Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Służba zdrowia w kolejnej odsłonie. Uwaga – będzie niesmacznie, dla niektórych może…

Służba zdrowia w kolejnej odsłonie.

Uwaga – będzie niesmacznie, dla niektórych może nawet obrzydliwie. Kto nie chce, niech nie czyta.

Po 18 godzinach średniowiecznych tortur i mojego wycia przeplatanego błaganiem o dobicie, Pani Doktor wreszcie doszła do wniosku, że mój syn siłami natury jednak na świat nie wyjdzie, bo nie jest odpowiednio ułożony. W ciągu kolejnego kwadransa, syn wyjęty za pomocą cesarskiego cięcia, jak jako tako pozszywana, na oddziale położniczym zapada cisza (z mojej strony).

Minęło kilka godzin, zapada wieczór. Dziecko, jak to dziecko, gromkim krzykiem zaczyna sygnalizować potrzebę jedzenia. Przystawiam i... nic. Nie ma co jeść. Próbuję na różne sposoby, pewnie nie umiem czy coś, proszę o pomoc. Pielęgniarka pokazuje, tłumaczy, sama przystawia, mały próbuje ssać z siłą odkurzacza i też nic. Syn wrzeszczy jak kilka syren okrętowych razem, ja płaczę, zamiast pokarmu leci krew. Znów proszę o pomoc. Pada kategoryczne polecenie „Wytrzeć krew! Karmić!”. Wycieram, myję, karmię. Efekt podobny czyli żaden. Gehenna trwa dobre kilka godzin. Dziewczyny z mojej sali, których dzieci śpią, zaczynają mieć dość. Nie ma się co dziwić, każda świeżo po porodzie, mniej lub bardziej wykończona. Nie powinnam jeszcze wstawać po operacji, ale nie mam wyjścia. Wychodzę z wyjącym maluchem z sali, wlokę się do pokoju pielęgniarek, błagam o odrobinę jakiegokolwiek pokarmu. Nie dadzą, nie mają, karmić piersią. Siadam pod pokojem pielęgniarek. Po około godzinie mały zaczyna wyraźnie słabnąć, płacze coraz ciszej, coraz ochryplej. Słaniam się na krześle, pies z kulawą nogą się nami nie interesuje. Widzę, że prędzej syn umrze z głodu, niż doczekam się jakiejkolwiek pomocy. W desperacji idę na sąsiedni oddział neonatologiczny, pukam, we łzach błagam o jakiś pokarm dla dziecka. Pielęgniarka lituje się, dostaję malutką buteleczkę mleka dla wcześniaków. Mały ją dosłownie wsysa w siebie i zasypia natychmiast.

Na drugi dzień mówię mamie o tym, co mnie spotkało w nocy. Mama od razu poszła po pielęgniarkę oddziałową i wyłuszczyła sytuację. Reakcja – to niemożliwe! Nieprawda, że nie ma mleka na oddziale! Zawsze jest i zawsze pielęgniarki w takich sytuacjach dają! Ta, pewnie, zwidy miałam. Jeśli nawet tak, to razem ze mną wszystkie dziewczyny z mojej sali, które jak jeden mąż poparły moją wersję.

Nie wiem, jak to się dalej potoczyło. Wyszłam po 4 dniach i więcej tam nie wróciłam. Empatię pielęgniarek z nocnej zmiany zapamiętam do śmierci.

słuzba_zdrowia

by KatzenKratzen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar KatzenKratzen
11 15

@maat_: Powiem Ci z ręka na sercu, że nie bardzo pamiętam szczegóły. To było ponad 10 lat temu, była otumaniona wielogodzinnym bólem, resztkami znieczulenia, płaczem dziecka. Pamiętam tylko to, że moje dziecko wiele godzin było głodne i nikt nie chciał nam pomóc. Nie martwiłam się wtedy o siebie, nie pamiętam dokładnie ile to było godzin itp. Jak masz dziecko, to wiesz, jak to jest... Cewnika w ogóle nie pamiętam. Podejrzewam, że musiał być, ale skoro łaziłam to musieli mi go wyjąć. Pomyślałam, że dla mężczyzn lub kobiet, które nie rodziły, niesmaczny może być opis porodu lub prób karmienia, cała ta fizjologia okołoporodowa, stąd ostrzeżenie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2017 o 13:21

avatar konto usunięte
13 15

@KatzenKratzen: Dwie doby chodziłam z cewnikiem, tego kaczego chodu i worka z moczem nie zapomnę. Wrył mi się w pamięć jak dzięcioł w korę. Również miałam problemy z karmieniem, dziecko było wcześniakiem, nie było w stanie ssać, ale od razu dostało butlę ze specjalnym smoczkiem. Natomiast mi nakazano rozkręcać laktację laktatorem w systemie 11-7-3-1 naprzemiennie, czyli ściągasz pokarm z jednej piersi 11 minut zmieniasz pierś ściągasz 11 minut, znowu zmieniasz ściągasz 7 minut, druga pierś 7 minut, zmiana piersi 3minuty itd, i tak co 3 godziny. System bardzo efektywny (potem gdy laktacja już była i mleka było odpowiednio duzo przechodziło się na system 7-3-1), mieliśmy na oddziale poradnictwo laktacyjne, dostępne były "oddziałowe" laktatory, położna tzw. laktacyjna, pomoc była świetna. Polecam szpital na Zaspie w Gdańsku. Po 2 dobach udało mi się ruszyć i karmić małą moim pokarmem. Widziałam wiele kobiet, które po pierwszym ściągnięciu zaledwie 10ml stwierdzały, ze to bezsensu i że one będą karmić sztucznym. Ja na początku nie dawałam rady nawet tyle ściągnąć ale się nie poddawałam i po tygodniu to było już 50ml. I tak powoli co raz więcej. Laktacja ruszyła nagle, gdy mogłam spędzać więcej czasu z dzieckiem (wcześniej była w inkubatorze na neonatologii i mogłam ją trzymać tylko do karmienia). Traktowanie kobiet na oddziałach położniczych jest skrajnie różne, wydaje mi się, że tak jak pacjenci innych oddziałów piszą skargi, bo po powrocie do domu na spokojnie mogą sobie to wszystko poukładać. Tak kobieta po powrocie do domu z noworodkiem ma urwanie głowy, niewyspanie i stres, więc ostatnią rzeczą o jakiej myśli to pisanie skarg. I właśnie na tym żerują te rzeźnie, bo oddziałami położniczymi nie można ich nazwać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2017 o 13:42

avatar KatzenKratzen
19 19

@maat_: Masz zupełną rację. Już sam poród, trwający niemal dobę, był piekielnoscią samą w sobie, skoro dziecko było źle ułożone. Mnie się nie udało w ostatecznym rezultacie karmić piersią, nie umiałam, nie miałam czym, poddałam się po kilku tygodniach. Fajnie, że Ty trafiłaś na kompetentnych ludzi, którzy Ci pomogli i udało Ci się.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 21

@KatzenKratzen: jestem pewna, ze gdyby nie odpowiednie wsparcie laktacyjne załamałabym się po pierwszym dniu. Takie zołzy, które Ty spotkałaś to nie powinny pracować nawet na zwykłym oddziale a co dopiero na porodówce. Bardzo Ci współczuję, ze doświadczyłaś t=czegoś takiego

Odpowiedz
avatar ejcia
0 0

@maat_: Uwierz mi, ale kobieta w ciąży/świeżo upieczona matka, a jeszcze najlepiej pierwszego dziecka stanie na głowie, ale skargę napisze. Najczęściej na jakąś pierdołę, lub rzecz od nikogo niezależną. Żebym nie była gołosłowna - ostatni przykład: W kolejce było dużo ludzi. Nie na to, że jej nie wpuszczono, nie na opieszałość w przyjmowaniu. Na to, że ci ludzie BYLI W WIĘKSZEJ LICZBIE. Że przyszli do przychodni.

Odpowiedz
avatar aklorak
8 10

A u mnie całkiem odwrotnie. Też miałam CC, znieczulenie podpajęczynówkowe, więc cały czas byłam przytomna, ale z zakazem ruszania się po operacji. Nikt nie pytał jak chcę karmić, tylko od razu pielęgniarki zaczęły butlą, następnego dnia dopiero na moją prośbę pielęgniarka pomogła mi przystawić dziecko, ale kompletnie to nie szło, pokarmu chyba nie miałam, mała nie umiała złapać. Kolejnego dnia koleżanki przyniosły mi jakieś zioła na laktację, laktator i zaczęły się nade mną znęcać. Dziecko dostawało butlę, ale też próbowałam naturalnie. W szpitalu nikt nie chciał mi pomóc (pielęgniarki pewnie miały za dużo roboty, leżało nas łącznie 3 na całym oddziale), więc stwierdziłam, że nie ma co się żreć z nimi i w domu na spokojnie spróbuję. Ze szpitala wyszłam w sobotę, w poniedziałek dziecko dostało ostatnią porcję mleka modyfikowanego i całkowicie przeszłam na karmienie naturalne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

@aklorak: Przeciez tak właśnie wykonuje się CC, jesteś przytomna tylko odcięte jest czucie od pasa w dół

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
8 8

@aklorak: Mnie się nie udało. Żadną miarą, ani bezpośrednio, ani laktator. Nie było i już. Poddałam się po kilku tygodniach i Blondyn wyrósł na butli, z czego był bardzo zadowolony. Ja mniej.

Odpowiedz
avatar aklorak
5 5

@maat_: Nie zawsze to działa, czasem muszą uśpić. Dodam jeszcze, że mi po operacji kazali leżeć, CC miałam o 10, a wstałam z łóżka następnego dnia rano, także leżałam jakieś 20 godzin. Kazali też nie kręcić za bardzo głową bezpośrednio po operacji, bo potem niby ma się bóle głowy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@aklorak: Oczywiście, że nie zawsze, ale inny sposób to wyjątek a nie odwrotnie, znieczulenie "w kręgosłup" i bycie przytomnym to norma, inny sposób to odstępstwo. Leżeć na płasko i nie wiercić się każą każdemu, mogą wystąpić bardzo silne bóle głowy jako efekt uboczny. Z tego co twierdzi moja mama - pediatra, to obecnie najnowsze badania zalecają szybkie uruchamianie pacjentki jako standard medyczny (zresztą ten standard dotyczy obecnie większości zabiegów medycznych), sa to wytyczne jako opieka okołoporodowa - standardowa procedura. Tak przedstawiano mi to w szkole rodzenia, tak tłumaczył mi położnik i takiej procedury doświadczyłam, rodziłam gdzie indziej niż zamierzałam ale dokładnie takie same procedury mnie spotkały. Urodziłam o 14:00 osiem godzin minęło o 22 i o takiej porze przyszła pielęgniarka asekurować mnie przy wstawaniu, zanim się zwlekłam minęło dobre 40 minut (miałam bardzo wysokie łóżko i nie sięgałam stopami do podłogi), kazano mi człapać w tą i z powrotem po korytarzu, a potem iść pod prysznic, odlepić opatrunek, próbować ściągać pokarm. Wszystko działo się w nocy. Położne miały stopery na wszystkie pacjentki i wyganiały je z łóżek po kolei dokładnie po 8 godzinach, nie ważne o której to wypadało. Każdej z nas wtedy tez odkażano ranę i sprawdzano szwy. Dość długo byłam na oddziale bo 3 tygodnie i widziałam jedną dziewczynę, którą dopadły bóle głowy. Koszmar! Ból był tak straszny, ze nie była wstanie mówić, jeść pić nic! Trzymało ja prawie trzy doby. Koszmar

Odpowiedz
avatar Balbina
9 11

Moje wspomnienia po drugim porodzie(po znieczuleniu) Byłam na drugi dzień tak nieprzytomna ze zmęczenia że zasypiałam z dzieckiem przy piersi.W pokoju upał prawie 30 st a ja przyzwyczajona do temperatury ok 19.(listopad) W końcu nie wytrzymałam,zapakowałam syna do tego czegoś co zastępowało wózek i zawiozłam do pokoju pielęgniarek. Zakomunikowałam im że jestem śpiąca,zmęczona i otworzyłam okno na oścież więc go im zostawiam i mają mi przywieść go rano nakarmionego. Odwróciłam się na pięcie i zostawiłam je z otwartymi ustami. Wierzcie czy nie ale rano przywiozły mi syna. A ja w końcu się wyspałam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

@Balbina: Na zaspie jest coś takiego jak sala adaptacyjna, na której można zostawić dziecko, gdy np idzie się myć lub na kilka godzin by odespać. Sama nie miałam okazji skorzystać, bo moje było na oddziale wcześniaków, ale mamy bardzo sobie chwaliły taką możliwość. Uważam, ze to bardzo fajny pomysł Kolejna sprawa to zakaz wstępu na oddział wszelkim gościom. Odwiedziny odbywały się w sali odwiedzin, nikt nie będący matką z dzieckiem nie miałam prawa przebywać na oddziale. I było to świetne! Jak można na oddział wpuszczać osoby postronne nie wiadomo czy zdrowe czy chore, do tego jak karmić piersią jak pełno obcych ludzi kręci się koło ciebie?

Odpowiedz
avatar Balbina
12 12

@maat_: Tam gdzie rodziłam nie było takiej sali. Pielęgniarki wychodziły z założenia że zaraz po porodzie masz wykąpać dziecko,przewinąć,karmić.Pamiętam jak kazała mi wstać do dziecka zaraz po porodzie a ja miałam niewładne nogi po znieczuleniu. Spytałam się jak mam to zrobić,niech mi pokaże i już się nie odezwała wykąpała dziecko i dała do piersi.

Odpowiedz
avatar AsianGirl
9 9

U mnie laktacja ruszyła dopiero kilka dni po cesarce. Córka urodziła się malutka, wcale nie płakała i chętnie ssała, co uśpiło moją czujność. Na drugi dzień osłabła tak, że prawie nie była w stanie się ruszać. Okazało się, że wcale nie było mleka... Pielęgniarki "odratowały" ją butlą, doradziły, a w domu już poszło. Współczuję, że tak was potraktowano.

Odpowiedz
avatar zaziza
7 7

Też przeżyłam w szpitalu terror laktacyjny. Zero mleka w piersi i zero pomocy.

Odpowiedz
avatar oszi90
-2 6

No pięknie kuźwa, ateistki do władzy, tylko niewierzące kobiety mogą uratować świat

Odpowiedz
avatar Catholicbuster
4 6

@oszi90: Katolicy od stuleci mają swoją szansę i gówno zrobili.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
3 3

Nie pielęgniarki tylko położne. Jeżeli jakaś pielęgniarka tam jest to tylko i wyłącznie w ramach oszczęności (za pielęgniarkę więcej szpitale dostają niż położne), ale fakt. Takie rzeczy chociaż mi się wydają nieprawdopodobne (pracowałam w różnych szpitalach i nie wiadomo jak chamskie byłyby pielęgniarki między sobą to pacjent na 1 miejscu) więc nie neguję iż jakies ameby istnieją. Aczkolwiek najwredniejsza położna/pielęgniarka/lekarka zareagowałaby w JAKIKOLWIEK sposób, aby te wrzaski uciszyć.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
3 3

@Arcialeth: Pod tym pokojem pielęgniarek siedziałam z premedytacją. Właśnie po to, żeby już WYMUSIĆ jakąkolwiek pomoc. Liczyłam na to, że któraś zwyczajnie nie wytrzyma tego wrzasku i zrobi cokolwiek żeby się skończył. Twarde były, wytrzymały.

Odpowiedz
avatar Arcialeth
0 0

@KatzenKratzen: U nas w szpitalu zamknęli oddział połżniczy bo "cięta kosztów", ale po tym jak je rozdysponowano na inne oddziały to pielęgniarki widzą w jak te położne się męczą i nic nie chce im się robić, 3 z 5 już odeszły. Na stanowisko administracyjne poszła jedna najleniwsza to nawet nie chce jej się pisać ilości zgonów w miesiącu, przerzuciła na pielęgniarki, a że szefowa/oddziałowa to dupa wołowa to jeszcze więcej roboty przez nie. Bo nagle z okruszka 4kg (średnia) mają przwijać 100kg żywej wagi to uciekają. Ale są też naprawdę fajne z powołania i wiedzą położne, ale są tłamszone "a po co idziesz? Zaraz przestanie płakać." albo "jak matka się nie nauczy sama to nikt jej nie nauczy, przeciez jej pokazałam". (to z praktyk na noworodkowym)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Ciesz się, że to nie prywatna służba zdrowia. Musiałabyś zapłacić 6514968458915619849815616541 złotych za opiekę, ciesz się, że masz ją za darmo.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-1 1

@lasek0110: 1. Ale ja się bardzo cieszę! Z trzech powodów: nie umarłam przy porodzie, choć wiele było ku temu powodów (18 godzin akcji porodowej). Mój syn nie umarł przy porodzie, choć zaczęła mu ustawać akcja serca (18 godzin jw). I mój nowo narodzony syn nie umarł z głodu, bo zlitowała się nad nim pielęgniarka z innego oddziału.

Odpowiedz
avatar madman
0 0

@lasek0110: ale w Polsce służba zdrowia nie jest za darmo...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@madman: No jak to? Użytkownicy tego portalu wytłumaczyli mi, że jednak jest. Płacisz coś, jak idziesz do lekarza? Nie! Następny korwinista się znalazł. Przecież składki płaci pracodawca :v

Odpowiedz
avatar Glucha
0 0

Przepraszam, mam takie pytanie. Karmiłam kiedyś piersią dziecko koleżanki, bo coś tam. Nic się nie stało. Na oddziale żadna nie zaproponowała, że nakarmi Twoje dziecko? Czy nikomu z Was do głowy nie przyszło?

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

@Glucha: Widzisz, właśnie nie... nikomu. Szczerze mówiąc, do dziś dnia, do Twojego komentarza to mi do głowy nie przyszło a może powinno. Mnie jak mnie, ale żadna z pielęgniarek mi tego nie zaproponowała. Wielkie brawo dla Ciebie, że karmiłaś dziecko innej kobiety, szacun!

Odpowiedz
avatar ellee
0 0

Współczuję takich niefajnych przeżyć. U mnie oddział poporodowy przeginał znowu w drugą stronę. Po pierwszym porodzie karmienie piersią mi nie szło... co chwile była u mnie jakaś położna, sprawdzała jak mi idzie i pomagała. Dokarmiały również mojego syna, ale... Tak mi wjechały na ambicje, że nie mogłam sobie poradzić z tym, że nie umiem karmić własnego dziecka piersią. Siały propagandę - że TYLKO PIERŚ. Mój pierwszy syn ciągle się darł: w szpitalu, w domu a ja nie chciałam mu dać mleka modyfikowanego bo przecież jak to, tak w szpitalu kładły nacisk na karmienie piersią. Mordowałam siebie i dziecko tak 4 miesiące, potem nie wytrzymałam i zaczęłam dokarmiać modyfikowanym i moje dziecko przestało być głodne, a ja już nie wywalałam cyca co pół godziny (pominę już kwestie spękanych brodawek i bólu). W 6 miesiącu przeszłam całkowicie na modyfikowane, bo po prostu nie miałam czym karmić :-( Psychicznie męczyło mnie to jeszcze kilka miesięcy... Przy drugim dziecku podeszłam na luzie. Ale też nie karmiłam piersią długo (5 miesięcy) - niestety miałam za mało pokarmu, ale z tym się przynajmniej pogodziłam szybciutko.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 maja 2017 o 15:23

avatar Mika313
-1 1

Zapewne zostane zjedzona ale...gdzie w tym czasie była rodzina ? która mogłaby pomóc ? Zj ebać pielęgniarkę, dowieźć mleko ..? cokolwiek ?

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

@Mika313: w środku nocy? Przypuszczam, że spała. Przecież urodziłam, więc uznali, że wszystko, co najgorsze już za mną

Odpowiedz
avatar ejcia
0 0

Czegoś tu nie rozumiem, coś jest nie tak. Siedziałaś pod pokojem pielęgniarek z krzyczącym dzieckiem przez godzinę. Nawet zakładając, że trafiłaś na ostatnie zołzy - o ile nie były kompletnie głuche, chyba każdy by w końcu dał, jeśli nie z serca, to ostatecznie na tzw "odczepne", byle tylko uzyskać wreszcie ciszę.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

@ejcia: Tako też i ja rozumowałam. Niestety pomyliłam się. Wytrzymały to.

Odpowiedz
Udostępnij