Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Aż mnie coś trafiło. Jestem w grupie, gdzie sprzedaje się książki. Pewna…

Aż mnie coś trafiło.

Jestem w grupie, gdzie sprzedaje się książki. Pewna kobieta wystawiła tam całkiem sporą ilość nowszych, popularniejszych książek typu Gra o Tron itd, za koszt przesyłki (zniszczone dość pozycje) lub 5/10 zł. Poza chórkiem ludzi, którzy na taką okazję się rzucili, pojawiły się również 3 kobiety, które nakazały, bez żadnego proszę, czy sugestii:

1)"Oddaj na kiermasz dla chorych dzieci". Sprzedająca napisała, że takiego u niej w okolicy nie ma, a że biblioteki nie chcą i szkoła też, to sprzedaje. "Na fb jest taki kiermasz (tu nazwa grupy), tam oddaj".

2)"Niech Pani odda na jakiś zwierzęcy, psi albo koci bazarek."

3)"Wezmę na aukcje dla chorego genetycznie synka".

Gdy kobieta odpisała im, że nie będzie wystawiała książek na cele charytatywne, bo nie ma na to czasu i chęci, a niektóre pozycje są w stanie idealnym, więc chce na nich zarobić, została przez wyżej wymienione Panie nazwana samolubną szują, bo jak to tak ona im nie pomoże, jak one są w potrzebie?

Włączyłam się do dyskusji, mówiąc, że to są jej (sprzedającej) książki, to ona za nie zapłaciła, więc równie dobrze może je spalić w ogródku, albo wyrzucić na śmietnik, to automatycznie, podobnie jak sprzedająca, stałam się źródłem zła na ziemi. No cóż...

książki

by ~karola96
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
31 35

Mentalna komuna. Nie masz prawa mieć nic swojego, trzeba się dzielić żeby było sprawiedliwie,bo wszyscy muszą mieć po równo. Nie mówię, że nie trzeba pomagać ale bez przesady.

Odpowiedz
avatar SaraRajker
2 4

@Day_Becomes_Night: Ale u mlodych to samo. Niech Twoje dziecko da Brajankowi zabawki. Przeciez musibdawac swoje zabawkiinnym dzieciom. Kto to widzial, ze nie uczysz dziecka rozdawac swoich rzeczy.

Odpowiedz
avatar Dziewczynazmarcepanu
19 19

Pozostawiając już za sobą kwestię dziwacznej mentalności... Zawsze mnie powalają takie burze w temacie oddawania jakichkolwiek przedmiotów na aukcje czybazarek zbierające na jakiś cel. Jeszcze jak pod całą akcją podpisuje się jakaś fundacja, którą można sprawdzić/czegoś się o niej dowiedzieć, to spoko. Osobiście jednak i do tego podchodzę z wielkim dystansem. Nigdy nie oddałabym nic na taką "aukcję" organizowaną przez osoby prywatne. Już nie raz pisano do mnie na FB z prośbą o udostępnienie na takie aukcje moich rękodzielniczych prac. Aha... Jasne. Ja dam, kto inny zapłaci, a kasa poleci do kieszeni jakiemuś cwaniakowi. Dziękuję bardzo... Jak będę miała potrzebę wsparcia jakiejś fundacji, to zrobię to wpłacając pieniądze na konto, a nie bawiąc się w jakieś dziwne akcje na FB.

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@Dziewczynazmarcepanu: Robię biżuterię i też swego czasu często dostawałam takie prośby. I ignorowałam, bo raz że nie byłabym w stanie "obrobić" wszystkich taki akcji, a dwa - wspieram te cele które sama wybieram.

Odpowiedz
avatar Habiel
14 16

Jak ktoś faktycznie chce pomóc, to kontaktuje się bezpośrednio z fundacją, a nie przez FB i jakieś dziwne grupy.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-3 17

Książek się (nawet w ogródku) nie spala, chyba, że jest się nazistą, bo to oni chętnie palili (i to nie tylko książki). Bezczelnych idiotów, pchających się niepotrzebnie ze swoim zapatrywaniem i oceną, ingerując w cudze decyzje materialne, powinno się zignorować i olać, a nie wdawać się w bezsensowne dyskusje. Mogą tacy najwyżej nam skoczyć.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
4 4

@ZaglobaOnufry: Trącisz tą samą melodią, którą krytykujesz. Jak kupię to MOGĘ spalić, jeśli mi się treść nie spodoba a gazet do kominka brakło. I oczywiście, jeśli nie naruszam przepisów typu emisje CO₂ przez plastikową okładkę. :)

Odpowiedz
avatar Otaczka
2 2

@ZaglobaOnufry: Nie trzeba być nazistą aby spalić książkę.

Odpowiedz
avatar Polio
1 1

@ZaglobaOnufry: A co z Mein Kampf? Czy jeśli na znak potępienia nazizmu spalę Mein Kampf, będę wtedy nazistą?

Odpowiedz
avatar MaZpzm
2 12

Prowadziłam taki bazarek charytatywny przez około rok. Jako wolontariusz, dla dzieciaków potrzebujących środków na rehabilitacje lub leczenie. Każda opłata za fant szła na konto fundacji danego dziecka, co było wyraźnie zaznaczone w regulaminie i aukcjach, więc nie było mowy o oszustwie. Zmuszania czy chamskiego namawiania kogokolwiek do oddawania własnych rzeczy absolutnie nie rozumiem i nie popieram, ale grzecznie zapytać się czasem można, bo nie wszyscy wiedzą o takiej możliwości wsparcia. Pewnie, że można od razu wpłacać w ramach wsparcia na fundację, ale nie każdego na to stać. A jak ma się do wyboru kupić używaną fajną książkę za 1/3 ceny sklepowej lub niezniszczone ubranie, a przy okazji wesprzeć kogoś chorującego, to czemu nie..Tak samo wolałam przekazać jakieś swoje rzeczy na taki cel niż wyrzucić. Ale to oczywiście jest wolny wybór każdego i nie wolno naciskać. Koszty leczenia i rehabilitacji są koszmarne. To było naprawdę fajne, kiedy dzięki takiej 2-tygodniowej akcji z licytacjami rodzice mogli kupić dziecku przyrząd ułatwiający komunikację lub opłacić rehabilitację przerwaną kilka tygodni wcześniej z braku środków. Piszę to tylko gwoli wyjaśnienia, że choć oszustw w sieci nie brakuje, to akurat te bazarki zazwyczaj są pewne, bo zbierają środki na subkonta fundacji, które rozliczają faktury za leczenie.

Odpowiedz
avatar Garrett
26 26

Czy te roszczeniowe kobiety nie mogły tych książek odkupić i same oddać fundacji? Łatwo być dobrodziejem za czyjąś kasę.

Odpowiedz
avatar Polio
21 21

Z cudzej kieszeni zawsze najtaniej.

Odpowiedz
avatar Felina
14 14

To wcale nie są rzadkie przypadki. W różnych zwierzęcych grupach co chwila podobne mądrale się produkują pod wpisami o sprzedaży jakichś używanych rzeczy. Raz napisałam, że przecież mogą odkupić przedmiot i przekazać go na dowolny cel, jeśli nie stać ich pojedynczo, to niech się złożą po parę złotych - nagle wszyscy przestali klepać w klawiatury, więcej komentarzy się nie pojawiło. A było kilku tych krzykaczy. Bo najfajniej to się wspiera cudzymi pieniędzmi.

Odpowiedz
avatar bazienka
6 14

i w ogole- dzieciom/pieskom zalujesz? wstydz sie tak jakby kazdy mial obowiazek dzielic sie z biedniejszymi a raczej niezaradnymi zyciowo i zyjacymi z takich darow

Odpowiedz
avatar MaZpzm
-2 8

@bazienka: nikogo nie wolno zmuszać do pomagania i nikt nie ma obowiązku pomagać. ale oskarżanie rodziców chorych dzieci o niezaradność życiową świadczy o nieznajomości tematu. W większości przypadków takie tragedie jak ciężkie choroby zdarzają się w rodzinach zwykłych ludzi, ciężko pracujących, ale koszy leczenia bardzo często przekraczają możliwości niemilionerów. Np. choroby genetyczne, choroba Krabba, śmiertelna, na którą leczenie jest tylko eksperymentalne, czyli nierefundowane przez NFZ. Koszty idą w setki tysięcy zł. SMA typu 1, gdzie do niedawna dzieci umierały w w 90% przed 2 rokiem życia, zwykle dusząc się od infekcji. teraz jest coś takiego jak koflator, który odsysa wydzielinę, kosztuje 24 tys. zł i jest nierefundowany przez NFZ. Nowotwory, które w Polsce są zazwyczaj leczone według jednego protokołu, jeśli nie działa pozostaje hospicjum. Który rodzic skaże na to swoje dziecko, wiedząc, że gdzieś na świecie, np. w londyńskim GOSH, jest możliwość wyleczenia, tylko szansa kosztuje kilkaset tys. zł. Którego rodzica nazwać niezaradnym życiowo, tego, co sprzedaje to co ma, najpierw prosi o pomoc rodzinę i znajomych, a potem poświęca swoją godność i potem żebrze o pomoc obcych, byleby tylko ratować najbliższą osobą, czy takiego, co się poddaje aby uniknąć upokorzeń? Naprawdę ludzie,w których rodzinach wystąpiła ciężka choroba, nie wybraliby sobie sami takowego losu - potwornego zmęczenia, bólu, strachu i wielu upokorzeń oraz bardzo często odrzucenia społecznego w zamian za wpływy z 1% i darowizn. Które, jeśli wpływają na subkonta fundacji, mogą być wydane tylko na leczenie i rehabilitację, więc nie bardzo można mówić o życiu z darów..

Odpowiedz
avatar bazienka
3 5

@MaZpzm: niezaradnosc zyciowa wykazuja ludzie majacy postawe roszczeniowa a chore dziecko moze zdarzyc sie w rodzinie patologicznaj alo zdrowej tu los nie wybiera sama mam i niepelnosprawne przyjaciolki i takie z niepelnosprawnym dzieckiem ale one ogarniaja temat same i reki po jalmuzne nie wyciagaja ludzi sprzedajacych cos nie nagabuja o darmoche korzystaja ze wsparcia ze strony panstwa jednej ostatnio zrzutke na wozek zrobilismy ale sie 3 lata wzbraniala i nie chciala przyjac pieniedzy wiec to zalezy od mentalnosci a nie od niepelnosprawnosci

Odpowiedz
avatar MaZpzm
-3 3

@bazienka: To wspaniale, że Twoje przyjaciółki sobie radzą. Nie mogę się na ten temat wypowiadać, bo nie znam ani ich sytuacji finansowej, ani stopnia niepełnosprawności i rzeczywistych potrzeb rehabilitacyjno-leczniczych. Wiem natomiast, że istnieje wiele koszmarnych chorób, na których jedynym ratunkiem jest nierefundowana eksperymentalna terapia lub potwornie drogie operacje. Nie wiem jak w Twoim otoczeniu, ale wśród moich znajomych nie ma takowych, którzy mogliby wyłożyć kilkaset tysięcy znienacka na taki cel. Potrafię sobie wyobrazić także, że dla większości rodzin wyłożenie kilku tysięcy co miesiąc na leki i rehabilitację jest niemożliwością. Nawet przy wszelkich staraniach i zaradności życiowej. Dodajmy do tego fakt, że wiele kobiet po urodzeniu niepełnosprawnego dziecka zostaje sama, jedynie na zasiłku i niewielkich alimentach. Plus to, że przy wielu chorobach dzieckiem należy zajmować się 24 godziny an dobę, dosłownie, bo dziecka leżącego, z tracheotomią nie odda się ani do żłobka, ani pod opiekę niewykwalifikowanej opiekunki.Wtedy praca zawodowa w dużym stopniu odpada. Naprawdę jestem za tym, żeby ludzie, którzy są w stanie sobie poradzić, nie wyciągali ręki po pomoc do innych, ale znam też bardzo wiele przypadków, gdzie ta pomoc niestety jest niezbędna. Wrzucanie wszystkich do jednego wora, nie biorąc pod uwagę ich sytuacji życiowej i rodzaju choroby, oraz kosztów leczenia, jest trochę niefair. Na pewno wśród chorych lub ich rodzin zdarzają się osoby roszczeniowe. Niestety tracą na tym ci naprawdę potrzebujący i pokrzywdzeni przez los. Których jest autentycznie mnóstwo.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@MaZpzm: rozumiem ale jest roznica w organizowaniu ogolnej zrzutki na leki jak u mnei na wozek dla przyjaciolki a wyciaganiem reki po WSZYSTKO nawet ksiazki, pojedyncze rzeczy itp. lapiac azda darmoszke jaka sie trafi niewazne potrzene czy nie i branie na litosc chorym dzieckiem co innego- Macius choruje na mukowiscydoze/tetraplegie/cos tam, nie stac rodziny na rehabilitacje/kosztowna operacje itp, dobrzy ludzie pomozcie liczy sie kazda zlotowka a- mam chore dziecko, daj mi. bo mam chore dziecko. no co dziecku zalujesz? daj!

Odpowiedz
avatar MaZpzm
-2 2

@bazienka: zgadzam się, że w opisanej sytuacji panie zapędziły się pewnie w sposobie proszenia czy pisania, bo jak już podkreślałam, nikogo nie można zmuszać do pomocy czy oddawania fantów. Ale sama idea bazarków charytatywnych jest naprawdę fajna. Na tym prowadzonym przeze mnie większość fantów mieli obowiązek dostarczyć rodzice. Były to używane rzeczy, książki, ubranka. Ale także spotkałam dużo absolutnie cudownych ludzi, którzy chcieli przekazać na taki cel książkę już przeczytaną czy coś im niepotrzebnego. I ci, którym coś takiego mogło się przydać, kupowali tu zamiast w księgarni przy okazji wspierając chorego (wpłacając bezpośrednio na fundacje, żeby nie było mowy o oszustwie). Jak dla mnie to fajny pomysł, bo wszyscy na tym korzystali. Nie wszystkich stać na wpłacanie po prostu dużych sum na rzecz potrzebujących. Ja wolę kupić np. jakaś ciekawą książkę na bazarku charytatywnym, przeczytać i przekazać na inny. Czy kupić ubranko dla dzieci też na takim bazarku niż w lumpeksie. Problem w tym, jak w sposób nienachalny przekazać o tym informację innym. Że jest taka możliwość wparcia. Bo są osoby, które chętnie by takie rzeczy przekazały zamiast wyrzucać, ale trzeba jakoś do nich dotrzeć. Kiedyś trafiłam na wspaniałą panią, która chciała zrobić porządek w swojej pracowni i oddała bardzo dużo fajnych rzeczy rękodzielniczych. Inaczej by to wyrzuciła, sama tak powiedziała, a tak ją ucieszyło, że komuś przy okazji pomogła. Niestety trafia się też przy okazji na osoby, które takie prośby złoszczą i uważają za żebraninę. Jest to przykre, zawsze starałam się prosić jak najdelikatniej, z przeprosinami za zawracanie głowy, absolutnie rozumiałam, jak ktoś odmawiał, ale gdybym nie próbowała takiej formy pomocy nagłaśniać, to na pewno nie byłoby żadnego rezultatu, bo nikt by się o tym nie dowiedział.Przecież zbiórkę pieniędzy na wózek też musiałyście jakoś promować i nagłaśniać. I też było to proszenie o pieniądze, prawda? więc nie bardzo rozumiem akurat takiej nagonki na bazarki. I o pieniądze, i o fanty można prosić bardzo delikatnie lub po prostu żądać, bo "się należy", i ta druga forma jest absolutnie naganna. Ale większość rodzin potrzebujących wsparcia,z którymi się spotkałam, była bardzo skromna, zażenowana sytuacją,w jakiej sie znalazła, i bardzo wdzięczna każdemu, kto zechciał pomóc. Może dlatego boli mnie to czytanie o roszczeniowości wszystkich chorych i potrzebujących. Bo widzę i pamiętam tych fajnych, zwykłych, skromnych ludzi, którzy przeżywali swoje tragedie, czasami ich walka o życie dziecka okazywała się przegrana, w ciągu ostatniego roku odeszło kilkoro dzieci, którym kibicowałam i próbowałam pomóc,a do tego często spotykali się z hejtem lub pogardą, że ośmielają się prosić o wsparcie na leczenie. Co im jeszcze dowalało. Na pewno roszczeniowi się tez zdarzają, ale to nie reguła.

Odpowiedz
avatar Windowlicker
2 2

Postawa tych pań żenująca po maksie. @Polio - bardzo trafny komentarz.

Odpowiedz
avatar Polio
0 0

@Windowlicker: Dziękuję, miło mi

Odpowiedz
avatar MaZpzm
0 4

Przykro, że te panie zachowały sie w sposób roszczeniowy i nieuprzejmy. Tak nie powinno to wyglądać, nikogo nie można zmuszać do pomocy. Ale co do tego dysponowania swoimi, wolontariusze czy rodziny chorych działające na bazarkach charytatywnych jak najbardziej najpierw sprzedają swoje rzeczy, tylko że jest to niewystarczające. Koszty leczenia są koszmarne i żeby zapewnić leczenie lub rehabilitację, trzeba przełknąć dumę i zwrócić się też o pomoc do obcych, z nadzieją, że trafi sie na osoby, które będą chciały pomóc. Bo takie osoby też są, tylko trzeba do nich trafić. a to tylko poprzez rozgłaśnianie informacji o dziecku i informacjach, jak można pomóc. Bazarki to jedna z form takiej pomocy, bo nie każdego stać, aby wpłacać po prostu na fundacje, a często ludzie decydują się oddać coś używanego lub po prostu kupić coś na takim bazarku, aby wesprzec kogoś w potrzebie przy okazji zrobienia jakiś zakupów. Wyobrażam sobie, że takie prośby potrafią być irytujące, ale spróbujcie zrozumieć, że dla większości rodzin chorych tez jest to potwornie przykre i upokarzające. To nie jest łatwe życie, wiąże się z ogromnym stresem, bólem, strachem o dziecko i ciągłej walce o zapewnienie środków na leczenie. Bo NFZ większości potrzeb nie pokrywa.

Odpowiedz
avatar Tajemnica_17
2 2

Bo teraz jest ciśnienie na to żeby oddawać wszystko na cele charytatywne. Chcesz coś sprzedać to zaraz dostajesz żądania by oddać komuś bo jest biedny. Piszesz na forum, że masz do oddania naklejki, to zaraz dostaniesz linka, do oddawania naklejek dla dzieci z domów dziecka. Ścinasz włosy i dostajesz opierdziel, za to że "Zbeszcześciłeś włosy śmietnikiem zamiast oddać na peruki" - sytuacja autentyczna której byłam świadkiem. Rozumiem zachęcać, ale teraz to już podchodzi pod zmuszanie, a że jest to robione co kroku to mamy dość.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2017 o 11:24

avatar SomewhereOverTheRainbow
-3 3

To wszystko prawda, ale… Ale no cóż… Witamy w internetach. :(

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

Najsmutniejsze, że przez takie jednostki szlachetne inicjatywy mogą u niektórych budzić złe skojarzenia i niesmak... :(

Odpowiedz
Udostępnij