Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytam Wasze historie i rozpieszczanie dzieciaka przez dziadków to chyba jakaś norma.…

Czytam Wasze historie i rozpieszczanie dzieciaka przez dziadków to chyba jakaś norma.

Moja córka może u dziadków zrobić wszystko. Nie jest za nic strofowana, przywoływana do porządku. Wszystko co mówi i robi jest genialne.
Córa je to co chce - jeśli na obiad (który jedzą pozostali) nie ma ochoty, babcia zrobi jej inny - "co tylko chcesz kochanie".

Bawi się czym chce - nawet gdy jest to porcelanowy aniołek czy kryształowa, 100 letnia waza (kilka aniołków dokonało już żywota - oczko w głowie mojej mamy).
Zawsze wygrywa w każdą grę - w Chińczyka jej nie zbijają (ona oczywiście może zbijać), w grzybobranie wymienia koszyczki kiedy chce, podpowiadają gdzie jest Piotruś itp. Córka jeszcze nigdy w domu dziadków w nic nie przegrała.
Do tego może sobie zabrać do domu co tylko zechce, jak jej się coś spodoba z dziadkowych zbiorów.

Na początku próbowałam oponować, ale to tylko wywołuje atak ze strony dziadków, że się czepiam i mam dać się dziecku cieszyć. Więc daję. (Córka jest u nich na weekend raz na miesiąc-dwa, więc nie ma to konsekwencji w jej zachowaniu w naszym "prawdziwym życiu". W domu zachowuje się normalnie). Ich dom, ich aniołki - niech będzie jak chcą.

Historia właściwa.
Dziecko podrosło - szkolne, duże, wie czego chce. Może już nie takie słodkie i urocze?
W każdym razie dziadkowie uznali, że nadszedł ten czas i że fajnie by było wygrać w końcu w jakąś planszówkę. Ale dzieciak przyzwyczajony do czegoś innego na takie zmiany, się nie zgadza. I była afera, histeria, że się dziadek na koszyczek zamienić nie chce. Płaczu może nie było (nie ten typ dzieciaka), ale za to foch na dziadków i owszem, i zabawa zakończona przed czasem.

Jak zareagowali dziadkowie? Czy zrozumieli swój błąd, porozmawiali z dzieckiem, że jest już duża? Że takie są zasady? Że gramy "po dorosłemu"? A skąd. Za to poprosili mnie na rozmowę (gdy przyjechałam po telefonie córki, że mam ją już zabrać do domu), żebym coś z tym zrobiła, bo Młoda będzie miała z tego tytułu problemy, że przegrywać nie potrafi. Bo jak np. będzie grać z innymi dziećmi?
Nie docierało w ogóle to nich, że córka przegrywać jak najbardziej umie, że nie kantuje podczas planszówek. Że jest tak tylko i wyłącznie u nich. Że gra z nami i nie ma awantur kiedy przegrywa. Że gra z koleżankami i nikt planszą nie rzuca.

Nie rozumieją, że stworzyli swojego własnego potwora i niestety ja ich z tego nie wyciągnę. To ich dom i ich aniołki.

dziadkowie

by menevagoriel
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar healthandsafety
8 14

@Balbina: Nigdy bym nie pozwolila rozpuscic swoich dzieci. Jesli dziadkowie mieliby taki plan, to kontakt z wnukami mieliby tylko pod moja kontrola. Nic mnie tak nie denerwuje jak wtracanie sie w wychowywanie cudzych dzieci.

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
12 20

@Balbina: Miodzio, tylko jeszcze dopisz, na jak bardzo porządnych ludzi wyrośli od tego symbolicznego obrywania w łeb.

Odpowiedz
avatar Balbina
-5 13

@biala_czekolada: Pracują,mają żony,mają dzieci. I nie mają koszmarów związanych z dzieciństwem jeżeli ci o to chodzi.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 8

@Balbina: Bo właściwie z jakiego powodu mieliby mieć? Zdaje się, że Balbina uważa, iż dzieci dostawały w progu w łeb autentycznie, a symbolicznie o tyle, że lekko. A ja to zrozumiałam jako przenośnię, czyli taki "zimny prysznic na łeb", żeby im od razu obrok w tyłku przestał skakać. No, ale w sumie to pewna nie jestem...

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 3

@Armagedon: EDIT: "Zdaje się, że Balbina uważa..." Powinno być, oczywiście "Zdaje się, że biała_czekolada uważa...".

Odpowiedz
avatar oszi90
7 13

ale kuźwa jak można komukolwiek dać "w łeb", nawet lekko, za nic? ja bym miała uraz do rodziców w dorosłym życiu, jakby mnie tak traktowali

Odpowiedz
avatar Balbina
-2 8

@oszi90: Nie za nic.Fochy uskuteczniali po każdym pobycie u jednych i drugich.Rozmowy nie pomagały,tłumaczenia też. Z czasem miała "dość smarków"fukających o wszystko. I np trzaskających drzwiami. I metoda pomogła.A dziś chłopaki się z tego śmieją i komentują że jak matka mogła z nimi wytrzymać. I nie mają urazu. Ludzie Wy wszystko tak dosłownie bierzecie że ręce mi opadają. A w latach 80 nikt się nie cackał z dziećmi jak teraz.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2017 o 17:22

avatar inga
-3 7

@Balbina: Nikt się nie cackał z dziećmi, nikomu nie przychodziło do głowy, że bicie to przemoc, dzieciaki dostawały pasem, teraz powymyślali jakieś prawa dziecka, powołują się na psychologiczne badania o skutkach przemocy. Wymyślili nawet jakiś autyzm - kiedy po prostu byli debile, sprało się takiego linijką i coś zrozumiał. Niektórzy wypisują nawet, że dzieciom należy tłumaczyć, co zrobiły źle zamiast bić! No w głowach się poprzewracało! [uwaga, sarkazm]

Odpowiedz
avatar Balbina
0 4

@inga: Tak sarkazm a co powiesz na autentyczny przypadek. Matka pewnego17-latka nie mogąc wyegzekwować choć minimalnego uczenia się,chodzenia do szkoły nie mówiąc o pomocy w domu,ograniczyła mu dostęp do komputera. Co zrobił młodzieniec? Poprosił kumpli żeby go sprali tak porządnie i doniósł na policję że ojczym go pobił. I jest to nie pierwszy raz tylko teraz już nie wytrzymał. Był tak przekonywujący że psycholog policyjna łyknęła to jak pelikan. Wymyślił sobie że rodziców zamkną a on będzie miał luz. Na szczęście się dobrze skończyło ale to już inna historia. Normalna rodzina,żadnej przemocy,chłopak miał wszystko. Tylko widocznie nie miał postawionej żadnej granicy i się nauczył że się mu wszystko należy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
15 15

Z reguły jest tak, że dziadkowie od początku pracują sobie na takie traktowanie, jakie ich później spotyka. Nadmierna uległość, brak konsekwencji, nadopiekuńczość, wyręczanie w obowiązkach... i wiele jeszcze innych grzeszków. Na przykład, krycie przed rodzicami wybryków, by dziecko uniknęło kary. Ale to wszystko później się mści. Dzieciaki dorastają, dziadkom się wydaje, że powinny "zmądrzeć", nabrać szacunku dla wieku, regularnie odwiedzać, troszczyć się i pomagać, niejako w rewanżu za bezproblemowe dzieciństwo... Ale to tak nie działa. Na ogół wygląda to tak, że "dziadek zrobił swoje, dziadek może odejść". No i zaczynają się konflikty. Starsi państwo oczekują troski i zainteresowania, a otrzymują roszczenia i lekceważenie. Dorastające wnuki, przyzwyczajone, że tylko biorą, nie pojmują, że nagle miałyby zacząć coś dawać, czyli - na przykład - poświęcać swój czas. No i często kończy się tak, że - kiedyś ukochani - dziadkowie zyskują opinię upierdliwych, wścibskich, wiecznie niezadowolonych i obrażonych staruchów. A na tym etapie poprawa relacji jest już raczej niemożliwa.

Odpowiedz
avatar menevagoriel
5 5

@Armagedon: niestety masz racje i nie rozumieją, że sami na to zapracowali.

Odpowiedz
avatar Meliana
11 11

@Armagedon: A mnie zastanawia czemu tak jest. Czemu dziadkowie wobec wnuków pozwalają sobie na zachowania, na które z własnymi dziećmi sobie nie pozwalali, czemu pobłażają zachowaniom, które u własnych dzieci karali, czemu robią to samo (tylko bardziej), co w wykonaniu ich własnych rodziców doprowadzało ich do szewskiej pasji i czemu to wszystko tłumaczą nieśmiertelnym "ale to co innego"? Czy to brak poczucia odpowiedzialności za to dziecko? Na zasadzie, "nie moje, to co się będę przejmował"? Czy raczej "tak rzadko się widujemy, to co im będę zabraniał"? Z drugiej strony, dziadkowie żyjący z wnukami na co dzień nie zachowują się jakoś specjalnie inaczej, więc to chyba nie to... Czy, po prostu, najzwyczajniejsze zaćmienie umysłu, "bo to przecież wnusio/wnusia..."? Tak, czy inaczej - piekielne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2017 o 10:21

avatar cassis
16 16

@Meliana: to jest zagłuszanie wyrzutów sumienia. U nas w rodzinie jest ciotka, która swoją córkę regularnie prała, jak to w latach 70 i 80 było przyjęte. Kuzynka dotąd wspomina, że często za "pyskowanie" czyli szczerą odpowiedź nie po mysli matki, dostawała w twarz z liścia. Nie lekko. Z całej siły. Teraz ta sama ciotka ma wnuka, a syna kuzynki, któremu to gówniakowi pozwala absolutnie na wszystko, a kiedy kuzynka karci za coś młodego - i mam tu na myśli raczej "posiedźw kącie tyle a tyle minut bo zrobiłeś to i to źle" niż ciotkowe plaskacze - wtedy ciotka wpada w apopleksję, ze to dziecko, że tak nie wolno, że kuzynka się nad małym pastwi. Ciotkę na starość dopadło sumienie za to co robiła źle z własnymi dziećmi i teraz robi wszystko na odwrót. Żeby się "tam na górze po śmierci zgadzało".

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 9

@cassis: Tak, owszem. W bardzo wielu przypadkach jest to jakby "naprawianie" swoich własnych błędów wychowawczych. Chcą poprzez wnuki cofnąć to co sami spieprzyli. Bo teraz owo "spieprzanie" obserwują z boku i inaczej na to patrzą. Ale myślę, że nie tylko o to chodzi. Dziadkom się wydaje, że im będą "lepsi" dla wnusiów, tym bardziej zasłużą na miłość. Ulegają i ustępują bo chcą być bardziej kochani. I we wczesnym dzieciństwie to się nawet sprawdza. Gorzej jest później. Wnuki dorośleją i już w żadnym stopniu nie są od dziadków zależne, nie muszą ich pytać o zgodę na cokolwiek, robią co uważają. Dziadkowie przestają być użyteczni (chyba, że mają sporo kasy), a to ich boli.

Odpowiedz
avatar Meliana
1 1

@cassis: No, to dość skrajny przypadek - ja tu miałam raczej na myśli zachowania w stylu "masz tu lizaczka, co z z tego, że za 10 minut obiad", czy całkowity brak ograniczeń jeśli chodzi o siedzenie przed TV/komputerem... Tego odkupieniem win raczej nie da się usprawiedliwić.

Odpowiedz
avatar oszi90
4 6

Dlaczego miałaby jeść wszystko to, co reszta rodziny je, jak jej nie smakuje? To jeden z powodów, dla których marzyłam całe dzieciństwo, żeby jak najszybciej się skończyło. W dorosłym życiu nie tknę niczego, co mi nie smakuje, wręcz prawie cały czas jem rzeczy, które należą do moich absolutnie ulubionych (i nie są to w kółko jakieś fast foody). Tak powinno wyglądać życie, jedzenie to jedna z niewielu przyjemności. Jak się zje coś niedobrego, to nawet się człowiek nie naje, będzie psychika czuła niedosyt.

Odpowiedz
avatar singri
5 7

@oszi90: Ja też gotuję najczęściej to, co córka lubi, czasami pozwalam sobie na eksperymenty. I nie, nie jadamy na zmianę makaronu i frytek. Mielone, pierś z kurczaka, bolognese, naleśniki, leniwe (dawno nie robiłam... już wiem, co będzie jutro na obiad), niemal wszystkie warzywa i owoce w stanie świeżym. Jeśli natomiast mam ochotę na coś, czego nie lubi (zdecydowana większość zup, poza rosołem i pomidorową) to gotuję tylko dla siebie. Proste...

Odpowiedz
avatar menevagoriel
5 9

@singri: i naprawdę jak jedziecie do kogoś w gości, to oczekujecie, że zrobią dania specjalnie dla Was? I oni od razu wstają i lecą to robić gdy jest coś innego podane? Szczęściarze normalnie. Córka w domu też dostaje rzeczy, które lubi. Nie dostaje potraw, których nie tknie. Ale to, że dziś wolałaby zjeść schabowego, a nie mielonego (mówię o już zrobionym obiedzie, w czasie przygotowań jestem otwarta na sugestie) nie oznacza, że zamiast jeść obiad, będę robić inny dla księżniczki.

Odpowiedz
avatar singri
0 0

@menevagoriel: nie no, bez przesady. Gdy jesteśmy w gościach, zazwyczaj są ze dwa rodzaje mięsa na stole, dwie albo i trzy surówki i mała sobie wybiera, co chce. Ziemniaków nie jada, tylko kasze rozmaite, ale moja mama o tym wie i zawsze wrzuci torebkę gryczanej. A poza tym w gościach wszystko lepiej smakuje :-)

Odpowiedz
avatar menevagoriel
0 0

@singri: ale w historii omawiamy właśnie sytuację w gościach, a nie w domu.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
0 0

A cóż to było w tym koszyczku, że akurat nie chciał tym razem oddać? :D:D

Odpowiedz
avatar Iceman1973
0 0

Może nie aż tak zaawansowane stadium ale skąd ja to znam...

Odpowiedz
Udostępnij