Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dziś opiszę Wam historię dotyczącą mojej byłej pracy. Dla tych co nie…

Dziś opiszę Wam historię dotyczącą mojej byłej pracy. Dla tych co nie są wtajemniczeni, pracowałam w lumpie. Generalnie przez pierwsze półrocze studiów niestety było tak dziwnie, że zjazdy miałam co weekend a nie co dwa, PKA tak zarządziła. Akurat szukałam pracy, a biorąc pod uwagę brak dyspozycyjności 24 na 7, drukowanymi literami napisałam w cv, że niestety praca w weekendy odpada z takiego i takiego powodu, nie spamiłam również do miejsc, gdzie wyraźnie pisało o pracy weekendowej.

Dostałam pewnego dnia telefon, zaproszenie (bez rozmowy kwalifikacyjnej) na dzień próbny. Nikt nic ode mnie więcej nie chciał więc sama zaczęłam ciągnąć za język i pytać o podstawowe rzeczy. W momencie gdy okazało się, że praca jest 6 dni w tygodniu, plus co druga sobota obowiązkowe nadgodziny wspomniałam o powyższej sytuacji i o tym, że no ni cholery nie przeskoczę pewnych rzeczy wiec albo pracuję od pn. do pt. za niższą stawkę, albo niech szukają kogo innego. Usłyszałam że to nie jest problem i że po prostu nie będą mi płacić za te soboty. Dla mnie bomba.

Szefostwo poznałam po tygodniu (materiał na oddzielną historię), po jakichś dwóch zaczęła się gadka: "No ale jak to tak, skoro inni pracują w soboty to TY też musisz. To jest niesprawiedliwe wobec innych dziewczyn, dobrze się z tym czujesz ? To niemożliwe że masz zjazd co weekend." Walczyłam z systemem przez trzy miesiące. Argument "jak wam się nie podoba to mnie zwolnijcie" niewiele wnosił bo mało kto wytrzymał tam dłużej niż miesiąc.

Czarę goryczy przelała sytuacja w której miałam odebrać kasę za nadgodziny (nie raz było tak, że musiałam zostać godzinę lub dwie dłużej bo zapominali że trzeba mnie rozliczyć), usłyszałam wtedy "w sumie to ty żadnych pieniędzy nie dostaniesz bo nie pracujesz w weekendy i Ci się nie należy, powinnaś być wdzięczna że Cię tutaj trzymamy (wtf?!)", czy wspominałam już, że dostawałam mniejszą pensję i trąbiłam wszem i wobec od samego początku o zajętych weekendach?

Na koniec opierniczyli mnie na 100 zł z wypłaty i nawet się nikt ze mną nie pożegnał. Wyglądało to tak, że koleżanka dostała telefon od Wielebnej i przekazała mi "Masz dziś wziąć wypłatę z utargu i jutro już nie przychodzić".

by konto usunięte
Dodaj nowy komentarz
avatar xpert17
15 21

Od studentki można by oczekiwać, że słyszała o takiej instytucji jak Państwowa Inspekcja Pracy...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 16

@xpert17: Studentka o tym słyszała, ale nie o tym jest historia.

Odpowiedz
avatar kazmirz
3 3

Ale jak Cie oszukali na 100zeta jak sama sobie mialas wziac z utargu? Przy okazji za zalegle nadgodziny trzeba bylo sobie wyplacic.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

@kazmirz: Ano tak, że przychodziła taka pani, dajmy na to, Grażynka, która na emeryturę powinna przejść 50 lat temu, zaufany pomagier i Toudi (dosłownie) Wielebnej, która rozliczała kasę i dostawała wcześniej info na temat tego ile ma mi dać kasy itp.

Odpowiedz
avatar Filemona
8 10

Ale ze ty umiw nie czytasz czy oni mieli w dupie umowę? Jeżeli to pierwsze, to piekielna jesteś jedynie ty, jeżeli to drugie, to jak już ktoś wspomniał pip i jeżeli jeszcze tego nie zgłosiłas to nadal piekielna jesteś ty.

Odpowiedz
Udostępnij