Przeczytałem historie o "znieczulicy" jak to nikt nie pomógł dziewczynie, którą zaczepiał jakiś obleśny typ i przypomniała mi się pewna historia sprzed wielu lat (z tego powodu relacja może zawierać błędy).
Znajomy wracał późno do domu i usłyszał krzyki (mieszkał w dość podejrzanej okolicy). Ponieważ był duży, silny i umiał się bić, a do tego był młody (więc był też głupi i narwany), postanowił sprawdzić co się dzieje.
Z większej odległości widzi trzech facetów którzy szarpią/przytrzymują jakąś dziewczynę, która potwornie się wydziera. Znajomy skalkulował, goście go na razie nie zauważyli, więc postanowił zaryzykować. Ale nie na tyle, żeby się z typami cackać, jego akcja była szybka i bardzo brutalna, bo każdego z nich musiał obezwładnić raz i trwale (wbrew temu co pokazują na filmach, w otwartej walce z trzema osobami miałby marne szanse). Udało się. Napastnicy leżą, dziewczyna korzystając z zamieszania uciekła i tylko kumpel stoi. Goście, jak mówiłem, leżą i za bardzo się nie ruszają. Kolega spanikował, zadzwonił po pogotowie (ostatecznie nie chciał ich przecież pozabijać).
Dostał wyrok w zawieszeniu (obrażenia okazały się bardzo poważne). Sąd nie dał wiary w obronę dziewczyny (której nie udało się znaleźć), a skończyło się na zawiasach tylko dlatego, że goście już mieli zatargi z policją, no i było ich trzech.
Można zapytać po co dzwonił po karetkę (to dzięki temu go łatwo namierzyli). No ok, ale gdyby tam umarli, policja mogłaby się serio wziąć do roboty i jakby go znaleźli uwaliłby sobie właściwie całe życie. Może coś by wskórał gdyby dziewczyna nie uciekła, ale interesowało ją wyłącznie jej własne dobro, a nie kogoś kto postanowił ryzykować, żeby ją ratować).
W każdym razie, znajomy ma od tego czasu uczulenie na gadanie o "znieczulicy". Jemu jak się wpakował w kłopoty ratując czyjąś dupę, nikt pomóc nie chciał.
No niestety, w sytuacji pomocy drugiej osobie mogą być 2 zakończenia. Jednym się trafia miano bohatera i wdzięczność ofiary za jej uratowanie, a z drugiej prawo wali ci znakiem stop po ryju i masz wyrok w zawieszeniu... albo gorzej. Twój kolega ma nauczkę na przyszłość, aby najpierw zareagować słownie, a potem przejść do rękoczynów. Jakbym zauważył taką sytuację to na miejscu kolegi liczyłbym na to, że ofiara jeszcze trochę wytrzyma, i szybko zrobiłbym zdjęcie lub nagrał krótki filmik, aby mieć w razie czego dowód w sprawie, a potem reagował. Trochę to samolubnie zabrzmi, ale tak mnie uczono: kiedy komuś pomagasz, przede wszystkim zadbaj o własną dupę. Zadbać lepiej o siebie także prawnie ;)
Odpowiedz@PiekloDzisModne: "najpierw zareagować słownie"? Że niby jak? Zdradzając się? Jeden na trzech? Z filmikiem się zgadzam, ale z "reakcją słowną" zupełnie nie.
Odpowiedz@PiekloDzisModne: pomysł z nagrywaniem jest niezły, ale nie aplikuje się do sytuacji. Wtedy kamery w telefonach to była mega rzadkość. Reakcja słowna też taki sobie pomysł. Ilu ludzi dałoby radę unieszkodliwić trzech facetów, nawet jeśli mieliby przewagę zaskoczenia? I tak podjął ogromne ryzyko i w sumie miał więcej szczęścia niż rozumu. Jakby najpierw zwrócił na siebie ich uwagę to, moim zdaniem, jego szanse spadłyby do zera.
OdpowiedzA zadzwonić na policję i przejść do reakcji słownej? Przechodzenie do rękoczynów przy naszym prawie jest jednym z najgorszych wyjść...
Odpowiedz@karol2149: zadzwonić po policję, potem pokazać się, wtrącić, zebrać wpier... za donoszenie na psy, zostać znalezionym przez patrol 2h później a po miesiącu wyjść ze szpitala... Taaa świetny plan.
Odpowiedz@PiekloDzisModne: "Przepraszam bardzo, czy byliby panowie łaskawi zaprzestać gwałcenia tej młodej damy? W przeciwnym razie będę zmuszony zaatakować panów z zaskoczenia"...
Odpowiedz@PiekloDzisModne: Tak, na pewno byś nagrał filmik na jego miejscu xD Już to widzę.
Odpowiedz@karol2149: Taa... Kiedyś miałam taką sytuację, że wezwałam policję bojąc się o własne życie. Przyjechali. Po12 godzinach. Zadzwonili do mnie z pretensjami, że przecież nic się nie dzieje.
OdpowiedzNo i to jest, niestety, problem. Bo nie ma żadnych kar za unikanie składania zeznań i nawet gdyby dziewczynę znaleźli to mogłaby odmówić mówienia. I też by go musieli skazać - no bo bić bił, na to są dowody, i co? Jedyne dwie opcje, najlepiej stosować razem, to telefon na policję PRZED oraz nagrywanie tego co się robi. Jakby miał nagranie rozmowy ze 112 lub 997, nagranie komórką że szarpią i nagranie po fakcie jak ona zwiewa, to może by uniknął kary. Choć, co smutne, raczej nie uniknąłby procesu.
Odpowiedz@bloodcarver: Nie można odmówić na wezwanie jako świadek przed sąd. Nie można wówczas odmówić odpowiadania na pytania, chyba że w ten sposób narażałoby się siebie lub najbliższą rodzinę na odpowiedzialność karną lub łamałoby się jedną z ustawowo chronionych tajemnic. Oczywiście świadek niechętny stronie, która go wzywa, może składać zeznania w sposób, który tej stronie szkodzi, albo nawet udawać, że niektórych zdarzeń nie pamięta. Dlatego wzywanie świadków, którzy wyraźnie sobie tego nie życzą, jest rzadkie.
Odpowiedz@turin: Znaczy, można mówić "nie pamiętam", "nie wiem", "było ciemno" i nie ma na to kary. Czyli de facto można odmówić, tylko trzeba to ubrać odpowiednie słowa.
Odpowiedz@bloodcarver: A jak chcesz zmusić kogoś do mówienia? Przecież ktoś naprawdę może nie pamiętać, nie zauważyć i inne tego typu rzeczy. Pewnie najlepiej broń przystawić do głowy i nakazać mówienie tak jak nam akurat pasuje?
OdpowiedzMoże dziewczyna najpierw była w szoku, a potem nie mogła go znaleźć?
Odpowiedz@no_serious: dziewczyny w żadnym wypadku nie obwiniam. Tutaj trochę gdybam, ale wydaje mi się, że dziewczyna mogła mieć problem z szybką oceną kwestii kto wygrywa, a w powstałym zamieszaniu też raczej stawiałbym na trzech zamiast na jednego. No i korzystając z powstałego zamieszania, zwyczajnie się ulotniła. I nie chodzi mi o to, że to coś złego. Wspomniałem o niej tylko dlatego, żeby zwrócić uwagę, że w sytuacjach kryzysowych każdego z nas dotyczy "znieczulica". I to nie tylko względem obcych osób, ale nawet wręcz osób które nas ratują. Mimo to, istnieją wariaci zdolni ryzykować dla innych, ale takie ryzyko należałoby bezwzględnie (i hucznie) nagradzać, żeby zachęcać ludzi do działania. Bo i ja od momentu jak się o tym dowiedziałem, jestem mniej chętny pomagać (chociaż uważam, że pomagać trzeba).
Odpowiedz@no_serious: To jej nie usprawiedliwia. Spierniczyła facetowi życie, i przyczyniła się do tego że kolejni w analogicznej sytuacji nie będą reagować. Ma swój mały udział w cierpieniach każdej kolejnej kobiety (i mężczyzny, i dziecka), której nikt nie obronił bo ci co mogli, to się bali. Mogła zgłosić sprawę na policję. Wątpię by policja była aż tak niekompetentna by nie połączyć dwóch spraw dziejących się w tym samym momencie i miejscu.
Odpowiedz@bloodcarver: Cała sytuacja zagrożenia życia ją usprawiedliwia. W takim przypadku, gdy grozi człowiekowi pobicie, gwałt i/lub śmierć, nikt nie będzie stać i patrzeć co się dzieje. Cały Twój organizm krzyczy "uciekaj" i ostatnie o czym myślisz to oglądanie się na cudze bohaterstwo. A co do zgłoszenia sprawy na policję? "Zgwałcili panią? Pobili? Nie? To niska szkodliwość." albo "Zna pani sprawców? Nie? No to umorzenie z braku podejrzanych". Nie zmienia faktu, że znajomy autora zachował się bardzo dzielnie i mimo wszystko odpowiedzialnie.
OdpowiedzA jak napisałem, że winne jest polskie prawo dostałem około mnóstwo minusów!
Odpowiedz@thebill: Około mnóstwo czyli trochę więcej niż mniej więcej dużo?
OdpowiedzNaturalnie trzeba było zadzwonić NATYCHMIAST na policję, a nie atakować CAŁEJ TRÓJKIna raz. A jakby mieli przy sobie majchry, albo spluwy? To też byłby wielkim gerojem? Najpierw trzeba myśleć o własnym bezpieczeństwie i zdrowiu, bo wykończyć można je błyskawicznie i to przez jakieś podłe szumowiny, nie mające nic do stracenia, dla których więzienie jest niestraszne i nieobce.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: zgadzam się (co już napisałem kilka razy), że kolega zachował się wyjątkowo lekkomyślnie. Ale był wtedy młody i narwany. Był w takim wieku, że każdy myśli wtedy, że jest niezniszczalny, oraz miał wtedy jeszcze jakieś ideały. I zgadzam się, że należałoby generalnie myśleć w pierwszej kolejności o sobie. Mimo to jednak uważam, że należy mu się duży szacunek za ryzykowanie własnego zdrowia dla kogoś innego.
Odpowiedz"Może coś by wskórał gdyby dziewczyna nie uciekła, ale interesowało ją wyłącznie jej własne dobro, a nie kogoś kto postanowił ryzykować, zeby ją ratować" co za bzdury wypisujesz, jak mozna miec pretensje do dziewczyny, ktora napadlo trzech facetow i najprawdopodobniej probowalo zgwalcic? Miala okazje wiec uciekla, miala zostac i czekac by trzech facetow powalilo jednego, a potem znow sie za nia zabrali? Ucieczka to byl odruch, a nie znieczulica z jej strony. Poza tym w domu pewnie musiala ochlonac, albo chciala zapomniec o sprawie, pewnie sie nigdy nie dowiedziala, ze jej obronca dostal zawiasy, bo niby skad?
Odpowiedz@healthandsafety: wiesz, można na to spojrzeć na wiele sposób. Zasadniczo z jej punktu widzenia, powinna założyć, że nie dał im rady i dostał łomot. W takiej sytuacji rozsądnym wydaje się, żeby się zainteresować kim jest i co się z nim stało. W którym szpitalu leży i czy w ogóle przeżył. Mogła też wrócić po jakimś czasie na miejsce zdarzenia sprawdzić czy nie leży tam nieprzytomny i się nie wykrwawia (tu trochę gdybam, nie wiem czy znajomy stał tam i czekał na karetke czy zadzwonił i się zawinął, więc może tak być, że wróciła i go nie znalazła). Usprawiedliwiasz jej zachowanie, tłumacząc to tym, że to był odruch bo się bała (i ten strach wziął górę nawet nad faktem, że to właśnie jemu zawdzięcza swoje bezpieczeństwo). Przyznaje, że to uczciwe tłumaczenie. Ale skoro można zupełnie zignorować los człowieka która nas uratował, to co jest dziwnego w tym, że większość ludzi nie interweniuje w przypadku kiedy niebezpieczeństwo spotyka kogoś komu zupełnie nic nie zawdzięczają? Nie interweniują bo się boją.
Odpowiedz@ZebThan: Mozemy tak pogdybac dalej: dziewczyna uciekla, wrocila do mieszkania, gdzie nikt na nia nie czekal (moze mieszka sama?), wiec miala wrocic w nocy na to samo miejsce, calkiem sama? To kuszenie losu, bo jej oprawcy mogli tam dalej byc. Dzwonic na policje? Sadzisz, ze by sie zainteresowali wezwaniem "godzine temu napadlo mnie 3 facetow, jakis facet ich zaatakowal, a ja ucieklam", mogla nie pamietac miejsca, bo np. byla przyjezdna. Zignorowaliby. Rownie dobrze mogla nie ogarnac sytuacji, nagle zrobilo sie zamieszanie (w szoku nie wiedziala dlaczego) wiec uciekla i tyle. Mozemy tak gdybac dalej, ale jaki sens? W kazdym razie nie zasluzyla na to by mowic, ze to jej wina i znieczulica.
Odpowiedz@ZebThan: jednocześnie chciałam zwrócić uwagę, że jeśli Twój kolega próbował pomóc obcej dziewczynie, to nie wiadomo, co ona zrobiła. Może zadzwoniła na policję, ale że było ciemno, typów już dawno by tam nie było, to sprawę olali? Może widziała, że kolega sobie poradził i nie chciała mu robić problemów? Może w szoku nie do końca zrozumiała co się dzieje i uciekła, kiedy poczuła, że jeden z gości poluźnił uścisk? Oskarżanie jej nie jest w porządku, a sytuacja jest nieporównywalna do takiej, w której jeden człowiek zaczepia jakąś dziewczynę w tłumie ludzi.
OdpowiedzDlatego ja nigdy nikomu nie pomogę w takiej sytuacji. Zresztą jak mnie w trzech tłukli po mordzie, po czym straciłem telefon, to dookoła było z 20 osób i nikt nie raczył dupy ruszyć i mi pomóc. Ludzie to kuurwy.
OdpowiedzA może była w szoku lub się wystraszyła, że on też jej coś zrobi? Na szczęście teraz są telefony z kamerami, chociaż znając polskie prawo to jeszcze dostałby wyrok za nagrywanie bez zezwolenia. Równie dobrze skoro ich pobił, ale zadzwonił na karetkę to można się było spodziewać, że zrobił to w obronie, bo chyba nie ma przypadku, że ktoś kogoś pobił bez wyraźnego powodu, ale potem było mu głupio i wezwał karetkę.
OdpowiedzNadal nie rozumiem po co dzwonił. Nie przekonuje mnie tłumaczenie z historii. To jest święta zasada - obroniłeś - uciekaj póki leżą i póki służby się nie zainteresowały. Dzwonisz dopiero gdy ofiary są poszkodowane. W każdym innym wypadku czeka cię przynajmniej nocka na komendzie. W imię czego?
Odpowiedz@asmok: bo u nas policja działa progowo, jak jest trup albo seryjny gwałciciel to muszą się ruszyć bo media, bo komendant albo jakiś polityk się przyczepi. Natomiast nikt się za bardzo nie przejmie statystyką skradzionych butelek wódki ze sklepów, radiów samochodowych czy zdewastowanych przystanków. Do meritum, maił rację, że jeśli których by nie przeżył, to przyjechałaby grupa i zebrała wszelkie ślady biologiczne czy odciski palców oraz rozpytaliby skutecznie wszystkich wokół. Spora szansa że i tak by go znaleźli. a potem musiałby jeszcze tłumaczyć się z ucieczki. Zatem rada na dziś: ulotnić się, a jeśli dzwonić to: w rękawiczkach z telefonu któregoś z obitych.
Odpowiedz