Opowiem Wam dzisiaj o przygodzie z moim ulubionym bankiem. Tym razem będzie długo, bo i historia zawiła, jak to bankowe procedury.
Mam tam konto od wielu lat, dwa spłacone kredyty, dwie lokaty, ogólnie się lubimy. Potrzebowałam kredytu, walę jak w dym do mojego banku, oczywiście wszystko załatwione pozytywnie i pada propozycja karty kredytowej „na niespodziewane wydatki”. Oczywiście, poinformowano mnie o warunkach (muszą być 3 transakcje miesięcznie na kwotę 700 zł, żeby była za darmo, kredyt do 56 dni darmo). Limit malutki – 2000 zł, pomyślałam, a co mi tam, wezmę, wydam te 700 zł, od razu przeleję z konta, wyrównam należność, potem znów to samo, za dwa miesiące zwrócę kartę w czortu i będzie po sprawie.
Karta i PIN miały być wysłane do mnie osobnymi listami. I zapewne byłoby tak, jak zaplanowałam, gdyby nie to, że karta do mnie nadeszła, zaś numer PIN – nie. Sama karta bez PIN mało użyteczna, zaś w obliczu faktu, że zostałam obciążona miesięczną opłatą 14 zł z tytułu braku transakcji objętych regulaminem - po trzech tygodniach dreptam do banku zgłosić, że nie mam PIN. Pani przyjmuje reklamację, twierdzi, że jedynym wyjściem będzie przysłanie mi nowej karty i nowego numeru PIN do niej. Kartę, którą mam - niszczy.
Złożyłam od razu drugą reklamację – aby nie obciążano mnie opłatą 14 zł za brak korzystania z karty, z której nie miałam jak skorzystać. Minęło kolejne 14 dni. Ani widu ani słychu - ni nowej karty ni numeru PIN, za to odpowiedź na moją reklamację – bank nie odnotował zwrotu listu z numerem PIN, należy zatem przyjąć, że PIN mam i opłata jest zasadna. No dobrze - myślę sobie - jeśli wy tacy, to ja rezygnuję z tej karty, której i tak nie mam, zapłacę te 14 zł, niech będzie moja strata i pies z wami tańcował. Idę, składam wypowiedzenie umowy karty z winy banku, który nie dostarczył mi środków koniecznych do wywiązania się przeze mnie z umowy itp.
Mija kolejne 14 dni, nowej karty i PIN nadal nie ma, jest za to odpowiedź banku. Oczywiście, przyjmujemy wypowiedzenie, opłata karna za rozwiązanie umowy bez korzystania z karty – 150 zł + 28 zł opłaty za dwumiesięczny okres braku transakcji. Smaruję zatem odwołanie – opisuję sytuację od początku, jest karta, nie ma PIN, potem nie ma karty, nie ma PIN. Grochem o ścianę. Nie odnotowaliśmy zwrotu.
Dwa dni potem telefon z centrali – przyszedł zwrot numeru PIN (tego pierwszego, wysłanego dwa miesiące wcześniej) czy adres aktualny?. Aktualny. To wysyłamy jeszcze raz. Nie, dziękuję, wypowiedziałam umowę. A to nie wysyłamy. Smaruję kolejną reklamację – podaję numer telefonu, z którego do mnie dzwoniono, datę, godzinę, nazwisko pracownika. Odpowiedź? NIE ODNOTOWALIŚMY ZWROTU. Piszę kolejne pismo – już czwarte, tym razem z kopią do instytucji - Rzecznika Finansowego i Bankowego Arbitrażu Konsumentów.
Tym razem odpowiedź szybciej – wprawdzie NIE ODNOTOWALIŚMY ZWROTU i jesteśmy cacy w porządku ale… jestem takim wspaniałym klientem, długoletnia współpraca, zasada domniemanej racji klienta itp. frazesy, z których wynikało tylko to, że rozwiążą tą nieszczęsną umowę bez obciążania mnie kosztami. Można? Można. Tylko po co tyle wożenia się o 178 zł?
"Tylko po co tyle wożenia się o 178 zł?" Głupie pytanie, chodzi o 14 zł/mc od klienta który jest leniwy.
OdpowiedzNo wiesz... Tu 178 zł, tam 178 zł i się zbiera niezła sumka. Poza tym, niektórym nie chce się wypowiadać umowy, więc dodatkowy dochód co miesiąc pomnożony przez ilość leniwców... I tak dalej, i tak dalej...
OdpowiedzWidzę, że z bankami to tak jak z operatorem tel./internetu. Jeśli nie postraszysz rzecznikiem to nie ma odzewu/poprawy.
Odpowiedz@noddam: I to jest właśnie najbardziej piekielne. Pomimo ewidentnego braku racji bank szedł w zaparte. Nawet nie widziała lewica co czyni prawica. Pomogło dopiero czwarte pismo z kopią do Rzecznika. A można było sprawę rozwiązać w dwa tygodnie.
Odpowiedzmiałkie...
Odpowiedzczyżby ING ? to sprawdź sobie historię w BIKu czy jako to się tam nazywa - mnie tam wpisali, bo "omyłkowo" naliczyli jakąś opłatę za kartę, której nie miałam :)
Odpowiedz@kuleczka: Dzięki za radę. Na to nie wpadłam :). Na szczęści tam aż nie dotarło
OdpowiedzZmień bank. Jak raz próbowali cię wykorzystać, zrobią to znów. Historię kredytową masz w BIKu, w razie potrzeby każdy bank sobie sprawdzi i z kredytem nie będziesz miała problemu, a ten kredyt, który masz też możesz przenieść.
Odpowiedz@Crook: Taki mam zamiar. Przeniosę ten kredyt do konkurencji. Chcieli zaoszczędzić 178 zł to starca kilkanaście tysięcy odsetek. Ot, karma.
OdpowiedzMam takie pytanie (może głupie bo czegoś nie zrozumiałam), po co Ci była ta karta kredytowa skoro jak twierdzisz masz te 700 zł na innym koncie: "[...]wydam te 700 zł, od razu przeleję z konta, wyrównam należność, potem znów to samo [...]?
Odpowiedz@ladyarwena: Pewnie jakiś telefon był w prezencie albo inny tablet.
Odpowiedz@ladyarwena: Kredytówki bywają pomocne za granicą.
OdpowiedzKrótka piłka po tekście że nie odnotowali zwrotu. A dostaliście potwierdzenie, że odebrałem/am?
Odpowiedz@magic1948: Byłoby OK, gdyby nie to, że większość banków wysyła takie rzeczy listem zwykłym, a nie poleconym. Ot, oszczędności.
Odpowiedzmi swego czasu przyslano karte razem z pinem listem zwyklym w zwyklej cienkiej kopercie, niezabezpieczonej poslali to na adres kt podawalam na umowie, mimo ze zmienilam go w sieci na moim profilu... cud, ze ktos mi nie wygenerowal debetu...
Odpowiedz