Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój starszy brat wrócił na święta do domu. Studiuje, a z racji,…

Mój starszy brat wrócił na święta do domu. Studiuje, a z racji, że z domu rodzinnego ma ponad 400 km na uczelnię, pomieszkuje w akademiku.

Wczoraj, przy świątecznym obiedzie, zacząłem go z ciekawości wypytywać, czy dzieje, bądź działo coś ciekawego w ostatnim czasie właśnie w jego tymczasowym miejscu zamieszkania. Po fakcie zorientowałem się, że tego pytania lepiej było nie zadawać, by nie zepsuć spokojnej atmosfery.

W kwestii wyjaśnienia, mieszka w dwuosobowym pokoju, ma dzielone coś na wzór ganku z sąsiednią trójką. Obok jest łazienka, a za nią drugi identyczny skład z dwoma pokojami na 5 osób. Więc łazienka przypada na 10 osób. Wiedział na co się pisze, ale nie spodziewał się, że piekielności pojawią się nie tyle ze strony organizacji i dogadania się, co samej ludzkiej mentalności.

Wypiszę wam sytuacje, które przydarzyły się od początku marca, czyli momentu, gdy się do akademika przeprowadził (studia II stopnia).

1. W pierwszym tygodniu jakiś delikwent próbował mu zakosić buty z ganku. Po prostu, wszedł jak gdyby nigdy nic, obejrzał i wziął. Ale przydybał go na tym jakiś sąsiad z piętra, więc na szczęście buty nie zmieniły właściciela.

2. Przez pierwsze 3 tygodnie, ktoś ze 4 razy zakosił im żarówkę z ganku. Przydzielane są one przez konserwatora, jeśli zgłosi mu się jej brak, bądź gdy jest spalona. Brat ze współlokatorem mieli sobie kupić swoją, bo ponoć dość często się palą, ale jak zobaczyli, że wcześniej ktoś ją zdąży zakosić, odpuścili. Od 2 miesięcy nie mają tam żarówki.

3. W akademiku kuchnie są wspólne, tzn jedna na piętro. Więc gdy chce się coś upichcić, trzeba wszystko przynieść z pokoju. Któregoś dnia, jego sąsiadce, jakiś "cwaniak" sprywatyzował patelnię z kolacją. Wyszła dosłownie na 15 sekund, bo potrzebowała coś zanieść do pokoju. Gdy wróciła, okazało się, że jej posiłku nie ma. Sam raczej nie uciekł. Patelnia wróciła następnego dnia. Wyglądała ponoć, jakby ją ktoś wyrzygał...

4. Jeśli już mowa o kuchni. Brat opowiadał, że średnio 2-3 razy na tydzień, słychać rano, jakby w kuchni urzędował rasowy budowlaniec, takie wiązanki lecą. Tak na prawdę to tylko sprzątaczka, która musi dzielnie walczyć z brudem, który mieszkańcy po sobie zostawiają. A jest z czym walczyć, bo jak to brat określił, w oborze jest czasami czyściej niż u nich w kuchni. Rozsypał się ryż/makaron/kasza/coś sypkiego? Podepczą, rozmiotą butem i zostawią. Rozlała się komuś woda, czy olej?

Tak samo. Co się robi z obierkami z ziemniaków? Wrzuca do zlewu, pomimo tego, że kosz stoi obok. Wykipi coś z garnka? Zostawiają zalaną kuchenkę. Kiedyś jeden z co odważniejszych, wygarnął sprzątaczce, że przecież za to jej płacą, żeby w kuchni było czysto. Co nie znaczy, że mają tam specjalnie robić burdel albo zachowywać się, jakby siedzieli w chlewie.

5. Jakiś debil postanowił dla żartu wezwać straż pożarną do bloku. Więc włączył alarm przeciwpożarowy na piętrze. Niestety, w bloku panuje taka zasada, że jeśli w ciągu 2 minut portiernia nie zadzwoni i nie odwoła alarmu, całe piętro zbiorowo płaci karę. Jakieś 6 tysięcy, na niecałe 40 osób. Brat na szczęście mieszka 2 piętra wyżej, ale i tak trzeba było przeprowadzić ewakuację całego bloku. Sprawcy niestety nie znaleziono.

To są najciekawsze przypadki. Takich jak choćby kradzież kosmetyków z łazienki, papieru z toalety! czy włączanie muzyki na full w środku nocy, bratu nie chciało się specjalnie komentować. Szuka za to jakiegoś innego lokum, bo poważnie zastanawia się nad wyprowadzką z akademika.

akademik

by licealista255
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
18 18

Prawdę mówiąc - też bym się stamtąd wyniosła. I to tak szybko jak się da.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 27

Jejku, dobrze,że moi studenci mi nie odpierniczają takich akcji. Może gdyby musieli płacić po 9 tyś za za rok, to tej hołoty byłoby mniej? tutaj mamy doczynienia z jakimś homosovietusowym elementem występującym często na po PGRowskich wsiach. Wiem bo sama z takiej wiochy pochodzę a patologii tam co niemiara. Nieliczni normalni siedzą w domach lub uciekają gdzie pieprz rośnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

@Day_Becomes_Night: Patola jest wszędzie, znam dobrze sytuowanych miastowych, którzy nie szanują własności wspólnej, rzucają śmieci na ziemię, a jak coś jest za darmo to nażrą się do porzygu

Odpowiedz
avatar Yksisarvinen
6 6

@Day_Becomes_Night: 9 tyś.? Przecież to jest 1000 złotych na miesiąc, kto normalny wziąłby akademik w takiej cenie? Ponadto, miejsce pochodzenia i zamożność nie ma nic wspólnego z kulturą osobistą.

Odpowiedz
avatar burninfire
1 1

@Yksisarvinen: Może duży ten pokój, albo pokój + prywatna łazienka? Obecnie ceny typu 900 zł za jedynkę się zdarzają na stancjach. Jak dla mnie to prywatne akademiki często są lepszą opcją niż pokój w studenckim mieszkaniu - pokoje w akademikach są dostosowane do studentów (są np. takie magiczne rzeczy jak biurko czy wygodne łóżko), a jak jest porządna konstrukcja budynku to i wcale aż tak sąsiadów nie słychać. Zadziwiają mnie dalej takie motłochy jak ten z historii - kilka kamer(przy alarmach, w kuchni), osoba egzekwująca i będzie spokój.

Odpowiedz
avatar lady1990
0 0

@Yksisarvinen: przecież nie o akademiku mowa,że 9 tysiecy za rok, tylko o mieszkaniu. skoro Day_Becomes_Night pisze, ze jej studenci takich akcji nie odpierniczaja, to latwo sie domyslic, ze albo sama wynajmuje mieszkanie albo ma dzieci ktore tyle placa za pokoj/mieszkanie :) generalnie tysiac zlotych za pokoj np. w Warszawie czy w Trojmiescie jako pokoj jedynka to nierzadka oferta... jak dobrze poszukasz to moze znajdziesz za 600-700-800 zl ale niestety jak nie chcesz mieszkac w malej klitce ala gleboki prl to musisz liczyc te 850-1100 zl za pokoj... zawsze mozna wiekszy pokoj we dwojke wynajac wtedy 1200-1300 sie placi we dwoje...a zdarzaja sie nawet szalency co sobie spiewaja 1400-1500(!!!!) za pokoj dwuosobowy!!!!! jak nie wierzycie zajrzyjcie na facebooku na strony z ogloszeniami o stancjach w Trojmiescie czy Warszawie itp itd. ceny bywaja naprawde kosmiczne... no ale zawsze znajdzie sie jakis obcokrajowiec, ktory przyjechal na studia do polski i nie wie, ze 1200 zl za pokoj samemu to duuuuuuzo...

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
26 32

Jeśli w ciągu 2 minut portiernia nie zadzwoni i nie odwoła alarmu, całe piętro zbiorowo płaci karę - w życiu bym im grdynia nie zapłacił, nie będąc sprawcą niesmacznego dowcipu, bo TYLKO ten może i powinien być obciązony karą. Jak im się nie podoba, to niech skarżą do sądu i udowadniaja winę. Inaczej możnaby każdego, przypadkiem będącego w pobliżu czegokolwiek, obarczać winą za coś, mimo jasnej jak słońce niewinności.

Odpowiedz
avatar kitusiek
1 21

@julin685: Jak nie jestem grammar nazi, błagam Cię - usuń ten przecinek przed "której" w nawiasach - przecież to nawet brzmi tragicznie i nienaturalnie.. :/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 18

@julin685: To nie jest tak, że wszystko, co masz w umowie obowiązuje tylko dlatego, że się w niej znalazło. W umowach są często rzeczy niezgodne z prawem, więc najpierw należałoby się tym aspektem zainteresować.

Odpowiedz
avatar Aris
7 9

@kitusiek: prawdziwy grammar-nazi nie byłby w stanie oglądać ze spokojem błędnego "każe" w jego wypowiedzi "Każe"=Kazać -> "mama każe sprzątać pokój "Karze"=Karać -> "podlegają karze grzywny"

Odpowiedz
avatar kitusiek
-3 7

@Aris: Raz, nie zauważyłem, dwa, jak już wspominałem, grammar nazi nie jestem, po prostu ten przecinek tak niesamowicie mi przeszkadza, że nie wytrzymałem. Chyba drugi raz w mojej sześcioletniej karierze na piekielnych.

Odpowiedz
avatar julin685
0 6

@kitusiek: @Aris Szkoda, że nie mogę edytować komentarza. Jedyny plus to, to że moja intuicja "do przecinków" się poprawiła, bo mi ten przecinek tam też nie pasował, ale przed "który" jest przecinek... itd. Kary za wezwanie straży (bez potrzeby) są w przepisach, nie wiem jak jest z odpowiedzialnością zbiorową. Ps. Zwracając się do kogoś wypadałoby sprawdzić płeć odbiorcy.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
-5 13

Oj, aż się łezka w oku zakręciła. Mieszkałem w akademiku z dokładnie takim samym układem pokojów. Na pierwszym roku dostałem kwaterunek w tzw. slumsach, czyli budynku, który po zakończeniu roku miał przechodzić generalny remont. Złą stroną tego był brak rzeczy powszechnie uważanych za standard, dobrą to, że więcej było wolno, a na zniszczenia kierownictwo przymykało oko. I tak, po pierwsze nie wyobrażałem sobie możliwości zostawienia czegokolwiek w przedsionku i samej łazience. Zawsze, ale to zawsze ginęło. Współlokator poszedł kiedyś się wysrać, oczywiście w rolką swojego papieru toaletowego. Podczas tej czynności ktoś ukradł mydło pozostawione na umywalce dosłownie po drugiej stronie ściany. Wściekły wpadł klnąc do pokoju, żeby pożyczyć ode mnie mydło, a w tym czasie ktoś ukradł pół rolki papieru toaletowego, który mój współlokator zostawił w WC. I tak mieliśmy szczęście, bo drzwi od naszego pokoju dało się normalnie zamknąć na klucz. W niektórych pokojach drzwi były tak sfatygowane, że nie dało się ich normalnie zamknąć, w najlepszym wypadku mocniejsze pchnięcie powodowało wyskakiwanie zamka ze szpary w futrynie. Ale najlepsze cyrki działy się pod koniec roku podczas wymeldowywania. Żeby się rozstać w przyjaźni z kierownictwem Domów Studenckich należało zdać pokój. Odbywało się to poprzez posprzątanie pokoju, przylegającego węzła sanitarnego i uzyskanie pieczątki od Pani Sprzątającej i to w aż dwóch egzemplarzach. Pierwszą pieczątkę przybijała w twojej Karcie Mieszkańca, drugą na kartce papieru, której nie zauważałeś przez cały rok, a która tego jedynego dnia była ważniejsza od indeksu z wszystkimi zaliczeniami - była to Karta Pokoju. Zwykła kartka formatu A4, na którą naniesiono wyposażenie pokoju, węzła sanitarnego i, co najważniejsze, stan owego wyposażenia. Wybaczcie chwilowy brak czasu, resztę dopiszę później.

Odpowiedz
avatar kitusiek
14 14

@Fomalhaut: Dlatego, idąc na studia, nawet nie myślałem o akademiku. Szczególnie po tym, jak zobaczyłem ceny - ponad 400 złotych za miejsce w trzyosobowym pokoju, 520 za "jedynkę". Za niewiele większe pieniądze bez problemu wynajmie się pokój ze wszystkimi opłatami, a wtedy takich chorych sytuacji nie ma. Zazwyczaj.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 13

ilu piętrowy jest ten akademik, że portier jest w stanie sprawdzić w ciągu dwóch minut, że nie dzieje się nigdzie nic groźnego?

Odpowiedz
avatar Armagedon
12 12

@Caron: Bardzo celna uwaga.

Odpowiedz
avatar chomik123
1 1

@Caron: Ja mieszkałam w 10-piętrowym akademiku, więc raczej miałby problem w 2 minuty wskoczyć na wszystkie piętra, a co dopiero zajrzeć do pokoi. Wydaje mi się, że nawet w 3-piętrowym akademie portier nie zdążyłby wejść do każdego modułu i sprawdzić, czy coś się nie pali. Poza tym portierzy to głównie dziadkowie dorabiający sobie do emerytury, więc sprintem nie pobiegną.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@chomik123: mieszkam w Olsztynie w Bratniaku i polecam, nie ma takich akcji - piętra 4, 5 są w porządku, 7 i 10 to imprezownie, 6. pół na pół, ale za dużo słychać siódme (na piatym też słyszę siódme). Wiele zależy od piętra ;). Zień akademik, jeśli to ta sama fundacja, to formalności trwają krócej niż przeprowadzka.

Odpowiedz
avatar chomik123
0 0

@Olsea: Nie bardzo rozumiem jak to się ma do mojego komentarza :P Ja już dawno w akademiku nie mieszkam, ale osobiście nie zamieniłabym tych 5 lat przez które mieszkałam w opolskich akademikach na nic innego ;) Ekipę mieliśmy zajebistą, syf był jak to w każdym akademiku i mieszkałam właśnie na takim 'imprezowym' piętrze i to kompletnie nie przeszkadzało mi w nauce (słuchawki na uszy i heja).

Odpowiedz
avatar Polka_
-1 1

@Caron: @Armagedon: To nie jest celna uwaga, portier to nie maszyna. Mieszkałam w identycznym akademiku jak ten z opisu. Jest jeden portier, który w ciągu dnia musi zrobić 2 albo 3 obchody akademika, czyli musi przejść przez wszystkie piętra po korytarzach i ogarniać czy wszystko gra. W ciągu dwóch minut może nie być nawet w stanie wrócić do swojej kanciapki, jeśli jest np. gdzieś na środku korytarza na 9 piętrze. Nie wspominając o tym, że zupełnie po ludzku może być wtedy w toalecie albo w sklepie po śniadanie, bo chyba w ciągu dwunastogodzinnej zmiany przysługują mu jakieś przerwy? Jak ja mieszkałam w akademiku alarmy przeciwpożarowe zdarzały się niekiedy przez tydzień kilka razy na dobę, bo jacyś żartownisie sobie wciskali przycisk. I może się zdarzyć, że któregoś portier nie zdąży wyłączyć na czas w końcu. W ogóle u nas po prostu wyłączali te alarmy bez jakiegoś ekstra sprawdzania, bo było ich za dużo.

Odpowiedz
avatar greggor
-2 16

Wesołe życie elity narodu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

@piesekpreriowy: Dlaczego przeklinasz?

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
9 13

@maat_: Bo piesek - sam elita.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 4

@greggor: Jaka elita? Dziś magistra, czy licencjata może mieć prawie każdy.

Odpowiedz
avatar paski
3 5

@piesekpreriowy: Po twoim oburzeniu wnoszę, że tobie również do elity daleko :)

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
-3 5

@paski: Wnoś. Może przy okazji wniesiesz mi lodówkę na 3 piętro?

Odpowiedz
avatar koka__212
3 3

Moja siostra miała podobne perypetie z akademikami. W ciągu roku akademickiego mieszkała chyba w trzech i co jeden to gorsze akcje. Nie wiem, może miała takiego pecha, ale już na drugi rok akademicki dała sobie spokój z akademikiem. Udało jej się znaleźć stancję z zaufanymi współlokatorami, koszta wyszły niewiele większe, ale najcenniejszy był spokój.

Odpowiedz
avatar Bonia
-2 2

Też mam 400 km z domu na studia, ale cieszę się, że kilka lat zanim zdecydowałam się tam iść, moi rodzice kupili w tym mieście mieszkanie i w czasie studiów pozwoliło w nim mieszkać. Po historiach, które czytałam i słyszałam od starszych kuzynów nigdy bym sie nie zdecydowała na mieszkanie w akademiku. Pomimo tego co sie słyszy, że prawdziwe studia to takie, że mieszka sie w akademiku itd.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Poradź bratu, by podskoczył na akademiki jakiejś medycznej uczelni/wydziału medycyny. Tam powinien mieć święty spokój, jeśli uda mu się wcisnąć na jakiś wolny pokój.

Odpowiedz
avatar Ichigo1221
1 1

O kurde. Sam mieszkałem w identycznym akademiku, ale u mnie papier toaletowy ludzie wręcz życzliwie znosili do łazienki, a w kuchni urzędowały głównie sprzątające po sobie starsze roczniki. Widzę, że mogłem trafić gorzej :P

Odpowiedz
avatar voytek
0 0

może najwyższa pora zawiadomić władze uczelni czy komu tam podlega akademik

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 0

Niech zgadnę :) Kraków - miasteczko studenckie? :) Tak mi z opisu wynikło. Chyba, że inne akademiki mają podobny układ pokoi, nie widziałam ich wielu. Nawiasem mówiąc, zawsze zastanawiałam się, jak wygląda poranek w takim akademiku - jedna łazienka na 10 osób.....

Odpowiedz
avatar Polka_
0 0

Akademiki PWr? :D

Odpowiedz
Udostępnij