Polak Polakowi, czyli o życzliwości znajomych.
Zmieniłam pracę. Dość znienacka - firma wprowadziła cięcia, zwolnienia grupowe i już po ich zakończeniu, gdy wszyscy odetchnęli, mój zespół jednak został skoszony. Z miesiąca na miesiąc bez pracy - cóż, w domu panika, bo kredyt jakoś płacić trzeba, ubezpieczenie też fajna sprawa, generalnie na dłuższe przerwy w zasilaniu konta przez jedno z nas po prostu nas nie stać. Wyszło tak, że pracę znalazłam bardzo szybko, ale nie w swojej branży, raczej w zawodzie wyuczonym na studiach, z którym od praktyk studenckich nie miałam do czynienia. Z tego powodu trafiłam na stanowisko tzw. juniora - niewysoka pensja oscylująca w granicach do 2 tys. netto, ale przyuczenie od podstaw, umowa o pracę z miejsca, fajna firma, perspektywa awansu i podwyżki.
Wczoraj spotkałam się ze znajomymi na piwie, gadka szmatka, zeszło na pracę. Opowiedziałam o swojej nowej firmie, wszyscy pogratulowali, że sprawa się dobrze skończyła i jestem zadowolona z rezultatów - poza N. N., znajomy taki raczej z imprez niż od serca, chyba ogląda za dużo filmików Kołcza Majka.
Najpierw poinformował zebranych, że utrata pracy to najczęściej wina samego pracownika - za mało się starał i kształcił, za mało wierzył w siebie i jego szef widział, że trzeba go zastąpić kimś ambitniejszym i przebojowym. Potem wygłosił tyradę, w myśl której jeśli ktoś zarabia tak mało jak ja teraz, to albo jest do niczego, albo nie ma ambicji, więc powinnam natychmiast się zwolnić i zacząć szukać lepszej pracy, inaczej wystawiam sobie bardzo złe świadectwo. Moje i znajomych argumenty, że właśnie zmieniam branżę i trudno tu oczekiwać kokosów na wejście, zbył twierdzeniem, że w takim razie brak mi wiary w siebie, jestem dupą wołową i na pewno mnie zaraz zwolnią, gdy pojawi się ktoś lepszy na horyzoncie - bardziej przebojowy i z ikrą, bo mi jej brak. Jakbym ją miała, wynegocjowałabym na wejście przynajmniej 1000 więcej. To cytaty z N.
W tym momencie już jeden z kolegów odciągnął N. od stolika i zasugerował mu szybkie udanie się w stronę domu, tak w sumie to teraz, bo zachowuje się jak palant. Chłopak zmył się nieco urażony, ale nie powiem, impreza się lekko zważyła, a mi nadal jest po prostu przykro.
Kołczing... Tfu. Eksperci od wszystkiego nie znający się na absolutnie niczym. Głównie gnoją innych i nie rozumiem, jakim cudem ludzie tego słuchają i jeszcze wierzą w te bzdury. Trzeba było zapytać czy mu te wszystkie mądrości jakiś polip podpowiedział.
Odpowiedz@Alien: Dobry coaching nie jest zły i bywa pomocny w prowadzeniu firmy, tylko narobiło się tych kołczów po weekendowych, internetowych kursach nie wiadomo czego, którym się wydaje, że coaching polega na wciskaniu jakiś motywujących gadek, przez co niestety cierpią profesjonaliści wykonujący ten zawód. Sama byłam świadkiem kompromitacji jednego ze "znanych kołczów" na pewnej konferencji, na której uczestnicy oczekiwali konkretnej wiedzy i byli zbyt poważni na teksty o spełnianiu marzeń.
Odpowiedz@kertesz_haz: To ja wolę TEDa albo gościnne wykłady ludzi sukcesu, zamiast szkolenia prowadzonego przez teoretyków.
Odpowiedz@kertesz_haz: no tak, tyle, że u Was był trener czy coach? Bo to są dwa różne zawody i jeden oferuje konkretną wiedzę a drugi stawia na umiejętności interpersonalne. I jeśli mieliście konerencję z coachem to sorry ale on nie był od przekazania Wam konkretnej wiedzy tylko odkryciu w Was potencjału. Ale jak ktoś nie rozumie różnicy to tak potem jest.
Odpowiedz@timka: Schabowego jesz z ziemniakami, czy z potato? "Coach", to "trener" po angielsku. Najwidoczniej trafileś/aś na profesjonalistę tytułującego się "trenerem" i na partacza - "kołcza".
OdpowiedzSpoko, sam pewnie mało osiągnął i wylewa żale na innych. Nie przejmuj się, pracuj jak najlepiej umiesz, awansuj i utrzyj mu nosa ;)
Odpowiedz@All4You: Bardziej prawdopodobne, że właśnie mu się poszczęściło w życiu i przekłada swoje doświadczenia na każdego innego. Sama miałam znajomą po tych samych studiach co ja, ze znacznie gorszym CV (bez doświadczenia zawodowego, bez stypendium zagranicznego), która zaraz po studiach znalazła pracę po znajomości. Talent też miała i dobrze robi to, co robi, niemniej roboty nie szukała wcale na własną rękę. Mimo to była pierwsza do pouczania mnie, jak mam szukać pracy i wyjaśniania, że skoro jej nie mam, to najwyraźniej nie umiem szukać :).
OdpowiedzLudzie przeważnie mają jedną ambicję-zarabianie dużych lub pozwalających na dobre życie,pieniędzy.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: pozostaje tylko współczuć tym ludziom
Odpowiedz@Wilczyca: dlaczego? Wszyscy chcemy dostatniego życia. Dlaczego absolwenci politologii czy socjologii stali się symbolem bezsensownych studiów po których nie ma pracy? Albo filolodzy czy poloniści? Przecież to ciężkie studia, dlaczego tacy ludzie nie są uważani za ambitnych? Bo pewnie mało później zarabiają? W tym czasie za ambitnych uważamy tych którzy osiągają sukces. Szczególnie finansowy. Takie życie.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Och, proszę. Ja chodzę na uczelnię codziennie po przynajmniej 6h (poniedziałek-sobota), mam projekty, studia, a ci z socjologii są 3x w tygodniu po maksymalnie 4h. Egzaminów też jakoś tak mniej mają. Naprawdę? Ok, charakterystyka studiów, ja muszę przyjść, bo nie mogę tego robić w domu (brak aparatury, warunków), a oni mogą pracować w domu, bo książkę można przynieść, pliki można pobrać. Ale czy pracują? Nie. A gdyby jednak poświęcili więcej czasu i np. pouczyli się języków obcych to szansa na zatrudnienie na porządnych warunkach zdecydowanie by wzrosła.
Odpowiedz@burninfire: napisałam stereotypowo...
OdpowiedzKtoś jeszcze wierzy w ten coaching i ich mądrości przy których słowa "A kto umarł, ten nie żyje" są głęboką myślą filozoficzną?
OdpowiedzNie przejmuj się kimś o tak niskiej kulturze osobistej.
OdpowiedzDziad z wypranym mózgiem. Nie przejmuj się jego gadką, bo kim jesteś? Jesteś zwycięzcą. Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą. ;)
Odpowiedzkiedyś naciągali kaznodzieje, potem Amway, teraz coaching... a naiwni płacą. Dobrze że cię kosztami kursu, palant, nie obciążył.
OdpowiedzA ten kolega (N) to z jakiej branży, przepraszam? Nie jest tak, że próbował Cię zniechęcić do pracy, żeby wskoczyć na Twoje miejsce? W takich sytuacjach przypomina mi się postać grana przez Jana Kobuszewskiego w serialu "Alternatywy 4"
Odpowiedz@KatzenKratzen: Branże nam się niespecjalnie pokrywają, ja teraz stawiam pierwsze kroki w PR i marketingu, on siedzi w HR :)
Odpowiedz@ZaZuZa: Człowiek o takiej postawie w HR to praktycznie wyrok dla firmy, chyba że on jest tam nikim znaczącym albo HR to kilkadziesiąt osób.
Odpowiedz@ZaZuZa: W moim zakładzie dział HR opiera się na stworzeniu miłej i profesjonalnej atmosfery, sprawieniu, że rozmówcy odnoszą wrażenie, że naprawdę coś od tej rozmowy zależy. Później przyjmuje się kogoś z rodziny kierownictwa. Spytałem raz po co te szopki i cały HR- "żeby władze koncernu za granicą miały wrażenie, że zatrudnia się najlepszych fachowców a nie pociotków".
Odpowiedz@ZaZuZa: HR, to wiele wyjaśnia. Głupia motywacyjna gadka od gościa, który nie ma pojęcia o sytuacji drugiej osoby i wciska wyuczone gadki.
OdpowiedzBo pamiętaj że jak przypadkiem zostaniesz neurochirurgiem to najważniejsza będzie nie twoja wiedza i umiejętności a ikra i przebojowość XD. Gość się życia chyba z simów uczył.
OdpowiedzWcale bym się nie zdziwiła gdyby za jakiś czas odezwał się do Ciebie żebyś pomogła wbić mu się do firmy, w której pracujesz.
OdpowiedzWyjdę na hipokrytę, bo napisałem kiedyś, że przemoc nie jest (najczęściej) rozwiązaniem. Im dłużej czytam takie historie, tym bardziej mi się optyka zmienia. Nie wiem, czy będąc na miejscu Twoich kumpli bym był w stanie się powstrzymać od terapii piąchopiryną :(
OdpowiedzJak rozumiem N. ma ukończony doktorat, kilka podyplomówek, naście ukończonych kursów i certyfikatów, pracuje na stanowisku co najmniej menadżera wyższego szczebla i zarabia miesięcznie przynajmniej pięciocyfrową kwotę, że towarzystwo nie zabiło go śmiechem, a jedynie zwrócono mu uwagę?
Odpowiedz@Meliana: Niby jeszcze nie, ale bardzo dokładnie zwizualizował sobie już to wszystko.
Odpowiedz@Meliana: Wiesz N. jest już pewnie na ostatniej prostej przed habilitacją.
OdpowiedzN. nasłuchał się za dużo gadek od tzw "trenerów montywacyjnych" (albo sam jest jednym z nich), lub/i za mało widział prawdziwego życia.
OdpowiedzAle ta impreza to się jednak *zwarzyła. ;) ( http://sjp.pwn.pl/sjp/zwarzyc;2547562.html )
OdpowiedzMoje pierwsze pytanie byłoby - rozumiem, że zarabiasz dwa razy więcej? Najczęściej takie "porady" dają ludzie którzy w d...pie byli i g...wno widzieli. Za to gadać łatwo, motywatorem każdy może być :D
OdpowiedzCiekawostka. Majk pracował z nami w firmie. zwolnili go bo był beznadziejny ;)
Odpowiedz