Czytam tu dosyć często opowieści o odrzucaniu lub dyskryminowaniu dzieci przez ich rówieśników. Też byłam takim dzieckiem.
Dlaczego?
Otóż, przez dobre wychowanie.
Rodzice wychowali mnie tak, że dla wszystkich trzeba być miłym, ze wszystkimi się kolegować, nikogo nie odrzucać, wszystkich traktować równo. I z taką oto nauką w głowie 20 lat temu posłali mnie do przedszkola.
W grupie miałam dwie koleżanki "odbiegające" od reszty grupy, dajmy na to Anię i Kasię. Ania pochodziła z patologicznej rodziny, chodziła ciągle w tych samych ubraniach, jeśli chodziło higienę, to jak panie w przedszkolu jej nie umyły i nie uprały ubrań to nikt inny o to nie dbał, ciągle rozczochrana, trochę opóźniona w rozwoju, miała zeza i połamane okulary, za to była bardzo miła, koleżeńska, chciała się wdrożyć w grupę, ale nikt nie chciał się z nią bawić. Kasia - rok starsza od nas, z lekką postacią Zespołu Downa, także miła, sympatyczna i z nią również nikt nie chciał spędzać czasu, była odpychana i wyśmiewana.
I ja - także odrzucona, ze mną też nikt nie chciał się bawić.
Czym zawiniłam?
Bawiłam się z Anią i Kasią.
przedszkole
Bo zawsze jest tak, że wróg twoich wrogów jest twoim przyjacielem, czyli będąc przyjaciółką ich domniemanych wrogów (bo INNE)- zrobiłaś się dla dotychczasowych kolegów nie do zaakceptowania. Zawsze lepiej samemu, niż w złym towarzystwie.
OdpowiedzTy nie zawiniłaś niczym, ale zawinili Twoi rodzice, że wpoili Ci złe wartości, których potem stałaś się ofiarą.
Odpowiedz@Ara: A mnie się wydawało, że to wyśmiewaczom wpaja się dziwne wartości... Też miałam taką sytuację, choć już w podstawówce. I też obrywałam rykoszetem - do czasu. Patrząc te dwadzieścia lat wstecz, nie żałuję. Żadne dziecko nie powinno dorastać samo, w przeświadczeniu, że jest gorsze, inaczej samo sobie znajdzie towarzystwo, jakie go przyjmie - już nie takie spokojne. Co to za wartość "baw się tylko z lubianymi dziećmi"... A dla chłopców co, "jak się mniejszych bije, to nie zwracaj uwagi"?
Odpowiedz@RudaMaupa: „Żadne dziecko nie powinno dorastać samo, w przeświadczeniu, że jest gorsze, inaczej samo sobie znajdzie towarzystwo, jakie go przyjmie - już nie takie spokojne." W dziesiątkę. Ładny Orangut.
Odpowiedz@RudaMaupa: Czyli uważasz, że, cytując za autorką: "dla wszystkich trzeba być miłym, ze wszystkimi się kolegować, nikogo nie odrzucać, wszystkich traktować równo"? A jeśli nie chcę się z kimś kolegować, bo zwyczajnie nie lubię z nim spędzać czasu to znaczy że co? Złym człowiekiem jestem? Bo wszyscy mamy być jak w Chinach od miarki po równo we wszystkim? Bardzo to niepokojące że chcesz ludzi PRZYMUSZAĆ do spędzania ze sobą czasu. Zastanawiałaś się też może jakie piekło tworzysz dzieciakowi, którego podrzucisz jakiejś grupce i KAŻESZ IM się z nim bawić i go lubić?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2017 o 20:44
@Ara: Może jestem dziwna, ale rozróżniam kolegowanie się od przyjaźni, a idąc za SJP: "kolegować się «pozostawać z kimś w koleżeńskich stosunkach»" Czytam to tak: z każdym można pobawić się klockami, jeśli akurat ten ktoś też ma ochotę, a mi to nie przeszkadza. Do każdego mordę można otworzyć. A jak się wraca do domu w jedną stronę, to się nie idzie ostentacyjne pisiont metrów dalej. I to wcale nie znaczy, że taki ktoś będzie moim bff. Drugie pytanie to, co rozumiesz przez NIEKOLEGOWANIE SIĘ? ZAKAŻESZ IM się bawić? PRZYMUSISZ do spędzania czasu osobno? Bo o to definicje może się nasza dyskusja ROZBIĆ. Cała reszta - dla wszystkich być miłym, nikogo nie odrzucać, traktować wszystkich równo - wydaje mi się dość normalna... Przecież jesteśmy równi, a uprzejmość nie zabija. P.S. NIE WIEM, czy dobrze używam CAPSÓW, ale się STARAŁAM.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2017 o 21:28
@Ara: Tak jeszcze sobie myślę... Przedszkole jest przecież podrzucaniem dzieciaka do jakiejś grupy, kazaniem się mu bawić. No ale przecież człowiek jest zwierzęciem stadnym, więc trudno się dziwić. Żeby zobrazować to, o co chodzi: -Nie zjem, nie lubię. -Ale skąd wiesz, jeszcze nie próbowałeś? -Bo nie lubię. -Spróbuj. -Nie, nie lubię. -Najwyżej wyplujesz. -No dobrze... Wiadomo, że nie z każdym można się dogadać. Chodzi jedynie o to, by nie skreślać na starcie za inność. A jeśli nie polubisz spędzać z kimś czasu, to trudno. Wtedy trzeba po prostu jakoś przeżyć te chwile, kiedy jednak musisz, bo urodziny innego kolegi. No chyba że tłumaczysz dziecku, że Bartuś zrobi drugie urodziny, na których nie będzie Alka, bo "wiem, kochanie, jak bardzo lubisz Bartusia, no ale on się uparł". :P Pomyśl jakie piekło zgotujesz dziecku, które pójdzie do pracy, gdzie połowy ludzi nie będzie lubiło, a spędzać z nimi będzie większość dnia...
Odpowiedz@RudaMaupa: O popatrz, czyli nagle uwazasz ze mozna sie bawic razem JESLI TOBIE TO NIE PRZESZKADZA. A wczesniej twierdzilas ze nawet jak ci przeszkadza, to powinnas bawic sie pod przymusem jesli ta osoba chce, bo przeciez MUSISZ byc kolezenska i mila. Czyli cos ci sie tu nie zgadza juz w logice. Co do wracania do domu - a jesli jestem samotnikiem, albo po prostu nie mam humoru, lub wrecz OCHOTE by pojsc do domu samemu? Mam rezygnowac z tego bo MAM OBOWIAZEK spelnic zyczenie kogos, kto akurat idzie ze mna w tym samym kierunku? Po tym co piszesz mozna wywnioskowac, ze masz bardzo zamordystyczne podejscie. Generalnie oczekujesz ze wyzbede sie wszystkich swoich praw i zrezygnuje ze swoich odczuc i planow, by zadowalac ludzo dookola. Na to zgody nie ma. Pewnie sie oburzysz, ale mnie rodzice uczyli bym nigdy nie postepowal wbrew sobie. Moge byc uprzejmy i ODMOWIC komus korzystania z mojej rzeczy lub mojego towarzystwa, bo zwyczajnie NIE MAM OCHOTY sie z nim dzielic w tym momencie lub spedzac z nim czasu. Rodzice nauczyli mnie ze mam do tego prawo i nikt nie moze mnie zmusic do oddania lub dzielenia sie tym, co moje, wlacznie z czasem.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 maja 2017 o 10:54
@Ara: przeczytałam jeszcze raz, co napisałam. Poniższe argumenty są oparte na błędnych założeniach (czyt: nie powiedziałam tego, jest to jwdynie Twoja interpretacja, moim zdaniem mocno na wyrost): "Wcześniej twierdzilas, że nawet jak Ci przeszkadza[...]" - nie. "Mam obowiązek" - nie. "Generalnie oczekujesz, że wyzbędę się swoich praw" - nie. Schopenhauer byłby dumny. Sposób 23 i 24 zdaje się. Prosiłabym mimo wszystko o niedopowiadanie sobie tego typu elementów do mojej wypowiedzi. Ładne, ale niepoprawnie wyprowadzone rozumowanie. :) Zastanawiam się tylko, czy nieświadomie użyte, czy też z premedytacją, jako ćwiczenie. :) w celu dalszych rozważań, zapraszam na PW. Bez obaw, trudno mnie oburzyć, człowiekiem jestem i nic, co ludzkie...
Odpowiedz@RudaMaupa: Pisalas: "z każdym można pobawić się klockami, jeśli akurat ten ktoś też ma ochotę, a mi to nie przeszkadza." - teraz twierdzisz, ze tak nie napisalas. Pisalas tez: "Co to za wartość "baw się tylko z lubianymi dziećmi"... " - znaczy z nielubianymi tez mam sie bawic? Twierdzisz nagle, ze nie jest to moim obowiazkiem mimo ze pare postow wyzej piszesz dokladnie odwrotnie. Pisalas tez: "dla wszystkich być miłym, nikogo nie odrzucać, traktować wszystkich równo - wydaje mi się dość normalna..." - jak wiec oczekujesz ze nikogo nie bede odrzucal, a jednoczesnie zapewnie sobie prawo do decydowania z kim chce spedzac czas? Co jeszcze ciekawsze, na koniec zadajesz dwa pytania: "co rozumiesz przez NIEKOLEGOWANIE SIĘ? ZAKAŻESZ IM się bawić? PRZYMUSISZ do spędzania czasu osobno?" Na oba odpowiadam - tak. Jesli zabawka jest moja, moge komus nie pozwolic sie nia bawic. Jesli nie chce z kims spedzac czasu, moge tego odmowic. Ty natomiast zdajesz sie twierdzisz ze nie mam takiego prawa. Generalnie nie wiem co sie tu stalo ale wyglada to, jakbys zapomniala co napisalas pare dni wczesniej.
Odpowiedz@Ara: To dość duża nadinterpretacja. Nie napisałam "baw się nawet jak Ci to nie przeszkadza". Wprost przeciwnie. "Jeśli ten ktoś ma ochotę, a mi to nie przeszkadza". "Dla wszystkich być miłym, nikogo nie odrzucać [przyp. z komentarza wyjaśniającego "chodzi o to, by nie skreślać za inność", patrz: przykład rozmowy z dzieckiem podany cztery komentarze wyżej], traktować wszystkich równo" - zdanie to oznacza wyjściowy szacunek do każdej poznanej osoby. "A jeśli nie polubisz [w domyśle: z czasem] danej osoby, to trudno". Zdecydowanie nie oznacza to "że nawet jak Ci przeszkadza". Co jeszcze ciekawe w następnym akapicie odwołujesz się do dwóch pytań (przyznaję, złośliwych), które jawią się nad moim zdaniem, że "o definicje może się nasza dyskusja rozbić". Niemniej "przymusisz ich [w domyśle: dzieci] do spędzania czasu osobno? Zakażesz im [w domyśle: dzieciom] bawić się razem?" to chyba nie są pytania, na które odpowiedziałeś. Bo tym jest właśnie zmuszanie dziecka do postępowania potencjalnie wbrew ich woli - np. "nie baw się z nim, bo jest biedny". Niemniej mea culpa, jak już wspomniałam, była to złośliwość z mojej strony, w którą nieswiadomie dałeś się złapać. "Ty natomiast zdajesz się twierdzić, że nie mam takiego prawa" - moje słowa:"A jeśli nie polubisz spędzać z kimś czasu, to trudno. Wtedy trzeba po prostu jakoś przeżyć te chwile, kiedy jednak musisz, bo urodziny innego kolegi." Wcześniej odwoływałeś się również do "A jak się wraca do domu w jedną stronę, to się nie idzie ostentacyjne pisiont metrów dalej." Tak, nie masz humoru, to idziesz sam. To się odnosiło do zwykłego wracania ze szkoły, statystycznej sytuacji kolegów z jednej klasy, pewnej normie społecznej; oczywiście że zawsze może się zdarzyć sytuacja, jaką wymieniłeś, i pewnie wiele innych, które jednak są w mniejszości i niezwiązane z przekazem ogólnym. Podsumowując - odwołujesz się do swoich obaw, nie moich słów. Biorąc pod uwagę, że historia dotyczyła szacunku do człowieka bez względu na stan materialny czy rozwój umysłowy, jestem zdziwiona, bo chyba nie z tym walczysz. Mówimy o różnych rzeczach - ja o szacunku bez względu na wiarę, kolor skóry, status społeczny, rozwój, gdyż takiego szacunku każdy ma prawo oczekiwać [czytaj: nie wpaja się dziecku, że może z marszu odwracać się plecami np. do blondynów, bo głupi, niech się sam najpierw przekona, ale nie odbiera się komuś szacunku z góry], a Ty odczytujesz to jako nakaz akceptowania, tolerowania i sympatyzowania z każdym, bez względu na to, co Ci zrobi. Ot, i cała historyja. W przyszłych przypadkach postaram się uwzględnić wszelkie ekstremalne sytuacje oraz średnią zachowań, jeśli będę odpowiadać na Twój komentarz. Polecam się na PW. EdIT: zapomniałam o "baw się tylko z lubianymi dziećmi". Odnosi się to bezpośrednio do historii, w domyśle: lubianymi w grupie. Nie uważam, by wpajanie dziecku że powinno wyrobić sobie opinię o innych dzieciach na podstawie opinii grupy zamiast swojej własnej, było właściwe. Mam nadzieję, że jest to wystarczająo jasno napisane.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 maja 2017 o 15:12
@RudaMaupa: Wiesz, ja nadal odnoszę wrażenie że w jednym poście piszesz jedno, a w następnym twierdzisz że to nie tak i miałaś zupełnie coś innego na myśli. Bardzo ciężko się rozmawia w ten sposób. By nie bawić się już w każdy cytat z osobna, zwróć uwagę że mój oryginalny post dotyczył zdania autorki o tym, że "dla wszystkich trzeba być miłym, ze wszystkimi się kolegować, nikogo nie odrzucać, wszystkich traktować równo" - wytłumacz mi więc, proszę, dlaczego aż tak bardzo oburzyłaś się, że się z tym nie zgadzam, skoro teraz twierdzisz, że jednak nie trzeba się z każdym kolegować, jak się nie ma na to ochoty (czyli mówisz dokładnie to samo, co ja)? A co do twojego przykładu z urodzinami - jeśli moje dziecko nie zostanie zaproszone, to po prostu nie pójdzie. Na pewno nie będę dzwonił do rodziców organizatora i domagał się, by zaproszono moje dziecko. Choćby dlatego, że w ten sposób przymuszony organizator na pewno nie będzie dla mojego dziecka miły.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 maja 2017 o 8:01
@Ara: Przeczytałam naszą konwersację po latach i nadal widzę to samo. Twoje wnioski są zupełnie inne od moich komentarzy. Nie trzeba zgadywać, co miałam na myśli, wystarczy przeczytać komentarze. Nic się nie zmieniło i nie mówię, że miałam co innego na myśli niż pisałam - nawet użyłam dokładnych swoich cytatów. Myślę, że przemówiły tu emocje. Żeby nie bawić się w każdy cytat z osobna: zwróciłam uwagę, że problem z wychowaniem mają raczej rodzice dzieci, które odrzucają pozostałe ze względu na to, że kolegują się z dziećmi, które są inne. Tym bardziej, że autorka podkreślała, że dziewczynki były sympatyczne, ba, w ani jednym momencie nie napisała, że ktoś jej kazał się bawić - ot, polubiły się. A dlaczego się polubiły? Bo dziewczynka była wychowana bez uprzedzeń. Więc kiedy ktoś napisał, że to wina wychowania przez JEJ rodziców, to trochę mnie zmroziło. Bullying to prawdziwe zjawisko, więc należy pochylić się nad dziećmi, które właśnie są okrutne w zasadzie bez innego powodu niż "on nie umie liczyć", "ona ma zeza", "on ma tatę pijaka". To w zasadzie strach przed innym, bardzo zła cecha. Autorka została wychowana w duchu otwartego umysłu, gdzie może sama zdecydować, kogo dopuścić do siebie, bo nie ma uprzedzeń. Każdego domyślnie traktuje tak samo na wstępie. W ogóle to zastanawiam się, czy w ogóle czytałxś moje teksty, czy tylko przeleciałxś wzrokiem. Tak jak z urodzinami - przecież tam nie ma nic o tym, że Twojego dziecka nie zapraszają, a zupełnie odwrotnie. Zapraszają Twoje dziecko, ale zaproszone też zostało inne dziecko, którego Twoje dziecię nie lubi. I dziecko musi wybrać, czy bardziej chce iść na urodziny, czy jednak bardziej nie lubi innego zaproszonego dziecka, więc urodziny odpuszcza. Takie tam życiowe odcienie szarości. Nie wiem, jak udało Ci się to odczytać jako "brak zaproszenia", ale naprowadza mnie to na dwa wnioski: 1) chyba jednak czytałaś moje wypowiedzi po łebkach, stąd mnóstwo informacji, które mi przypisujesz, a których nie podałam; 2) przy takim nastawieniu trudno by było dojść do porozumienia. "A jeśli nie polubisz spędzać z kimś czasu, to trudno. Wtedy trzeba po prostu jakoś przeżyć te chwile, kiedy jednak musisz, bo urodziny innego kolegi. No chyba że tłumaczysz dziecku, że Bartuś zrobi drugie urodziny, na których nie będzie Alka, bo "wiem, kochanie, jak bardzo lubisz Bartusia, no ale on się uparł". :P
OdpowiedzA ja w tę historię nie wierzę. Jeszcze jakbyś napisała w szkole, ale w przedszkolu dzieci nie patrzą w takich kategoriach. Mam dziecko niepelnosprawne- w przedszkolu nie było problemu z akceptacją, w grupie był też chłopiec z asbergerem, również (na miarę jego możliwości) ok. Są dzieci bogate i biedniejsze.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2017 o 8:19
Specjalnie napisałam, że rzecz działa się 20 lat temu, wtedy było inne podejście do integracji grupy, w dodatku rzecz działa się w grupie 6/7 latków (czyli "zerówce") a nie np. 4 latków, gdzie rzeczywiście takie zachowania raczej jeszcze nie występują. Jestem również pomocą przedszkolną i wiem oraz widzę jakie są dzieci i gdyby nie odpowiednie zabiegi to niektóre dzieci nadal byłyby odrzucane. Winę niestety ponoszą rodzice, ponieważ gdy mówią przy drzwiach dziecku "tylko nie dawaj swojej zabawki X bo on jest biedny i ci ją zniszczy/ukradnie/pobrudzi/zabierze" dają jasny sygnał swojemu potomkowi, jacy są ludzie o niższym statusie materialnym (to akurat sytuacja sprzed miesiąca).
Odpowiedz@coccinelle: prawidlowa. Masz to na co zapracujesz. To nie socjalizm, zeby rozdawac swoje rzeczy. Czemu pracujacy rodzice maja utrzymywac dzieciaki nierobow? Nie stac cie na dziecko to sie nie rozmnazasz - proste. A jak zarabiasz za duzo to sama kupuj zabawki i rozdawaj biednym, a nie wymagasz tego od przedszkolakow, ktore mysla ze prezenty przynosi mikolaj i nie wymagaja zadnego wysilku fizycznego.
Odpowiedz@menevagoriel: Chodziłam do przedszkola z chłopakiem mającym autyzm i dziewczynką, która nie dbała o higienę. Oboje byli odrzuceni i to jeszcze przed "zerówką". Szkoda tylko, że przedszkolanki nie reagowały.
Odpowiedz@SaraRajker: Ale przecież nie chodzi o to, żeby komuś tę zabawkę oddać, tylko o wspólną zabawę jedną zabawką. No i niestety, los bywa przewrotny, to że dziś masz dobrze prosperującą firmę, nie oznacza jeszcze, że za 10 lat nie będziesz łapał czego się da, żeby zapewnić dziecku jakieś w miarę godziwe warunki. Gdyby życie było tak proste, że raz popracujesz i jesteś ustawiony do końca życia, to i biednych ludzi by pewnie nie było.
Odpowiedz@Minina: i nadal nie wyobrazam sobie, zeby moje dziecko chodzilo niedomyte i kradlo.
Odpowiedz@SaraRajker: Ale skąd ci się w ogóle ta kradzież wzięła? Coś ty się tego tak uczepiła? Dziewczynki z historii nie kradły, to po pierwsze. Po drugie, fakt, że ktoś jest biedny, nie oznacza z automatu, że kradnie. A jak kradnie, to nie znaczy, że jest biedny, bo kradną też bogaci. Rozgranicz może pojęcie "wspólna zabawa" od "oddawania swoich rzeczy wszystkim naokoło".
OdpowiedzPowiedzcie mi proszę, co to jest lekka postać zespołu Downa? Ma się pół dodatkowego chromosomu...?
Odpowiedz@ejbisidii: Jak z każdą inną chorobą. U jednych przebiega lżej, u innych ciężej. Ludzie z lekką postacią w życiu dorosłym mają szansę na znalezienie pracy, są w stanie ogarnąć zakupy itp, mają szansę na pewną samodzielność.
Odpowiedz@singri: Nie rozumiesz mojego pytania
Odpowiedz@ejbisidii: Nie jestem lekarzem, jednak google podpowiada, że chodzi o częściową trisomię chromosomu. Przykładowy artykuł: http://www.zespoldowna.info/czesciowa-trisomia-21-chromosomu-czy-to-jest-wyjasnienie-dla-lepszego-funkcjonowania-niektorych-osob-z-zespolem-downa.html Ze względu na dostępność materiałów online, osobiście rzeczywiście nie rozumiem pytania.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2017 o 16:02
Szczerze ja ucze moje dzieci, ze maja byc grzeczne i mioe, ale nie ze wszystkimi sie bawic. No sorry, ale nie bede moczyc swojej corki kilka razy w tygodniu w preparacie na wszy i pchly, bo ktos nie potrafi wykapac swojego dziecka. Kiedy chociaz deszczowka jest do uzbierania. Druga kategoria to wszystkie brajanki i dzeskiki, ktore nigdy nie maja swoich zabawek na placu zabaw i ich mamuski zawsze "podziel sie, trzeba sie dzielic". Nie nie trzeba. Na rzeczy sie zarabia. A jak na cos zarobiles to to szanuj, a nie rozdawaj. I tej lekcji nauczyly sie brutalnie - nie dostawapy bity rok nic nowego. Za kare, ze rozdaly swoje zabawki. A takie dzieciaki nie "pozyczaja" uzywanych. Tylko nowe i ladne.
Odpowiedz@SaraRajker: ale jakie swoje dzieci? Trzy tygodnie temu tu pisałaś, że straciłas dziecko, przy tym dowiedziałas się, że nie nadajesz się na matkę i nie będziesz się więcej rozmnażać (moim zdaniem zresztą bardzo słusznie!).
Odpowiedz@monikamaria: może ma jakieś inne, starsze? Na to wychodzi z komentarzy - przeczytałam wszystkie z ciekawości. Jednak sama nigdzie tego nie potwierdza, więc idzie wyciągnąć wnioski że ściemnia.
Odpowiedz@monikamaria: to, ze kiedys tak stwierdzilam nie znaczy, ze potem nie zmienilam zdania. Poza tym dzieci mozna miec nie rodzac ich samemu. Pozatym czemu slusznie? Bo ucze, ze slepe rozdawnictwo do niczego niedoprowadzi? Ze kazdy ma tyle na ile zapracuje?(wzglednie zapracuja jego rodzice?) ze czystosc i schludny wyglad to podstawa? Jak Cie widza tak Cie pisza moja droga. Jak lubisz wszy czy masz za duzo pieniedzy to puszczaj swoje dziecko do zabaw z malymi brudasami i niech im rozdaje wszystko co macie. Mi nic do tego. Ja nie lubie brudu i nie bede utrzymywac cudzych dzieci.
Odpowiedz@SaraRajker: wow, to ty masz nieźle tempo rozmnażania. W kwietniu tego roku pisałaś zacytowane powyżej słowa o nieposiadaniu dzieci, a w maju masz już ich ponad jedno. Gratuluję! Rzecz jasna, dzieci można adoptować, ale ty cudzych przecież nie chcesz utrzymywac, jak sama piszesz. Pożyczanie sobie wzajemnie zabawek to nie jest rozdawnictwo. Czystość i schludny wygląd nie zależą od stanu majątkowego. Cała reszta twojego wywodu to zwyczajne bzdury, sądząc zresztą po twoich komentarzach nie należysz do elity intelektualnej (styl pisania wskazuje wręcz na osobę niedouczoną), skąd więc tyle pogardy dla ludzi podobnych tobie?
Odpowiedz@monikamaria: @monikamaria: polecam nauke czytania dodatkowo. Napisalam ze dziecko urodzilo sie martwe w 7 miesiacu(w sensie ciazy) a nie 7 miesiecy temu czy w lipcu. Boze widzisz i nie grzmisz.
Odpowiedz@SaraRajker: to może po prostu napisz kiedy sytuacja miała miejsce żeby rozwiać wątpliwości. A tak poza tym: "Absolutnie mam gdzies smarkaczy tak teraz jak w trakcie i przed ciaza. Mamuski z cyckami na wierzchu i latajace z pieluchami za dziecmi powyzej roku uwazam za zalpsne kretynki, a drace ryje niewychowane smarki najlepiej zamknelabym w jakims osrodku socjoterapii." "Mam" i "uwazam" czyli czas teraźniejszy. Twoje podejście chyba jednak się nie zmieniło, a jeśli z takim podejściem masz dzieci to im współczuję takiej matki. A tak na koniec: nawet jak dziecko ma powyżej roku to nie powie ci że chce siku albo co innego, więc trzeba za nim latać z pieluchą. Jako niby matka nie wiesz takich rzeczy?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2017 o 17:14
@zapomnijomnieszybko: dziecko powyzej roku powinno juz umiec dawno siedziec i sie komunikowac jako tako. Jak umie siedziec to umie korzystac z nocnika. i powiedziec "aa" czy "psi psi". Jak sie potrafi czytac to to nie trzeba wyjasniac lopatologicznie. I czego wspolczujesz moim dzieciom? Ze nikt nieogladal moich cykow na placu zabaw czy, ze nie robily pod siebie az do podstawowki?
Odpowiedz@SaraRajker: na którym forum przeczytałaś takie pierdoły? Daj linka to się pośmieję. Odpowiedzi na pytanie dotyczące Twoich dzieci unikasz jak ognia. Niby dlaczego? I nie nie wynika to z Twoich komentarzy. Uwierz mi mam dużo czasu w pracy żeby je dokładnie przeczytać.
Odpowiedz@zapomnijomnieszybko: chyba sie nie powinnas chwalic ze Twoj szef placi Ci za siedzenie na piekielnych i olewasz obowiazki. Co Cie tak moje dzieci interesuja? Jakas pedofilka czy co jestes? I zdradze Ci moj sekret - tetra. Zadnych wiecznie suchych pampersow. Jak dzoecko czuje, ze pelna i mokra pielucha iest nie fajna, to sie uczy, ze lepiej korzystac z nocnika. Jeslo bardzo Ci zalezy zrobie Ci instrukcje w 5krokach.
Odpowiedz@SaraRajker: mam taką pracę jaką mam. nic Ci do tego. Co do Twoich dzieci. Nie interesują mnie wcale. Nie chcesz odpowiedzieć po proste pytanie. Nie miej więc pretensji o to że ludzie myślą że kłamiesz. Chciałam pomóc, stanęłam nawet w Twojej obronie Ale wiedzę ze lubisz brać udział w internetowych gownoburzach. Także powodzenia w byciu zjedzonym przez użytkowników.
Odpowiedz@zapomnijomnieszybko: wyhacz nie jestem jedna z tych popylonych mamusiek, ktore kazdemu rozdaja fotki i dane osobowe swoich dzieci. A z pewboscia nie gosciowie z internetow, ktora woli siedziec na portalu rozrywkowym niz wykonywac swoje obowiazki w pracy. Swoja droga ciekawe rozumowanie - jak ktos Cipowie mam konto w banku, to nie uwierzysz poki niepoda Ci hasla i pinu do niego?
Odpowiedz@SaraRajker: a ja tobie polecam naukę czytania, pisania i jeszcze jakiś trening pamięci. W kwietniu pisałaś, że nie nadajesz się na matkę i dzieci mieć nie będziesz. Mamy maj, a ty twierdzisz, że jednak masz potomstwo. Bredzisz albo kłamiesz.
OdpowiedzUstalmy, że wszystkich ludzi należy szanować, ale nie z każdym mamy się kolegować. Nie da się wszystkich lubić, a uczenie tego wymogu to po prostu głupota.
OdpowiedzMoże uściślijmy: nauczyli mnie że mam lubić i mieć szacunek do ludzi bez względu na ich status materialny czy stan zdrowia (tzn. nie skreślać z gćry np. biedniejszej koleżanki), a nie bezkrytycznie być przyjaciółką wszystkich, nawet tych niemiłych czy krzywdzących mnie dzieci.
Odpowiedz@coccinelle: Wyszło moje czepialstwo, ale z doświadczenia wiem, że wielu rodziców właśnie tego uczą swoje dzieci :-)
OdpowiedzCzłowiek wyewoluował jako zwierzę stadne, z silnym instynktem swój-obcy, i potrzebą łączenia się w grupy - oraz odrzucania innych grup. To dzięki temu nie wybiły nas epidemie, dzięki temu w okresach niedoboru żywności zamiast przymierać z głodu wszyscy, przeżywały rodziny i klany najzdrowsze, i najzdrowsze części tych klanów, a reszta umierała szybko. To dzięki temu jesteśmy gatunkiem dominującym na planecie. "Rownosc" i "poprawność polityczna" to nowe wynalazki, nie było ich przez miliony lat ewolucji, i przez większą część rozwoju ludzkich kultur i cywilizacji. No to chyba oczywiste że tak nagle to się nie pojawią.
Odpowiedz@bloodcarver: Podejrzewam, że dominującym gatunkiem jesteśmy przede wszystkim dzięki zdolności abstrakcyjnego myślenia... i dzięki przeciwstawnym kciukom. A niechęć do obcych była potrzebnym mechanizmem, ale to było dawniej. W obecnych czasach nie należy pielęgnować tej cechy.
Odpowiedz@Elewator: Niby czemu nie? Popatrz co robią wyznawcy islamu w Niemczech czy Szwecji,i zastanów się co piszesz. Wg mnie teraz właśnie stała się ta niechęć bardzo, bardzo potrzebna, bo jeśli jej szybko nie odzyskamy, to prawo szariatu zrobi swoje - tylko wtedy to my wylądujemy po tej gorszej stronie.
Odpowiedz@bloodcarver: Żeby radzić sobie z islamistami nie jest potrzebna niechęć do obcych, tylko przede wszystkim bezwzględne i twarde przestrzeganie prawa. Problem w ogóle by nie istniał, gdyby osoby decyzyjne w UE nie postanowiły wpuścić do Europy ogromnej liczby nielegalnych imigrantów. Tolerancja dla odmienności świadczy o tym, że jesteśmy ludźmi cywilizowanymi. Ważne jest, żeby była to tolerancja w rozsądnych granicach. Jeśli poświęcimy tę zdobycz cywilizacji w imię walki z terroryzmem, to po prostu zdziczejemy. Niestety, jeśli powszechnie wyraża się akceptację dla pogardy względem obcych, to z ludzi wyłażą zwierzęta. Wystarczy popatrzeć na to, co w UK zaczęło się dziać po referendum w sprawie Brexitu.
OdpowiedzGdy ja chodziłam do przedszkola, w grupie była ruda, piegowata Krysia z która też była odrzucana przez inne dzieci. Nie wiem dlaczego, może z powodu koloru włosów (na prawdę mocna marchewa) a może po prostu dzieci sobie znalazły kozła ofiarnego i już. Często bawiliśmy się wtedy w "kto lepiej udaje (np. krowę, starą babcię)" i kiedy ja prowadziłam zabawę Krysia zawsze mogła się bawić z nami i jakoś nikt nie miał nic przeciwko, koleżanki traktowały ją normalnie, Krysia nawet czasem wygrywała. Kiedy inna z koleżanek prowadziła zabawę to Krysia była znów odtrącana i słyszała "ty się z nami nie bawisz", mimo, że jeszcze 5 minut minut temu bawiły się z nią jak z równą. Do dziś nie rozumiem tego zachowania.
OdpowiedzCo to ma niby być "lekka postać zespołu Downa"? I do kogo masz pretensje w swojej historyjce? Żałujesz, że traktowałaś ludzi jak ludzi,czy o co chodzi?
OdpowiedzDzieci to dzieci. Są okrutne, nawet jeśli tego nie rozumieją. Naprawdę tak bolesne jest dla ciebie zachowanie przedszkolaków X lat temu, że musisz to opisywać?
Odpowiedz