Idę dzisiaj do apteki. Proszę o lek X (nazwa handlowa, nie substancji). Babka do mnie, że akurat nie mają X, ale da mi Y, to jest to samo. No to poproszę.
Podaje mi, a ja patrzę na ten lek, na nią. Na lek, na nią. Mówię jej, że to jest substancja A, a ja prosiłam o preparat z substancją B.
Co słyszę?
- Aaaa, mogę pani dać z B, ale przecież to jest to samo.
Od razu szybka powtórka farmakologii w głowie, myślę sobie, że przecież substancja A to jest w ogóle prototyp tego typu leków, działanie niepożądane inne działanie niepożądane pogania, skuteczność dużo gorsza.
- No nie do końca to samo - mówię.
- Ale działa tak samo.
W tym momencie skapitulowałam. Nie wdawałam się w dyskusję już dłużej. Pomyślałam sobie tylko, że tym razem trafiło na studenta medycyny, ale ilu pacjentów ma tak wciskane "niby zamienniki"?
Pewnie tylko dlatego, że świadomie nikt tego nie kupi. Zwyczajnie przykro.
Apteka
Przeraża mnie to, co piszesz. Trafiło akurat na człowieka, który się na tym zna. A ile osób, które się znają na farmacji przypada na 1000 takich, którzy się nie znają (statystycznie)? Tym bardziej, że farmaceuta często proponuje tańszy zamiennik. Przecież każdy chce zapłacić taniej za "to samo". Czy już nikomu na tym świecie nie można wierzyć? ;(
Odpowiedz@KatzenKratzen: to się wtedy patrzy na nazwę substancji aktywnej, a nie handlową.
Odpowiedz@krzycz: A ilu osobom postronnym ta substancja aktywna coś mówi?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2017 o 21:18
@KatzenKratzen: Ogólnie zawsze byłam przekonana, że kiedy farmaceuta mówi "to samo" ma naprawdę na myśli TO SAMO, a nie "działa tak samo". Bo to jest tak, jakby ktoś chciał wynająć samochód, a dali mu traktor. Jedzie? Jedzie.
Odpowiedz@Ascara: No właśnie! Ilu osobom na 1000 mówi coś informacja o "substancji aktywnej"? Lek to lek. Tańszy zamiennik to ten sam lek tylko tańszy. O tym właśnie mówię. Ty się znasz, ale ja i 36 milionów innych osób się nie zna i wierzy. To jest właśnie piekielne. Konia z rzędem temu, kto (oprócz Ciebie i innych studentów medycyny/farmacji tudzież lekarzy/farmaceutów) rozpozna, że benzo - coś tam coś tam - piren, oznacza to samo co, kenzo - coś tam coś tam - piren, ale nie oznacza tego samego co zenzo - coś tam coś tam - piren.
Odpowiedz@krzycz: Nie każdy zwraca na to uwagę w aptece,a potem już raczej nie da się wymienić leku.
Odpowiedz@krzycz: a kto będzie znał różnicę i rozumiał, która ma znaczenie, a która nie? Jeżeli ktoś mi coś poleca powinien wiedzieć o czym mówi. A taka pomyłka w aptece może się źle skończyć.
OdpowiedzMi kiedyś w aptece farmaceutka (???) chciała wcisnąć inne tabletki antykoncepcyjne, niż te, które używam zazwyczaj, bo "przecież to to samo" :)))
Odpowiedz@TaOZwyczajnymImieniu: Ale też inna nazwa substancji? Bo handlowe rzeczywiście można stosować zamiennie. Innymi słowy - nie ma większego znaczenia, czy weźmiesz ibum, czy ibuprom - to i to jest ibuprofenem.
Odpowiedz@Ascara: O ibupfrofenie wiem :) z tego co pamiętam, to jeden ze składników był inny, stężenie też...
Odpowiedz@TaOZwyczajnymImieniu: A to już ciekawe, bo z tego co mi wiadomo po poprzednim semestrze studiów, DŚA (doustne środki antykoncepcyjne) są w grupie leków, których nie wolno zamieniać na tańsze odpowiedniki (czyli z tymi samymi substancjami czynnymi!), to samo dotyczy leków np. psychotropowych lub gdy w przypadku leku na receptę lekarz na recepcie napisze magiczny kod NZ (nie zamieniać). W żadnym z tych przypadków farmaceuta nie ma prawa wydać innego leku niż jest na recepcie, choćby miał to być identyczny lek, tylko innej firmy. I teraz mnie zastanawia, kto tak naprawdę stał za pierwszym stołem - farmaceuta (magister), czy technik, a może stażysta (mgr lub tech), który jeszcze się nie obył w zawiłościach wydawania leków?
Odpowiedz@MrsPumpkin: poważnie? mnie kiedyś własnie przy antykoncepcyjnych zaproponowano tańszy zamiennik.
OdpowiedzAle substancja A mogła by zastąpić substancję B gdyby dodać substancję C? Czy może ważniejsza była zawartość substancji D bo D z dodatkiem E może dało by F? Wiem i rozumie ,że nie zastąpi to H jednak mogło by to pomóc A i J!
Odpowiedz@thebill: Wybacz - mój nick jest znany moim znajomym, nie chciałam, by ktoś po przeczytaniu tego typu historii wiedział od razu, na co choruję. Chyba mam prawo, hm? Nie jest to nic wstydliwego, czy coś takiego, ale jednak.
Odpowiedz@Ascara: Nie zmienia to faktu, że historia jest przez te oznaczenia mało czytelna.
OdpowiedzPewnie za środek z substancją A była wyższa marża. Albo ilość punktów w programie partnerskim :D
OdpowiedzAle technik że nie farmaceuta, to że kto? Dentystyczny? Ekonomista? Czy jaki? Bo jak technik farmacji, to spoko, wcale nie gorzej wykształcony od magistra. I ja naprawdę polecam czytanie ulotek i posiadanie wiedzy na temat substancji, jakie przyjmujemy. Autorka trafiła prawdopodobne na nieuka jakiegoś, ale nie ma znaczenia jaki zdobył tytuł, ale ile wie. Technicy farmacji mają, wbrew pozorom, dużą wiedzę, bo muszą. Po prostu. I nie każdy magister jest mądry i nie każdy technik durny. I na odwrót, jakby co.
Odpowiedz@ogonkomara: Technik farmaceutyczny jeśli już. I tak, z zasady zdecydowanie gorzej wykształcony niż farmaceuta; nie porównujmy 2 lat w weekendowej szkółce do 5,5 roku chemicznej męczarni. Warto zauważyć, że technicy nie są szkoleni z dziedziny opieki farmaceutycznej, nie powinni więc "doradzać" pacjentom. Z drugiej strony, autorka poprosiła o konkretny lek i taki powinna otrzymać - wina aptekarza jest bezsporna, jednak nie generalizujmy, że zamienniki są złe. Warto wiedzieć, że jeśli pacjentowi z receptą refundowaną są proponowane tańsze odpowiedniki, to MUSZĄ być to dokładnie te same substancje w tych samych dawkach i w tej samej postaci (np. tabletki o przedłużonym uwalnianiu) - i nie ma innej opcji, bo w przeciwnym razie taka recepta będzie odrzucona przez NFZ i apteka nie otrzyma refundacji. Każdy odpowiednik przed wejściem na rynek musi spełnić rygorystyczne warunki i przejść odpowiednie badania udowadniające, że działa dokładnie tak samo jak lek referencyjny. Także polecam przetestować odpowiedniki stosowanych leków, bo czasem nie ma sensu przepłacać.
Odpowiedz@ogonkomara: Nie, nie. Ja w ogóle nie chcę ujmować technikom farmacji ogólnie, w sensie jakiegoś zwykłego IQ. Raczej miałam na myśli to, że na farmacji zwyczajnie przez 5 lat tyle się słyszy o tych lekach, że nie da się strzelić tak prostego byka - tutaj chodziło o dość typową substancję, ta osoba na pewno codziennie wydaje co najmniej kilka tych leków. Po prostu, jakieś zwykłe osłuchanie. Ja na swoich studiach też mam takie rzeczy, którymi już wręcz rzygam, bo to było milion razy w ramach różnych przedmiotów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2017 o 22:30
@ogonkomara: Nie, technik FARMACEUTYCZNY (tak się ten zawód nazywa, a nie technik farmacji), to nie farmaceuta. Tytuł farmaceuty jest chroniony ustawą i przysługuje TYLKO osobie, która ma skończone studia (5lat plus pół roku stażu), obronioną pracę magisterską i nadane prawo wykonywania zawodu farmaceuty. Ponadto, przeciętny technik farmaceutyczny JEST gorzej wykształcony od przeciętnego farmaceuty, bo nie da się porównać programu pięciu lat studiów do dwóch lat szkoły, do której można pójść nawet nie mając matury. (Piszę PRZECIĘTNY, bo genialni technicy i farmaceuci debile też są, oczywiście.)
Odpowiedz@Level27: Zgadzam się w 100%. Zamiennik musi przejść tzw. badania biorównoważności, czyli musi wykazywać IDENTYCZNE właściwości, zarówno farmakokinetyczne (musi się wchłaniać tak samo, tyle samo pozostawać w organizmie itd), jak i farmakodynamiczne (czyli samo działanie leku musi być identyczne, ani mocniejsze, ani słabsze), także generyk nie jest lekiem ani lepszym, ani gorszym od oryginału. Tak samo technik - nie musi być pracownikiem apteki gorszego sortu. Tylko technik swojego zawodu tak naprawdę uczy się w praktyce, dopiero podczas pracy, a farmaceuci (tak, farmaceuta jest terminem zarezerwowanym dla magistra farmacji) idąc na staż do apteki są już uzbrojeni w potężną wiedzę z zakresu zarówno działania leków, ich działań niepożądanych, toksycznych interakcji pomiędzy nimi, a także z podstaw opieki farmaceutycznej. Niestety, technicy takowej wiedzy nie posiadają, jeśli ktoś jest ambitny to będzie się douczać, jednak technik (w przeciwieństwie do farmaceuty) nie ma obowiązku doszkalania.
Odpowiedz@Level27: pozwolę sobie zapytać, jak to jest z tymi postaciami leku. Rozumiem, że jeśli mam na recepcie np. Fastum w żelu, to na podstawie tej recepty nikt nie wyda mi Ketonalu w tabletkach. Ale co jeśli różnica nie wpłynie w sposób znaczący na właściwości leku? Powiedzmy, że mam na recepcie wypisany Polpril 10 w tabletkach - czy farmaceuta nie może mi zamiast tego wydać kapsułek? Jedno i drugie przyjmuje się doustnie, nie są to tabletki o przedłużonym uwalnianiu - wydawało mi się, że tak można?
Odpowiedz"W tym momencie skapitulowałam. Nie wdawałam się w dyskusję już dłużej" - dziwię się,że odpuściłaś i nie wyprowadziła pani z błędu (zwłaszcza jeżeli to był "świadomy błąd")
OdpowiedzTo widocznie robi się nagminne. Jakiś czas temu kupowałam syrop dla córki, ważna rzecz Pierworodna ma 1,5 roku i taką informację podałam Pani Technik Farmacji w okienku. Pani podumała, poszła na zaplecze i wróciła z buteleczką. Po zapłaceniu za syrop dostałam go do ręki i na szczęście mam w zwyczaju od razu czytać ulotki leków, na opakowaniu jak byk stoi "od 3 roku życia"! W tył zwrot do okienka i mówię Pani dlaczego zwracam syrop. Pani zdziwiona, a podała ten właśnie syrop bo ona nie wiedziała... Wszystko mi opadło...
OdpowiedzJa Cię nie rozumiem. Przecież czy nerka czy wątroba to w trzewiach siedzi. Działa tak samo! (znaczy, działa dobrze) . I czy usunę jedno czy drugie z Twojego ciała efekt będzie dokładnie taki sam... umrzesz. Nawet się nie spodziewałem, że jestem tak dobrym chirurgiem.... i to bez żadnej szkoły medycznej.... A poważniejąc... to jest przerażające co opisujesz. Nie zostawiłbym tego. Pozdrawiam
OdpowiedzZa każdym razem jak kupuję leki przechodzę przez takie dyskusje. Przecież i w jednym i w drugim leku jest enoksaparyna więc o co mi chodzi?! A no o to, że jeden jest dopuszczony do stosowania przez kobiety w ciąży a drugi nie jest. Ale i tak za każdym razem muszę przekonywać, że naprawdę chcę droższy lek i nie interesuje mnie zamiennik. PS. Substancja czynna jest ta sama ale producenci inni a co za tym idzie proces technologiczny, warunki produkcji i ograniczenia stosowania są inne.
Odpowiedzjeśli to homeopatia to rzeczywiście jest to to samo :D
Odpowiedz