Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziś opowiem Wam śmieszną historię o mojej piekielnej naiwności. Historia pt. „Jak…

Dziś opowiem Wam śmieszną historię o mojej piekielnej naiwności. Historia pt. „Jak moje dziecko NIE zostało gwiazdą filmową”.

Mój synek jest niebieskookim blondynem, lekko przyprószonym piegami. Obecnie - jako poważny 11-latek - nosi męską fryzurę, ale kilka lat temu, gdy wydarzyła się ta historia, nosił złote loki do ramion z wielkim zadowoleniem przyjmując wyrazy zachwytu swoją anielską urodą.

Byliśmy wówczas na wczasach w Jastarni i - w ramach zwiedzania – wybraliśmy się na wycieczkę do Sopotu. Deptamy sobie deptakiem i w okolicach Krzywego Domku zaczepia nas młody człowiek. Wciska mi w rękę jakąś ulotkę, którą odruchowo schowałam do torebki i zachwyca się „typowo słowiańską” urodą Blondyna. „Tu odbywa się casting do filmu, właśnie TAKIE dziecko jest potrzebne, takiego szukamy, zapraszamy na zdjęcia próbne”. No cóż - myślę sobie – ja ci, dziecko moje, na przeszkodzie do wielkiej kariery stawać nie będę. Idziemy zatem.

W Krzywym Domku na pięterku sporo dzieci i jakoś wtedy nie zwróciłam uwagi, że prezentują sobą najróżniejsze typy urody, nie tylko „typowo słowiańską”, którą zachwycał się młodzieniec. Nasza kolej, Blondyn pozuje z wielkim zapałem, zęby szczerzy, loczkami potrząsa. Wychodzimy, żegnani obietnicą, że „dziś po 17 zadzwonimy”. Ano dobrze.

Obejrzeliśmy, co obejrzeć mieliśmy, obiad i do pociągu do Jastarni. Siedzimy w pociągu, mija 17 i… telefon! Entuzjastyczny głos oznajmia mi, że ma wspaniałą wiadomość, zdjęcia się bardzo spodobały, angaż w kieszeni i mamy już teraz natychmiast jechać na „podpisanie umowy” do Gdyni (lub Gdańska, nie pamiętam dokładnie). W tym momencie rozkoszna wizja mojego syna na czerwonym dywanie, odbierającego Oskara i dziękującego swojej wspaniałej mamuni za wszystko nieco przybladła. Tłumaczę, że siedzimy w pociągu do Jastarni, oddalamy się od Trójmiasta z każdą minutą i nie zdążymy dziś. Może jutro, pojutrze? W tym momencie słyszę „no to przy okazji, jak państwo będą to zapraszamy na ulicę taką i taką”. Ale zaraz zaraz chwila!? Jak to „przy okazji”? Wyszarpuję z torebki nieco pomiętą ulotkę i co widzę? Agencja reklamowa XYZ, bank twarzy, wpisowe xx zł, roczna opłata za „promowanie wizerunku dziecka” xx zł :)

W tym momencie kariera filmowa Blondyna legła w gruzach a my poszliśmy po prostu na lody, zamiast jechać do Cannes :)

by KatzenKratzen
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Mornigstar
12 26

Ta historia pasuje bardziej na portale typu anonimowe czy wyznajemy, a nie na piekielnych, szczerze mówiąc...

Odpowiedz
avatar Mornigstar
4 12

@maat_: normalnie. Spójrz na 'Muricę i ich wspaniałe programy "Toddlers & Tiaras", chociażby. Poza tym, takie agencje bardzo często są na eventach w galeriach handlowych, zawsze masa dzieciaków z mamusiami tam siedzi.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
11 13

@maat_: Kurcze, ale to nie tak. Myśmy to traktowali jako żart, nie wierzyłam w to, ze zadzwonią. Jak zadzwonili to pomyślałam sobie, że co nam szkodzi, jak mały ma ochotę to niech sobie zagra epizodzik w postaci drzewa na trzecim planie, to miała być zabawa. Napisałam tą historię tylko po to, żeby pokazać moją naiwność i nieznajomość realiów.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 9

@Mornigstar: Bardziej patrzę na ewentualną falę hejtu w necie, zagrożenie rozwoju emocjonalnego, "nienormalne"dzieciństwo, zagrożenie narkomanią, alkoholizmem i narażenie na zainteresowanie ze strony różnych zboczeńców i psychopatów.

Odpowiedz
avatar Mornigstar
0 0

@maat_: bez przesady. Mój facet pracuje przy serialach, chyba Cię trochę wyobraźnia poniosła.

Odpowiedz
avatar slothqueen
2 2

@maat_: jest mała szansa, że dziecko zatrudnione w jakimś polskim serialu zostanie drugim Macauleyem Culkinem i dużo większa szansa, że zagra kolegę syna szwagra głównego bohatera i będzie to dla niego tylko jakieś nowe, ciekawe przeżycie, jakaś przygoda, a nie wstęp do wyniszczającej, odzierającej z możliwości normalnego rozwoju kariery.

Odpowiedz
avatar paski
10 10

Pod koniec lat 90 w moim rodzinnym, malym miasteczku rozeszla sie pewnego razu wiesc, ze przyjechali "jacys z telewizji" i robia casting do reklamy. Szukaja wszystkich, kobiety, dzieci, mezczyzn, w kazdym wieku itp. Mama z ciekawosci przedzwonila i uslyszala, ze za udzial w castingu nalezy uiscic oplate, jakas spora suma ale nie zaporowa, cos kolo 150 zl wiec jak ktos bardzo chcial zostac gwiazda to znalazl te pieniadze... Jakies znajome mamy poszly z dziecmi ale gwiazda nikt nie zostal ;) ciekawe, ile osob dalo sie nabrac.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
5 5

@paski: Mniej więcej na podobnej zasadzie to działało z tą tylko różnicą, że zdjęcia zrobili dzieciom za darmo a pieniędzy żądali potem. Generalnie podejście było takie - powiedzieć naiwnym, że rolę mają już praktycznie zaklepaną, angaż w łapie tylko drobiazg taki, zapłacić trzeba. Firma ma jakiś "bank twarzy" i może oferować wybór reklamodawcom czym komu tam. Płacisz za to, że buzia Twojego dziecka jest w jakimś tam katalogu, na który ktoś zwróci uwagę albo nie.

Odpowiedz
avatar nataleg
2 2

Hehe, też kiedyś byłam taka naiwna, zdjęcia za darmo, zapisałam się. Zdjęcia zrobili, nagrali krótki filmik a potem się okazało, że trzeba było zapłacić, na maila mi przyszła faktura czy coś... Przeczytałam regulamin od a do z, bo cóż sama się wrobiłam, na wszczęcie można było szybko się z tego wypisać, co od razu uczyniłem. Zapłaciłam jednak za tę głupotę, żeby by potem nie było problemu, jakoś to ok 100zł było. Ale zdjęcia w bazie jednak zostały...Potem zagrałam kilka nieistotnych rólek w idiotycznych serialach ;-) a gdy wyjechałam za granicę, to wciąż zdarzały się telefony z zaproszeniem na casting do roli, mimo moich próśb o usunięcie moich danych ;-) obecnie już nie dzwonią, bo nie mam już tamtego numeru telefonu ;-)

Odpowiedz
Udostępnij