Nie przepadam za dziećmi, szczególnie tymi rozwydrzonymi, ale ogólnie wypracowałam sobie na nie jakąś tam tolerancję i tak sobie z tym żyję. Jednak znajdzie się czasem taki stuprocentowy pomiot diabła, który ową tolerancję poważnie nadszarpnie.
Sytuacja sprzed chwili. Jak wynika z moich poprzednich historii, pracuję w sklepie. Do środka wchodzi Pani z dwoma synami. Wiek na oko 3 i 6 lat. Starszy grzecznie stoi przy mamie i pomaga jej wybierać kolor lakieru do paznokci. Młodszy, cóż... po czymś takim, mam ochotę podwiązać sobie jajowody.
1. Młody lata po sklepie jak mała małpa i łapie losowe rzeczy w łapki po czym z radością rzuca je na podłogę. Matka nie reaguje.
2. Mały szatan znajduje przejście i ładuje mi się za ladę. Grzecznie zwracam uwagę, że tutaj nie można wchodzić. Mały łapie za losowy szampon do włosów, wywala na podłogę i ucieka. Matka nadal nie reaguje.
3. Obesraniec staje na palcach i próbuje przewrócić wielką szklaną gablotę stojącą na ladzie. Tracę cierpliwość i mówię mu żeby przestał, bo zbije szybę i zrobi sobie krzywdę. Zwracam się też do Matki. Mamusia zwraca uwagę obsrańcowi, na co on strzela focha.
4. Mały łapie za klamkę drzwi i zwracając się do mnie mówi, że nigdy już tu nie wróci, bo go wku*wiam. Matka lekko się rumieni, ale znów nie reaguje.
5. Obesraniec wlatuje ponownie do sklepu, zdejmuje majty i z pindolem na wierzchu oznajmia, że chce mu się sikać. Matka każe starszemu pójść z małym na dwór i pomóc się wysikać. Wracają z dworu podejrzanie szybko.
6. Obesraniec biega po sklepie i rozsypuje wszelkie ulotki i materiały reklamowe, które leżą w zasięgu jego małych łapek. Moje ciśnienie jest na krytycznym poziomie. Matka wreszcie decyduje się na kolor lakieru i kilka innych pierdół.
7. Rodzinka wychodzi ze sklepu, Pani ze starszym grzecznie się żegnają, młody wrzeszczy, że on chce już iść z tego je*anego sklepu.
8 Finał: Wiedziona dziwnym przeczuciem, wychodzę ze sklepu. Patrzę na ścianę tuż obok drzwi wejściowych, a tam piękna żółta plama po sikaniu.
Chyba nie będzie podsumowania, bo muszę wypić melisę albo od razu setę.
sklep kosmetyczny
Cóż, w moim idealnym świecie historia kończy się tak, że Ty albo najlepiej ochroniarz łapiecie matkę z pomiotami i cała rodzinka (albo tylko matka) radośnie sprząta sklep do stanu sprzed ich nadciągnięcia. I pokrywa koszt wszystkiego, co w wyniku ich działania nie nadaje się do sprzedaży. Ewentualnie robi to na jej koszt profesjonalna firma. Pomarzyć zawsze miło.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2017 o 15:59
No cóż, to ty byłaś w tej historii piekielna, bo tolerowałaś takie zachowanie. Trzeba było kulturalnie klientkę wyprosić i skasować za uszkodzone towary i materiały reklamowe. Ulotki NIE są za darmo!!! Każdy właściciel sklepu mnie poprze, że są klienci,których nie warto obsługiwać, lepiej zrobić na złość konkurencji i tam ich odesłać! Nie dajmy się zwariować! Jeśli jesteśmy kulturalni wymagajmy kultury od innych! Nie zgadzajmy się na chamstwo, nie tolerujmy tego. Nie zwracając uwagi dajemy przyzwolenie i utwierdzamy w przekonaniu, że wszystko jest O.K.
Odpowiedz@thebill: Jestem tego samego zdania, ale wierz, nie każdy szef to poprze. Konkurencja w pewnych branżach jest na tyle duża, że wolą przymknąć oko na pewne rzeczy i zatrzymać klienta. Pomijając zniszczenia, oni często nie mają bezpośredniego kontaktu z klientem i wydaje im się, że trzymanie nerwów na wodzy w nerwowych sytuacjach to taka łatwa sprawa.
Odpowiedz@digi51: Ja mam wrażenie, że powoli się to zmienia, dzięki temu, że nic nie chce w handlu pracować. W moim sklepie prędzej pozbędziemy się bardzo piekielnego klienta (podkreślam że mówimy o bardzo piekielnych klientach, nie jakichś tam umiarkowanych ;) ) niż wywalimy pracownika, bo na chwilę obecną nie ma ani pół osoby chętnej do zatrudnienia się (a szukamy już z pół roku). Oczywiście mówimy o wybitnie piekielnych wypadkach, takich w których nawet inni klienci stają po naszej stronie.
OdpowiedzA nie sądzisz, że to wina rodziców a nie małego? Dziecko tak się zachowuje, jak je wychowano (o ile nie ma jakichś dysfunkcji)...
Odpowiedz@Bubu2016: Otóż to. Też mnie uderzyło to werbalne wyżywanie się na dziecku. Rodzice winni, ale to małe, więc jeszcze całkowicie zależne od nich dziecko jest "obesrańcem". Nie matka, czy ojciec.
Odpowiedz@Bubu2016: Jak dla mnie oczywiste jest, że jest to wina rodziców. W naturze dziecka leży sprawdzanie na ile może sobie pozwolić, a rodziców obowiązkiem jest pokazywanie mu, gdzie ma przestać. Zawsze mi jest szkoda takich dzieci, bo mam wrażenie że to zmarnowany potencjał na naprawdę fajnego dzieciaka...
Odpowiedz@Bubu2016: W takich chwilach nie analizuje się jak to dziecko jest wychowane, tylko ma się wyłącznie ochotę gówniarza utopić w najbliższym zbiorniku wodnym.
Odpowiedz@Alien: No to miałes wielkie szczęście, że Ciebie kiedyś nie utopiono..
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 czerwca 2017 o 0:46
Najdziwniejsze jest to, że starsze dziecko umiało się zachować, a młodsze jakby ktoś wypuścił z małpiarni...Jedno potrafiła wychować, a drugie już nie?
Odpowiedz@Barcelona: Starsze dzieci często same się wychowują, gdy pojawia się młodsze rodzeństwo, które jest rozpieszczane przez całą rodzinę. Starszemu ciągle mówi się, że dojrzalszy, musi się umieć zachować, ustąpić itd. Poza tym taka sytuacja z mojej rodziny - moi rodzice pierwszego syna wychowywali dość surowo, drugi był ulubieńcem babci, która zajmowała się obydwoma w ciągu dnia. Młodszemu wolno było wszystko, starszemu nic. Rodzice starali się to korygować popołudniami i w weekendy, ale młodszy długi czas miał poczucie, że jest panem świata i wszystko mu wolno, bo tak mu wmawiała babcia.
Odpowiedz@digi51: Dokładnie tak to wygląda. Najmłodsze dziecko zawsze będzie gorsze, bo na każdym kroku rozpieszczane. Przy pierwszym dziecku rodzice się starają, bo jeszcze nie do końca wiedzą jak być rodzicami. A przy kolejnych coraz bardziej odpuszczają. A jak jest nagle duża różnica wieku między kolejnymi dziećmi, to już totalnie masakra. Mi też całe życie mówiono, że mam być dojrzalszy, że mam ustąpić. No i chyba sami też skorzystali z tej rady, bo bratu ustępowali we wszystkim, co chciał to miał. No i teraz "ojeju jeju co z tym dzieckiem nie tak". Winni zawsze są rodzice.
Odpowiedz@drzacek: Najmłodsze najgorsze? Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą. Wystarczy mieć mądrych rodziców.
OdpowiedzKorzystanie z szaletów miejskich przekracza możliwości intelektualne wielu Polaków. O tym zresztą wspominał Testoviron - współczesny wieszcz narodowy. https://www.youtube.com/watch?v=D2BTROCumb8 "Matka każe starszemu pójść z małym na dwór i pomóc się wysikać." Powinnaś już wtedy zareagować jak nie wcześniej.
Odpowiedzkazalabym matce posprzatac po dziecku a co do gabloty to coz... moze lepiej bylo pozwolic na wywalenie jej i obciazyc matke kosztami? pod grozba wezwania policji? moze wtedy cos by do niej dotarlo?
Odpowiedz@bazienka: Tak powinno być, ale świat zwariował, dzieciak zrobi sobie krzywdę, to nie dość, że kasy za zniszczenia nie odzyskasz, to jeszcze matka będzie Cię ciągać po sądach, bo dzieciak doznał uszczerbku na zdrowiu. Lepiej zapobiegać zamiast potem wykłócać się z debilem przed sądem.
Odpowiedz@digi51: cos mi sie zdaje, ze to obowiazkiem matki jest dbac o bezpieczenstwo dziecka, nie moim...
Odpowiedz@bazienka: Gorzej jeśli udowodnionoby, że coś z nią wcześniej było nie tak wtedy miałabyś sie z pyszna..
OdpowiedzJak jakiś gówniarz nie potrafi zachować się porządnie w życiu publicznym, to gospodarz lokalu ZAWSZE może przywołać go do rzeczywistosci i prosto, oraz węzłowato wyjaśnić jemu (i osobie towarzyszącej) zasady zachownia w danym przybytku. A jak nie, to wynocha, zanim narobi drań szkód, albo jakiegoś nieszczęścia.
OdpowiedzZawsze mnie dziwi, jak takim rodzicom nie wstyd, a po drugie, czemu niektórzy uważają, że obsługa w sklepie czy restauracji to ich darmowe opiekunki na czas zakupów czy posiadówki w lokalu. U nas ostatnio siedziały takie 3 paniusie na kawce, każda z brzdącem po 3/4 lata. Raz, że dzieciaki robiły, co chciały, czym doprowadzały mnie do szału. Dwa, wyleciały na ulicę. Zwracam paniom uwagę, że dzieci bawią się koło ruchliwej ulicy. Panie panika w oczach i zwracają się do mnie: no niech je pani przyprowadzi! Ta, jasne. Obce dzieciaki będę zbierać z ulicy, bo panie piją u nas kawę za 3 euro i oczekują za to full serwisu. Ja mało co nie spaliłam się ze wstydu, jak kiedyś mój bratanek zaczął mi marudzić w kawiarni i ze złości machając rękami strącił pucharek z lodami na podłogę. Pierwsze co poprosiłam o coś do posprzątania tego bajzlu, dwa zaoferowałam zapłacenie za zniszczony pucharek, a że kelnerka zapewniła, że nie ma takiej potrzeby, to zostawiłam dobry napiwek. Nie wiem, jakim trzeba być bucem, żeby kompletnie nie poczuwać się do odpowiedzialności za własne dziecko.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2017 o 22:34
Mała rada na przyszłość: nie pitol się z takimi. Wywal ich od razu. Co z tego, że klient. Jakiejkolwiek firmie zależy na zysku. Jeśli mamuśka nawet kupiła jakieś rzeczy i mieliście z nich zysk, to prawdopodobnie straty przez dzieciaka są większe niż zysk z mamuśki. Jak będzie skarga do szefa a szef jest normalny, to jak mu wyjaśnisz sprawę, to jeszcze ci premię da ;)
Odpowiedz@lady1990: Jak pokraka towarzysząca szczeniakowi jeszcze się stawia po upomnieniach i nie chce zmienić zachowania, to wypieprzenie takich klientów powinno być obowiązkowe i konieczne. Zaraz polepsza się samopoczucie i humor, a podłym klientom może daje się do myślenia, że jednak za pieniądze nie mogą sobie NA WSZYSTKO bezkarnie pozwolić i istnieją nieprzekraczalne granice, TU I ANI ODROBINKĘ DALEJ. Rozpuści się taki, jak dziadowski bicz i przypuszcza, że mu wszystko wolno, a tu zaskoczenie, OOOOOOooooooooooooooooooooo!?
OdpowiedzTo ewidentna wina rodziców. Generalnie wyrazy współczucia. Ale jednak ode masz minus - strasznie razi mnie nazywanie małego dziecka "obesrańcem". To nie jest jego wina, że ma rodziców, którzy nie potrafią kompletnie go wychować.
OdpowiedzZałożę się, że "biedne dziecko ma ADHD i Pani tego nie rozumie"
OdpowiedzRemedium jest proste na takich gnoi, bierzesz brzytwę i robisz mu uśmiech od ucha do ucha a potem ogólne cięcię mordy żeby już nie był taki piękny.
OdpowiedzPierwszy zrzucony na ziemię przedmiot - info do młodego, że tak nie wolno. Drugi - info do matki, że jak nie uspokoi młodego, to za każdy kolejny zrzucony przez niego produkt będzie musiała zapłacić.
Odpowiedz