Byłam dzisiaj w odwiedzinach u rodziców. Tak się złożyło, że odwiedziła nas matka mojej dobrej koleżanki z liceum i jednocześnie moja była nauczycielka historii z podstawówki.
Obecnie jest dyrektorką tej podstawówki. Klasyczna rozmowa co tam, jak tam w szkole...
Otóż od poniedziałku wielkie poruszenie (i słuszne moim zdaniem).
Dwójka uczniów, klasa druga, w niedzielę została "przyłapana" na... zrzucaniu bezpańskich kotów z mostu do rzeki. Przyłapała ich jakaś starsza kobieta z wioski w której mieszkają, mieszka po sąsiedzku z jedną z rodzin z której jest jeden z gnojków.
Oczywiście rodzice wezwani i na pewno nie skończy się to na "uwadze" w dzienniku. Obaj chłopcy nie pochodzą z żadnych "patologicznych" rodzin, wręcz przeciwnie.
Nic więcej nie mam do napisania.
podstawówka
Czekam, bo nie kumam. Jakkolwiek ich zachowanie jest godne potępienia i spuszczenia lania skórzanym pasem, to co to ma wspólnego z "uwagą w dzienniku" i wzywaniem rodziców do szkoły, skoro miało miejsce poza szkołą i do tego w dzień od szkoły wolny???
Odpowiedz@krzycz: To nie jest nowość i wymysł jedynie nauczycieli z tej szkoły. Uczeń ma godnie zachowywać się w szkole i POZA nią. A takie zachowanie godnie na pewno nie było.
Odpowiedz@KIuska: no tego nie neguję, gówniarzom należy się porządna kara
Odpowiedz@krzycz: Uczeń ma obowiązek reprezentować godnie szkołę w niej i poza jej terenem. Ślubowania nigdy nie składałeś? ;) A poza tym skoro dzieciaki robią takie rzeczy (podobnie jak w przypadku pobicia kogoś itp.), szkoła też ma obowiązek o tym wiedzieć, bo sam widzisz, ze nie jest to normalne zachowanie.
Odpowiedz@krzycz: Zgadzam się z tym. Zachowanie tych małych gnojków było po prostu chore i zasługuje na surową karę, którą zapamiętają na całe życie. Ale zdarzenie miało miejsce w niedzielę, pewnie niedaleko ich miejsca zamieszkania, a przyłapała ich sąsiadka. Co szkoła ma do tego??? Ktoś musiał specjalnie się tam wybrać i zaraportować co też uczniowie klasy drugiej robią w czasie, kiedy powinni być pod opieką rodziców. W jakim celu? Czy szkoła ma wyciągnąć jakieś konsekwencje? Na jakiej podstawie? Ukaranie tych dzieci należy do ich rodziców, co z pewnością zrobią, skoro nie są to rodziny "patologiczne". Co innego gdyby chłopcy specjalnie urwali się z lekcji żeby zrzucać koty z mostu. Wtedy szkoła powinna ich ukarać.
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Tak to nie działa. Szkoła też ma obowiązek wychowywać swoich uczniów i nie ważne czy uczniowie zrobili to w czasie lekcji czy po nich.
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Szkoła to drugie miejsce, zaraz po rodzinnym domu, które wychowuje dziecko. Co więcej, taka "zabawa" nie jest normalna. Jeśli dla chłopców jest to normalne i śmieszne, to znak, że coś jest nie tak, że może coś w domu jest nie tak. Nie raz nie dwa zdarzało się, że rodzina z pozoru ułożona i "szczęśliwa" przy ludziach, w domu jest zupełnie innam w takich przypadkach szkoła musi interweniować.
Odpowiedz@mabmalkin: Z tym się nie zgodzę. Szkoła jest od zdobywania umiejętności akademickich i zapewnienia dzieciom w niej przebywającym bezpieczeństwa. Od wychowywania są rodzice. I to oni powinni zadbać, żeby ich dzieci nie zachowywały się jak małe dzikusy. Jeżeli w domu coś jest nie w porządku, to prędzej czy później to i tak wypłynie w zachowaniu dzieci. Jeśli stanie się toi podczas pobytu dzieci w szkole, to wtedy jak najbardziej szkoła musi zareagować. W innym przypadku, moim zdaniem, szkole nic do tego. A tak swoją drogą, kto powiadomił szkołę o zrzucaniu kotów z mostu? Sąsiadka, która chłopców przyłapała? Dlaczego w takim razie powiadomiła akurat szkołę, a nie na przykład opiekę społeczną, która wydaje się być bardziej odpowiednią instytucją, jeśli chodzi o potencjalne patologie rodzinne?
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Podejrzewam, że w jej wieku łatwiej jej było podejść do szkoły. Ale nie pytaj mnie o to bo nie wiem ;).
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Tyle,że rodziny nie są patologiczne. Ktoś z opieki przyszedlby, zobaczył, że jest ok i by poszedł. A chłopcy nie ponieśliby żadnych konsekwencji.
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: A poza tym, oczywiście, że dzieciaki wynoszą pewne wzorce zachowania ze szkoły. Osobiście znam kilka przypadków dzieci (obecnie dorosłych ludzi), którzy pochodzili z mniej lub bardziej patologicznych rodzin, a dzięki nauczycielom i chęciom udało im się wyjść na przyzwoitych ludzi, bo w domu pomocy nie mieli. Dziecko w szkole przebywa 5 dni w tygodniu, kilka godzin, przez kilka lat swojego życia. Oczywiście, że jest uczone zachowania. I poza tym- niektórzy ludzie są tacy, że jako dzieciaki znęcają się nad zwierzętami, a po kilkunastu latach nad ludźmi. Tak może być z nimi. I Ty i ja tego nie wiemy. Skoro coś nie jest normalne to należy to sprawdzić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2017 o 18:12
@KIuska: Ponieśliby, pierwsi o sprawie powinni dowiedzieć się rodzice, a od karania własnych dzieci są właśnie oni.
Odpowiedz@mabmalkin: Ja nie neguję faktu, że ich zachowanie było nienormalne i należałoby sprawdzić, czy coś jest z nimi nie tak. Ja tylko uważam, że w tym konkretnym przypadku szkole nic do tego. Tym bardziej, że Ty i my wszyscy tutaj, nawet nie powinniśmy o sprawie wiedzieć. A wiemy o tym, bo twoja była nauczycielka historii plotkowała z Twoją mamą.
Odpowiedz@mabmalkin: @KIuska: Szkoła ma wychowywać dzieci? Buhahaha... Wzniosła idea, ale w realnym życiu szkoła uczy oszukiwania, kombinowania, wykorzystywania słabszych, oraz tego że ofiara ponosi karę, a oprawcy uchodzi wszystko na sucho. Dziękuję za takie wychowanie.
Odpowiedz@I_m_not_a_robot: Popełnia przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. Jak najbardziej szkoła powinna być o tym poinformowana.
Odpowiedz@mooz: Widocznie byłeś w chu*owej szkole ;).
OdpowiedzSpławianie Marzanny nie przyniosło efektów, to należy temat ugryźć od innej strony. Chcecie, żeby ta zima wreszcie sobie poszła czy nie? A tych bezpańskich sierściuchów i tak jest za dużo.
Odpowiedz@Fomalhaut: Bezpańskich szczurów też jest stanowczo za dużo, tylko się, skubane, nie chcą dać łapać i z mostów zrzucać. Zresztą, świetnie pływają. Jedynie te bezpańskie sierściuchy czasem dają sobie z nimi radę. A poza wszystkim... wiem, wiem, twoja wypowiedź była ironiczna.
OdpowiedzHmmm... Obawiam się, że te koty nie były bezpańskie, gdyż takie są zdziczałe i tak łatwo nie dają się złapać. Myślę, że - jak to na wsi - to były koty "z wolnego wybiegu". Ogólnie powsinogi, jednakże z przydziałem na lokal i stołówkę. Moja dociekliwa natura stara się wydedukować, ile oni mogli nałapać tych kotów i jak je dotransportowali do mostu? Na rękach? W worku? I tak się zastanawiam... Jak wysoki był ten most i jak głęboka rzeka? Bo najważniejsze, czy te koty przeżyły? A dlaczego sąsiadka poleciała ze skargą do szkoły, a nie wprost do rodziców gówniarzy? Może miała podstawy by sadzić, że ich w domu jeszcze po główce pogłaszczą?
Odpowiedz@Armagedon: Z tego co mówiła nauczycielka, to chyba łapali je na "zanęcacz" w postaci jakiegoś mięsa i od razu biegli na ten most. O ile pamiętam, to w tej wsi są dwa mosty, jeden średniej wysokości, drugi dosyć nisko, z tym że przy jednym woda jest bardzo głęboka, a przy drugim bardzo niewielka, tak, że widać kamienie. Żaden sierściuch nie przeżył, możliwe że wcześniej jakoś się inaczej nad nimi znęcali. A co do sąsiadki, to poszła najpierw do rodziców, a do szkoły w poniedziałek. I też wnioskuję, że skoro poszła do szkoły, to rodzice olali temat, bo podobno byli bardzo zdziwieni i próbowali bronić zachowania dzieci.
Odpowiedz@mabmalkin: "Żaden sierściuch nie przeżył..." To ileż, na litość boską, oni tych kotów uśmiercili? Rozumiem, zrzucili jednego z głupoty i przez brak wyobraźni. Ale żeby - widząc, że koty giną - łapać następne i zabijać z premedytacją? Ośmiolatki? A rodzice jeszcze ich bronią? Jak dla mnie - Sąd Rodzinny i obserwacja psychiatryczna. Nie może tak być, żeby sraluchy mogły zabijać sobie zwierzęta dla zabawy i to jeszcze całkowicie bezkarnie. Wieś - nie wieś, tolerancji nie ma.
Odpowiedz@mabmalkin: A księżulo po tej całej aferze to do komunii dopuści? Bo to już na dniach, zdaje mi się?
Odpowiedz@Armagedon: Wśród nich były świeżo urodzone, a takich się rodzi zazwyczaj kilka. Nie powiem Ci dokładnie ile, bo nie mam pojęcia. Dla nich to była świetna zabawa. Znam panią nauczycielkę z historii na tyle, że mam pewność, że zgłosiła to gdzie trzeba.
Odpowiedz@Bedrana: Spoko-loko, dopuści, dopuści. Najważniejsze, że szczyle wkują na blachę formułki z katechizmu i płynnie wyklepię paciorek. Potem na spowiedzi powiedzą "zabiłem kotka", księżulo grzeszek odpuści i gówniak już będzie czysty jak kryształ. "Ciałochtystusa" śmiało może pożreć, amen.
Odpowiedz@Bedrana: Teraz idzie się w 3 klasie:)
OdpowiedzZaraz zaczną się komentarze, że na wsi do od wieków tak się robi z niechcianymi szczeniakami/kociętami. Tak jakby to tłumaczyło i usprawiedliwiało bezstialstwo i znęcanie się...
Odpowiedz@thefinalaction: Masz rację, tak się robiło i nadal robi. Nawet jako dziecko byłam świadkiem takich sytuacji nie raz nie dwa. Ale nie należy tego uznawać za coś normalnego.
Odpowiedz@thefinalaction: w mieście też tak się robiło, ba nadal tak się robi...
OdpowiedzA nie było czasami tłumaczenia żadnego z rodziców, że przecież to "tylko" koty?
Odpowiedz@malami1001: nie wiem, wiem tylko tyle co powiedziała pani nauczycielka.
OdpowiedzPowiem tyle: gdyby to się wydarzyło w mojej obecności, gówniarze polecieliby z tego mostu w ślad szybciej niż ustawa przewiduje. Nie żartuję, kiedyś przy mnie jeden ośmioletni na oko gnój rzucił kociakiem przez płot, złapałam za wszarz i poleciał też. Jak wylazł z rykiem, zimnym spokojnym głosem powiedziałam, że jeszcze raz i zatłukę. Uprzedzając, tak mam dzieci. Aktualnie już dorosłe :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 kwietnia 2017 o 21:02
Ja chyba nie rozumiem, co Ty piszesz. DRUGA klasa szkoły PODSTAWOWEJ?? To 7 - lub 8-latki są przecież. Jeśli dobrze zrozumiałam to właśnie resztka blond włosów na łepetynie podniosła mi się ze strachu. Jest zapewne tylko kwestią czasu, kiedy następny będzie człowiek - bezdomny, staruszek itp bezbronna osoba. Wierzę Ci w zupełności. Mój pierwszy mąż pochodził z wioski, gdzie pozbycie się nowo narodzonych kociąt drogą ZAKOPANIA ich żywcem w ziemi była czymś najbardziej naturalnym pod słońcem a była teściowa nie posiadała się z oburzenia, gdy usłyszała w TV, że ktoś tam dostał wyrok za bestialskie zakatowania psa, bo przecież "to tylko pies, no to co się takiego stało". No i wyrósł z niego osobnik kompletnie aspołeczny, tchórz i damski bokser...
Odpowiedz@KatzenKratzen: Tak, druga, definitywnie.
Odpowiedz