Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o piekielnej rodzince. Będzie długo. Na wstępie lekko opiszę sytuację, żeby…

Historia o piekielnej rodzince. Będzie długo. Na wstępie lekko opiszę sytuację, żeby później łatwiej można było wszystko zrozumieć.

Mój ojciec pochodzi z Warszawy, matka z Rudy Śląskiej. Niestety, rodzina ze strony matki to taki stereotypowy obraz typowego Ślązaka. Za całe zło obwiniają Polskę i Polaków, cokolwiek się wydarzy na Śląsku, to jest to wina "goroli"

Mój ojciec przyjechał na Śląsk pod koniec lat 80, kiedy w górnictwie zachodziły te wszystkie zmiany. Z matką poznali się w pierwszych dniach jego pobytu na Śląsku, niedługo później zostali parą. Oczywiście od samego początku rodzina matki była temu przeciwna, bo jak to tak? Gorola za chłopa? itd. Próbowali ją odwieść od tego związku, sabotowali, zastraszali ojca itd. Krótko mówiąc, nie było im łatwo, ale mawia się, że miłość przetrwa wszystko i tak było tym razem. Z tym, że nastawienie rodziny matki nic, a nic się nie zmieniło.

Po ślubie zdecydowali się przeprowadzić do Warszawy, co zakończyło się ogromną awanturą. Ale to też przetrwali. Ja sam, odkąd tylko pamiętam, nienawidziłem jeździć na Śląsk w odwiedziny, czy to przy urodzinach czy innych okazjach. Zawsze byłem tam poniżany, wyśmiewany czy obrażany przez wujków, kuzynostwo czy dziadków.

Pamiętam, że jedną z ich ulubionych zabaw było pytanie mnie, co oznacza jakieś słowo po śląsku, a kiedy nie znałem odpowiedzi (czyli zawsze) pytali swoich dzieci, które odpowiadały bez problemów. Kończyło się to wyśmiewaniem mnie, że nie znam tak prostych rzeczy. No a ja jako kilkulatek to przeżywałem.

Rodzice oczywiście interweniowali, ale zazwyczaj kończyło się to jakimiś głupimi gadkami, że zabawa tylko i jakoś to się rozchodziło po kościach. Ojciec też zawsze jak miał jechać na ten Śląsk, to robił to od niechcenia, bo niemal zawsze te spotkania kończyły się awanturą.

W 1998 roku dziadkowie mieli swoją 40 rocznicę ślubu. Jakimś cudem udało się matce przekonać mnie i ojca do wyjazdu. Z początku było nawet spokojnie, no ale wraz z ilością wypitego alkoholu przez wujka i dziadka, zwiększała się ilość głupiej gadki. Z każdym kieliszkiem wujek coraz bardziej się nakręcał.

Zaczęły się standardowe gadki, że gdyby nie gorole, to Niemiec by na Śląsk do roboty przyjeżdżał, że to gorole rozkradli cały Śląsk itp. No i zdanie, od którego się wszystko zaczęło, wujek powiedział do ojca, że to przez takich pier... goroli jak on, wyrzucili go z pracy na kopalni.

Ojciec oczywiście nigdy nie pozostawał dłużny w tych kłótniach, więc tym razem też odpowiedział, że oczywiście to wina goroli, a nie wujka i tego, że każdego dnia o każdej zmianie jak przychodził do pracy to było go czuć alkoholem. Tutaj wujek nie wytrzymał, rzucił się na ojca z łapami, na jego nieszczęście ojciec nie pił, więc łatwo się obronił przed tym pijackim atakiem. Niestety taka porażka dla wujka była nie do przyjęcia. Chwycił szklankę, rozbił ją o stół i z rzucił się na ojca ponownie, niestety tym razem trafił ojca prosto w oko.

Krew była wszędzie, krzyk, chaos i ogólna panika. Nawet wujek zdając sobie sprawę co zrobił chyba momentalnie wytrzeźwiał, chociaż wraz z ciotką i dziećmi próbowali się ulotnić w tym chaosie. Na szczęście babcia ich zatrzymała i nie pozwoliła opuścić mieszkania.

Telefon na pogotowie, bo poza dzieciakami, moją matką i kuzynką wszyscy byli pijani albo nie mieli prawa jazdy. W czasie oczekiwania na pogotowie, dziadek z ciotką zaczęli mącić, żeby nie mówić co się wydarzyło, żeby nie wzywać policji. Zwalić na dziecko czy coś to nic się nie stanie itp.

Pogotowie przyjechało, opatrzyli ojca, popytali co się stało i stwierdzili, że trzeba wezwać policję, bo oka nie ma już szans uratować. Z rodziny nikt się nie kwapił do tego, dziadek schował telefon, komórki nikt nie miał, więc ratownik wezwał patrol.

Ci przyjechali, spisali zeznania i wzięli wujka ze sobą. Myśmy z matką przenieśli się do hotelu, bo matka nie chciała patrzeć na tę rodzinę. A cały następny dzień spędziliśmy w szpitalu z ojcem. Pojawiła się też ciotka z dziadkami.

Ani przeprosin ani nic, tylko z żądaniem, żeby nie wnosić oskarżenia i w ogóle wybaczyć wujkowi, albo nakłamać policji bo on już ma zawiasy i teraz pewnie pójdzie siedzieć, a za co ciotka z dziećmi będzie żyć i w ogóle to wina ojca bo było go nie prowokować.

Ojciec pozostał nieugięty, sprawa trafiła do sądu (zresztą, tak czy siak by trafiła). Przed rozprawą były jeszcze telefony od rodziny, żeby to załagodzić czy coś, ale nic nie wskórali. Rozprawa się odbyła, wujek został skazany na 6 lat i 8 miesięcy więzienia. Od tego momentu kontakt z rodziną urwał się całkowicie. Przez niemal całe 20 lat była cisza.


19 luty 2017 roku, niedziela.
Siedzę z narzeczoną w domu, dzwoni matka żebym przyszedł, bo ona nie wie co ma zrobić, a ojciec będzie dopiero za 2h. Ubrałem się i idę (mieszkam niecałe 10 min drogi od domu rodziców).

To co zastałem w domu było dla mnie lekkim szokiem. Przy stole siedziała ciotka z kuzynem. Z początku ich nie poznałem, w końcu nie widzieliśmy się prawie 20 lat. Jak już się dowiedziałem kto to, to pomyślałem, że przyjechali się pogodzić, przeprosić czy coś, ale nie. Nic z tych rzeczy.

Otóż wujek zachorował, a dokładnie zachorowała jego noga. Z tego co udało mi się z nich wyciągnąć, noga zaczęła mu gnić od środka czy coś takiego. W każdym razie, żeby uratować nogę potrzebna jest kosztowana operacja i długotrwałe leczenie, jeszcze kosztowniejsze. A jak się pewnie domyślacie, ta "rodzinka" nie dysponuje takimi środkami. Więc jeśli w jakimś tam czasie wujek nie podejmie się operacji, to nogę trzeba będzie amputować.

Nie wiem co się ubzdurało w ich głowach, ale doszli do wniosku, że to nasza wina, bo wujek przez nas trafił do więzienia, a tą chorobę tam złapał. Szybka kalkulacja, 1998 rok wyrok, niecałe 7 lat odsiadka. 1998+7=2005. Mamy 2017. Cóż, długo mu się ta choroba w nodze rozwijała.

Jasno daliśmy im do zrozumienia, że żadnych pieniędzy od nas nie dostaną. Łatwo nie odpuszczali, od próśb przeszli do gróźb, że zniszczyliśmy im życie, że my powinniśmy im płacić odszkodowanie, że w ogóle wszystko co się tam wydarzyło to nasza wina.

Ja, jako że już nie jestem małym gorolikiem, a dorosłym chłopem łatwo uspokoiłem towarzystwo i na prośbę matki wyrzuciłem z domu, jeszcze trochę pokrzyczeli, że mamy im oddać za bilety na pociąg, bo na darmo przyjechali taki kawał drogi.

Jakoś kilka dni później zadzwonił dziadek, bodajże pierwszy raz od prawie 20 lat z pretensjami, że rodzice nie dali im tych pieniędzy. Ojciec w tym wszystkim powiedział tylko tyle, że dobrze że ich nie spotkał w domu. Jaki to trzeba mieć tupet, żeby tak się zachować to ja nie potrafię pojąć.

Z ciekawostek dodam, że noga wujka już amputowana i wcale nic nie złapał w więzieniu. Matka od swojej koleżanki dowiedziała się tyle, że cała rodzinka wujka nie wylewa za kołnierz, a wujka samego w sobie nie raz widzi jak śpi byle gdzie nawalony, jak taki najzwyklejszy żul.

rodzina

by ~Gorol
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
18 18

Jak tak można postępować z rodziną?

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
31 33

Ale ten wuj, to jednak wielki CH*J. Ochlapus, bydło, agresywny, niepohamowany menel, splunąć nie warto, trzeba było od początka tych gównianych postepowań puścić ich WSZYSTKICH kantem, to może nie byłoby tylu nieszcześć. Lepsza żadna, niż TAKA rodzina.

Odpowiedz
avatar Rak77
23 23

@ZaglobaOnufry: Jako lekarz, możliwe komplikacje cukrzycowe? Często brak rozpoznanej lub/i zaniedbanej cukrzycy, u alkoholika szczególnie,jest powodem tzw stopy cukrzyka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

@Rak77: Tez mi się skojarzyło ze stopą cukrzycową, ewentualnie pijakowi wdała się gangrena

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
13 13

@Rak77: Napewno chlał i dostał z tego PNP (polyneuropatię) i kurzył, to mu dokrwienie nóg wysiadło i nie czuł nic, jak zaczęła mu dolna kończyna gnić, bo chyba zalęgły się tam zarazki. O jakiejś cukrzycy wujkowej w tekscie nic nie zapodano, więc trudno interpretować. Dobrze jednak los przyfastrygował draniowi, nie ma co żałować. Ale rodzina bezczelna jednak cholernie.

Odpowiedz
avatar Catholicbuster
10 18

@Morog: Ale gdzie ty tu widzisz Niemców? Przecież jego posrana rodzinka to nie są żadni Niemcy.

Odpowiedz
avatar Rak77
34 38

Prawdziwi Ślązacy powinni obić mordę takim pseudo patriotom lokalnym. Historia śląska pokazuje jak bardzo mieszkańcy walczyli o polskość a sprzeciwiali się zniemczeniu. Nagle pojawiło się wielu tęskniących za Niemcami. Tyle że nie za Vaterleandem a zwyczajnie za dojczmarkami a teraz euro. Korfanty i Zgrzebniok w grobie nie mogą spokojnie leżeć.

Odpowiedz
avatar 2haj
6 12

@Rak77: Jako prawdziwy Ślązak radzę ci poczytać prawdziwą historię Śląska a nie taką jaką uczą w polskich szkołach np.jakie były wyniki plebiscytu, ilu Ślązaków czuło się Niemcami, ilu Ślązakami a nie żadnymi Polakami. A co do historyjki to wśród Ślązaków też trafiają się gnoje.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
2 2

Jako niby hanys, bo urodzony na Śląsku ale z rodziców goroli, miałem duży problem żeby zrozumieć w czym rzecz. Dopiero po wielu latach pracy i kilku latach mieszkania w centrum GOP, załapałem. Są hanysy i są folksdojcze! Ci drudzy, nie dość, że kaleczą ślunsko godka, to za ojro by sprzedali własną matkę. Ta znaczna grupa mieniąca się Ślązakami ma wobec Polski i Śląska jednako roszczeniową postawę, a Niemcy traktują jako ziemię obiecaną, mlekiem i miodem płynącą! Ale dramat polega na tym, że tam ich nikt nie chce bo są za głupi i za leniwi do jakiejkolwiek pracy. Więc oskarżają wszystko i wszystkich o swój los,z gorolami i Warszawą na czele.

Odpowiedz
avatar timka
1 3

@2haj: Jak się Polska komuś nie podoba to można w niej nie mieszkac przecież..

Odpowiedz
avatar Baobhan_Sith
11 13

Wiem, że już w sumie nic nie powinno mnie dziwić, jednak brak wstydu u niektórych ludzi jest dla mnie nie do pojęcia.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
6 6

@Baobhan_Sith: Bo pecunia non olet i zawsze można spróbować naciągnąć domniemanie dobrodusznych i charytatywnych frajerów. Ale dobrze, gdy naciągany nie daje nabic sie w butelkę i pokazuje - WAŁA !

Odpowiedz
avatar oszi90
22 22

Moje poczucie sprawiedliwości zostało usatysfakcjonowane tą historią :)

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
26 26

Niech żrom wyngiel. "Ojciec też zawsze jak miał jechać na ten Śląsk, to robił to od niechcenia, bo niemal zawsze te spotkania kończyły się awanturą." Chyba chciałeś napisać "z niechęcią", a to nie to samo, co "od niechcenia".

Odpowiedz
avatar komentator555
17 25

Nie bardzo jednak wiem, dlaczego matka odwiedzała rodzinę po tych wszystkich docinkach wobec własnego dziecka. Konwenanse były potrzebne? Od patologii ucieka się jak najdalej, a nie przyjeżdża nie wiadomo po co, co to, syndrom sztokholmski? Ale skoro pozory ważniejsze niż psychika męża i własnego dziecka...

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
9 9

@komentator555: Lepiej byc samotny jak pies, bo taka rodzina nie cieszy gdy jest.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
11 11

@komentator555: Bo wielu ma zakodowane w głowie, że nawet najgorsza rodzina to jednak rodzina, więc nie można się na nich wypiąć. W sumie wiele z tych sytuacji (docinki, wyśmiewanie, szukanie zwady) chyba ma miejsce na wielu zakrapianych alkoholem rodzinnych imprezach. Trochę takich widziałem. A potem wszystko gra. Nic się przecież nie stało, bo po wódce się zdarza. No co ty? Na rodzinę się będziesz gniewał? Zresztą ze znajomymi też bywa podobnie. Przecież kumple jesteśmy, to nie będziemy się obrażać, co nie? Osobiście nie mam takich znajomych, bo u mnie takie relacje kończą się szybko. Po prostu czegoś takiego nie toleruję.

Odpowiedz
avatar hulakula
20 20

a czy zapłacili jakiekolwiek odszkodowanie twojemu ojcu za utratę oka? niech się cieszą, że o rentę ich nie pozwaliście.

Odpowiedz
avatar anka6464
9 9

Na początku chciałam napisać, że śląsk jest fajny, i żebyś mimo wszystko na ślązaków nie patrzył tylko przez pryzmat swoich wspomnień. No ale zaskoczył mnie dalszy ciąg historii, już nie tak błahy żeby o takie pierdoły nawoływać. Na strasznych pojebusów trafiłeś, naprawdę współczuję, tym bardziej twojemu ojcu. Brawa za asertywność i rozum od początku do końca z waszej strony.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-1 5

@Massai: Ale obecni górnicy koleżko to w większości ci "gorole" właśnie.

Odpowiedz
avatar Meliana
6 6

@Massai: Nie wiem, czy określenie "mentalność" to nie za duże określenie w tym przypadku. Do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja i naturalnym odruchem u każdego jest reakcja obronna, gdy ktoś próbuje mu jego przywileje zabrać. Dyskutowałam na ten temat z wieloma górnikami (a mam ich w rodzinie multum) i każdy, który ma IQ wyższe niż rozmiar buta, po zastanowieniu przyznaje, że sytuacja w górnictwie nie ma z wolnym rynkiem, sprawiedliwością społeczną i równym traktowaniem nic wspólnego i nie da się jej utrzymać na dłuższą metę, tak samo jak nie da się utrzymać ZUS-u na obecnych zasadach. A rozrób nie robią podrzędne "ryle", ot tak, oddolnie i w obronie swojego produktu, tylko działacze ze związków i ci co mniej rozgarnięci, którzy łapią się na obiecanki, że jak pojadą i zrobią zadymę, to w górnictwie się polepszy i więcej kasy dostaną.

Odpowiedz
avatar Curt
1 1

@Massai: Ta, za tani na rynku. Warszawka zamyka kopalnię, bo się nie opłaca, a następnie przychodzą Czesi i ją otwierają, bo im się jednak opłaca. Cuda panie, cuda.

Odpowiedz
avatar gromkar
7 11

@Iceman1973: Gdybyś przeczytał więcej niż pierwsze zdanie, to pewnie byś zrozumiał, że ma to uzasadnienie w tej historii.

Odpowiedz
avatar Meliana
7 7

@Iceman1973: Czy ci się to podoba, czy nie, tak niestety ten stereotypowy obraz z grubsza wygląda - tak kreuje nas telewizja, tak kreują nas kabarety, taka się o nas "wieść gminna" niesie. Oglądałeś kiedyś "Świętą wojnę"? Głupi jak but Ślązak i sprytny warszawiak, który zawsze sytuację uratuje... O "zakamuflowanej opcji niemieckiej" i innych wypowiedziach polityków już nawet nie chce mi się pisać. Wiadomo, jak to zawsze bywa, najbardziej widoczne są te najrzadsze ekstrema, ale co by nie mówić, dobrego PR-u to my nie mamy...

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-3 3

@Meliana: Owszem, oglądałem tą słynną "Świętą wojnę" i niejednokrotnie chciałem wtedy kopnąć w dupę tego karakana Hanke, tak by zaleciał na księżyc i z powrotem. Problem w tym, że "ktoś" czy "coś", robi nam Ślązakom zły PR, a jeszcze większy problem, że inni w to wierzą...

Odpowiedz
avatar lady0morphine
2 2

@Iceman1973: Przecież autor nigdzie nie ocenia ogółu Ślązaków. Ba, nawet jego mama jest Ślązaczką, a z opowieści wynika, że jest zupełnie normalną osobą. Chyba masz kompleks na punkcie własnego pochodzenia, niepotrzebnie.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
-1 3

@lady0morphine: Wiesz... może i źle zinterpretowałem wpis autora/ki. Nikt nie jest idealny i nieomylny. ty też się mylisz, zakładając, że mam kompleks na punkcie pochodzenia. Przede wszystkim jestem Ślązakiem a potem Polakiem. Tak, dokładnie w takiej kolejności. I jestem z tego dumny ;)

Odpowiedz
avatar imhotep
15 15

Niby powinno być oko za oko, ale noga w sumie też może być ;)

Odpowiedz
avatar voytek
4 4

a czy za utrate oka Twoj ociecc nie mial prawa dochodzić od tego wuja dożywotniej renty lub odszkodowań? a jeśli tak to czemu tego nie uczynił?

Odpowiedz
avatar Kyliee
0 0

Trzy słowa ode mnie: Dobrze mu tak.

Odpowiedz
avatar tomatek
7 7

Pierdziele, chłop pojechał na spotkanie rodzinne, a wrócił bez oka. Złamanie ręki, czy nogi można jeszcze przeboleć, ale utrata oka? Ta bezsilność aż boli

Odpowiedz
avatar Zimny
4 4

Po co od początku było w ogóle odwiedzać taką rodzinę?

Odpowiedz
avatar Kokapofy
2 2

Dobrze, rozumiem, że przez ta rodzinę twój ojciec nie posiada teraz jednego sprawnego oka? Czy za trwałe okaleczenie, to oni nie powinni płacić jakiegoś odszkodowania (w praktyce pewnie nie mieliby z czego, ale jednak).

Odpowiedz
Udostępnij