Miałam dzisiaj wypadek. W trakcie wycieczki rowerowej wywaliłam się na asfalt. Widząc mój jakże majestatyczny lot, mój mąż zadzwonił po karetkę - wiem wiem, że to nie koniec świata taki upadek, ale wytłumaczcie to spanikowanemu facetowi :p
Panowie z karetki szybko zbadali i stwierdzili, że z nogą coś nie tak, i że zabierają na SOR.
Na SORze czekałam dwie czy trzy godziny, ale spoko, wiem, że są pilniejsze przypadki niż boląca noga.
Kiedy już zjawił się ortopeda, zbadał mnie dość boleśnie i odesłać na rtg.
Po zdjęciu znów łaskawie mnie wezwał. Wręczył wypis, skierowanie na ortezę i pokazał drzwi gabinetu. Zero informacji co mi jest.
Dopiero w poczekalni po szybkim przeczytaniu epikryzy odkryłam, że mam skręcone kolano. I odkryłam również, że w magiczny sposób założono mi niewidzialną szynę usztywniającą.
Także serdecznie pozdrawiam środkowym palcem ortopedę ze szpitala na Weigla.
słuzba_zdrowia
Wylądowałam kiedyś na sorze, pobrali mi krew i zrobili ekg. Lista zabiegów, wg karty, które mi "zrobili" była naprawdę obszerna - rtg, jakieś opatrunki, coś tam jeszcze dziwnego było chyba badanie ginekologiczne, ale nie pamiętam już dokładnie.
Odpowiedz@Czarnechmury: można składać w nfz reklamację, że szpital kasę wyłudza :)
Odpowiedz@Caron: To przykre, tylko pewnie jest tak, że tylko dlatego, że wyłudza, jeszcze w ogóle funkcjonuje. Owszem, spirala się nakręca, owszem, potrzebna jest reforma, owszem, owszem.
OdpowiedzNie kapuję tego dziwnego zachowania dojrzałej i pełnoletniej obywatelki, która spływa w podskokach bez jakiejkolwiek sensownej i wyczerpującej informacji o aktualnym stanie własnego zdrowia, po niemałym wypadku z uszkodzeniem ciała, zamiast prosto z mostu zapytać o wszystko i nie opuszczać szpitala, bez dokładnego otrzymania koniecznych wiadomości o dalszych planowanych poczynaniach medycznych. Pytajcie, a znajdziecie (odpowiednie terapie)! A mąż, chyba jakiś oferma, że daliście sie zrobić tak głupio na szaro, bezplanowo. Nie truj teraz, że może napewno pytałaś, a półbóg nie raczył odpowiedzieć, więc byłaś tym tak wielce zaszokowana, że zabrakło tobie języka w gębie. Każdy zabieg BEZ POPRZEDNIEGO ZEZWOLENIA PACJENTA PO DOKŁADNYM I ZROZUMIAŁYM POINFORMOWANIU GO PRZEZ LEKARZA O JEGO SENSIE, RODZAJU, PRZEBIEGU, ALTERNATYWACH, MOŻLIWYCH KOMPLIKACJACH I NIEBEZPIECZEŃSTWACH Z NIM POWIĄZANYCH, jest nielegalny i niedozwolony. A o jakiejś twojej zgodzie na cokolwiek, co z tobą ponoć tam w szpitalu robiono, nie napisałaś ani słowa.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: W momencie przyjęcia ratownik medyczny poprosił o podpisanie zgody na leczenie. Jeśli już chcesz dokładnych informacji: w gabinecie byłam sama, bez męża. Lekarz dał mi papiery, stwierdził, że tu jest recepta na zastrzyki,skierowanie do ortopedy, wypis i skierowanie na orteze. Z mojej strony tyle. Do widzenia. Po czym sobie poszedł. A ja na wózku raczej miałabym problem z gonieniem go.
Odpowiedz@luna9119: Czyli było, jak przypuszczałem - podpisałaś jakiś dokument, nie czytając go (dokładnie), nie dając się wyczerpująco i zrozumiale (PRZED PODPISANIEM!!!) poinformować o planowanej diagnostyce i terapii PRZEZ LEKARZA. Czy w taki sam sposób kupowałabyś n.p. samochód? Najpierw podpisując akt kupna, przedłożony tobie NIE przez właściciela,tylko jakąś osobę postronną, nie mającą z całym poczynaniem wiele wspólnego, nie czytając go dokładnie, nie robiąc jazdy próbnej, ani w ogóle nie oglądając wozu, o nic nie pytając, beż dokładnych wyjaśnień, a potem kwękać, że zrobili ciebie w konia? A mąż (bez obrazy) = to jednak wielka dupa, że jego pomoc powypadkowa ograniczyła sią do SPANIKOWANIA i zawezwania karetki, a nie był z tobą w ciężkich chwilach, wspomagając moralnie i aktywnie.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Tak jak całkowicie zgadzam się, że należy czytać wszystko, co się podpisuje, tak też nie uważam, że właściwe jest nazwanie męża autorki "dupą", bo nie siedział z nią kilku godzin na SORze (chociaż o tym w historii ani słowa nie było), a potem nie wlazł do gabinetu. Naprawdę nie sądzę, żeby autorka przechodziła przez tak ciężkie chwile, żeby jej mąż musiał przy niej warować, aby okazać, że ją wspiera. Tym bardziej, że skoro napisała historię, to znaczy, że sobie poradziła.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Nie bierzesz pod uwagę, że przed podpisaniem takiej umowy na auto ktoś najpierw cię pierd#$lnie w głowę sztachetą?
OdpowiedzZałożę się, że NFZ "uwielbia" takie przypadki. W końcu to oni płacą za leczenie, w tym nieistniejące. Wyślij im informację, nawet mailem a doktor będzie się gęsto tłumaczył.
OdpowiedzCzyżby Wrocław? :)
Odpowiedz@martajm: Ino, ino = (Wrocław)
Odpowiedz"Także serdecznie pozdrawiam środkowym palcem ortopedę ze szpitala na Weigla." - nie ma to jak w sumie na ogólnoświatowym portalu umieścić tylko ulicę, jako lokalizację ;) Poza TWOIM miastem, są też inne, polecam odwiedzić ;)
Odpowiedz@imhotep: Rozumiem, że korzystanie z google to jest teraz bardzo skomplikowana czynność dzięki której po wpisaniu frazy "szpital weigla" byłbyś/byłabyś w stanie znaleźć wszystkie informacje. No ale lepiej udawać geniusza. Swoją drogą to ten portal taki "ogólnoświatowy", ale nawet nie jesteś w stanie użyć tego czegoś w swojej głowie co by zrozumieć, że Weigl to polski biolog. Chociaż w sumie patrząc na ten post uwierzyłbym, że myślisz bardziej o nazwaniu ulicy na cześć 22 letniego piłkarza z Niemiec. Przecież tak światowo jest :D
Odpowiedz@paticzek: O! To może w ogóle w historiach, pomijajmy połowę szczegółów, bo można sobie pogooglować? Niech ci będzie, że portal jest ogólnopolski :)
Odpowiedz