Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

A propos historii z właścicielem, który "włamał" się do mieszkania. Moja koleżanka…

+18
Ten historia może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
A propos historii z właścicielem, który "włamał" się do mieszkania.

Moja koleżanka sama wynajmuje kawalerkę. Przed świętami miała dosyć sporo roboty, więc pranie rozwiesiła na czas swojej nieobecności. Dodatkowo w mieszkaniu nie było czysto, może nie jakiś wielki bałagan, ale kilka ubrań i kartek porozrzucanych, kilka naczyń w zalewie. Nic karygodnego.

Po świętach, zanim wróciła do mieszkania, jej rodzice dostają telefon od właścicielki. Ta od razu zaczęła czepiać się, że koleżanka w ogóle mieszkania nie szanuje! Żyje w bałaganie, nawet na święta nie posprząta, a właścicielka musiała po niej sprzątać! Okazało się, że właścicielka wpadła do mieszkania w czasie świąt, zobaczyła że jest bałagan, więc posprzątała wszystko, jej ubrania, kartki, talerze, zmiotła kurze, podłogi, nawet wannę umyła!

Mama koleżanki wytłumaczyła w kilku prostych zdaniach, że nie ma prawa wchodzić do mieszkania pod nieobecność najmującej, a jeżeli nie będzie się stosować do umowy (gdzie ma zapisane, że może przyjść raz w miesiącu po zapłatę), to koleżanka znajdzie inne mieszkanie.

Wynajmowanie adult

by misguided
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar malami1001
-1 11

@ZaglobaOnufry: Właściciel ma ustawowe prawo do kontroli stanu lokalu BEZ podania żadnego uzasadnienia - jako właściciel ma prawo wiedzieć co się wyprawia w jego własności, więc lokator nie robi żadnej łaski, że przyjmie taką kontrolę. Inna sprawa, że właściciel w świetle prawa nie może sobie sam wejść do lokalu czy to podczas obecności czy nieobecności lokatora (w szczególnych przypadkach może w asyście policji i/lub świadków), powinien się mówić, jednak z tej samej ustawy wynika obowiązek lokatora polegający na umożliwieniu właścicielowi kontroli. To raz. Dwa znam przypadek, że właściciel zawsze się umawiał na kontrolę, lokator kontrolę przyjmował i wszystko wydawało się ok. Jeden jedyny raz przechodząc obok tego bloku postanowił zapukać bez uprzedzenia - lokator otworzył wraz z dwoma innymi lokatorami, którym podnajmował nielegalnie mieszkanie, a którzy na czas kontroli ulatniali się na piwo. Podnajem (lokator zarabia na czynszu od pozostałych lokatorów) albo wzięcie współlokatora (lokatorzy dzielą się kosztami), na które właściciel mieszkania nie wyraził pisemnej zgody są działaniami nielegalnymi i stanowią podstawę do wypowiedzenia umowy ze skutkiem natychmiastowym i tak też skończyło się w tym wypadku. Na szczęście zatem właściciel nie musi prosić o łaskę lokatora, że pozwoli mu na skontrolowanie stanu swojej własności, bo umożliwienie to jest obowiązek lokatora.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
1 7

@malami1001: Ale tu chodzi absolutnie o NIEUZGODNIONE wejście do mieszkania pod nieobecnośc i bez wiedzy lokatorów, więc przypuszczam, że to nawet w Polsce jest bezprawne (w Niemczech niewątpliwie) .

Odpowiedz
avatar Baobhan_Sith
5 5

@ZaglobaOnufry: Owszem, jest to naruszenie miru domowego, które jest przestępstwem.

Odpowiedz
avatar mystery_on
0 0

@malami1001: trzeba byc kretynem zeby zgodzic sie na to co napisałes to znaczy zaakceptować mieszkanie w mieszkaniu którego własciciel bedzie je co jakis czas kontrolował nie majac tym samym szacunku do prywatnosci drugiej osoby.

Odpowiedz
avatar zapomnijomnieszybko
15 23

Jeśli sytuacja jeszcze raz by się powtórzyła, powiedziałabym właścicielce że coś z mieszkania zginęło. Może się przestraszy i przestanie odwalać takie akcje. Tak ja bym zrobiła, a ja podobno jestem wredna ;)

Odpowiedz
avatar zapomnijomnieszybko
4 10

@Armagedon: O co Ci teraz chodzi? Wyraziłam swoją opinię a Ty mnie wyzywasz. Przyhamuj trochę dobra? Czytając Twoje poprzednie komentarze zauważyłam że na wszystko masz argumenty i wytłumaczenie, więc słucham: 1. Jakim prawem ta baba weszła do mieszkania pod nieobecność lokatora? 2. Kto mi udowodni, że coś mi nie zginęło? Mogło to być głupie 5 zł. Jak wyjeżdżałam leżało na stole. Wróciłam i nie ma. Mogło spać jak sprzątała. Nie leży na stole, ani nigdzie na widoku więc zginęło!! Ułatwię Ci sprawę. Jeżeli sprawa wygląda tak jak opisała autorka, że właścicielka weszła pod nieobecność lokatora, to w gestii właścicielki jest udowodnienie, że tego nie zabrała (potwierdzone u brata - prawnika).

Odpowiedz
avatar misguided
4 4

@Armagedon: nie każdy chce osiąść na dłużej w wielkim mieście gdzie studiuje, czyli według Ciebie, jeżeli chce ktoś cokolwiek studiować to albo u siebie w mieście (przypominam, że nie ma we wszystkich miastach uczelni wyzszych) albo kupić mieszkanie? Nie każdego na topiwo stać, ani rodziców studentów, aniże samych studentów, którzy przyjechali do miasta uczyć się a nie brać pożyczkę na grube tysiące aby mieszkać tylko przez 3-5 lat w mieście w ktoryM sie studiuje. Dodatkowo porównaj sobie ilość mieszkan pod wynajem i na sprzedaż

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 6

@zapomnijomnieszybko: Nie pitol, koleżanko. Właśnie twoja wypowiedź tak mnie rozsierdziła, że napisałam, co napisałam. Ale widzę, że masz mentalność Kalego i nic do ciebie nie dotarło. Rozumiem, że rzucanie bezpodstawnych oskarżeń na niewinnych ludzi jest dla ciebie tak oczywiste jak to, że słońce wschodzi i zachodzi? I jeszcze wypisujesz jakieś brednie typu "mój brat prawnik powiedział". Wyślij ty tego brata jeszcze raz na studia. Rzucanie fałszywych oskarżeń jest karalne. Nazywa się to pomówieniem, czyli przestępstwem z art. 212 kk. "Art. 212. § 1. Kto pomawia inną osobę (...) o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla (...) podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku." "Kto mi udowodni, że coś mi nie zginęło?" Nie rozśmieszaj mnie, panienko. To TY masz udowodnić, że ci coś zginęło, jeśli kogoś o to oskarżasz. I to osobie podejrzanej należy przestępstwo UDOWODNIĆ. Tak stanowi polskie prawo. "...to w gestii właścicielki jest udowodnienie, że tego nie zabrała..." Nie kpij sobie, dobra? Co ma udowadniać? Że nie jest wielbłądem? W końcu i ty to wiesz i ona wie, że nic ci nie zginęło. Owszem, właściciel nie powinien wchodzić do mieszkania pod nieobecność lokatora. Ale takie sprawy załatwia się inaczej, a nie poprzez perfidne i prymitywne gierki. A do kościoła chodzisz? "VIII Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu." Mówi ci to coś?

Odpowiedz
avatar zapomnijomnieszybko
-3 7

@Armagedon: odezwała się wszechwiedząca. Jak widać po plusach i minusach przy komentarzach to większość osób rozumie to co bym zrobiła a pretensje masz tylko do mnie. A ton twoich komentarzy jest tak pretensjonalny że mam wrażenie że w internecie wyładowujesz swoje frustracje. Uważam temat tego co tutaj poruszyłam (w pierwszym komentarzu) za zamknięty. A jak już tak rzucasz artykułami i cytatami z kk to przeczytaj sobie też Art. 216. Nie pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-3 7

@misguided: Ja to wszystko doskonale wiem i rozumiem. Wkurza mnie tylko roszczeniowość i bezczelność podnajmujących. Z REGUŁY traktują właścicieli jak wrogów, nie stosują się do zasad, oszukują, syfią, niszczą. Właśnie ze względu na tę tymczasowość. Za to wymagania mają, że ho, ho! A czasem, szczególnie naiwnym i ufnym właścicielom, potrafią wykręcić taki numer, że się przez następne pół roku ludzie nie mogą ogarnąć. Duuużo tu było historii na ten temat. A kilka znam z życia. Moja babcia i koleżanka wynajmowały mieszkania. Pamiętaj, że właściciel ZAWSZE ryzykuje bardziej. Można go okraść, zniszczyć mu mienie, wynieść się po angielsku nie płacąc za dwa miesiące, można w trakcie wynajmu urodzić dziecko i przestać płacić w ogóle, wyprowadzając się można odkręcić kran z gorącą wodą, żeby lała się przez dwa dni... pomysłowość lokatorów nie zna granic. A o sytuacjach losowych, na przykład zaprószeniu ognia, lub zalaniu sąsiada z dołu nawet nie wspominam, bo i tak konsekwencje poniesie właściciel. A wiesz, co w takiej sytuacji powie słoik? "No i uj, jego wina, mógł mieszkanie ubezpieczyć." Zero poczucia winy i skruchy. I, oczywiście, nie bierze pod uwagę, że mieszkanie ubezpieczone musi być droższe. Tak że, owszem, nie przepadam za słoikami.

Odpowiedz
avatar misguided
2 2

@Armagedon: Nie powinieneś wszystkich osób wynajmujących wkładać do jednego worka, tak jak zdarzają się ludzie pojeby, tak zdarzają się ludzie normalni, ludzie wynajmujący też mają ryzyko- czy właściciel nie powie z dnia na dzień, że ma się wynieść, czy nie znajdzie jakiegoś robactwa, czy mimo, że na umowie jest napisane tyle i tyle miesięcznie, wlasciciel nie zapragnie więcej

Odpowiedz
avatar misguided
1 1

@Armagedon: wynajmuje mieszkania od 4 lat, nigdy nic nie popsułam (chyba, że była to jakas szklanka, talerz, do od razu odkupowałam), płaciłam systematycznie, nigdy (oprócz jednej piekielnej sąsiadki, która wkurzała się, jak chodziłam po mieszkaniu) nie miałam problemów z sąsiadami, a i tak skoro wynajmuję mogę dla Ciebie być zua

Odpowiedz
avatar zojka
-2 4

@Armagedon: jeśli coś zginęło, to policja przyjmuje zgłoszenie "na wiarę" - policja ma za zadanie udowodnić winę, a nie fakt zniknięcia danych rzeczy. Inaczej nawet nie przyjmowaliby zgłoszeń o włamaniach argumentując, że pewnie ktoś trzyma swój dobytek u rodziny czy znajomych. Co więcej - w przypadku kradzieży nie musisz przedstawiać żadnych dowodów zakupu itp., bo większość ludzi tego zwyczajnie nie trzyma, zwłaszcza przez dłuższy czas.

Odpowiedz
avatar zojka
0 4

@Armagedon: A ktoś wynajmując mieszkanie jest U SIEBIE, podnajmujący ma nawet prawo zamki tymczasowo wymienić (jak ktoś wyżej napisał) i właścicielowi nic do tego. Nie podoba się? To nie wynajmuj. @misguided: ktoś może najzwyczajniej w świecie nie chcieć i nie czuć potrzeby kupna mieszkania, zwłaszcza, jeśli często się przeprowadza. I nikomu nic do tego. Jak ktoś ma takie kompleksy, że przeszkadzają mu przyjezdni, to niech kupi dobie domek na jakimś zapuszczonym i opustoszałym wygwizdowie w brzydkiej okolicy - ma dużą szansę, że cywilizowani ludzie nie zaczną mu "syfić" swoją obecnością.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 6

@zojka: Jasne, jasne. Ty masz prawo powiedzieć, że miałaś w szafie złote buty, których tam nigdy nie było. I masz prawo powiedzieć, że ja ci je ukradłam. A policja ma obowiązek tych złotych butów szukać u mnie. Zapewne nie znajdzie. Ale dla innych osób może to znaczyć tylko tyle, że je dobrze schowałam. I w świat pójdzie plota, że jestem złodziejką. O to chodzi? Jednakże, ja mam wtedy prawo oskarżyć cię o pomówienie. I to twoim zadaniem będzie przekonać sąd, że te złote buty w szafie miałaś. A jeśli powołasz fałszywych świadków - odpowiadasz karnie i ty, i oni. Ty - za podżeganie, oni - za składanie fałszywych zeznań. Więc może nie warto uciekać się do knucia podłych intryg? Ktoś, kto podnajmuje lokal NIE JEST u siebie. Korzysta odpłatnie z możliwości zamieszkania. Podpisując umowę należy szczegółowo wymienić w punktach do czego ma, bądź nie ma prawa, zarówno właściciel, jak i podnajemca. I wszystko zależy od tych ustaleń. Jeśli w umowie "stoi", że nie masz prawa wymieniać zamków - to nie masz. Jeśli nie możesz w lokalu trzymać zwierząt i palić papierosów - to nie możesz. A jeśli właściciel życzy sobie, żebyś nie robiła w domu imprez i nie użyczała noclegu osobom postronnym - to TEŻ nie masz prawa tego robić. To samo dotyczy wymagań utrzymywania w mieszkaniu czystości i porządku. Nie podoba się? To nie wynajmuj. Tylko, że prawie 100% "słoików" zlewa te ustalenia ciepłym moczem. W dodatku sądzi, że właściciel w okresie wynajmu nie ma do swojego lokalu żadnych praw. Na "oglądanie" może się, co najwyżej, umówić na konkretny termin, żeby lokator miał czas pozbyć się "waletujących", ewentualnie zwierząt, lub ogarnąć mieszkanie. A jak człowiek przychodzi bez zapowiedzi - to go lokator ma prawo nie wpuścić, nawet jak wiadomo, że jest w domu. W dupach wam się, koleżanko, poprzewracało.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 5

@misguided: Moja droga, nie przekonasz mnie. Jeszcze się z tym nie spotkałam, żeby właściciel wywalił lokatora z dnia na dzień BEZ POWODU. A czynsz ma prawo podnieść zawsze. Nie sądzisz chyba, że ktoś będzie mieszkał latami, wciąż za te same pieniądze. Komorne też drożeje, a także woda i ogrzewanie. Zaś jeśli chodzi o robactwo - to kwestia szczęścia. W niektórych blokach jest, w niektórych nie ma. Ale z doświadczenia wiem, że rzadko którym lokatorom robactwo przeszkadza. Odnoszę wręcz wrażenie, że je z upodobaniem hodują zostawiając resztki żywności na wierzchu i brudne gary w zlewie. A niejednokrotnie sami to robactwo przywloką w swoich bambetlach z innego mieszkania. Tak że, powtarzam - nie przekonasz mnie. Właściciel ZAWSZE ponosi większe ryzyko. Jak w przypadku, gdy do mieszkania wprowadziła się "biedna" rodzina z małymi dziećmi, po dwóch miesiącach przestali płacić, wymienili zamki i pokazali właścicielowi wała. Żadna siła, nawet policja, nie mogła ich stamtąd ruszyć - ze względu na dzieci. Moja koleżanka wyjechała na trzy lata do Anglii. Wynajęła na ten czas mieszkanie młodemu, spokojnemu, bezdzietnemu i pracującemu małżeństwu. Bardzo sympatyczni ludzie. Odbierałam od nich czynsz, robiąc przy okazji pobieżną "kontrolę". Wszystko wydawało się OK, odkurzone, posprzątane, sprzęty na swoich miejscach, w kuchni czysto. Szydło z worka wylazło, gdy koleżanka wróciła, a oni się wyprowadzili. 1. Kibel - do wymiany, tak zarósł w środku gównem i kamieniem, że nic się zrobić nie dało. 2. Umywalka w łazience - zapchana na amen. 3. Pralka - uszkodzona, nie wiadomo od jak dawna. 4. Lodówka wewnątrz niemiłosiernie zapuszczona, wszystko się klei od brudu, wylanych sosów, zjełczałego tłuszczu, a w zamrażarce od mięsnej krwi. 5. Dywan wypalony w kilku miejscach. 6. Na łóżku, pod narzutą, wielka plama (zasikane?). 7. Drzwi od szafy urwane, przyczepione na "słowo honoru". 8. Klepka w przedpokoju - do cyklinowania (a co za tym idzie - całość klepki). 9. Oczywiście, całość mieszkania do odnowienia. Można uznać, że to niewielkie "uszczerbki", niewielkie koszty, ale jednak jakieś. Więc, po raz kolejny, powtórzę. Nie przekonasz mnie. NIKT I NIGDZIE, ani w hotelu, ani w pensjonacie, ani w namiocie, ani w biurze - nie będzie dbał o cudze tak jak o własne. Bo taka jest ludzka natura. A wyjątki się zdarzają. Ale, jak sama nazwa wskazuje, to są WYJĄTKI, które, wedle przysłowia, potwierdzają REGUŁĘ.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 maja 2017 o 16:00

avatar misguided
1 1

@Armagedon: to, że Twoja koleżanka trafiła na idiotów, którzy nie dbają o mieszkanie, według mnie jest mniejszość takich lokatorów. Może i właściciel ponosi największe straty, jednak nie oznacza to, że nie może nikt wynajmować mieszkania, bo jest garstka ludzi, którzy zachowują się jak bydło. Ale nie oznacza to, że każdy taki jest, więc po co od razu każdego najemcę wpychać do jednego worka?

Odpowiedz
avatar misguided
1 1

@Armagedon: rozumiem, jak właściciel chce aby mieszkanie było w jak najlepszym stanie, ale postaw się po stronie osoby wynajmującej, normalne, że od czasu do czasu ktoś do kogoś przychodzi, chyba, że jesteś samotnikiem, czasami ma się tyle pracy/zajęć, że nie da rady sprzątnąć wszystkiego od razu. Nie rozumiem właścicieli, którzy wymyślają głupie reguły, gdzie zakazuje komukolwiek wstępu do mieszkania, każdy chce utrzymywać kontakty międzyludzkie, może i nie zapraszam znajomych za często do siebie, ale wolę posiedzieć ze znajomymi na kawie u mnie niż w kawiarni, bo po to mam mieszkanie, aby spędzać w nim czas, a nie poza mieszkaniem. Szukając pokoju do wynajęcia trafiłam na ogłoszenie, gdzie właściciele po rozmowie na temat ilości czasu spędzanego w mieszkaniu, gdy powiedziałam, że zwykle jak mam wolne to siedzę sama w domu robiąc projekty, to stwierdzili, że za często bym siedziała w mieszkaniu. Wynajmując mieszkanie chcę czuć się jak w domu, nawet jeżeli jest to dom na jakiś czas. Dbam o mieszkanie jak o swój własny dom, bo wiem, że tam mieszkam, od czasu do czasu spotykam się ze znajomymi w mieszkaniu, bo to normalne, że do domu zaprasza się znajomych, czasem robię bałagan, bo wiem, że i tak będe musiała to posprzątać, ale dbam o to mieszkanie

Odpowiedz
avatar LoonaThic
1 1

@misguided: Akurat wyjątkami to są ludzie dbający o cudzą własność. Niektórym się myli pojecie wynajmu z pobytem w hotelu - bo traktują własnie wynajmowane mieszkania jak pobyt - w hotelu codziennie ktoś sprząta, ogarnia, odkurza, zmywa, wyczyści itd. Często w wynajmowanych mieszkaniach ludzie czekają chyba właśnie na to samo - aż samo się posprząta, poodkurza, wyczyści, samo się pozmywa itd. Armagedon tu ma niestety dla Ciebie rację - kup mieszkanie, odśwież/wyremontuj, i wynajmij na rok - idę o zakład, że po ROKU użytkowania przez najemcę załamiesz ręce.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@Armagedon: Mylisz się i to bardzo. Najemca zawsze ryzykuje bardziej niż wynajmujący. Czemu? Otóż z dnia na dzień może znaleźć się w sytuacji bez dachu nad głową. Wynajmujący co najwyżej będzie musiał zaciągnąć kredyt. Byłoby inaczej, gdyby wynajmujący nie robili najemcom pod górkę z meldunkiem tymczasowym (przypominam o obowiązku meldunkowym). W ostatnich 10 latach miałem styczność z 4 wynajmującymi i w każdym przypadku była piekielna sytuacja niesprowokowana przeze mnie. Pierwszy wynajmowany przeze mnie pokój - gdy kończył się rok akademicki, spytałem właściciela o jego plany, żebym wiedział, czy mam szukać innego mieszkania. W czerwcu dostałem zapewnienie, że jest zadowolony i mogę mieszkać kolejny rok. Z początkiem września oznajmił mi, że chce, bym się wyniósł do końca miesiąca (bo niby jego rodzice obiecali córce znajomych wynająć pokój). Drugie mieszkanie - właścicielka pojawiała się bez zapowiedzi i za każdym razem dosadnie komentowała stan czystości (wg jej toku rozumowania powinniśmy w mieszkaniu bez przerwy sprzątać, bo w każdej chwili może nas odwiedzić). Trzecie mieszkanie - parter w domu piętrowym, przy domku taras z grillem, huśtawka, cud, miód i orzeszki. To wszystko należało do dwóch braci, z czego od jednego najmowaliśmy parter, a drugi miał piętro. Dość szybko się okazało, że wbrew zapewnieniom wynajmującego z grilla i huśtawki korzystać nie możemy (po 2 miesiącach stwierdził, że to faktycznie jego brata). Po 4 miesiącach od wprowadzenie musieliśmy i tak się wyprowadzić, bo przyszła (niedoszła, jak się szybko okazało) synowa wynajmującego wmówiła mu, że wraca z zagranicy z jego synem do Polski i nie będą mieli gdzie mieszkać. Czwarte i ostatnie mieszkanie wynajmowane od kogoś - brak wymiany wysłużonej pralki i lodówki (obie się regularnie moczyły) przeżyłem, ale na kilka tygodni przed końcem najmu (w końcu wymarzone własne, za ciężki kredyt) musiałem wymieniać zamki w drzwiach, gdyż właściciele dali jakiejś swojej dalszej rodzinie (dla nas obcy ludzie, tzw. osoby trzecie) klucze do najmowanego przez nas mieszkania, żeby je obejrzeli pod kątem wynajmu (byliśmy uprzedzeni o wizycie, zrezygnowaliśmy z weekendowych planów wyjazdowych, żeby wpuścić oglądających, o czym poinformowaliśmy właścicieli). Miałem 4 właścicieli, z każdym była jakaś piekielność, ale w przeciwieństwie do Ciebie nie będę generalizował, że prawie 100% wynajmujących jest piekielnych. Nie zgodzę się z Tobą, że taka jest ludzka natura, że się nie dba o cudze. To wynika nie z ludzkiej natury, tylko z braku wychowania. Jeśli rodzice nie nauczą dzieci szacunku do cudzej pracy i cudzej własności, to takich najemców wychowają.

Odpowiedz
avatar misguided
1 1

@Hideki: Ja mieszkam właśnie w 5 mieszkaniu, które wynajmuje, miałam trzech piekielnych właścicieli- pierwszy właściciel uważał za normalne płacenie co miesiąc 200 zł za prąd posiadając w mieszkaniu tylko lodówkę, laptopy, światło i internet, druga właścicielka mimo upominania, że mamy problem z piecykiem gazowym, dopiero jak wybuchła kamienica w Katowicach stwierdziła, że fajnie by było coś z tym zrobić, trzecia właścicielka stwierdziła, że jednak cena, którą podała na początku to jednak na jedną osobę, a nie dwie w mieszkaniu (po podwojeniu kawalerka kosztowała tyle samo ile 2-3 pokojowe mieszkanie). Zakażdym razem starałam się dbać o mieszkanie, aby nie mieć żadnych problemów z nimi, nawet w momencie wyprowadzki, uzgadniałam z właścicielami, że może zabrać część pieniędzy z kaucji na odmalowanie mieszkania, bo nigdy nic nie zniszczyłam w mieszkaniu.

Odpowiedz
avatar Pytajnik
8 12

"Po świętach, zanim wróciła do mieszkania, jej rodzice dostają telefon od właścicielki." Co? Kolezanka ma mniej niz 18 lat? :D

Odpowiedz
avatar Baobhan_Sith
0 0

Koleżanka jest najmującą a nie wynajmującą - przynajmniej tak wynika z kontekstu. Wynajmującym jest właściciel.

Odpowiedz
avatar misguided
0 0

@Baobhan_Sith: przepraszam, już zmieniam:)

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

u mnie baba, ktora wynajmowala mieszkanie mi i koledze, a 3ci pokoj byl wynajmowany "letnikom" na pare dni, potrafila nam karteczki zostawiac z info " prosze bardziej dbac o porzadek w czesciach wpsolnych"...

Odpowiedz
Udostępnij