Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na fali historii o nauczycielach odwracających wzrok od nieodpowiednich zachowań w szkole…

Na fali historii o nauczycielach odwracających wzrok od nieodpowiednich zachowań w szkole postanowiłam dodać coś od siebie.

Na wstępie chciałam zaznaczyć, że sama jestem studentką pierwszego stopnia (ważne dla historii: nie studiuję pedagogiki czy podobnych kierunków) więc ze szkoły średniej wyszłam nie tak dawno i swoje wiem: po części się nasłuchałam, po części napatrzyłam.

Wiecie może, jak wywołać oburzenie roku?

KROK 1. Przyjdź na seminarium szkoleniowe dot. bezpieczeństwa w szkołach - aula wypełniona dyrektorami i nauczycielami szkół miasta wojewódzkiego: od podstawówek po licea. (Na samo seminarium studentów zapraszał nasz wykładowca. Z racji że odbyło się ono w dniu wolnym od zajęć, było nas jedynie 3 - byliśmy więc w zdecydowanej mniejszości :P).

KROK 2. Wysłuchaj ciekawych wystąpień zwracających uwagę na nowe zagrożenia w szkołach.

KROK 3. Poczekaj na możliwość zadania pytania.

KROK 4. Wystosuj pytanie do specjalisty:
"Panie nadkomisarzu, w świetle tragedii z Gdańska jaki jest odsetek badanych podobnych spraw, w których wychodzi na jaw, że nauczyciele i dyrektorzy wiedzieli wcześniej o przemocy w szkołach ale nie reagowali? Tych szkół jest raczej więcej czy raczej mniej? Bo wierzyć mi się nie chce, że są tymi tragicznymi sytuacjami zaskoczeni"

KROK 5. Rozsiądź się wygodnie i żałuj, że nie masz popcornu, podczas gdy:
a) specjalista przyznaje tobie rację, że sytuacje te nie są nieznane kadrom nauczycielskim - jego wiedza oparta jest na aktach spraw, więc nie wyciąga on danych z kapelusza
b) inny specjalista dodaje, że czysto jest zazwyczaj jedynie w papierach,
c) a zgromadzeni na auli burzą się, że jako studentka (tu wymienili mój kierunek) NIE MASZ PRAWA wysuwać podobnych wniosków, bo oni mają lata DOŚWIADCZENIA JAKO PEDAGOG i wiedzą lepiej (klaszcząc do swoich wypowiedzi nawzajem[!]).
Wiedzą lepiej.
Nawet od specjalistów.
Potwierdzających moje zdanie.

Biorących mnie w obronę przed urażonym gronem pedagogicznym.
Bo przecież jak ja śmiałam poruszyć ciężki temat, podważając tym samym nie wiem już sama co... ich autorytet? Czy może zepsułam im dzień, bo oni wszystko wiedzą, a samo spotkanie miało być ich zdaniem lekkie i przyjemne?

Cała kłótnia, która potem zawrzała trwała ok 7-8 minut, wyczerpawszy tym samym czas na pytania :>

Wychodząc na przerwę czułam na sobie ciężar spojrzeń, parę epitetów również dosięgło moje uszy.

Skoro sami potrafili się odnieść do mnie z takim brakiem kultury, to ja się nie dziwię, że w szkołach jest jak jest.

Oczywiście nie chcę tutaj głosić, że każdy nauczyciel jest niedobry, niekompetentny itp., bo są również i tacy "z powołania". Nie zarzuciłam też swoją wypowiedzą, że w każdej szkole dochodzi do przemocy i nikt na nią nie reaguje.

(A skoro już o powołaniu mowa - do mnie osobiście nie trafia argument, jakoby nauczyciel miał każdorazowo związane ręce i odwraca wzrok dlatego, że jest zastraszany czy coś w ten deseń. Nauczyciel ma być autorytetem, a nie zahukaną i zadzierającą nosa personą. To jakby iść do wojska, ale bać się wystrzałów.

Owszem, zdarzają się sytuacje, kiedy pedagodzy te ręce mają związane albo o czymś nie wiedzą - ale jak sami specjaliści potwierdzili - sytuacje takie należą do mniejszości).

Dalej ciężko do mnie dociera fakt, iż ludzie "na poziomie", "z wykształceniem" potrafili na mnie tak naskoczyć i potępić za to, że miałam czelność zwrócić uwagę na pewien problem, chcąc tym samym skłonić do refleksji i - bądź co bądź - mając przy tym dobre intencje.

Szczerze? Nie żałuję. Pomimo wylania na mnie powyższego hejtu zrobiłabym to ponownie :D

Pozostawiam Wam rozstrzygnięcie, kto w tej sytuacji był piekielny ;)

by Disposable_Teen_MM
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
1 21

Ha ha! Załatwiłaś ich na cacy! Brawo! Nauczyciel to funkcjonariusz publiczny jak np policjant jakakolwiek napaść na niego jest ścigana z urzędu oni mogą naprawdę wiele, ale nie chcą

Odpowiedz
avatar Nikorandil
27 29

Rozbraja mnie argument: "Robię to już 10 lat, więc umiem to robić!". Otóż nie. To, że robisz coś 10 lat świadczy tylko i wyłącznie o tym, że robisz to 10 lat. O tym, czy umiesz, świadczą rezultaty. Jeżeli od początku robisz coś dobrze- od początku to umiesz. Jeżeli przez 10 lat do d...- nie umiesz. I tylko większy wstyd, jeżeli pedagodzy z historii mają doświadczenie a i tak są nieudolni. Mylić się na początku to mniejszy błąd, niż dalej się mylić, chociaż miało się wiele okazji do nauki. A co do samego problemu- bezpośrednio mnie nie dotyczy, nie planuję też mieć dziecka, ale gdyby się zdarzyło, w szkole interweniowałbym może raz, na pewno nie więcej. Potem wszelkie kwestie przemocy załatwiałbym bezpośrednio na policji lub w prokuraturze. Przestępstwa popełniane w instytucji są wciąż przestępstwami, a nie sprawą wewnętrzną tej instytucji. A jeżeli dyrekcja szkół faktycznie ma związane ręce, to powinni tylko być wdzięczni, że uruchamiam instancję, która ma większe kompetencje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

@Nikorandil: Mam identyczne zdanie. Raz w szkole interweniować, wszystko nagrywać i skargi na piśmie składać, potem już tylko na policji

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

Nauczyciel się nie odezwie widząc przemoc, narkotyki, czy inne sytuacje ponieważ... nie, nie boi się! A jeżeli już się boi to dyrektora i innych nauczycieli! Jeżeli nikt nie zgłasza problemu i nagle pani Iksińska ma problem z uczniami, którzy są nieznośni to pani Iksińska się nie nadaje bo nie daje sobie rady z grzecznymi uczniami! Dyrektor też nie chce się tłumaczyć, że ma problemy przed kuratorium.

Odpowiedz
avatar Disposable_Teen_MM
7 9

@thebill: A to też prawda. I tak oto "ręka rękę myje"...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@thebill: Nauczyciel nie może zgłosić problemu z narkotykami, bo w NASZEJ szkole nie ma problemu z narkotykami.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 4

@Sharp_one: Otóż to! Sharp_one trafił w samo sedno! Wielki plus dla Ciebie

Odpowiedz
avatar CatGirl
17 19

Jestem młodym nauczycielem. Sama kiedyś byłam osobą, której się dokuczało, nie byłam jakoś bardzo prześladowana, ale czasem zdarzało się, że co ja powiedziałam, ktoś podchwytywał i sobie robili żarty. Nieśmieszne zresztą. Dziś uczę w szkole pół roku. I widzę takie istotki, które siedzą same, które boją się odezwać, bo zaraz ktoś to komentuje. I idę do wychowawcy i zgłaszam sytuację i słyszę "Ale on wcale nie lepszy". Nie lepszy...ciekawe co ma zrobić, gdy trzy, cztery osoby się z niego wyśmiewają publicznie. Przy całej klasie. Najlepszą obroną jest atak. Co najgorsze wpisywanie uwag, rozmowy z rodzicami, z pedagogiem nic nie dają. To dopiero podstawówka, a zawiść jest okropna. I czasem bym podeszła, i pacnęła tak w głowę te durne istoty. W wakacje będę miała czas na edukowanie się. Polecacie jakieś książki na ten temat?

Odpowiedz
avatar cija
12 12

@CatGirl: chyba bym poszukała ludzi, którzy pracują w trudniejszych szkołach i ośrodkach wychowawczych - znają i praktykę, i procedury. A z książkami to trochę różnie bywa...

Odpowiedz
avatar Disposable_Teen_MM
7 9

@CatGirl: W kwestii odzywania się, to z własnego doświadczenia powiedzieć mogę, że głos w jakiejś sprawie zaczęłam częściej zabierać dopiero na studiach bo... zostaję po prostu wysłuchana - i to nie tylko przez prowadzącego, ale przez resztę grupy. We wcześniejszych latach edukacji po prostu mi się odechciewało widząc, jak samemu nauczycielowi zwyczajnie nie chce się usystematyzować klasy. Swoją drogą bardzo chciałabym pochwalić chęć doedukowania się w temacie :) Nie wiem na ile jest to możliwe w podstawówce, ale na studiach podobał nam się grupowy trening interpersonalny - miłe wrażenia (nikt nikogo nie wyśmiewał), a na dodatek zżyliśmy się jeszcze bardziej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2017 o 20:41

avatar Taczer
11 13

@CatGirl: Książki? Nie, ale mogę podpowiedzieć z doświadczenia. Rozumiem, że do komentarzy dochodzi na twoich zajęciach? Reagujesz na pierwszy taki komentarz (zazwyczaj zaczynają liderzy w tej dyscyplinie, reszta się dołączy dopiero wtedy, kiedy uzna, że to bezpieczne) i robisz to ze znacznie większym impetem, niż pozornie przy tak 'drobnej' sprawie wypada. Mówisz do konkretnej osoby, nie do klasy czy grupy. Klasa czy grupa doskonale zrozumie, że te słowa odnoszą się także i do nich. Krótko i zdecydowanie 'na tych_zajęciach nie będziesz wyśmiewał innych, chyba że chcesz, żeby zaczęli się śmiać z ciebie - bo nikt nie jest orłem wszechwiedzącym. Każdy tutaj ma prawo się pomylić, przejęzyczyć i popełnić błąd. Nikomu nie wolno się z cudzych błędów wyśmiewać'. Wygłoś to z pełnym przekonaniem, szczerością i oburzeniem w głosie. Zwykle do ponownej próby dojdzie w ciągu tygodnia i od tego, czy dotrzymasz słowa i natychmiast zareagujesz pokazując, jak dalece niedouczony jest wyśmiewacz, zależy czy będzie to próba ostatnia. Ty, i tylko ty - nie wychowawca, pedagog czy rodzic - decyduje i egzekwuje, jakie zachowania są na miejscu w czasie twoich zajęć. (jak rozumiem, nie chodzi o kompletnie spatologizowane czy zwyczajnie chore na głowę dzieciaki, które cię popchną, oplują i wrzasną że jesteś debilką, którą zaraz zwolni z pracy ich tata? To nieco inny kaliber oczywiście.)

Odpowiedz
avatar kaede
-1 5

@CatGirl: Oprócz konfrontacji, 2. pomyśl jak mozesz poprzesadzać delikwentów żeby nie siedzieli w swojej strefie konfortu/z kolegami (najlepiej pierwsza ławka, nie rób par mieszanych w podstawówce - zaraz zaczna sie komentarze "zakochana para"). 3. Jak zwracasz uwage, albo wyciągasz kogoś do odpowiedzi - niech ta osoba wstanie (poczuje sie mniej pewnie). 4. Miej uniwersalne powiedzenia,nie musza być z sensem... np. moja wychowawczyni mówiła "może ci kawe i ciasto przyniesć?!<na tym samym tchu> nie jesteśmy w kawiarnii!!" albo "targowisko jest w tamtą strone" - ważne , że wymówione szybko i głośno (nie masz zaczynac dyskusji, tylko ją kończyć). 5. możesz się skonfrontować 1:1 po lekcji tzn. "Marek zostać na przerwie", nikt nie lubi tracić przerwy :D 6. jeśli to patologia to żadna z tych rad nie pomoże, sorry. :(

Odpowiedz
avatar katem
10 12

Automatycznie niejako przypomniało mi się przysłowie "Uderz w stój, a nożyce się odezwą". Należałoby je zacytować tym pedagogom z bożej łaski.

Odpowiedz
avatar Disposable_Teen_MM
7 9

@katem: Jakby to ująć... nie miałam już okazji czegokolwiek dodać. Jak już przestali po mnie jechać i chwalić się swoim "mam 20 lat doświadczenia...", przyszedł czas na wykłócanie się z nadinspektorem potwierdzającym moje przypuszczenia. Ale nie powiem, przyszedł mi ten komentarz do głowy :)

Odpowiedz
avatar Czarnechmury
10 10

Zwykły szary nauczyciel nic nie może. Młodemu się jeszcze chce, ale spotyka się z murem tych starych, psiapsiół "góry" i wpływowych rodziców. Moj wykładowca uczył po studiach w liceum, miał ucznia, który ze sprawdzianu, kartkowek itp miał same jedynki. Z odpowiedzi też pała. No to chcąc dać mu szansę miał zostać odpytanym - znał możliwe pytania, mimo to nie wyszło. Nauczyciel zapytał go czy mu nie zależy, czy chce zdać do następnej klasy. Po tym odpytaniu nauczyciel nie zdążył spakować się i wyjść z klasy, kiedy został wezwany na dywanik. Uczeń zgłosił, że ów nauczyciel go prześladuje, że sugeruje (pytając czy mu zależy), że nie przejdzie, że podcina mu skrzydła. Dyrektor zasugerował, że dla świętego spokoju ma ułatwić uczniowi zdanie. Uczeń miał zerową wiedzę z tego przedmiotu i nie wykazał nawet odrobiny chęci.

Odpowiedz
avatar kaede
2 2

@Czarnechmury: w szkole chyba nie ma strony bez winy... no moze te małe dzieci to raczej nieumysle zrobią krzywde komuś, niż specjalnie. "Nauczyciel nic nie może" - ujełabym to inaczej, ma małe pole do popisu technik wychowawczych ktore by były etyczne tzn strofowanie, wezwanie rodziców, wystawienie oceny. That's all. A w praktyce spotyka się nauczycieli ktorzy stosuja przemoc psychiczna, żeby zastraszyć klase i mieć spokój. :( było tu takie opowiadanie dziewczyny z LO.

Odpowiedz
avatar kaede
1 3

"Typ nieomylny" jest dosyc czesty w szkołach, szczególnie u starszych dzieci gimnazjum/liceum. Chodzi o to, że nauczyciel nie może się pomylić bo jest to przejaw niekompetencji :) np "babka od angielskiego jest głupia bo nie wie co to znaczy spawn, a to pojawia sie wszędzie (znaczy w grach :P)" albo "facet od matmy, nie potrafił rozwiązać tego zadania, musiał patrzyć w klucz, to ja mam umieć?". Więc taki nauczyciel wie ze nie moze sie mylic, albo inaczej... nie moze pokazać ze czegoś nie wie- więc największe brednie głosi z przekonaniem. :)

Odpowiedz
avatar Taczer
0 2

@kaede: chyba bardzo młody i bardzo niedoświadczony nauczyciel. Kompleks Boga wszechwiedzącego przechodzi po drugiej pomyłce przy tablicy :) Kiedy pisałam wyżej, że każdy może popełnić błąd, rozumiałam to dosłownie. Każdy, łącznie z prowadzącym zajęcia. Swoją drogą, nie przypominam sobie żadnych warsztatów, wykładów czy choćby wskazówek, jak się zachować w takiej sytuacji. Może dlatego tak wielu reaguje źle upierając się przy swoim, zakrzykując ucznia czy przykrywając temat nerwowo jakimś innym. I wtedy dopiero cierpi autorytet, nie z powodu błędu ale nieumiejętnej reakcji na niego. A zachowanie opisane przez opa wynika z celnego trafienia w odwieczną bolączkę oświaty: najlepszy nauczyciel i najlepszy dyrektor to nie ten, który otwarcie rozwiązuje problemy, tylko ten, który żadnych problemów nie zgłasza. Taki na którego nigdy nie przyjdą się poskarżyć rodzice, który nie zmusza dyrektora do żadnych działań. Dotyczy to zwłaszcza styku kuratorium-dyrektor szkoły. Po wielu latach doboru nienaturalnego pozostali jedynie ci, co sprawnie zamiatają sprawy pod dywan. Ukaranie dyrektora gdańskiej trójki zadziała dokładnie odwrotnie do oczekiwań społecznych, dyrektorzy tym bardziej będą starali się wszystko wyciszać, byle na zewnątrz nie wypłynęło. I jak długo nie zacznie się w takich sprawach pomagać (nauczycielowi, dyrektorowi), zamiast wywalać z roboty, tak długo nie ma co liczyć na otwarte rozmowy o problemach w szkołach.

Odpowiedz
avatar Frytek
3 3

@Taczer: U mnie w gimnazjum było wielu takich, uważających się za nieomylnych. Naśmiewanie się, jak ktoś czegoś przy tablicy nie umiał zrobić, było prawie normą. Ale nauczyciel od matmy miał na takich delikwentów patent. Zaczynało się od pytania, "Ty jak mniemam potrafiłbyś to zrobić i każde podobne zadanie, tak?" Po odpowiedzi twierdzącej, "nieomylny" szedł do tablicy, dostawał zadanie niby z czegoś, co już przerabialiśmy, ale jednak jak z kosmosu. Nie zrobił? Pała i do ławki wróć. Dwa miesiące i zniknęła nam grupa nieomylnych, bo każdy z nich bał się odezwać. Jedyny mankament był taki, że uczniowie piątkowi, a na pierwsze półrocze mieli tróje, bo nazbierali po drodze kilka karnych pał za naśmiewanie się z kolegów.

Odpowiedz
avatar Taczer
2 2

@Frytek: od trójki na półrocze nikomu nie stanie się krzywda a brak empatii to zwyczajne kalectwo. Matematyk dał im posmakować konsekwencji, co w gimnazjum wydaje mi się właściwsze od tłumaczenia w kółko, że czegoś się nie robi. Dwa miesiące to zajęło? No to orły intelektu z nich rzeczywiście. Przeciętnym szóstoklasistom wystarczają max dwa tygodnie. :D

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
6 8

Ty byłaś piekielna! Zaburzyłaś państwu ich idealny świat w którym żyją, zamykając oczy na wszystko, co ten ideał może zaburzyć. Czytam teraz historie zaszczurzonego (fantastyczne zresztą) i w jeden opisywał on wezwanie pogotowia do szkoły, do chłopca, który "potknął się o piłkę i przewrócił". Na miejscu okazało się, że chłopak był ewidentnie pobity i to ciężko, co potwierdziła jego koleżanka, natomiast pan od WF i pani dyrektor kategorycznie zaprzeczali rzeczywistości i mieli wielką pretensję o wezwanie policji. Przecież to taka "dobra szkoła"!

Odpowiedz
avatar CrazDes
1 1

Główny problem jest w tym, że szkoły boją się wyrzucać uczniów i robią to w ostateczności. Naganne oceny z zachowania powinny być wystawiane już za pierwszy potwierdzony incydent (przemoc, wandalizm, kradzież). Przeważnie łatwo rozpoznać kto jest inicjatorem zamieszania, a kto ofiarą; Niestety często ofiara odpowiedzialna jest za współodpowiedzialnego (bo np. próbował się bronić). Dwie naganne to obligatoryjnie rok do powtórki. Trzecia naganna z rzędu - bezwzględny wylot. Po takim wylocie oczywiście zainteresowanie odpowiednich instytucji. Parę osób spadnie i wyleci - to kolejnym odechce się takich numerów. Sytuacje są często nie do wyjścia - w przypadku zgłoszenia ofiara obrywa po raz kolejny, a sprawcy ocena z zachowania już nie ma z czego lecieć. Równocześnie takie osoby są przepuszczane z klasy do klasy. Zamiast tuszować sytuacje, to trzeba przyznać że problem występuje - i odpowiednio z tym działać. Chwilę szkoła potraci na reputacji, ale po rozwiązaniu problemu (np. wywalenie kilku chuliganów) zarówno oficjalnie jak też nieoficjalnie szkoła będzie bezpieczna.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@CrazDes: Ja twierdzę, że jakieś punkciki minusowe i naganne zachowanie pomaga tylko w przypadku ucznia który posiada jakąś moralność. W połowie przypadków uczniowie mają w dupie takie coś bo nic wielkiego im to nie robi.

Odpowiedz
avatar sprzataczka
1 1

A jaka tragedia miała miejsce w Gdańsku? Nie mogę skojarzyć...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@sprzataczka: Nie znam szczegółów, ale w internecie piszą, że było to tak: Grupka młodych nastolatek z pewnego gimnazjum w Gdańsku brutalnie pobiła swoją koleżankę. Nikt nie reagował, ale pewien świadek nagrał całe zdarzenie i wrzucił na Facebooka. Tyle wiem, ale jest dużo artykułów o tym.

Odpowiedz
avatar sprzataczka
0 0

@78FS: Ach o to chodzi! Tę sprawę znam, ale nie nazwałabym jej "tragedią", to za mocne słowo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Nigdy się do tego nie będą przyznawać! Czy mi się wydaje czy czytałaś również moją historię? Mam jeszcze kilka historii swoich koleżanek + masę swoich. Na prawdę to co się dzieje w szkołach to jakaś masakra i nawet szkoły z największą renomą je mają... ba, najszybciej i najlepiej je zamiatają pod dywan.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Studiuję kierunek pedagogiczny przygotowujący do pracy nauczyciela wychowania fizycznego. Na studiach o popełnianiu błędów mówiono mi w ten sposób : "Nauczyciel ma prawo popełnić błąd, uczen nie ma prawa się o tym dowiedzieć" (autentyczny cytat). Dopiero gdy przyszłam na miesięczne praktyki zrozumiałam, ze to głupota. Najlepszą metoda, według mnie, w pracy z dziećmi jest szczerość: nie podoba Ci się coś? głośno dajesz wyraz swojemu niezadowoleniu i jesteś konsekwentny, bo dziecko na 99% będzie sprawdzało czy jak zrobi tę rzecz ponownie to też zareagujesz. Popełniłeś błąd? Przyznajesz się do tego, jednocześnie tłumacząc że każdy człowiek może popełnić błąd. Dzieci w szkole są przygotowywane do dorosłego życia i musza zrozumieć, ze nie ma ludzi nieomylnych, a juz na pewno ani rodzice ani nauczyciele tacy nie są. Nie wolno byc fałszywym w swoich przekonaniach (mówić jedno, a myśleć/robić drugie) bo dzieci to wyczują. Trzeba przyznac się przed samym sobą i przed uczniami, ze nie jest się istotą idealną. To jest moim zdaniem droga do sukcesu wychowawczego i bycia "fajnym" nauczycielem :) Co do przemocy: niestety, ale musicie uwierzyć, że relacje między dziecmi sa na tyle skomplikowane, ze takie rzeczy cięzko wyczuć. Najbardziej zauważalne powinny być one dla wychowawcy, które staje się prawie że częścią małej społeczności dzieci. To on powinien reagowac jako pierwszy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@malami2112: później w szkołach uczą "bo ja wiem lepiej"... Gdyby tak posłuchać opinii uczniów to sporo by się nauczyciele mogli dowiedzieć. Powiem tak, nauczyciel umiejący przyznać się do błędu jest lepiej postrzegany. Lubi się go po prostu. Miałam wychowawczynię która tego nienawidziła i choćby były ofiary - nigdy w życiu by się nie przyznała. I tak też robiła - nienawidziliśmy jej wszyscy. Mam ochotę napisać o tym historię bo piekielności tam jest od wuja. I przede wszystkim: przez przyznanie do błędu zyskuje się szacunek - minimalny ale jednak. Nikt nie lubi mieć nad sobą kogoś kto uważa się za nieomylnego.

Odpowiedz
Udostępnij