Drogi Panie od fal kurdebazaltowych, zapraszamy na tournee po Polsce!
Uwielbia(ła)m rockowe koncerty. Atmosfera, śpiewy, spotkanie z artystą, który czasem skieruje do Ciebie wzrok, coś pięknego. Ostatnio po dłuższej przerwie wybrałam się na chyba największy koncert w życiu.
Legenda rocka prosto z USA, trasa pożegnalna. Miejsce niedaleko sceny. Stoję podekscytowana, że niebawem mogę (o ile doskoczę) zobaczyć swojego idola. Średnia wieku trudna do ustalenia, zarówno młodzi jak i nieco starsi (ja gdzieś pośrodku ;))
Przygasa światło, na telebimie wyświetla się retrospekcja. Zamiast niej widzę przed sobą... około dziesięciu smartfonów podniesionych w górę przez ludzi ewidentnie mających daleko w d. co tam się wyświetla, aby tylko nagrać.
Kiedy światło się zapala i z lewej strony na wybiegu pojawia się wokalista, wiele osób go nie zauważa. Nadal nagrywają telebim. Później wokalista podchodzi do nas, po nim gitarzysta, praktycznie nikt nie macha, nikt nie klaszcze. Oni też nie widzą ludzi, widzą telefony.
Tyle dobrego, że ludzie, którzy chcieli nagrać, przepuszczali nas do przodu, żebyśmy mogli się bawić. Poza tym, trochę wstyd, trochę porażka.
Wyjaśnijcie mi, drodzy czytelnicy, jaki ma to cel? Rozumiem jeszcze zrobienie sobie selfie pod sceną. Ale filmy, często wątpliwej jakości, nagrywane cały koncert? Oglądacie to później? Czy na portalach społecznościowych wstawienie zdjęcia z koncertu to +10 do lansu, a filmiku to +50? Czy warto płacić tyle pieniędzy, żeby wrócić z zerowymi wrażeniami, ale szpanem w necie?
Zaręczam, że nie jesteście w stanie przeżyć tej atmosfery, jeśli zamiast cieszyć się koncertem, bawicie się w poważnych operatorów. Nie ma kontaktu z zespołem, z resztą publiki. Trudno było zepsuć tak dobry koncert, z pewnością wiele osób bawiło się świetnie, ale widok tylu zombie stojących z telefonami przy takiej muzyce, był po prostu przykry. A zespół miał swojego kamerzystę i wrzucili dwie piosenki na Wasz ukochany portal, naprawdę nie musieliście się męczyć.
Jakie wstyd? Przecież ta durnota jest na całym świecie. kiedys śmiano się z Japońskich turystów, ze wszystko filmuja i sobie w domu obejrzą gdzie byli, teraz ta gangrena podbija świat
Odpowiedz@maat_: A miałam pytać, czy ktoś poleca wyjazd do innego kraju na koncert, bo gdzieś dalej to szaleństwo minęło. Ech, pozostaje poprosić właścicieli hal sportowych o zrobienie jakiejś specjalnej półeczki na telefony, żeby każdy po koncercie odebrał swoje nagranie ;)
Odpowiedz@maat_: Oglądałam kiedyś na youtube wykład faceta, który o tym mówił. Ludzie zamiast uczestniczyć w wydarzeniu, nagrywają, wrzucają do sieci, a potem nie oglądają tego ani oni sami, ani nikt inny. Na dowód wrzucił do sieci filmik z jakiejś imprezy (przedstawienia?) swojego dziecka, gdzie po 15 sekundach (chyba) wstawił zdjęcie własnego tyłka i tak zostawił. I cytował komentarze różnych ludzi w rodzaju: "ach, jaki talent", "jakie podobne do tatusia" itp., świadczące, że nikt z tych ludzi nie wyszedł poza 15 sekund... Swoją drogą jeśli ktoś kojarzy ten wykład, poproszę o namiary, bo nie pamiętam kompletnie nazwiska ani niczego innego, a chciałabym kilku osobom pokazać :)
Odpowiedz@astrazione: Polecam wyjazd do Japonii na koncert, nie będzie masy telefonów, o ile w ogóle jakiekolwiek będą, ja się nie spotkałam. Ale w sumie u nas tylko raz takie coś miałam, a byłam na sporej ilości koncertów.
Odpowiedz@Drago: Często chyba są po prostu zakazane, w sensie na pewno tak jest na koncertach Ayumi Hamasaki. I w pełni popieram. :P
Odpowiedz@Golondrina: To nie był wykład, tylko stand-up, proszę, tu masz link: https://www.youtube.com/watch?v=tt_8kpf7y7c
Odpowiedz@fursik: Dzięki wielkie :) Oglądałam to dawno temu i widzę, że mi się dwie rzeczy pomyliły, a chodziło dokładnie o to :)
Odpowiedz@fursik: uśmiałam się :D
OdpowiedzEhh, znam to. Ostatnio na juwenalia się wybrałam, Perfekt, zawsze chciałam usłyszeć na żywo. Koło mnie tak z 5 dziewczyn, wiek max 1 rok studiów. CAŁY koncert z telefonami w dłoniach, albo nagrywanie snapów, albo robienie samojebek albo, zdjęcia/filmy koncertu. Ja się dziwię że ręce ich nie rozbolały... A, jeszcze wideorozmowy z kimś
OdpowiedzA ja ci zaręczam, że można bawić się jednocześnie filmując/robiąc zdjęcia. I co, czyje zaręczenie lepsze? Nie odmawiam prawa do zdenerwowania takim zachowaniem, ale mnie z kolei denerwuje "zaręczanie" jak to inni mogą się czuć i jaka jest ich definicja dobrej zabawy. Na duże koncerty nie chodzę, więc od razu przyznaję, może specyfika trochę inna. "Mój" zespół to mało znane skandynawskie indie, więc koncerty na których bywam to tylko kilkaset osób. I nie, całego koncertu nie nagrywam, ale właśnie tak, właśnie te filmy/zdjęcia później służą za najlepsze pamiątki. Ty swój koncert przeżywasz w 90 minut, ja w i kilka lat później. Poza tym, często gęsto takie amatorskie filmiki to jedyna opcja żeby usłyszeć na żywo utwór, który (mój na przykład) zespół wykonał raptem 2 razy w ciągu całej kariery.
Odpowiedz@menelluin: Uwierz, że mam świetne wspomnienia z koncertów nawet sprzed 10 lat, nie mając żadnego filmiku ani zdjęcia ;) Może jestem dziwna, ale kiedy słyszę niespotykaną wersję utworu, wolę zamknąć oczy i się wsłuchać całą sobą. Ale możesz mieć rację, jeśli to jest dla Ciebie pamiątka, szanuję. Wniosek? Chyba powinnam się urodzić kilka dekad wcześniej...
Odpowiedz@menelluin: Ta, jak nagrasz koncert rockowy/popowy/cokolwiek z basem i beatem, to później na tym nagraniu gó*no usłyszysz. Poza tym luz, chcesz nagrywać, to nagrywaj, ale stawaj z tyłu, a nie zasłaniasz łapami scenę ludziom, którzy są za tobą. Tutaj akurat ustępowali, ale najczęśniej wcale nie mają zamiaru tego robić.
Odpowiedz@Drago: Ta, a czy ja mówię że nagrywam wszystko? Znam ograniczenia aparatu jeśli chodzi o basy, zwłaszcza jak stoi się blisko. A co do zasłaniania - proszę bardzo, rób jak ja - czekaj w kolejce godzinami/płać za VIPy i bądź w pierwszym rzędzie. Wtedy nic nie zasłania.
Odpowiedz@menelluin: Porada całkiem niezła. Tylko jeśli ma się w domu małe dziecko i nie ma nieograniczonej liczby wolnych godzin na stanie w kolejce, to rozumiem, że mam zostać w domu i oglądać teledyski ;) Chodzi o zwykłe bycie z publicznością i artystami. Może te czasy minęły i ludzie nie rozumieją, że tak można. Szkoda
OdpowiedzKoncert Rammstein (poza muzyką zawsze dają wspaniałe show). Jedna z osób stojących na płycie rozwaliła koncert około 20 osobom przed sobą. Jak? Nagrywała filmik z włączonym flashem. Byłam kiedyś na pokazie burleski. BettyQ (która pełniła rolę prowadzącej) powiedziała na początku, że prosi o nie nagrywanie i nie fotografowanie występów, bo "nasi fotografowie swoim profesjonalnym sprzętem zrobią to zdecydowanie lepiej niż Wasz iPhone"
Odpowiedz@mim: Myślę, że na Rammstein sporo osób się wybiera właśnie dla show, więc psucie wrażeń pewnie nieźle by mnie zdenerwowało. Z chęcią bym wykupiła bilet na sektor z kategorycznym zakazem wnoszenia telefonów, ale chyba czegoś takiego się nie praktykuje.
Odpowiedz@mim: Tak a propos, byłem na ostatnim koncercie tego zespołu we Wrocławiu, i przez kilkanaście minut przed rozpoczęciem na telebimach wyświetlany napis "Please enjoy the show, and do not be preoccupied with recording it". Co oczywiście specjalnie ludzi nie zniechęciło.
OdpowiedzJa, jak jestem na koncercie, robię parę zdjęć czy nagram fragment ulubionej piosenki, ale nigdy nie nagrywam koncertu od pierwszej sekundy do ostatniej. Jeżeli pojawi się prośba o nieużywanie telefonów, to nie będzie to dla mnie problemem. Też nie rozumiem osób, które zamiast cieszyć się muzyką stoją jak słup i nagrywają. Niektórzy chyba nie znają pojęcia "cieszyć się chwilą". Gdzieś czytałam, że powstała firma produkująca specjalne pokrowce na telefony. Te pokrowce są używane podczas koncertów by zapobiec kradzieży. Co do japońskich turystów i ich specyficznego sposobu zwiedzania- najczęściej są to uczestnicy wycieczki "Stolice Europy w tydzień" i praktycznie nie mają czasu popatrzeć jak wygląda Paryż czy Berlin bo muszą zaraz pędzić do Madrytu albo innej stolicy na trasie. Dlatego robią multum zdjęć i filmików, żeby po powrocie do domu na spokojnie zobaczyć, gdzie byli ;)
Odpowiedz@RedRose: Super komentarz, uśmiałam się ;) "Na spokojnie zobaczyć, gdzie byli" ^^^
Odpowiedz@KatzenKratzen: Śmieszne, ale prawdziwe ;)
OdpowiedzW zeszłym roku udało mi się spełnić jedno z moich muzycznych marzeń: zobaczyć na żywo Davida Gilmoura we Wrocławiu. Wiedziałam, że koncert będzie nagrywany i emitowany w tv, wiedziałam, że na pewno znakomite zdjęcia będą dostępne w sieci. Zrobiłam telefonem jedno zdjęcie, żeby pokazać znajomym jak daleko byłam od sceny. Jednak 90% ludzi, zamiast cieszyć się tą ucztą dla uszu i oczu, machało tymi telefonami, jakby nie było jutra. Trochę im współczuję. Przegapili fantastyczne widowisko.
OdpowiedzMiałem okazję obserwować kiedyś na kobitkę, która przez jedną trzecią koncertu kręciła filmik (byliśmy dość daleko, a ona nie miała jakiegoś wybitnego telefonu, więc jakość nagrania musiała być mocno wątpliwa), a przez pozostałą część męczyła się, żeby usunąć jakieś stare zdjęcia i nagrania, bo notorycznie kończyło jej się miejsce na karcie. Poddała się dopiero pod koniec. Wątpię, czy obejrzała świadomie chociaż ćwierć tego koncertu...
OdpowiedzNiestety, ale obecnie to chyba norma już wszędzie. Rok temu pierwszy raz od paru lat byłem na dużym koncercie znanej kapeli i od razu rzuciła mi się w oczy duża ilość telefonów. K...a. To było Black Sabbath. Prawdopodobnie ich ostatnia trasa koncertowa, która i tak się wydłużyła w porównaniu z planowaną wcześniej liczbą koncertów, bo nie było wiadomo, czy Ozzy da radę. A koło mnie pełno ludzi, którzy coś tam próbują nagrywać. K...a. Co można nagrać zwykłym telefonem na takim koncercie? Jedno mocniejsze szarpnięcie strun i takie urządzenie zarejestruje tylko jeden wielki jazgot. Uwielbiam robić zdjęcia, ale nigdy nie noszę aparatu na koncerty, bo po pierwsze lustrzanka jest mało poręczna, po drugie skupiłbym się na robieniu zdjęć, a nie na przeżywaniu tego. Nie wiem, czy są jeszcze kraje, gdzie ludzie bawią się na koncertach, a nie nagrywają na telefony. Może w Czechach. Przynajmniej w knajpach nie widać, żeby ktoś się notorycznie bawił smartphonem. Raczej przychodzą, żeby napić się piwa i pogadać z innymi. Tyle, że Czesi raczej stoją na koncertach niż tańczą. A poza tym na koncercie w Czeskiej Republice nie byłem już dawno, więc nie jestem pewien.
OdpowiedzNiestety... Gros widzów NIE zrozumie, że nagrywanie mikrofonem mija się z celem, już lepiej zrobić zdjęcie. Artyści często-gęsto pozują do takich fotografii po koncercie. I po jakiegoś grzyba można nabyć nagrania w jakości profesjonalnej.
Odpowiedz