Na czasie opowiadań o wynajmujących i właścicielach.
Historia, w której byłem dość aktywnym uczestnikiem, mimo, że nie dotyczy mojego mieszkania. Znajomy - Piotrek, jest dwa lata młodszy, jeszcze student. Ogólnie ma kawałek do domu, więc na normalne weekendy nie wraca. Co innego święta, czy majowy weekend.
Sytuacja miała miejsce po Wielkanocy. Mieli wolny wtorek i środę, z racji jakichś tam godzin na uczelni. Dziekańskich bodajże. Wtorkowe popołudnie, umówiliśmy się, że go zawiozę razem z bagażami, bo i tak miałem po drodze. Dotarliśmy spokojnie, otwiera drzwi od mieszkania. Pusto, współlokatorów w osobie dwóch kolegów z kierunku, brak. Pewnie przyjadą lada chwila. Wchodzi do pokoju i doznaje szoku. Wszystkie jego rzeczy leżą rzucone na jeden stosik na łóżko. Kolegi z pokoju i tego zza ściany również.
Pierwsze moje skojarzenie? Pewnie właściciel był podejrzliwy i zrobił przeszukanie. Do czego i tak prawa nie miał. Ale Piotrek od razu mnie uświadomił co się zmieniło. Zmieniły się meble. Z takich najtańszych z Ikei, na takie, które śmiem twierdzić, pamiętają nawet rewolucję październikową.
Szybki telefon do właściciela. Przyjechał za może pół godziny. I pytanie Piotrka, "Co tu się k*rwa od*ebało z meblami?" Tłumaczenie gościa sprawiło, że sam zacząłem zbierać szczękę z podłogi. Właściciel urządzał na szybko mieszkanie dla córki i jej koleżanek, a że nie miał kasy, by wyłożyć na nowe meble, to postanowił wstawić te od chłopaków. W zamian, dając im jakieś stare z mieszkania jego matki, które i tak stało puste. Logiczne, nie? Szkoda tylko, że w umowie nie ma zdania o tym, że właściciel może wg własnego widzimisię zmieniać wyposażenie mieszkania, a w szczególności meble...
Piotrek został, bo wyjścia nie miał. Ale zadzwonił do współlokatorów, by im powiedzieć, jaką "atrakcję" zastał. Z tego, co mi później opowiadał, to z rodzicami swoimi i tamtych chłopaków, cisną po właścicielu, żeby przywrócił mieszkanie do poprzedniego stanu.
Uprzedzając pytania. W tym momencie będzie mu raczej ciężko znaleźć zastępcze lokum, więc postanowił przeboleć i do końca semestru tam mieszkać. Ale za to rozesłał wici wśród znajomych, na grupach i forach, żeby ludzie tego konkretnego właściciela omijali szerokim łukiem.
mieszkanie
Skoro właściciel nie chce zmienić meble to niech się dogadają o zmianę zapłaty za mieszkanie, skoro meble są w gorszym stanie niż te, które wstępnie były w meiszzkaniu
OdpowiedzWielokrotnie już tu powtarzane - pierwsze co po wynajęciu mieszkania zmienić wkładki w zamkach. Właściciel nie ma prawa wejść do wynajętego mieszkania.
Odpowiedz@Rak77: mozna go spokojnie o wtargniecie oskarzyc albo poleciec osrzej- mialem w szafce ukryte np. 500 zl lub wiecej, pieniedzy po interwencji wlasciciela nie ma i niech sie tlumaczy dziad
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2017 o 18:02
"Co tu się k*rwa od*ebało z meblami?" po co te bluzgi?
Odpowiedz@Ania1008: Dla wzmocnienia przekazu :D
OdpowiedzArt. 193 Kodeksu Karnego ma tutaj zastosowanie. Możesz go troszkę postraszyć. :)
OdpowiedzNie płacić chamowi pieniędzy, póki nie uzbieracie na takie meble (uwzględniając usługi: transportu, wniesienia i składania oraz inflację i koszta własne).
Odpowiedznigdy nie rozumiałam akcji typu "musi przemęczyć się do końca semestru" w czasie studiów wynajmowałam łącznie 9 różnych pokojów. zmiany zachodziły w grudniu, czerwcu, listopadzie i innym kwietniu. oferty o wynajem pokojów są cały czas. gdzie Wy żyjecie?
Odpowiedz