Uroki życia studenckiego.
Mam to szczęście, że mieszkam razem z rodziną - dwoma kuzynami i narzeczoną jednego z nich. Jednak ostatnio przestało być kolorowo, a to ze względu na pokój.
Udało nam się "wyrwać" fajne mieszkanie, w cudownej lokalizacji, dosyć nowoczesne i duże. Oczywiście płacimy miesięcznie niezłą, czterocyfrową sumkę. Ja płacę najwięcej, ponieważ mam największy pokój. A wygląda to tak:
Przyszliśmy obejrzeć mieszkanie - dwa pokoje plus jeden przejściowy (czyli mój), standardowo kuchnia i łazienka. Jako, że i tak byliśmy postawieni pod ścianą (trzy dni do początku semestru), podliczanie kosztów, naszych finansów, dobra, bierzemy to.
(Swoją drogą to, w jakim stanie mieszkanie było gdy się wprowadziliśmy nadaje się na osobną historię; było to spowodowane buractwem byłych lokatorów).
Para zajmuje jeden pokój, drugi kuzyn jednoosobowy, mi zostaje przejściowe. Spoko, i tak mój mężczyzna jest u siebie, a ja raczej nikogo nie sprowadzam. Umówiliśmy się z właścicielem, że jeśli pomieszkamy kilka miesięcy, będę mogła (na własny koszt) postawić sobie ściankę regipsową żeby się oddzielić (co było słuszną decyzją, bo moi współlokatorzy nieco nadużywali pokoju przejściowego, przesiadując non stop przed tv).
No i nadeszła wiekopomna chwila - od tamtego tygodnia mam własny pokój. Drzwi zamykane na klucz. W końcu trochę prywatności. Nie spodobało się to kuzynowi i jego narzeczonej. Zaraz dzień po odgrodzeniu się, dostałam propozycję nie do odrzucenia:
"To robimy tak, ty i tak sama jesteś, to po co ci taki wielki pokój... może pójdziesz do naszego, a my weźmiemy twój?"
Szczerze mówiąc, poszłabym na to. Nie potrzebuję dużego pokoju ani tv, bo nie oglądam (a nie da się go ulokować nigdzie indziej w domu). Ich pokój w zupełności by mi wystarczył. ALE...
"Tylko że my będziemy dalej płacić tyle co płacimy, a ty byś płaciła tyle co za ten, dobra? Wiesz, że ciężko u nas."
No super. Moja wypłata nie jest nawet połową ich wypłaty.
Co więcej, narzeczona kuzyna - swoją drogą najstarsza z nas, ma 23 lata, zadzwoniła do naszej babci i do mojej mamy, że jestem samolubną egoistką i nie widzę tego że oni są w potrzebie :D
Co więcej, jeszcze gdy byliśmy obejrzeć mieszkanie, sto razy pytałam czy na pewno nie chcą tego przejściowego, a mój tato zaoferował się, że może postawić im tą ścianę za grosze. Ale nie.
No cóż... to jestem samolubem i tyle ;)
Uprzedzając kolejne pytania czy mieszkam tu czy z narzeczonym - na mieszkaniu w mieście, w którym się uczę, jestem tylko przez te dni kiedy mam zajęcia (a tak się złożyło, że jest ich niewiele), potem od razu wracam do P. Zatem nie czuję się na studiach jak we własnym domu, bardziej traktuję to jak chwilowy nocleg.
studenci
To w końcu mieszkasz z narzeczonym na wsi czy z kuzynami w mieszkaniu studenckim?
Odpowiedz@cziken25: Jak studiuję (a plan mam tak ułożony, że to tylko trzy-cztery dni w tygodniu) to we Wrocławiu. A zaraz potem wracam jak najszybciej do Niego ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 kwietnia 2017 o 0:28
@mabmalkin: Czyli twój pokój 3 lub 4 dni w tygodniu stoi pusty? No to w sumie nie dziwne, że to ty dostałaś ten przejściowy pokój z telewizorem, mimo, że jest największy. Reszta lokatorów traktowała go jako "salon" w czasie, gdy cię nie było. Potem, w czasie gdy byłaś, zaczęłaś "przeszkadzać", bo do dobrego łatwo się przyzwyczaić. Szczególnie do telewizora, który teraz stoi bezużytecznie. Ty go nie oglądasz, a jak cię nie ma - teraz nikt go nie ogląda. Ciekawe w jakich częściach płacicie za kablówkę? A sytuacja wcale nie jest taka prosta jak się wydaje. Zastanawia mnie DLACZEGO od początku ponosisz najwyższe koszty wynajmu, skoro w mieszkaniu przebywasz krócej, zużywasz mniej wody i prądu, a twój pokój był przejściowy, czyli, jak by nie patrzył, po części wspólny (czyli mało atrakcyjny)? Tylko dlatego, że był największy? Jakoś trudno mi uwierzyć w taki altruizm, lub nonszalancję. Coś tu wyraźnie "nie gra".
Odpowiedz@Armagedon: Zazwyczaj mieszkanie właściciele dzielą na metry kwadratowe. A to czy mieszkasz w przejściowym (mniej komfortowym), czy klitce 2x2 to ich mało obchodzi.
OdpowiedzKoledzy niżej dobrze mówią ;) a rachunki za wodę, prąd itp. Są już wliczone w to co płacimy. Jak narazie nie mamy żadnych nadwyżek. A to że chcę mieć trochę prywatności, móc się normalnie przebrać rano czy pouczyć się to logiczne. O ścianie wiedzieli od początku ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 kwietnia 2017 o 10:34
@mabmalkin: placicie czterocyfrową sumę, czyli najmniej 10k, co daje ponad 2k na głowę, a że placisz najwięcej, to zapewne niemały hak do tych 2k jeszcze. I tylko po to, by mieszkac 3-4 dni? Jakakolwiek lokalizacja tego nie rekompensuje w Twojej sytuacji, w moim zdaniem. A tak w ramach offtopu, zwroty grzecznosciowe używa się jedynie w bezpośrednim zwracaniu do tej osoby
Odpowiedz@tomatek: 10 000 to raczej kwota pięciocyfrowa.
Odpowiedz@tomatek: "Zwrotów" grzecznościowych, nie "zwroty", to słowo się normalnie odmienia przez przypadki. Autorka użyła tego słowa jako zamiennika imienia oraz żeby podkreślić, że chodzi o tę konkretną, ważną dla niej osobę, w tym wypadku wielka litera jest jak najbardziej uzasadniona.
Odpowiedz@tomatek: 10k to pięć cyfr. Ja płacę "tylko" 4. A skoro płacę i skoro wiedziałam na co się piszę to znaczy, że stać mnie na to, nawet jeśli to tylko 3-4 dni. ;)
Odpowiedz@jass: nie, nie jest jak najbardziej uzasadniona
Odpowiedz@mabmalkin: tak, tak, moj blad z tymi cyframi. nue twierdzę, że Ciebie nie stać, a jedynie że taka cena współgra z czasem spędzamy w mieszkaniu
Odpowiedz@tomatek: Płacę za pokój i opłaty dodatkowe jak np. woda. Jak mówiłam- nie mamy żadnych nadwyżek. Wiedziałam na co się piszę. Równie dobrze mogłabym w nim mieszkać raz w tygodniu a i tak płaciłabym XXXX.
OdpowiedzPłaci się za zajmowane metry kwadratowe i już. NIe ma tu żadnej filozofii
Odpowiedz@maat_: Koszty dzieli się tak, jak się współnajemcy umówią i nie ma żadnego znaczenia, co Maat o tym sądzi.
Odpowiedzmoze im jeszcze doplac bo tak im ciezko? oczywiscie ciezej im przeciez we dwojke zrzucic sie na koszt ktory ty ponosisz samodzielnie, nie?
OdpowiedzAle Ty serio bys poszla na to ze sie zamieniacie na pokoje po tym jak postawilas sciane na wlasny koszt... ?
Odpowiedz@Pytajnik: Tak. To nie był jakiś ogromny wydatek i postawiła ją osoba z mojej rodziny. Ja kupiłam materiały i zapłaciłam za pracę. Nie potrzebuję takiej przestrzeni jaką mam, ich pokój byłby w sam raz.
Odpowiedz@Pytajnik: mysle, ze koszt postawienia sciany zwrocilby sie w roznicy z kilku czynszy
OdpowiedzSerio, za przechodni pokój płaciłaś najwięcej? Trochę to niesprawiedliwe delikatnie mówiąc. W życiu bym na coś takiego nie poszła.
Odpowiedz@Wilczyca: jak już wdpomnialam- byliśmy pod ścianą,a nie chcę mieszkać w akademiku albo z obcymi ludźmi.
Odpowiedz@mabmalkin: Dlatego mieszkałaś/mieszkasz z ludźmi, którzy kolokwialnie rzecz mówiąc Cię dymali...
Odpowiedz