensiej nie byl jej uczony rozne sa dzieci a i zz teog co wiem to od jakiegos czasu jest tak, z ebodajze dopiero 12letnie dzieci mozna pozostawiac same w domu bez konsekwencji prawnych w przypadku zgloszenia

Odpowiedz
avatar karol2149
13 17

To przepraszam w takim razie. Mówiłem na bazie moich doświadczeń. Jak chodziłem do podstawówki to właśnie często zostawałem sam w domu i dlatego wydawało mi się to dziwne.

Odpowiedz
avatar Etincelle
0 10

@karol2149: pomijając dzieci niepełnosprawne, mi też się to wydaje dziwne. Pamiętam, że w pierwszej klasie jakiś czas odprowadzała/przyprowadzała mnie mama, więc chodziłam również na świetlicę, ale to było świeżo po przeprowadzce do nowego miasta. Później normalnie wracałam do domu np. o 12:00 i czekałam na powrót rodziców albo - bo czasami miałam na drugą zmianę - sama się zbierałam do szkoły na ok. 12:00.

Odpowiedz
avatar hulakula
8 10

@bazienka: zgodnie z kodeksem karnym- za dziecko do 13 roku życia odpowiada opiekun prawny- najczęściej rodzic, lub osoba sprawująca nadzór nad dzieckiem.

Odpowiedz
avatar lady1990
-4 8

@Satsu: też zostawałam w domu sama w wieku 7-8 lat, to kwestia chyba też tego, że rodzice potrafią ogarnąć dziecko, wytłumaczyć, żeby nie robił tego i tamtego, żeby nie otwierał nikomu drzwi i np. zrobić mu rano śniadanie i włączyć bajki w tv, zostawić kolorowanki itp itd. Aczkolwiek jeśli dziecko faktycznie z jakiegoś powodu jest w szkole integracyjnej to jednak te reguły w dużym stopniu nie obowiązują a nawet nie mają racji bytu. Więc jednak w tym przypadku rozumiem rozczarowanie autorki świetlicą, też bym zapewne była zła. Ale dodam tylko tyle, że naprawdę, szkoła nie musi zapewniać świetlicy w jakiekolwiek dzień długiego weekendu. To jej dobra wola a nie obowiązek, niestety tak jest i koniec. W podstawówce owszem jest konieczność świetlicy ale to w dni lekcyjne, ale np. w gimnazjach rzadko kiedy są świetlice w których mogą np. dojeżdżające dzieci przesiedzieć. To wszystko dobra wola szkoły. Świetlica we wakacje czy w wolne od pracy to też dobra wola. Nauczyciele też mają dzieci i np. kiedy muszą dyżurować na świetlicy w jakieś wolne od szkoły to ich dziećmi zajmują się dziadkowie :) Choć wiem, że nie każdy ma możliwość korzystania z pomocy dziadków.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
3 7

@lady1990: To jest szkoła podstawowa. Szkoła ma obowiązek zapewnić dzieciom opiekę wychowawczą w dni powszednie. Takim właśnie dniem jest piątek 16.06, dzień po ustawowo wolnym od pracy święcie Bożego Ciała. Nie wiem, jak jest w gimnazjach, więc na ten temat głosu nie zabieram.

Odpowiedz
avatar Madoka
-1 3

@lady1990: Też zostawałam sama w tym wieku. Ba mając 10 lat odgrzewałam sobie obiad (najczęściej zupę na kuchence elektrycznej) a i czasem brata z przedszkola odbierałam... Także jak słyszę takie historię to zastanawiam się nad jednym. Czy moje pokolenie były wybitnie zaradne, czy to obecne jest jakieś mocno nieporadne.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@Etincelle: taaa ale ie lat temu to bylo? mnie odprowadzano do szkoly moze z miesiac ( miaam do niej wzdluz bloku i przez ulice), potem chodzilam sama ok 12 wracalam do domu- klucz na szyi albo byla babcia, i do obiedu, a potem do wieczorynki szalalam pod blokiem ale to bylo 20 lat temu teraz jest paranoja, z epedofile itp a dzieci wola patrzec w smartfon lub tablet niz gdzies wyjsc

Odpowiedz
avatar CatGirl
0 46

@maat_: haha, chodź do pracy w szkole na miesiąc. Szkoda, że ludzie nie biorą pod uwagę, że wypoczety i pełen energii nauczyciel, to szczęśliwe dzieci. Walka z wiatrakami tłumaczenie tego, ale ja pracuję w szkole pół roku i nawet w weekend jest coś do zrobienia. I tak większość tego nie zrozumie, więc będę się denerwować i tłumaczyć.

Odpowiedz
avatar CatGirl
-3 25

Chciałabym jeszcze dodać, że na przykład tegoroczne wakacje mam całkowicie pracujące - oczywiście nie w szkole, ponieważ umowę mam dokładnie do 30 czerwca. Więc mam za sobą już ostatnią wypłatę i teraz w czerwcu muszę podwójnie pracować - w szkole i dodatkowej pracy, żeby mieć za co żyć w lipcu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 41

@CatGirl: Kto Ci kazał wybierać taki zawód? Daj spokój ludzie zapierniczają w korporacjach po 14 godzin na dobę w stresie masakrycznym więc nie opowiadaj jaka krzywda się dzieje nauczycielom

Odpowiedz
avatar kitusiek
1 23

@maat_: Skoro nauczycielom tak dobrze, a w korporacji tak źle, to zostań nauczycielem. Zobaczymy jak szybko zrezygnujesz. Chyba że będziesz miała podejście takie jak prawie każdy znienawidzony przez uczniów i rodziców nauczyciel - "co mie to obchodzi", "niech se robio co chco dzieciaki" i wszelkie problemy zlewać ciepłym moczem, bo przecież widzisz te dzieci maksymalnie 4h tygodniowo, więc to ich problemy, nie Twoje. No i weź pod uwagę, że najprawdopodobniej wystartujesz od minimalnej krajowej, a dopiero po kilkunastu latach będziesz zarabiać powyżej 3000 netto. I w zdecydowanej większości szkół nigdy nie zarobisz więcej niż 3500 złotych netto, wliczając nadgodziny (likwidowane wraz z gimnazjami, głównie dlatego nauczyciele protestują) i wszelkie comiesięczne dodatki, bo w większości gmin i miast nauczyciele dostają ustawowe minimum jako podstawę pensji.

Odpowiedz
avatar CatGirl
5 25

@maat_: pracując w korporacji wyłączalam komputer i miałam gdzieś to, co się tam dzieje. W szkole muszę być zawsze w pogotowiu i jeszcze odczytywać maile z pretensjami od roszczeniowych rodziców. Marzyłam, żeby być nauczycielem i nim będę, ale sorry, powołanie nie wystarczy do życia. Zapraszam na miesiąc do szkoły.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 17

@maat_: A kto ludziom z korporacji kazał wybrać taki zawód?

Odpowiedz
avatar bazienka
13 21

@CatGirl: serio? co takiego robi pani swietliczanka? rozumiem nauczycieli przedmiotow czy pedagoga ale pani w swietlicy? moje pily kawke i plotkowaly, rzucajac co jakis czas okiem na dzieciaki

Odpowiedz
avatar paski
18 20

Praca z cudzymi dziećmi jest moim zdaniem bardzo niewdzięczna i choć dzieciaki bardzo lubię, nie chciałabym się nimi zajmować zawodowo. Polecam troszkę szacunku do nauczycieli, gdyby każdy z nich poszedł za tymi świetnymi radami i przeniósłby się do korpo robić tabelki w excelu to nie miałybyście opieki do waszych dzieci, musiałybyście same siedzieć z nimi w domu i samodzielnie edukować. Nie twierdzę, że to coś złego, ale z pewnością większość kobiet nie mogłaby w takiej sytuacji podjąć pracy i robić kariery. Co do historii, oczywiście dałam plusa tym bardziej, że piątek po Bożym Ciele jest normalnym dniem roboczym. Szkoła powinna wsiąść pod uwagę to, że w zasadzie tylko placówki edukacyjne mają ten przywilej dodatkowego dnia wolnego.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 czerwca 2017 o 23:05

avatar Etincelle
10 22

Jak ja nie lubię takich ogólnych narzekań na pracę i porównywania, kto ma gorzej. Albo nawet nie "nie lubię" tylko "nie rozumiem". Sama od dłuższego czasu pracuję z dziećmi i o ile zdarza mi się narzekać na coś konkretnego typu bezczelna mamusia, to nie widzę sensu w pokazywaniu, jak to mi ciężko, czy jak bardzo zasługuję na wolne. Nie pasuje mi? Zmieniam pracę. A najśmieszniejsze są dla mnie argumenty o tym, że jak tak sobie wszyscy odejdą, to nieomalże świat się skończy. Jasne, nie najlepsza sytuacja, ale - litości! - to brzmi, jakby dana osoba tam pracowała tylko po to, by zrobić przysługę ludzkości; poświęcenie ogromne, może jeszcze z wdzięczności wszyscy się kłaniajmy. A jakoś mi się nie wydaje, żeby to była czyjakolwiek motywacja w wyborze zawodu.

Odpowiedz
avatar CatGirl
1 15

@bazienka: miałam już odpuścić sobie tę dyskusję, ale jednak nie. Po pierwsze zaczęła się nie od pracy w świetlicy, a od stwierdzenia, że nauczycielom wolne jest niepotrzebne. Nauczycielom ogólnie, więc pisałam o pracy nauczycieli. A praca pan w świetlicy także nie jest tak łatwa, jak się wydaje. Przynajmniej u mnie w szkole. Może w innych jest to lepiej zorganizowane. Tu przychodzą różne dzieci z różnych klas, zdarza się, że jest ich około sto na dwie panie opiekunki. Co muszą robić? Sprawić, żeby ta setka dzieci się tam nie pozabijała. Hałas jest porównywalny do tego, który jest w szkole na przerwie. Trzeba każdemu dać jakieś zajęcie, a nie wszyscy chcą robić cos sensowniejszego od darcia się. Ja często chodzę do świetlicy pomagać im i zabieram cześć dzieci na film, itp., ale w życiu nie chciałabym się zamienić na pracę w świetlicy. Na lekcji jest dużo łatwiej. A sama się tym dzieciom nie dziwię, bo jak siedzą od rana do wieczora w szkole, to jasne jest, że będą szaleć. I nie mówię, że ktoś mnie ma całować po stopach, bo jestem nauczycielka. Ale sam fakt wiecznego najezdzania na nauczycieli i komentowania jakie to lenie i nieroby nie jest przyjemny. Nauczyciele są po to, żeby współpracować z rodzicami i pomagać w wychowaniu ich dzieci, nie są wrogami. Dopóki to nie zostanie zrozumiane, to w szkołach nie będzie dobrze.

Odpowiedz
avatar Wampirzyca
6 10

@bazienka: nie ma takiego słowa jak "świetliczanka"! to, że masz doświadczenia takie, a nie inne z NAUCZYCIELAMI/PEDAGOGAMI (odsyłam do Wiki jeżeli nie znasz prawidłowego znaczenia tych słów) to nie znaczy, że każdy nauczyciel jest taki. mam znajomą w świetlicy (w szkole integracyjnej tak na marginesie). ogólnie zapisanych mają 120 dzieciaków na stałe + te które przychodzą na zastępstwo. dzieciaki zapisane na świetlice mają normalne zajęcia (bo większość rodziców nie życzy sobie odrabiania przez nie wtedy lekcji, a Ci którzy tego wymagają oczekują, że Panie w świetlicy będą miały wiedzę z każdego przedmiotu i z każdej klasy ... nie ważne czy z I czy z VI ... czy z biologii czy angielskiego). bardzo często przygotowywany są spotkania z przedstawicielami różnych zawodów, mini wycieczki, gry, zabawy, oglądanie filmów czy zajęcia plastyczne (przed np. Dniem Matki żeby zrobić im prezent). w świetlicach szkolnych pracują nauczyciele z czasem wyższym wykształceniem niż w klasach I-III i wyżej więc może zanim kogoś obrazisz - dokształć się tak samo jak Ci nauczyciele muszą się dokształcać zarówno na kolejnych studiach podyplomowych jak i różnego rodzaju kursach.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
1 7

@paski: Ale ja też bardzo szanuję nauczycieli! Uważam, że to bardzo ciężka i niewdzięczna praca. Chodzi mi tylko i wyłącznie i skracanie na siłę dyżuru 2-3 pań ze świetlicy, żeby tylko zniechęcić do skorzystania z opieki szkoły w normalny dzień powszedni. Gdybym mogła mieć ten piątek wolny - w ogóle nie posyłałabym syna na tą świetlicę. Problem w tym, że nie mogę. W obecnej sytuacji jedyna alternatywą jest zabranie syna ze sobą do pracy. Nie wiem tylko, czy zgodzi się na to szef.

Odpowiedz
avatar lady1990
3 11

@maat_: Jeśli ktoś tak narzeka na nauczycieli to zapraszam - niech popracuje za 1600 zl (początkujący nauczyciel tyle ma a wykazać się trzeba że hohoho!!!) miesiąc i niech poczuje jaka to "lekka" i "przyjemna" praca. Ja nie bronię nauczycieli, bo wielu z nich naprawdę grubo przesadza, ale uwierzcie mi, praca nauczyciela to nie tylko 20 godzin prowadzenia zajęć. Sama to przerabiałam, bo pracowałam w szkole. Tam zawsze coś było do zrobienia i w dodatku całe społeczeństwo przeciwko tobie :) NIGDY nie wyszłam wg czasu z pracy, NIGDY. Teraz pracuję w prywatnej firmie, zarabiam dwa razy więcej i jak zdarzy mi się zostać np. pół godziny dłużej bo coś tak się stało, to odbieram sobie te pół godziny następnego dnia i wychodzę szybciej itp. W szkole tego nie ma. Masz lekcje na 8 to masz być 7:45 by ogarnąć parę rzeczy przed lekcjami (klucze, dzienniki, zastępstwa) a jak masz dyżur o i szybciej. Często kolejne lekcje są w różnych klasach. Uwierzcie mi, 10 minut przerwy po lekcji to naprawdę mało czasu by dzieci wyszły z klasy (swoją drogą dzieci mają tendencję do podchodzenia do biurka, zadawania masy pytań, zagadywania nauczyciela przez co czas wypuszczania z klasy się wydłuża), by iść do pokoju nauczycielskiego oddać klucz i wziąć klucz do innej klasy (który swoją drogą często nie zdążył jeszcze "wrócić" po poprzednim nauczycielu który np. ma dyżur i trzeba latać po szkole klucza do sali szukać :)). Nie zdążysz pójść do toalety a w trakcie lekcji nie możesz. W szkole jak musisz coś zrobić to zostajesz i robisz albo zabierasz pracę do domu. Nikt ci nie odda tego, jak jednego dnia pracujesz 12 godzin, bo np. masz 6 lekcji a potem sprawdziany do sprawdzania. Naprawdę jest DUŻO pozalekcyjnych rzeczy do zrobienia. Teraz w prywatnej firmie pracę zostawiam w pracy, idę do domu i dopiero następnego dnia się martwię o pracę, jak już w niej jestem. Jestem 8 godzin w trakcie których mam przerwy, zrobię swoje 8 godzin, dziękuję i do widzenia. A co do wakacji. TYLKO nauczyciele z umową od 1 września na cały rok bądź z umową na czas nieokreślony mają prawo do wakacji płatnych. Duża część nauczycieli płatnych wakacji nie ma. Tak, dobrze czytacie, nie ma. Wie, że będzie pracować w kolejnym roku szkolnym ale płatnych wakacji nie ma. Czemu? Bo np. jest na zastępstwo. Bo np. pani X od lutego przeszła na emeryturę i ktoś wszedł na jej miejsce pracuje od lutego. Wszystko to znam z autopsji. Wiem o czym mówię. Nie powiem, że nauczyciele mają źle, bo nie mają. Ale 99% społeczeństwa, które nie pracuje lub nigdy nie pracowało w szkole nie ma bladego pojęcia jak to naprawdę wygląda. Moja rodzina też nie miała, póki ja nie poszłam do takiej pracy. Wtedy mi przyznali rację. Powtarzam - nauczyciele źle nie mają ale to jest ogromna odpowiedzialność. Owszem w każdej pracy jest, to fakt. Ale w szkole musisz mieć oczy naokoło głowy - jakiemuś dzieciakowi strzeli coś do głowy i to ty jesteś za to odpowiedzialny. Można iść nawet do więzienia za wybryki jakiegoś rozpieszczonego dzieciaka. Powtarzam - wszystko za 1600 zł. Ja i wielu nauczycieli po prostu czuje bądź czuła powołanie do takiej a nie innej pracy, dlatego godzi się na taką odpowiedzialność, poza tym właśnie te wszystkie wolne wynagradzają to. Chociaż np. ze względu na ilość wolnego nie mamy możliwości brać urlopu na żądanie, co przy standardowym prawie pracy jest możliwością pracownika. Niestety w tym zawodzie nie ma miejsca na dość nietypowe sytuacje, też się o tym przekonałam. Ale wracając do plusów: No i fakt, że uczeń się może dzięki tobie rozwinąć, coś mu sprawia frajdę - bezcenne :) :) Poza tym 80 procent nauczycieli gdzieś dorabia, bo pensje są naprawdę niskie. A odpowiedzialność naprawdę duża. Często się zdarza, że trzeba współpracować z policją, bo np. dzieci zażywają substancje niedozwolone, albo są bójki. Akurat ja pracowałam w szkole, która zawsze reagowała na przemoc i przestępstwa lub wykroczenia. Dzieci też trzeba "ustawiać" w takim sensie, że absolutnie nie pozwalać dokuczać innym i jednocześni

Odpowiedz
avatar lady1990
3 5

@CatGirl: ach, czy piszesz o kochanym dzienniku elektronicznym :) wiele razy wysyłałam rodzicom i uczniom na ich konto różne informacje a potem pretensje, że moje dziecko nic nie wiedziało albo, że ma 1 ze sprawdzianu, który zapowiadałam 2 tygodnie wcześniej w klasie i w dzienniku elektronicznym, ale rodzice nie mieli czasu do niego zajrzeć a dziecko nie miało czasu na lekcji przepisać terminu i zakresu sprawdzianu z tablicy :)

Odpowiedz
avatar lady1990
1 3

@KatzenKratzen: a wystarczyło by, żeby 2-3 panie ze świetlicy i każda godzinę dłużej dyżur :) na pewno jakieś 2-3 dusze by się znalazły, co mieszkają w okolicy i nie wyjeżdżają :) @KatzenKratzen:

Odpowiedz
avatar Etincelle
2 10

@Wampirzyca: chyba nie do końca rozumiem oburzenie (chyba że to coś innego było?) na to, że od pani w świetlicy rodzice wymagają znajomości materiału z klas I - VI. Nie mam pojęcia, czy pomaganie w odrabianiu lekcji to ich obowiązek, ale nawet jeśli nie, to, ee... wg Ciebie osoba pracująca na świetlicy nie musi sobie radzić z zadaniami z podstawówki? Okej, wyjątek, jeśli chodzi o języki, bo każdy może znać inne, ale pozostałe przedmioty? Na poziomie PODSTAWÓWKI? Jeżeli to jest problem dla pani w świetlicy, to jako rodzic chyba też widziałabym problem.

Odpowiedz
avatar lady1990
2 4

@Etincelle: Hm, ciekawe czy Ty po 20-30 latach od skończenia szkoły - już nie mówię o podstawowej ale po prostu średniej (od której dzieli Cię mniejszy odstęp czasu niż od podstawówki, dlatego o niej mówię), gdzie jeszcze przewijają się co poniektóre przedmioty ogólnokształcące - pamiętasz np. wszelkie daty historyczne? Wiesz z czego zbudowane jest zdanie i jakie są rodzaje zdań złożonych? Pamiętasz wszystkie zwory z matematyki na pamięć? Ja rozumiem, że poziom podstawówki to dość mała ilość materiału w porównaniu z późniejszymi etapami edukacyjnymi, ale pewnych rzeczy po prostu się nie pamięta i trzeba sobie przy okazji odrabiania lekcji z dziećmi przypominać. Wiesz, to tak jakby do rodzica mieć pretensje, że on nie pamięta jakiś dat czy wzorów a ma odrabiać z dzieckiem lekcje. Każdy ma prawo zapomnieć. Nawet jak kończysz studia kierunkowe w takiej a nie innej specjalności i jeśli nie pracujesz zgodnie z wykształceniem to też zapominasz. Wiesz, ostatecznie jak jakiś rodzic ma do pani ze świetlicy pretensje, to powinien pierw spojrzeć na siebie, bo to ostatecznie jego dziecko a nie pani ze świetlicy. Jeśli pani ze świetlicy odrabia z piątym dzieckiem te same zadania to już pewnie pamięta co i jak i na pewno dziecku pomoże, ale jeśli pani ze świetlicy pierwszy raz od 20 lat widzi jakiś materiał to chyba potrzebuje chwili na zastanowienie się i odświeżenie pamięci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 8

@maat_: Co za gównoburza. A cała sprawa sprowadza się do tego, ze należy przyjąć do wiadomości prosty fakt: Nauczyciele mają najwięcej wakacji ciurkiem. To jest fakt. Mają do tego ferie. nikt inny nie ma prawie 3 miesięcy wolnego w roku. Takie sa fakty. Jestem przeciwna pozwalaniu pracownikom budżetówki na jakieś długie weekendy: uważam za skandal, ze urzędy sie zamyka w taki 16 czerwca bo w czwartek jest Boże ciało i wolne więc sobie piatek odpracują. Nie uważam, z etakie rzeczy mają prawo robić tylko firmy prywatne. I tak samo jest ze szkołami.

Odpowiedz
avatar Etincelle
0 8

@lady1990: nie mam pojęcia, co będę pamiętać po 30 latach szkoły, ale jeżeli nie będę umiała zrobić zadania dla np. 10-latka, to będzie znaczyło, że coś ze mną nie tak. I nie, to z liceum to nie to samo, chodzi mi konkretnie o podstawówkę. Bo tam właściwie materiału nie ma. W tym sensie, że to są takie podstawy podstaw, że nie ma co zapominać. Wzory? A jakie wzory? Zapomnisz na pole kwadratu, to sobie spojrzysz na kwadrat i ogarniesz. Na przekątną? Wyprowadzisz. Poza tym właśnie - mowa o odrabianiu zadań domowych, a nie recytacji podręcznika z prędkością karabinu maszynowego. Dzieciak, który panią ze świetlicy poprosi o pomoc w rozwiązaniu zadania, zapewne dysponuje podręcznikiem z tego przedmiotu. Podręcznikiem napisanym językiem dostosowanym do poziomu dziecka. Więc cóż. Podtrzymuję. Jeżeli pani ze świetlicy nie jest w stanie pomóc dziecku z podstawówki z zadaniami, coś jest nie tak.

Odpowiedz
avatar lady1990
3 5

@maat_: Ale przecież każdy przyjmuje to wiadomości prosty fakt, że nauczyciele mają najwięcej wolnego ciurkiem. Nikt temu nie przeczy! Nie każdy jednak jak widać potrafi przyjąć prosty fakt, że te wolne ciurkiem nie zawsze jest płatne i że nie jest to łatwa i lekka praca za marną kasę. Nauczyciel dyplomowany (czyli najwyższy z możliwych stopni, osiąga się go po 11 latach przepracowanych w zawodzie od początku do końca roku szkolnego, o ile nie wyjdą np. ciąże czy też inne sprawy np. zdrowotne itp.) jeśli ma tytuł magistra i pełne przygotowanie pedagogiczne to zarabia 3100 zł brutto. Czyli jakieś 2200 na rękę. Dla osoby z ponad 10 letnim stażem. Najniższy stopniem jak już ma magistra i przygotowanie pedagogiczne na 1600 zł na rękę. Jeśli ktoś jest w trakcie studiów i dopiero jest w trakcie robienia magistra, to ma jeszcze mniej. Proszę sobie sprawdzić w internecie, jak ktoś mi nie wierzy, w tabelach zarobków nauczycieli. A społeczeństwo traktuje nauczycieli jak najgorsze gó... No i tak dla jasności - mając 26 dni wolnego, wychodzi ci niemal półtora miesiąca. Nauczyciele pracują do około 10-15 lipca (nie mówię, że każdy w stu procentach, ale są jeszcze rady pedagogiczne wakacyjne związane z wieloma rzeczami i rekrutacje do szkół - ktoś przecież się tym zajmuje, dzieci same do szkół się nie przyjmują) i od około 20 sierpnia zaczynają się znowu rady pedagogiczne i przygotowania do roku szkolnego. Oprócz tego we wakacje są też tzw półkolonie. W ferie to samo. Więc owszem wolnego jest dużo, ale aż tak bym nie szalała z tym wolnym, że to 3 miesiące w ciągu roku. No i jeszcze jedna kwestia - miej do czynienia codziennie z około tysiącem osób, niech co lekcja pojawia ci się 30 innych twarzy przed oczyma, można naprawdę dostać do głowy. Setki dzieci na przerwach, dziesiątki w klasie. Psychika też musi odpocząć i się zregenerować. W korpo owszem, pracują też setki, ale ze zdecydowaną większością nie musisz wchodzić w interakcje, a w ciągu dnia szkolnego masz interakcje z przynajmniej setką osób. I tak codziennie, każdego dnia inna setka. I sprawdzaj sprawdziany około 300 osobom plus poprawy (nauczyciele od fizyki czy geografii to dopiero mają z tym masakrę - przedmiot raz w tygodniu w porywach do dwa razy w tygodniu, więc mają po 15 klas razy 30 dzieci, czyli 450 sprawdzianów). Naprawdę, niech dotrze do ciebie fakt, o którym mówią ci osoby, które przerobiły i korpo 8 godzin dziennie i szkołę która potrafi być nielimitowanym czasem pracy (tak, serio) - jak choćby ja i CatGirl :)

Odpowiedz
avatar lady1990
3 5

@maat_: Poza tym jak np. nauczyciel jedzie z dziećmi na wycieczkę na tydzień lub dwa - to jak opiekunka osób starszych - jest w pracy 24 godziny na dobę. Co z tego, że na wyjeździe. Na takich wycieczkach się nie wypoczywa, uwierz. Trzeba cały czas ich pilnować. Non stop. Jesteś odpowiedzialnym za dzieci. I teraz sobie przemnóż 7x24 i ci wychodzi 168 godzin, które wyrabia się miesięcznie. Opiekunce osób starszych np. w Niemczech jakoś nikt nie wytknie, że przecież w swojej pracy śpi, je itp. Każdy wie, że ma ciężką pracę, naprawdę ciężką pracę 24 na dobę. Musi się zajmować starszymi i chorymi ludźmi. Jednak ci starsi i chorzy posiedzą chwilę sami, nie wpadnie im do głowy pomysł by się np. pobić z koleżanką. A z dzieciakami nigdy nie wiadomo. I dalej nie mówię, że praca nauczyciela jest taka straszna i nie wiem co. Absolutnie nie. Ale to, że oni mają tyle wolnego nie wynika z faktu, że pracują 20 godzin w tygodniu, idą do domu i dziękuję, bo tak nie jest i nigdy nie było. Uwierz mi, że to co my w korporacjach przepracowujemy przez rok oni też są w stanie osiągnąć, gdyby pozsumowywać wszystko. Serio. Zaufaj osobom, które przerabiały i szkołę i korpo. Oczywiście mówię o standardowym czasie pracy 8 godzin dziennie. Jak ktoś lubi zasuwać w korpo na nadgodzinach po 14 godzin to niech się nie dziwi, że mu się ta praca nie podoba i ma już jej dość lub, że jest zmęczony, przemęczony.Nadgodziny i to w takiej ilości są dobrowolne.A co do długich weekendów - czemu pani w urzędzie nie miałaby go także mieć i móc go odpracować? Dla ciebie lepiej-musisz coś załatwić w urzędzie, więc pójdziesz w jakąś sobotę, kiedy masz wolne a pani odpracowuje jakiś długi weekend. Obopólna korzyść.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2017 o 17:44

avatar lady1990
1 3

@Etincelle: Nie, jeśli nie będziesz umiała zrobić jakiegoś zadania nawet dla 10 np. z historii to nie znaczy, że coś z tobą nie tak. Po prostu masz prawo nie pamiętać. Owszem liceum to nie to samo, ale przytoczyłam je tylko dlatego, że jest ostatnią szkołą, gdzie przewijają się wszystkie przedmioty ogólnokształcące, więc od ukończenia liceum minęło mniej czasu niż od podstawówki i teoretycznie więcej rzeczy z liceum można pamiętać, bo minęło mniej czasu. Podkreślam-teoretycznie. I ja nie mówię, że program w podstawówce jest trudny, bo dla dorosłego nie jest. Ale że pewnych rzeczy się zapomina i trzeba sobie przypomnieć jak się ma to robić z dziećmi. Ja np. miałam na plastyce w 6 podstawówce daty urodzenia malarzy. Nie pamiętam żadnej. Na geografii miałam rodzaje gleb i chmur. Też nie pamiętam. Ciekawe, czy ty takowe pamiętasz. Pani ze świetlicy też nie musi pamiętać. Jak pisałam. Chwilę poprzypomina sobie i przy kolejnym dzieciaku będzie już pamiętać. Chyba już zapomniałaś, że w szkole to nie tylko życiowe rzeczy były, ale też pełno takich, których się nie używa i jeśli chce się do tego wrócić to trzeba sobie poprzypominać. Piszę o rzeczach które dzieci mają w szkole a potem się z tego nie korzysta, a nie o takich codziennego użytku typu liczenie, ortografia itp. Sama piszesz, że spojrzysz i ogarniesz, że wyprowadzisz sobie. To właśnie też się zalicza do przypominania sobie. Bo na co dzień nie używasz. Sama napisałaś, że dziecko ma książkę (co wcale nie jest oczywiste, bo dzieci często zapominają), napisaną językiem dla dzieci. Sama sugerujesz, że pani może w taką książę zajrzeć. Czyli wszystko, co napisałam w swoim wcześniejszym komentarzu.

Odpowiedz
avatar Etincelle
-2 4

@lady1990: ale ja właśnie o tym mówię! :P Temat zaczął się od tego, że jak rodzice mogą oczekiwać, że pani w świetlicy będzie w stanie pomóc dzieciom z zadaniami domowymi. Zakładam, że takie rzeczy "do zrozumienia" powinna pamiętać, a resztę - zerknie w zadanie i będzie wiedzieć, o co chodzi. PS. Nie wszystkie daty urodzenia malarzy pamiętam, ale epokę każdemu na tyle ważnemu, że był w podstawówce, przyporządkuję. Chmury i gleby pamiętam. Mam wystarczająco lat, żeby w świetlicy pracować. Może dlatego nie wyobrażam sobie, że jakakolwiek dorosła osoba mogłaby mieć problem z zadaniami dla dziecka w tym wieku (no bo, powiedzmy, nie wymagałabym od pani ze świetlicy rozwiązania zadania z matmy np. z pochodnymi, ale jednak to, co jest na matmie w podstawówce, powinna umieć).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 czerwca 2017 o 20:04

avatar kitusiek
3 13

Jakąś dziwną podstawówkę dziecku wybrałaś. Moja mama, która w swojej szkole pracuje grubo ponad 20 lat, właśnie teraz ma najdłuższe dyżury w swojej karierze - siedzi po 3h raz-dwa razy w roku (zależy ile wolnego w roku szkolnym wypada), a świetlica jest czynna od 8 do bodajże 17. I zawsze dzieci dostają karteczki dla rodziców, czy mają zapewnioną opiekę. Jak okaże się, że nie ma, to ma siedzieć na świetlicy. Czyli podobnie jak w tej z historii. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby było mniej niż 10 dzieciaków na całą szkołę (~500 uczniów) i tak samo nie zdarzyło się, żeby świetlica w dni wolne była otwarta krócej niż w normalne dni szkolne. Nikt też nikogo nie zniechęca, wręcz przeciwnie - zawsze lepiej siedzieć kilka godzin pilnując dzieciaków niż gapić się w pustą ścianę. Inna sprawa, że - tak jak napisał karol2149 - syn raczej poradziłby sobie sam w domu przez te kilka godzin. No chyba że ma 7 lat, jest wyjątkowo nieporadny i ciekawy tego, "co się stanie jeśli włożę coś do kontaktu", ale myślę, że i tak nauka radzenia sobie samemu na pewno mu się przyda ;) Niemniej jednak - idź, walcz, bo ta świetlica i zachowanie świetliczanek to dramat.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 9

@kitusiek: To z pustą ścianą sugeruje, że masz bardzo smutne życie... Większość osób ma co ze sobą zrobić nawet jak nie siedzą w pracy. Ba, *zwłaszcza* jak nie siedzą w pracy.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
6 12

Nie chodzi mi konkretnie o mojego syna. Ale przecież tam jest również zerówka, klasa pierwsza, druga, trzecia. Wszystkie dzieci są w tej samej sytuacji. Chyba nie mówicie poważnie o zostawianiu w domu na 8-9 godzin samego 6-cio czy 7-mio latka. Świetlica robi wszystko, żeby zniechęcić dzieci i rodziców do przebywania na świetlicy w dni, gdy ma obowiązek zapewnić opiekę dydaktyczną. W tym jest piekielność. Nie w tym, czy mój syn może zostać w domu czy nie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

@KatzenKratzen: Nie zrozumieją, nie masz szans. Ludzie nie rozumieją, ze masz prawo czegoś wymagać i żądać trzymania standardów

Odpowiedz
avatar lady1990
0 4

@maat_: Ależ oczywiście, że ma prawo do tych standardów i ludzie to rozumieją! Jeśli świetlica jest, to ma prawo z niej korzystać. Jeśli jednak z góry nie było zapowiedziane na zebraniach, że w ten dzień jest do 17 otwarta, to szkoła niestety może sobie skrócić ten czas. Jedyne co pozostaje to porozmawiać właśnie z dyrekcją, żeby świetlica była jak co roku do 17, co na pewno pomoże i poskutkuje, gwarantuje. Byle nie krzykiem i jazgotem, tylko na spokojnie. A jedyną osobą, która czegoś nie rozumie, a mianowicie tego, że bycie nauczycielem to nie tylko picie kawki a naprawdę wiele innych obowiązków i nie ma szans, że zrozumie, jesteś ty. Skoro nie jesteś w stanie uwierzyć osobom, które znają i szkołe i korpo z autopsji i mają porównanie, to nie ma sensu dłużej tłumaczyć. Tak, czasami właśnie trzeba odpuścić, po prostu :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 czerwca 2017 o 10:23

avatar lady1990
1 3

@maat_: Zresztą myślę, że nie przeczytałaś nawet moich komentarzy ani CatGirl. Ok rozumiem, nie zmuszę przecież. Gdybyś przeczytała raczej byś trochę zmieniła zdanie. Ale nic na siłę. Pozdrawiam i miłego dnia :)

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 4

@lady1990: Ja przeczytałam. Wszystkie. Ponadto naprawdę bardzo szanuję i cenię pracę nauczycieli. Moja mama jest nauczycielką (obecnie emerytowaną). Jest nią także chrzestna mojego synka, moja przyjaciółka z ławy szkolnej jeszcze z czasów podstawówki i potem liceum. Wiem, jak ciężka i często niewdzięczna to praca. Ile wymaga cierpliwości, empatii i samozaparcia. Wiem również, że słynny 18-godzinny tydzień pracy to mit i legenda, podobnie jak niby to 2 miesiące wakacji. Wiem to i rozumiem. Chodzi mi tylko i wyłącznie o jedno: w każdej firmie, która nie decyduje się zamknąć podwoi na 3 lub 4 dni podczas długich weekendów, zawsze jest 1, 2, 3 lub więcej osób na dyżurze ( w zależności od wielkości i profilu działania firmy). Zatem zawsze ktoś ma długi weekend a ktoś inny go nie ma. Kolejny długi weekend - zamiana. Ci co mieli - pracują, ci, co pracowali - mają wolne. Długich weekendów jest w ciągu roku kilka. Wobec faktu, że nauczycielek na świetlicy pracuje 8, na taki dyżur potrzebne są 2 max 3. Zatem dyżur wypada co najwyżej raz w roku. I też jest z tym problem. O tym była cała moja historia. Nigdy nie miałam najmniejszego zamiaru obrażać nauczycieli i ich pracy, którą PODKREŚLAM szanuję i podziwiam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 czerwca 2017 o 21:48

avatar lady1990
0 0

@KatzenKratzen: No wiem, tak jak pisałam, niektórzy nauczyciele naprawdę przesadzają :/ Jeden długi weekend na dyżurze w roku to nie tragedia. Np. w szkole gdzie ja uczyłam były dyżury i faktycznie każdy sprawiedliwie się dzielił. Trafiłaś na szkołę, w której kadra może nie do końca jest współpracująca? Może być tak, że np. panie X i Y przez ileś tam długich weekendów miały dyżury i chciałyby w końcu mieć wolny długi weekend, a jakoś nikt nie kwapi się, by sprawiedliwie zająć się świetlicą? A dyrekcja niekoniecznie interesuje się tym, że powinno być sprawiedliwie i zamiast jak zawsze pań X i Y powinny tym razem być jakieś inne osoby na dyżurze? Ciężko stwierdzić. Kwestia też może być taka, że np. ten piątek był odpracowany w jakąś sobotę, więc może i dlatego nikt jakoś nie pali się do dyżuru na świetlicy. Jeśli to odczytasz to daj proszę znać, czy wszytko dobrze wyszło. Swoją drogą wiele szkół w zeszły piątek miało normalnie zajęcia, nie wszędzie był długi weekend. Dopiero teraz o tym piszę, ale może warto na przyszłość to zapamiętać i dogadać się z jakąś świetlicą w innej szkole, że dziecko przyjdzie w jeden dzień wyjątkowo? Może jakaś twoja koleżanka ma dziecko w szkole, która w zeszły piątek normalnie pracowała i byłoby to możliwe właśnie w tego typu sytuacjach? Może to i szalony pomysł, ale tak naprawdę mam nadzieję, że panie w szkole Twojego syna jednak znalazły się osoby które odbyły dyżur i zajęły się dziećmi do wieczora.

Odpowiedz
Udostępnij