Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Piqaczu o jej dwóch psach zmusiła mój mózg do przypomnienia sobie…

Historia Piqaczu o jej dwóch psach zmusiła mój mózg do przypomnienia sobie mojej własnej, choć trochę innego kalibru. Było to już ładne trzy lata temu, kiedy w pobliżu nie było jeszcze żadnego wybiegu dla psów.

Przydługi wstęp:
Mam psa, czteroletnia sunia - Moria. Czarna, puszyste futro, o niebieskich oczach. Wzbudza spore zainteresowanie, głownie wśród dzieci, zwłaszcza kiedy zauważą, że lubi się bawić piłką...

Ale ja nie pozwalam na zabawy z moim psem.
Nie i koniec.
Owszem, jest łagodna i bardzo lubi głaskanie, ale jest również wielka i ciężka jak przystało na mieszankę mastiffa z owczarkiem australijskim. Gdyby skoczyła na jakiegoś dzieciaka... Ba, nawet na dorosłego mogłaby zrobić krzywdę.
Niektórzy to rozumieją, niektórzy nie. Często spotykam się z pretensjami, głównie oburzonych rodziców.
"No przecież się Aniołek tylko z pieskiem pobawi chwilkę. Taki uroczy, pewnie nie zrobi krzywdy, zresztą pani ją trzyma." Ta, trzymam. Jak osiemdziesiąt parę kilo wyrwie do przodu za piłką, to przy okazji zabierze ze sobą moje ramię i kawałek obojczyka, a jeszcze będą nade mną wrzeszczeć, że nie upilnowałam zamiast wzywać karetkę...

Jednak w tych masach zwyczajowych piekielnych zdarzyła się sytuacja, której nigdy nie zapomnę... moje ramię zresztą też.

Jesienny wieczór, siedzimy z Morią w parku, ludzi wyjątkowo mało, psina radośnie aportuje piłkę-jeżyka, kiedy słyszę "Pieeeesioooo, jaki łaaadny pieeeesioooo". W naszą stronę biegnie chłopczyk na oko 6 lat, a za nim raźnym krokiem idą rodzice.
Nauczona doświadczeniem przywołuję psa i zakładam smycz. Dziecko dopada Morię i zaczyna z zapamiętaniem ją głaskać (Nie powinien o to najpierw zapytać, wcale nie trzeba, piesek nie ma ząbków, pieski w ogóle nie bywają agresywne... Wcale a wcale, ja się po prostu czepiam...) Matka dobiega i z przepraszającym wyrazem twarzy wypowiada moje wątpliwości:

- Kajtusiu (dajmy na to), powinieneś Panią chociaż zapytać...
- A po co? Przecież widać, że przyjazny - Ojciec wtrąca swoje trzy grosze i już widzę, że z nim się nie dogadam, ale milczę, bo po co psuć sobie humor. Może za chwilę sobie pójdą... Taaa...

Kajtuś nadal głaska i cmoka do mojego psa, a ja zezując na to jednym okiem, tak jak matka, rozmawiam z rodzicami o rasie, pielęgnacji i życiu codziennym z tym kłębem mięśni, futra i miłości. W pewnym momencie doszliśmy do tematu piłki. Kajtuś w mgnieniu oka złapał wspomniany przedmiot i hajda do zabawy, macha nią Morii przed nosem. Postanowiłam interweniować:

- Przepraszam, ale nie pozwalam bawić się z moim psem. Może zrobić krzywdę...
- Co też Pani gada, przecież kochana sunia, Kajtuś jej trochę piłkę porzuca i wszyscy będą zadowoleni - żelazna argumentacja ojca nie zrobiła na mnie wrażenia, zwłaszcza, że widzę, że żona mnie popiera.
- Proszę Pana, Moria może być łagodna, ale jest potwornie silna i ciężka. Może skoczyć na syna i zrobić mu krzywdę nieumyślnie...
- Chwilę tylko, nie bądź samolubna małolato (O ty wioskowy kmiotku jeden... poczekaj ty).
- Pozwoli PAN, że coś mu powiem. Dopóki to mój pies, ja będę decydować, z kim i kiedy ma się bawić, a Kajtuś według MNIE nie jest dobrym partnerem do zabawy dla wielkiego psa, którego pierwszy raz widzi na oczy. A teraz proszę oddać mi piłkę. - Ojciec się nastroszył, żona ukryła wyraz twarzy pod dłonią i wyciągnęła rękę do syna po "jeżyka".
Jednak Kajtuś poczuł się chyba jeszcze bardziej obrażony niż ojciec, bo cofnął się o krok i... kopnął piłkę prosto w moją twarz!

Matka skamieniała, ja też, ojciec się zaśmiał (widać po kim synek nasiąknął takim chamstwem), a synek przez sekundę wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego.
Przez sekundę, bo tyle zajęło Morii poderwanie się i obszczekanie gówniarza z obnażonymi kłami przy okazji naciągając mi bark od skoku.
No i sytuacja obraca się o 180'

- To bydle jest agresywne! Jak k@#$a mogłaś pozwolić w ogóle zbliżyć mu się do mojego dziecka! - tatuś wyczerpał w tym momencie moją cierpliwość
- Słuchaj no pan, albo zabiera pan w tej chwili swojego bachora, albo sama kopnę mu piłkę w twarz. - ojczulek zaczyna krzyczeć o wariatkach i niebezpiecznych psach, żona złapała się za głowę i zaczęła mnie gorąco przepraszać, a synek w tym czasie obchodząc psa szerokim łukie, podnosi piłkę i chowa się za ojcem pokazując mi język. I kiedy już myślałam, że zaraz zgarną mnie za bicie małych dzieci, nastąpił kolejny, nieoczekiwany, ale jakże satysfakcjonujący dla mnie zwrot akcji.

Mama Kajtusia, która dotąd stała z boku złapała synka za ucho i sprzedała mu solidnego klapsa, aż echo poszło. Piękny dźwięk :) Bachor w płacz, dostałam piłkę z powrotem, a ojciec zdążył wrzasnąć tylko "Co ty, kobieto, ro...?!"
- Zamknij się! Idziemy do domu, a w nim tobie też przywalę! Przepraszam Panią jeszcze raz. I syn też Panią przeprasza- po czym na oczach zszokowanego męża skręciła ucho dzieciaka jeszcze mocniej, na co on pisnął "Przepraszam Panią, PRZEPRASZAM".
- I pieska też przeproś! - zażądała mama.
- Kobieto, co w ciebie wstąpiło...?
- Powiedziałam, żebyś się zamknął! Kajtek!
- Przepraszam, piesku - postanowiłam w tym momencie być wredna.
- Ona nazywa się Moria i takie przeprosiny to za mało - uśmiecham się wrednie.
- O no bez jaj... - ojciec podejmuje słabe próby protestu.
- Ma Pani rację - mama skręca ucho dalej, jednocześnie odpychając męża - Przeproś Morię porządnie!
- To tylko głupi pies! - drze się dzieciak przez łzy. Szast! Kolejny klaps. Niezła scena się zrobiła, Bogu dzięki przechodniów brak. Tylko gapiów by brakowało, jeszcze by się jakiś obrońca biednych dzieci znalazł... (Wybaczcie, ale moje współczucie ulotniło się wtedy zupełnie).

- Przepraszam cię bardzo, Moria. - chlipie dzieciak
- No weź go puść, kobieto. Uspokój się, przecież się nic nie stało - tatuśkowi udało się w końcu wyrwać dzieciaka z każącej ręki.
- Nic się nie stało?! Nic się nie stało?! Ty idioto! Ty chamie! Ostatni raz wyszłam z tobą na ulicę! Rozwód z tobą to jednak była najlepsza decyzja mojego życia! (Ou, no, hm... Nie musiałam wiedzieć) - po czym mama złapała syna za ramię i obrzucając oboje wyzwiskami zaczęła się oddalać w stronę wyjścia z parku, a (były) mąż podążył za nią coś pokrzykując.
Gapiłam się na nich, dopóki nie zniknęli za bramką. Moria też. Na ten dzień straciłam ochotę do zabawy.

Kto w tej historii był najbardziej piekielny, sama nie wiem. Jedyne stworzenie, do którego chyba nie można mieć pretensji, to pies.
Ale szczerze powiedziawszy, ja nie mam szczęścia do dzieci, a Moria do ludzi, więc historii z nią mam więcej. Zwłaszcza, kiedy razem z nią zaczęłam zabierać na spacer królika ;P (No co? Oboje to lubią).
Jeśli historia się wam podoba, to mogę wstawić więcej (choć pewnie w komentarzach przeczytam, że to jakiś fejk ;))

park

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kazmirz
17 25

piekna historia; nie wierze ze sie wydarzyla, jak to przwidzialas, ale doslownie usmialem sie do lez; dzieki :) wstawiaj wiecej; przy takim poziomie ode mnie zawsze plus :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 czerwca 2017 o 18:33

avatar Racon
28 32

Współczuję Ci tego co się stało, na szczęście nikt nie ucierpiał. Jeśli dzieciak nie będzie miał kontaktu z ojcem to ma szanse wyjść na ludzi, ma mądrą mamę.

Odpowiedz
avatar PiekloDzisModne
0 10

Bijąca matka XDDD To w takim razie zadzwoń po opieke społeczną, bo ja jak miałem 10 lat to też dostawałem po dupie pasem :3

Odpowiedz
avatar oszi90
6 8

@Bubu2016: Tu się należało bachorowi, ale ojcu też by się przydało, nie dyskryminujmy dzieci :P

Odpowiedz
avatar halboot
-2 2

@PiekloDzisModne: \ Ja też... I wyrośliśmy na ludzi :) Choć mojej córki nigdy nie udało mi się oduczyć głaskania obcych psów... Z drugiej strony nie ma takiego psa, który by do niej sam nie przybiegł i nie nadstawiał się. Sama, z własnej woli - nie zaczepia, ale jak piesek chce, to zostanie pogłaskany, i to dotyczy nawet ciężko zwichniętych psy-chiczne wiejskich łańcuchowców

Odpowiedz
avatar Waldas
12 14

O rany!!! To ludzie tacy są? Czy piesek np. puszysta kuleczka, czy ogromne bydlę nie przestaje być czyjąś własnością tylko dlatego, ze podoba się innym? Mam słabość do psów i jezeli jakiś mi się podoba to pytam właściciela, czy mogę zdjęcie zrobić, a co dopiero mac..., głaskać bez pytania....

Odpowiedz
avatar Frytek
11 13

Dzieciak to niech się cieszy, że go Moria nie zjadła :D Bądź co bądź, ten pies, to ważył spokojnie ze 3x tyle co on... A tak już na poważnie, to powinnaś Autorko zainwestować w jakiś kaganiec. Chociaż jak tak sobie myślę. 80kg+kaganiec w zderzeniu czołowym z człowiekiem daje dwunożnemu małe szanse na wyjście bez szwanku...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@Frytek: Moria posiada kaganiec i kiedy wychodzi "do ludzi" zawsze go na sobie ma. Wtedy w parku skorzystała na tym, że nie było już ludzi w okolicy, więc jej tę klatkę na pyszczek ściągnęłam (co może faktycznie jest moim błędem, zwłaszcza, że zaaferowałam się zabawą). W momencie kiedy zauważyłam zbliżających się ludzi było już trochę za późno, żeby go zakładać. A poza tym jak w kagańcu bawiłaby się "jeżykiem"? :)

Odpowiedz
avatar babubabu89
0 2

@litlle_trouble1: Mam dwa psy i cały dom w jeżykach... io io

Odpowiedz
avatar KaktusStefan
4 8

Historia jak historia, ale dziewczyno kup sobie słownik. "Podążył", "zdarzyła się".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

@KaktusStefan: Popiół na moją głowę Zaraz poprawię :)

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
1 5

Jakoś nie jestem w stanie wyobrazić sobie pogłaskania czyjegoś zwierzęcia bez zapytania właściciela o pozwolenie. Każdego, nie tylko takiego dużego. Pies może zwyczajnie tego nie lubić. A pozwalać na to dziecku? Chyba faktycznie rozwód z debilem był najlepszą życiową decyzją tej pani. Pozdrów Morię i pogłaskaj ją ode mnie :)

Odpowiedz
avatar tick
1 3

Nie żebym się czepiał, ale coś mi tu nie gra... mastiffy (angielskie) suki wagą dochodzą do 80 kg owczarki australijskie - zaledwie do 30 kg. Żadna z tych ras nie ma czarnego futra, więc trudno, żeby takowe odziedziczyło...

Odpowiedz
avatar Axisss
3 5

@tick: Self Black czyli cały czarny bez znaczeń jest jak najbardziej dopuszczalnym, choć rzadkim umaszczeniem u aussie. Niebieskie oczy też mogą się u takiego psa objawić bez problemu. Osobiście znam 4 tricolory - jakby nie patrzeć dominujący kolor to czarny. Gen blue merle też może dać psa właściwie czarnego, z niebieskimi oczami, a ponieważ jest dominujący... Nie wiemy też jaki mastif - bo jest kila ras o tej nazwie w tym takie o dopuszczonej czarnej maści. Nie było też informacji że w ogóle rodzice byli psami rasowym, mogły być to psy w typie rasy a wtedy to już wszystko jest możliwe ;) Jak się czepiać to z sensem ;)

Odpowiedz
avatar tick
1 1

@Axisss: mastiffów jest cała masa - sam mam jednego takiego (tybetana) ale, o ile wagę podałaś rzeczywistą, bo bardziej bym stawiał na nowofunlanda niż mastiffa, szczególnie, że druga krew do dużych nie należy ;) (no chyba, że możesz na priv fotkę podesłać)

Odpowiedz
avatar Visenna
2 6

Pokażesz zdjęcie piesełka? :)

Odpowiedz
avatar Visenna
7 9

@Tajemnica_17: Znam i mam ochotę używać "piesełek". Zabroń mi, no dalej. Albo może dla odmiany czymś pożytecznym się zajmij.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
0 2

@Tajemnica_17: Ale wiesz, że żadne z tych słów, które podajesz, nie istniało i ktoś je musiał kiedyś wymyślić? I dlaczego w ogóle używasz obcego (greckiego) słowa "synonim", skoro jest takie piękne polskie wyrażenie "wyraz bliskoznaczny"?

Odpowiedz
avatar vezdohan
-1 3

No cóż tylko klasyk. Dzieci to w kagańcu i na smyczy, oraz czemu pan szczuje dzieciaka na mojego psa.

Odpowiedz
avatar halboot
2 2

Jak widać - rozsądnego psa (o przepraszam, sukę ;) ) można wychować; niektórych ludzi można tylko tresować. Zachowania psicy nie komentuję - "Bronić swojej PANI" - to bezwarunkowy priorytet; a, że natura obdażyła ją odpowiednim rozmiarem, trudno... Domowego królika też broni, choć obcego przyniesie pani na obiad :) - taka psia natura. Dzieciak może zrozumie, bo ma rozsądną matkę, dla ojca pewnie już za późno. Szkoda, żę nie iterweniowała na początku - było by lepiej dla wszystich.

Odpowiedz
avatar malami1001
3 3

Ja na ten przykład posiadam labradora, który jest trochę mniejszym labradorem niż wszystkie inne i mimo masywnych mięśni jest smukły (nie spasiony jak większość labradorów) i ma nieco szczeniakowatą mordkę i z tego tytułu każdy myśli, że jest słodkim, ślicznym szczeniaczkiem. No nie, to jest dorosły pies. I choć w stosunku do ludzi nie jest agresywny wku!@# mnie na maksa jak czekam z nim np. pod sklepem na lubego i co drugi wychodzący bez pytania czy nawet cholernego "dzień dobry" zaczyna głaskać mi psa. Ja mam wtedy ochotę ugryźć.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
1 1

Wybacz, ale muszę się dowiedzieć jak takie psia cudna mieszanka wygląda! :) czy mogłabyś pokazać zdjęcie Morii? Połączenie brzmi niezwykle...

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
-4 10

Powiem tak - mam nadzieję, że historia jest nieco podkoloryzowana. Owszem dzieciaka należało przywołać do porządku, ale niekoniecznie wykręcaniem ucha i klapsami. Wymuszenie przeproszenia Ciebie - ok, ale psa i to jeszcze imiennie? To już porażka. A zachowanie tatusia poniżej wszelkiej krytyki.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
1 1

@Tajemnica_17: Trochę masz racji, najpierw ojciec powinien dostać wp***, a potem synek przywołany do porządku. Gdyby reagował na to co mówi mama, a nie rzucał głupimi hasłami to pewnie by było inaczej. Nie polecam przemocy, ale w tym przypadku to jeden z najszybszych sposobów by dziecko zrozumiało, że to jest złe zachowanie. Tłumaczyć można gdy oboje rodziców wykazują podobną postawę.

Odpowiedz
avatar butros
0 0

Dobrze się czyta. Pisz więcej.

Odpowiedz
avatar RedHead777
0 0

Taaa... Ludzie którzy zupełnie nie pomyślą a pchają się do psa to jakaś porażka... Mam 7miesięcznego szczeniaka, mieszanka 2 dużych pracujących ras, już teraz sięga mi ponad kolano a wciąż rośnie w zastraszającym tempie. Jako że mamy go od miesiąca to wciąż uczy się domowych zasad. Ostatnio byłam z Nim na spacerze a że las pod nosem to staram się go puszczać by się wybiegał ale jeszcze pod naszym okiem bo obcy ludzie, dzieci czy rowerzyści to Jego "najlepsi przyjaciele". Staramy się go oduczyć podchodzenia do każdego tym bardziej że zawsze na każdego skacze. Co robią ludzie gdy nie zdążymy ich zauważyć ale pies zdąży? Wiadomo, cieszy się to pogłaskać, ale gdy właściciel go odciąga i podpina do smyczy po co komentują pt "no puść go pani, taki fajny, zaraz go wygłaszczemy" i na nic tłumaczenia że kolo uczy się słuchania i za takie coś musi być skarcony (czym jest dłuższy czas spaceru na krótkiej smyczy) "przecież nic się nie stało", ale jak urośnie do ostatecznej wielkości to może się stać i wtedy już by nie gadali że mam go puścić :/

Odpowiedz
avatar Ciejka
0 0

Nie no, że się czepiam, ale czemu zawsze jest tak, że jak ktoś źle się wyraża (tak jak tu ojciec) to zaraz stwierdzenie, że ze wsi, wsioch, kmiotek, pomiot i inne takie...

Odpowiedz
Udostępnij