Wiosną zeszłego roku postanowiliśmy zmienić miejsce zamieszkania. Wieś spokojną, wieś szczęśliwą zamieniliśmy na średniej wielkości miasto, a co za tym idzie dom, na mieszkanie. Wraz z nami, z musu, miejsce zamieszkania zmieniła nasza ferajna; kot i dwa średniej wielkości psy.
Pierwsze tygodnie mijały względnie spokojnie. Sierściuchy przyzwyczajały się do "osiedlowej trasy spacerowej", a my do egzystowania z sąsiadami nad i pod nami. Początek kolejnego tygodnia nie był już tak "kolorowy".
W poniedziałek o 7 rano obudził mnie dzwonek do drzwi, przekonana, że Czworonożni wracają z Panem "zapomniałem kluczy" ze spaceru, zwlekłam się z łóżka otworzyć drzwi. Po otwarciu wita mnie nie zadowolona mina "Pana Administratora". W wielkim skrócie dowiaduje się, że sąsiedzi się skarżą. A na co? Na Sierściuchy. Że siedzą w domu i wyją. Nie chodzą na spacery, mieszkają na balkonie, nie jedzą nie piją, na pewno załatwiają swoje potrzeby w mieszkaniu i w ogóle armagedon. Pan kończąc swój monolog pyta gdzie winowajcy? Ano na spacerze. Nadal nie zadowolony "inspektor" opuszcza mieszkanie.
Wtorek, pracuję w domu, ferajna leniwie wyleguje się na łóżku obok. Okolice południa, dzwonek do drzwi. Niczego nie podejrzewając, idę otworzyć. Za drzwiami dwóch panów policjantów, za nimi dwóch panów w cywilu. Dostali zgłoszenie, że znęcamy się nad zwierzętami. Muszą sprawdzić. Panowie za nimi okazują się inspektorami z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii. Zapraszam do środka. Panowie Inspektorzy oglądają kota, psy, fotografują zwierzyniec jak i wszelakie ich dobra łącznie z zabezpieczeniem okien. Godzinę później mam w ręce protokół inspekcji. Wszystko jest w najlepszym porządku. Wracamy z ferajną do swoich zajęć.
Środa mija w ciszy i w spokoju.
Czwartek wita nas powtórka z poniedziałku. 7 rano, za drzwiami główny administrator osiedla. "Jest skarga. Znęcamy się nad zwierzętami". Przedstawiam protokół z inspekcji, a miły pan zaprasza mnie na kawę do budynku administracji, w celu sporządzenia notatki i skserowania w.w.
Piątek rano wychodzę z czworonogami. Pod klatką spotykam panów ze Straży Miejskiej. Pod wpływem przeczucia i niewyparzonego jęzora, pytam czy czasem nie mają zamiaru nas odwiedzić. Mają. Wchodzimy na górę i jak poprzedniego dnia. Protokół, zaproszenie do siedziby SM, notatka i ksero.
Weekend mija szybko i spokojnie. Poniedziałek nie przynosi niespodziewanych wizyt. Po palącym wzroku sąsiadki zaczynamy się domyślać kto zgotował nam takie atrakcje.
Wtorek do południa odwiedza nas dzielnicowy. Sytuacja jak wyżej. Protokół, zaproszenie na komendę etc. W środę jedziemy na komendę, mamy notatki z interwencji. Wszystko jest prawidłowo. W końcu powinien być spokój.
Wracamy do życia.
Wczorajszy piątkowy poranek sprawia, że przeżywam deja vu. 7 rano dzwonek do drzwi. Nowo zatrudniona Pani Administrator dostała zgłoszenie, że znęcamy się nad zwierzętami. Zaczynam obawiać się poniedziałku.
sąsiedzi
Poniedziałek - zgłaszacie sprawę o nękanie.
Odpowiedz@iks: O tym samym pomyślałam - policja nawiedzi sąsiadkę, wstydu się baba naje i pewnie w końcu da sobie spokój. Masz notatki ze wszystkich interwencji, więc podstawa do zgłoszenia jest.
Odpowiedz@iks: Dodam jeszcze: Sobota. Południe. Odłączam dzwonek. I w poniedziałek wg Twojej instrukcji.
Odpowiedz@katem: Jak odłączy dzwonek to będzie gorzej bo przestanie walczyć z nimi więc stwierdzą ze coś ukrywa.
Odpowiedz@iks: I jednocześnie o pomówienie.
Odpowiedz@iks: Dokładnie.
Odpowiedz@iks: dokładnie to chciałem napisać
OdpowiedzKogo ty masz za sąsiadkę? Córkę Tuska czy innego Kaczyńskiego? Trzeba mieć niezłe przebicie by ruszyć taką maszynę urzędniczo-policyjną.
Odpowiedz@Rak77: Sama się nad tym zastanawiam. Ewentualnie kogo ta kobieta zna.
Odpowiedz@kaarioka: Albo kto nam te wszystkie bajki pisze.
Odpowiedz@kaarioka: wystarczy wysoko postawiony znajomy w policji - w "średniej wielkości mieście" będzie miał on znajomości w straży miejskiej, a administracja spółdzielni sprawdza wszystkie skargi z automatu
Odpowiedz@zojka: Nie trzeba mieć znajomych w policji, wystarczy odpowiednia motywacja. To jak z zgłaszaniem włamania w toku. Zgłaszasz włamanie i słyszysz ze kiedyś przyjadą. Gdy po kilku minutach dzwonisz by się nie śpieszyli bo zastrzeliłeś włamywacza, ino karetkę z sobą zabrali to będą zanim skończysz rozmowę przez telefon.
OdpowiedzA nie możecie takiego sąsiedzkiego wpierdzielu w kominiarkach spuścić tej babie?
Odpowiedz@boom_boom: Przemoc nie jest rozwiązaniem! Zazwyczaj...
Odpowiedzp
Odpowiedz@bazienka: i sie nie wyslalo a z 10 linijek zapisalam 1. policja plus zadanie kopii protokolow z interwencji 2. kazdorazowo wymagac od policjantow ukarania baby mandatem za niezasadne wezwanie 3. jesli wszystko sie powtarza to na podstawie kopii protokolow ( od administratora tez polecalabm zbierac jakies podpisy) mozna babsko oskarzyc o uporczywe nekanie
OdpowiedzNormalnie zamknąć im wszystkim drzwi przed nosem i niech wracają z sądowym nakazem. Co za chory kraj że pierw sie jest winnym a potem trzeba udowadniać że nie! to chyba na odwrót powinno raczej działać? Biegać na komendę bo ktoś ma takie widzimisię? Nigdy!
OdpowiedzZawsze mnie zadziwialo ile ludzie maja w sobie empatii dla urzednikow. Masz protokol? Skseruj z 20 razy i dawaj kazdemu kto przychodzi gitare zawracac, chca sporzadzic sobie do tego notatke to niech z nia przyjda po podpis. Po pierwszym wezwaniu z taka bzdura na komende nawet bym im drzwi nie otworzyl :)
Odpowiedz