Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia RavenRed przypomniała mi moją pracę jako kelnerka. Byłam tuż po maturze,…

Historia RavenRed przypomniała mi moją pracę jako kelnerka.

Byłam tuż po maturze, pierwsza prawdziwa praca, wcześniej pojedyncze wypady na zbieranie owoców itp. Zero doświadczenia z mojej strony. Pracę znalazłam 20km od domu, dojeżdżałam samochodem przez las.

Praca na czarno, miałam wtedy wyrobioną książeczkę z aktualnymi badaniami z sanepidu, ale nikt jej ode mnie nie chciał.

Lokal był otwarty 10-22, pierwsza zmiana przychodziła coś koło 7-8, żeby wszystko przygotować. Zamykałyśmy de facto po wyjściu ostatniego klienta i jeszcze trzeba było posprzątać, więc często była to 12 w nocy lub później. Akurat trafiłam na czas, kiedy trwały mistrzostwa świata w nogę, więc w dni meczowe lokal był otwarty do końca meczu. Często zdarzało się tak, że jednego dnia schodziłam po meczu, nie daj Boże z dogrywką i karnymi, wracałam do domu w środku nocy, a następnego dnia miałam I zmianę, albo dzwonili do mnie o 6 rano, że muszę być od rana i nie wiadomo, czy tylko rano, czy przez całe otwarcie.

Lokal nie był klimatyzowany, a lato wtedy było wyjątkowo upalne. Goście w większości korzystali ze stolików na zewnątrz, które były schowane pod drzewami i dodatkowo prawie przy linii brzegowej jeziora, więc było tam całkiem przyjemnie. Nam nie wolno było tam stać poza zbieraniem/donoszeniem zamówień, czy sprzątaniem, więc w wolnej chwili starałyśmy się stać blisko kostkarki do lodów, bo przy barze nie było nawet wiatraka. Dodatkowo bar po dwóch stronach był otwarty, z jednej na zmywak, z którego buchała wiecznie gorąca para ze zmywarki (dbanie o czyste naczynia też było zadaniem kelnerek) z drugiej na kuchnię, w której nie dało się wytrzymać.

Teoretycznie mogłyśmy zjeść obiad w pracy na przerwie, praktycznie przerwy łącznie z tymi na toaletę robiłyśmy tylko jak nikt z szefostwa nie patrzył, bo w przeciwnym razie zawsze było coś do zrobienia, czy to wycieranie kieliszków, sztućców, mycie okien itp.

Na barze stała skarbonka z napisem "Napiwki", do której klienci bądź my miałyśmy wrzucać otrzymane napiwki, które na koniec miały być podzielone na wszystkich pracowników. Nie wiadomo jednak czego koniec to miał być, bo pracownicy z przynajmniej rocznym stażem twierdzili, że nikt tych pieniędzy na oczy nie widział, więc jeśli nie było szefostwa w pobliżu to chowałyśmy je do kieszeni i na koniec dnia dzieliłyśmy się nimi.

W lokalu odbywały się także wesela. Raz się zdarzyło, że wg grafiku ja i jeszcze jedna koleżanka miałyśmy przyjść koło 15, żeby mieć siłę zasuwać na weselu, po czym rano dostałyśmy telefony, że jedziemy na catering - z mojej perspektywy najlepsza robota jaka mi się trafiła, z perspektywy dziewczyn, które były od rana w pracy tragedia, musiały być tam praktycznie przez dobę, jedna zasnęła na schodach idąc po zaopatrzenie.

Wracałam z pracy totalnie wykończona, głodna, odwodniona i z okropnym bólem głowy. Miałam furę szczęścia, że po drodze przez las nie wyskoczyło mi żadne zwierzę, bo jeździłam często na automacie.

Rodzice po tygodniu zaczęli mnie przekonywać, żebym rzuciła tę pracę, wytrzymałam 3 tyg., odeszłam po informacji, że 27 letnia dziewczyna została zabrana z pracy przez karetkę w stanie przedzawałowym.

gastronomia

by Always_smile
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
36 44

Dopóki pracownicy będą się zgadzać na takie warunki, dopóty Janusze biznesu będą sobie pozwalać na takie "prowadzenie byznesu" "Miałam furę szczęścia, że po drodze przez las nie wyskoczyło mi żadne zwierze, bo jeździłam często na automacie. " A o innych ewentualnych uczestnikach ruchu nie pomyślałaś?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2017 o 14:36

avatar Armagedon
24 26

@thefinalaction: Po pierwszym, no, maksymalnie drugim dniu pracy wypięłabym się na tę super robotę. Tym bardziej, gdybym u rodziców nadal miała wikt i opierunek. A właściciele musieliby się tłumaczyć przed sanepidem, PIH, a - przede wszystkim - przed PIP.

Odpowiedz
avatar Always_smile
11 19

@thefinalaction: Na tej drodze w nocy łatwiej znaleźć zwierzaka niż człowieka, ale masz rację. Obecnie z pewnością zachowałabym się zupełnie inaczej, ale wtedy to odejście z pracy traktowałam jako osobistą porażkę, poddanie się. Nie musiałam pracować, chciałam, a że dzieciak głupi, świata nie znałam...

Odpowiedz
avatar Armagedon
12 32

"...została zabrana z pracy przez karetkę w stanie przedzawałowym." Karetek w takim stanie nie wolno dopuszczać do ruchu drogowego i przewożenia ludzi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 12

@szklankaa: to co w ICD-10 jest oznaczone kodem I20.0 - dusznica niestabilna.

Odpowiedz
avatar szklankaa
-3 5

@Caron: kody IDC-10 akurat znam, korzystam z nich w pracy i nijak nie widziałam tam kodu do jednostki chorobowej "stan przedzawałowy". A w I20 .0 Mamy coś takiego jak "objawy przedzawałowe". Mniemam, że widzisz różnicę w znaczeniu słówek "stan" i "objawy".

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@Catholicbuster: Na takich właścicieli najlepsze jest jednoczesne odejście wszystkich pracowników, najlepiej tuż przed najbardziej pracowitym okresem, albo nasłanie wszelkich możliwych kontroli - ołów w tył głowy to rozwiązanie dla psychopaty.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

Koleżanka pracowała w hotelu jako housekeeper ( sprzątaczka ).Ponad 200 pokoi a załoga w składzie 8 osób. Praca od 9:00 do 14:30, gdzie nieoficjalnie wymagano aby skończyły o 13:00. Polki i Słowaczki. Jak miały wolne raz w miesiącu to był cud. Jak już miały to potrafili je ściągnąć bo była niewyróba. W pokojach łóżko i sofa do zrobienia. Było to w sezonie. Przyjeli dziewczynę, która po pierwszym dniu zrezygnowała. Znaczy się, chłopak zadzwonił i zrobił to za nią, bo biedaczka zemdlała jak wstała z łóżka rano. Dla osoby nieprzyzwyczajonej, zrobienie ponad 20 pokoi to nadludzki wyczyn. Te kilkanaście godzin odpoczynku to wielkie gówno. Poznałam kobietę, która opowiadała mi jak to miała pracować w hotelu, gdzie w umowie o pracę był taki kwiatek jak: I kara w wysokości £100 za niedokończenie pracy. Jeszcze trochę tego było ale już nie przytoczę bo nie pamiętam.

Odpowiedz
Udostępnij