Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W lutym tego roku udało mi się zakończyć studia I stopnia na…

W lutym tego roku udało mi się zakończyć studia I stopnia na Wydziale Elektroniki Politechniki Wrocławskiej (z premedytacją podaję nazwę, niech wiadomo, gdzie panuje taki syf) i od razu rozpocząłem II stopień studiów na tym samym wydziale, tej samej uczelni.

Dziekanat. Dzisiejsza sytuacja zasługuje na uwiecznienie na tym portalu.
Na stronie wydziału pojawił się komunikat:

"ABSOLWENCI I i II stopnia,
którzy zdali egzaminy dyplomowe od dnia 1.01. 2017 do 21.02.2017r. /włącznie/ proszeni są o odbieranie odpisów dyplomu w Dziekanacie /stanowisko 6/ w godzinach przyjęć tj. 08:00-12:00 (poniedziałek, wtorek, piątek) i od godz. 11:00-15:00 (czwartek)

UWAGA: Dokumenty jw. możemy wydać absolwentowi po okazaniu dowodu osobistego lub na podstawie notarialnie poświadczonego upoważnienia.

Ponadto informujemy, że dnia 21 kwietnia br /piątek/ odbędzie się uroczyste wręczenie dyplomów. Szczegóły dotyczące w/w uroczystości podamy w terminie późniejszym.

*** Studentom, którzy rozpoczęli studia II stopnia w semestrze letnim 2016/17 przypominamy o konieczności dostarczenia do dziekanatu do dnia 24 kwietnia br - na odpowiednie dla nazwiska stanowisko - kserokopii podpisanego, polskiego dyplomu i suplementu."

1) Część po gwiazdkach oznacza, że mamy: odebrać dokument, skserować i oddać ksero do innego okienka. Absurd.
Tutaj jest małe wytłumaczenie: chodzi o podpis. Tylko dlaczego na innych wydziałach pani może zrobić ksero podczas wydawania dyplomu (co wydłuża czas o całe 3s), a u nas nie? Nie wiem.

Jako doświadczony już student, wiem, że walka z wiatrakami nie ma sensu. Poszedłem, odstałem godzinę w kolejce po odbiór. Tego samego dnia nie miałem już czasu czekać do drugiego okienka, więc przełożyłem to właśnie na dzisiaj.

Zgodnie z poleceniem zaniosłem kopie. Po raz kolejny udało im się mnie zaskoczyć:
-Gdzie są oryginały?
-No w domu, gdzie mają być.
-Przynieść.
-A gdzie jest napisane, żeby przynieść? (może wy widzicie w tym komunikacie?)
-Ja nie wiem, ja mam potwierdzić zgodność z oryginałem.
-No to macie oryginał w mojej imiennej teczce.
-Ja nie mam czasu szukać po teczkach. Przynieść.

2)Mam się domyślić, że trzeba przynieść dodatkowe dokumenty, inne niż podane w komunikacie.
3)Pani nie chce się zajrzeć do teczki, ale ja muszę wracać do domu i przyjeżdżać z powrotem.
Chociaż osobiście podejrzewam, że "teczka" to inna nazwa niszczarki.

Możecie mówić, że się dałem spławić, że nie walczyłem. Już od dawna przestałem, bo nigdy z nimi nie wygrałem, a marnowałem tylko czas i nerwy. Niech żyje mentalność rodem z Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

dziekanat politechnika_wrocławska

by Ehwar
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar glan
17 17

To ta sama uczelnia i ten sam dziekanat, w którym niegdyś kolega dzwoniący z drugiego końca kraju (w domu w czasie wakacji) dowiedział się, że nic się nie dowie bo informacje są wywieszone w gablocie więc nie będą ich powtarzać przez telefon.

Odpowiedz
avatar cija
7 9

Klasyka tego wydziału. Szczerze podziwiam za wytrwanie tam siedmiu semestrów i chęć robienia tam magisterki. Słaby program studiów, dziwni prowadzący, nędzna ilość, jakość zajęć i administracja po praniu mózgu dorobkiem literackim Kafki. Nie dziwota, że wszyscy się śmieją z w4... :)

Odpowiedz
avatar Ehwar
5 5

@cija: Jakaś odmiana syndromu sztokholmskiego pewnie :)

Odpowiedz
avatar vezdohan
11 13

A widzisz, było studiować prawo :) : Ustawa z dnia 14.06.1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego Art. 220. § 1. Organ administracji publicznej nie może żądać zaświadczenia ani oświadczenia na potwierdzenie faktów lub stanu prawnego, jeżeli: 1) znane są one organowi z urzędu; 2) możliwe są do ustalenia przez organ na podstawie: a) posiadanych przez niego ewidencji

Odpowiedz
avatar Jorn
0 4

@vezdohan: Uczelnia jest organem administracji publicznej?

Odpowiedz
avatar Habiel
9 9

@Jorn: Za orzecznictwem "Organy szkoły wyższej nie są organami administracji publicznej w sensie ustrojowym. Organy uczelni nie mieszczą się w strukturze ustrojowej, ani administracji rządowej, ani samorządu terytorialnego. Trzeba przy tym pamiętać, że jedną z fundamentalnych cech szkoły wyższej jest jej dość daleko idąca autonomia. " ALE: "Powyższe znajduje potwierdzenie w regulacji zawartej w art. 207 ust. 1 Prawa o szkolnictwie wyższym. Powołany przepis przewiduje, że do podjętych przez organy uczelni, decyzji (załatwiających między innymi indywidualne sprawy studentów i doktorantów), a także wydanych w sprawach nadzoru nad działalnością uczelnianych organizacji studenckich oraz samorządu studenckiego, stosuje się odpowiednio przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego oraz przepisy o zaskarżaniu decyzji do sądu administracyjnego."

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2017 o 8:58

avatar Jorn
0 0

@Habiel: Czegoś się dziś dowiedziałem, dzięki za wyjasnienie.

Odpowiedz
avatar iks
1 11

Dzięki takim jak ty ten burdel istnieje. Gdybyś się wykłócił to by na przyszłość miała traumę i tak leniwa by nie była.

Odpowiedz
avatar Painkiler
5 11

@iks: Hehe, najlepiej jakby zaczął walczyć od pierwszego semestru, to wątpię żeby doczekał magisterki na tej uczelni.

Odpowiedz
avatar drzacek
2 4

W Polsce mieszkasz i nie wiesz, że się zawsze nosi wszystkie możliwe dokumenty? :D A tak na serio, to na PWr są przygody w dziekanatach, najlepiej uzbroić się w cierpliwość i herbatke na uspokojenie.

Odpowiedz
avatar katzschen
-1 9

@noddam: Brawo za ten komentarz. Ale masz rację, mało kto zrozumie ;) Owszem, w dziekanatach bywa bałagan (nie częściej niż bywają mega roszczeniowi studenci), ale nie ma mowy o tym, by niszczono dokumenty :o jak to zasugerował autor.

Odpowiedz
avatar Crook
10 12

@noddam: Po co fala hejtu? Zwykła krytyka może być? Trochę szkoda mi ciebie - spodziewam się, że jesteś młodszy ode mnie, ale mentalność masz tak mniej więcej z lat 70-tych ubiegłego wieku. Nikt z taką postawą nie powinien pracować ze studentami i młodzieżą, bo przekazuje negatywne wzorce (a domyślam się, że pracujesz, pewnie nawet w dziekanacie).

Odpowiedz
avatar Ehwar
11 13

@noddam: Dziękuję za obraz z drugiej strony. Z tonu wypowiedzi wnioskuję, że w Twoim mniemaniu studencina tylko imprezuje i uwala kursy. Nie wiem, czy wiesz, ale część studentów (na magisterce większość) nie tylko studiuje, ale i pracuje. Zwyczajnie szkoda mi marnować kilka godzin życia (dojazd, powrót, kolejka), na coś, co nieprawdopodobnym wysiłkiem pani z dziekanatu mogłaby zrobić na miejscu, w 3s.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 11

@Ehwar: Też na studiach pracowałem, super stary nie jestem bo przed 30. Znam doskonale zachowania studentów bo z nimi pracuję i nie w dziekanacie ale to nieistotne. @Crook: negatywne wzorce przekazuję? Mhm, przychodzi student z gębą, że mu się coś należy i wielce obrażony, że tego nie dostaje. Przychodzi po nim jeszcze 50 takich, każdego dnia. A my codziennie musimy być uśmiechnięci i codziennie mówić, że na drzwiach jest napisane, o której przyjmujemy petentów. Codziennie ta sama śpiewka. Ale to jak zwykle my jesteśmy od tego, że mamy coś dla studenta zrobić, student nie ma żadnych obowiązków tylko same przywileje. Jak się jednemu pójdzie na rękę i mu pomoże, mimo, że sam miał to zrobić, to potem każdy następny chce pomocy, bo jak to jednemu pomogłem a innemu już nie? Tylko taki student dla którego spotkanie trwa 5 min nie widzi szerszego obrazu. Nie widzi, że ja tracę czas, który miałem na inne cele przeznaczyć. Nie wyrobię się w terminie. Mogę podać nawet taki prosty przykład: 1. Poza normalną codzienną pracą zajmuję się pisaniem projektów europejskich. Czasem też przejmuję obowiązki kolegów i muszę obsługiwać studentów zapisujących się na staże. 2. Przyjęcia studentów na staże odbywają się codziennie od godziny 14 do 16. Od godziny 8 do 14 piszę projekty. 3. Od godziny 9 do 13 przychodzą studenci, "na 5min", odrywają mnie od pracy, każdemu z osobna muszę tłumaczyć, że przyjmujemy w tej sprawie od 14. Na drzwiach wisi gigantyczna kartka z informacją, czcionka 72. 4. Ja ciągle odrywany od pracy, nie zdążyłem napisać wniosku. Projekt odpada, uczelnia nie dostaje pieniędzy, ja dostaję naganę od bezpośredniego przełożonego, jestem wzywany na rozmowę z kanclerzem lub rektorem. Jest nieciekawie. Nikogo nie obchodzi, że się nie wyrobiłem bo studenci przychodzą i mi przeszkadzają. 5. Codziennie nasłucham się jaki to jestem niedobry, że na 5 min nie wpuszczam załatwić jakiś podpis (studenci mają wypełnić wniosek, zawsze zapomną się podpisać, wtf?!). Drzwi są naprawdę cienkie, słychać wszystko co student powie. Mam się uśmiechać jak właśnie usłyszałem jakim to jestem ch*jem. A potem taki Crook pisze, że ja nie powinienem pracować ze studentami bo mam mentalność z lat 70-tych. Wiesz co Ci odpowiem? Zachowujesz się jak typowy gnój, który widzi tylko ze swojej perspektywy i to co jego to jest najważniejsze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@Ehwar: Jeszcze jedno: rozumiem, że można niektóre rzeczy załatwić telefonicznie i jest łatwiej, chcielibyśmy, żeby tak było ale niestety, rzeczywistość zmienia ludzi miłych i uczynnych w zgorzkniałych i niechętnych do pomocy. A o jakiej rzeczywistości mówię? Drzwi są naprawdę bardzo cienkie a wszystko co powie student słychać w dziekanacie. Wyobraźcie sobie siebie samych, jakbyście codziennie przez 20 lat słuchali komentarzy na swój temat, śmiania się z was, komentarzy, że pewnie jest się po podstawówce (bardzo wiele pracownic dziekanatów to niedoszli pracownicy naukowi, którzy postanowili się jednak nie doktoryzować, po tym jak zakosztowali pracy ze studentami). Nawet najmilszą i najbardziej uczynną osobę zmieni to w niechętną do pomocy "babę z dziekanatu". Zauważ, że każdy pracownik dziekanatu to mgr, czyli ma tytuł, który Ty chcesz dopiero uzyskać. A mimo to, jest się uraczonym co najwyżej wymuszonym uśmiechem i obelgą jak tylko zamkną się drzwi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2017 o 12:55

avatar konto usunięte
0 0

Kontynuacja części o stażystach: 10 min temu musiałem po raz kolejny wydzwaniać do studentów, którzy się nie podpisali pod wnioskiem o odbytym stażu. Znów się nasłucham rozmów pod moimi drzwiami, że wzywałem ich, odrywałem od WAŻNYCH zajęć, żeby jakiś głupi podpis uzupełnić. Ja mógłbym tego nie robić, mógłbym się nie męczyć, w końcu to chodzi o ich staże i ich pieniądze. Nie będzie dopełnionych wszystkich formalności to pieniądze nie zostaną przelane. To nie jest moja wina ani pań w dziekanacie, że żyjemy w Państwie makulatury. Jakbyście kiedyś mieli przyjemność zajrzeć do archiwum uczelnianego. Takie archiwum nie mieści się w jednym miejscu, zazwyczaj jest to budynek lub ich kilka, bo papierów są dosłownie tony. Każda uczelnia ma obowiązek składowania dokumentacji studentów, których jest przecież kilkanaście tysięcy. P.S. nawet nie jestem dziś w pracy, urlop chorobowy wykorzystuję na sprawdzanie takich pierdół, które student powinien sam ogarnąć i przyjść z gotowym już, uzupełnionym i sprawdzonym formularzem. To jest takie trudne....

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2017 o 15:28

avatar katem
0 4

Odczep się od Polski Ludowej - lenistwo i złośliwość ludzka ustrojów nie zna. Te panie, które jeszcze pracują w dziekanacie zapewne w Polsce Ludowej co najwyżej zdobywały wykształcenie. Prawdopodobnie winna jest przede wszystkim organizacja pracy dziekanatu i narzucone procedury. Niewątpliwie też kultura osobista owych pań nie odznacza się wysokim poziomem. Studiowałam za czasów owej Polski Ludowej i panie z dziekanatu nie ganiały nas z bzdurnych powodów. Owszem, swoje czasem (zwłaszcza w okresie sesji) trzeba było odstać w kolejce, ale nie przypominam sobie, aby panie były nieuprzejme i złośliwe. Może akurat u nas był porządek i ogarnięte kobiety. Może na innych uczelniach tak dobrze nie było, ale zwalanie lenistwa i złośliwości durnych bab na dawno przeszłe czasy to obraza dla przyzwoitych ludzi, którzy wtedy pracowali.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

@katem: Jest też duża różnica między studentami z PRL, a obecnymi. Za komuny mało kto studiował, a ten który to już czynił chciał osiągnąć sukces. Studia było trudno ukończyć bo 1. matura była czymś zupełnie innym niż teraz 2. Na studiach faktycznie wymagano od studentów. Szło się na studia, mimo, że ówczesna władza nie popierała takich jednostek. Bycie inteligentem po studiach raczej było źle postrzegane. Z drugiej strony mamy obecny system studiów, czyli jak to D. Tusk powiedział - idźcie na studia, po nich jest praca (a powiedział to by zmniejszyć liczbę bezrobotnych i ukryć wysoką stopę). W związku, z tym uczelnie wyższe od wielu lat przeżywają istny boom. Mimo, że jest niż demograficzny i z roku na rok jest coraz mniej studentów to w 2012 było ich 1,6 miliona (obecnie 1,3 miliona). To jest super szerokie pojęcie i można napisać, o tym całą książkę.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 3

@noddam: Wymagało się dużo od studentów za PRL. To dlatego moja ciotka wspomina, że zaliczenia z dwóch przedmiotów z jednym profesorem odbywały się w formie "Rzucę waszymi indeksami za okno z 5 piętra. Macie 3 minuty na przyniesienie swojego, bo inaczej 2".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Habiel: To chyba już zależy od kierunku, nie sądzisz? Ja znam np. opowieści moich rodziców i ich znajomych. Ojciec studia inżynierskie na Politechnice Gdańskiej kończył, a matka stomatologię na obecnym Uniwersytecie Medycznym w Lbn. Oboje odnieśli sukces w swojej branży, ale studia mieli ciężkie - też kończyłem studia inż. na innej uczelni i nieco się konsultowałem z ojcem, gdy miałem problem z danym przedmiotem. Pomijając to, że nauka poszła do przodu i niektóre terminy były mu obce, to materiał, który był zbieżny znał bardzo dobrze mimo, że od jego studiów minęło prawie 40 lat. Z resztą wydaje mi się, że niektórzy lubią nieco koloryzować.

Odpowiedz
avatar Pirania
1 1

Stara dobra W-4... Panie z dziekanatu rodem ze starych dowcipów. Zawsze mają pretensje do studenta, "wszystko jest na stronie, trzeba było sobie wyszukać!". Tyle że na stronie taki sam bajzel jak w ich papierach, a wzorów dokumentów najlepiej było szukać na stronach innych wydziałów lub od starszych roczników. Co semestr był uznawany inny sposób na obsługiwanie tej samej sprawy, do tego procedury różniły się w zależności od obsługującej kobiety. Po dwóch semestrach nauczyłam się przychodzić z wypełnionymi kilkoma wersjami dokumentów i paroma kartkami pustymi, by za jednym odstaniem się w kolejce załatwić swoją sprawę tak, jak danego dnia sobie życzyła panienka z okienka. Do tego dochodzi "cudowna" Edukacja.Cl i niezapomniana prodziekan ds. studenckich, której ta fucha była potrzebna chyba tylko po to, by mieć na kim się wyżywać. Krążyła legenda, że jedynym sposobem na pozytywne załatwienie sprawy jest przedstawienie jej w mniej niż minutę. Osobiście jedyny raz, gdy załatwiłam u prodziekana ds. studenckich coś skutecznie i w normalnej atmosferze to gdy zastępował ją prodziekan od spraw innych. A, no i żeby dostąpić zaszczytu takiej obsługi, trzeba było swoje odstać: https://www.youtube.com/watch?v=ve3Yr7Org-g http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,156046,13479028,Kolejki_na_PWr__Uczelnia_daje_wiecej_czasu_na_oswiadczenia.html http://www.tvn24.pl/wroclaw,44/100-osob-w-kolejce-do-dziekanatu,309041.html Co zabawne, te cyrki na PWr dotyczą chyba tylko W-4. Znałam ludzi m.in. z W-3, W-8, W-10, W-12 - wszędzie tam podobno pracownicy dziekanatu są mili, kompetenti, a każdą sprawę można załatwić jedną wizytą, na którą nie trzeba było się nastać dwie godziny.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2017 o 2:10

avatar timka
-1 1

@Pirania: ale sama powiedz, czy to jest wina Pani z dziekanatu, że wzory sie zmieniaja? Nie bo to nie ona te wzory ustala i nie ona jest odpowiedzialna za taki bałagan. Jej myslisz, że nie łatwiej by było gdyby obowiazywało co roku to samo niz jakies zmiany co miesiąc w wielu róznych dokumentach i ona to musi przeciez zapamietać bo jak nie zpamieta tylch kulkudziesięciu zmian to przyjdzie do niej 500 studentów z pretensjami..

Odpowiedz
avatar Pirania
0 0

@timka: Moja droga, jeśli nie masz pojęcia o czym mówisz, to po co wdajesz się w dyskusję? To nie wzory dokumentów, tylko akceptowalny sposób ich wypełniania się zmieniał. Inaczej wzory od wcześniejszych roczników nic by nie pomogły. Do tychże dokumentów, z którymi były bolączki, należały m.in. podania o poprawki - ergo wewnętrzna wydziałowa biurokracja a nie powiedzmy normy unijne czy coś równie niezależnego od władz wydziału. Do tego normalnie jeśli dużo osób pyta się o to samo i jest to męczące, jest parę sposobów, by to zmienić. Można wywiesić kartkę ze wzorem wypełnienia na stojącej przed dziekanatem tablicy ogłoszeń. Można takie wzory umieścić na stronie (skoro inne wydziały dają radę). Można też po prostu uznać to za dany od losu sposób na wyładowywanie swoich frustracji, gdy już nawet pies nie chce się słuchać. Tak jak wspomniałam - tak samo wypełnione dokumenty "działały" u jedych pań, podczas gdy u innych już nie. Cud? Czy może właśnie nadużywanie tego małego kawałka władzy nad czyimś losem?

Odpowiedz
avatar glan
0 0

A dla równowagi - a uniwerku w tym samym mieście w pewnym instytucie była kiedyś ankieta wśród studentów na najsympatyczniejszego pracownika instytutu. Chodziło o wykładowców, profesorów, doktorantów itp. Niespodziewanie w top 3 znalazła się pani z dziekanatu. :)

Odpowiedz
Udostępnij