Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wiele było historii o rodzicach, którzy nakładają na dzieci za dużo obowiązków…

Wiele było historii o rodzicach, którzy nakładają na dzieci za dużo obowiązków i zajęć. Ja opiszę historię zupełnie odwrotną. Napisaną za zgodą przyjaciółki, bo jest to o niej.

Zazwyczaj mamy zachęcają swoje dzieci do różnych zajęć, dopingują, gdy dzieci próbują nowych zajęć i tak dalej. Ale nie matka mojej przyjaciółki.

Odkąd pamiętam Marta (moja przyjaciółka) nie miała żadnych zainteresowań. Często próbowałam ją zachęcać do tego co akurat robiłam (w przeciwieństwie do niej zmieniałam zainteresowania co chwila). Niestety szybko rezygnowała, jak się potem okazało, przez swoją matkę.

Osobiście byłam świadkiem kilku takich zdarzeń:

1. Pralinki.
Marta chciała zacząć robić domowe pralinki. Pożyczyłam jej potrzebne przyrządy (Jak pisałam, często zmieniałam zainteresowania, więc miałam mnóstwo rzeczy do przeróżnych zajęć, dodatkowo moja mama jest podobna pod tym względem, więc razem zebrałyśmy na prawdę dużo rzeczy). Znalazła jakieś przypisy w internecie i zrobiła. Wg mnie jak na pierwszy raz były bardzo dobre, ale niestety nie idealne. Od razu jej matka zaczęła: "ta za twarda", "ta za miękka", "ta ma za dużo nadzienia" i dalej w ten deseń. Jak się można domyśleć Marta od razu się zniechęciła i poprzestała na tym jednym razie.

2. Paznokcie hybrydowe.
Ja takie robię i Marta też chciała spróbować. Zostałam jej królikiem doświadczalnym. Wg mnie paznokcie też jej wyszły spoko jak na pierwszy raz. Długo się trzymały (dla zainteresowanych 3 tyg.), trochę wyszła na skórkę, ale wiadomo, że to jest do wypracowania. Jej matka zainteresowana tym, jak wyszło od razu zaczęła swój "koncert": "skórkę zalałaś", "tu zaraz odpadnie, zobaczysz" i tak dalej.

Było jeszcze kilka(naście) takich sytuacji, ale praktycznie wszystkie takie same. Marta coś zaczynała, jej matka krytykowała, Marta kończyła po pierwszym razie.

Dodam jeszcze, że jej matka nie znała się na żadnej z dziedzin, jakie próbowała Marta, a ta "historia" trwa praktycznie odkąd pamiętam.

Jak można być taką matką?

by kluskaa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar majkaf
18 52

Jeśli to była negatywna krytyka , a nie konstruktywna) to faktycznie, może podburzyc wiarę dziecka w siebie. Ale postawa Twojej matki, która pozwalała Ci na zaczynanie co chwilę nowych hobby, które jak piszesz wiązały sie z kosztami - np. Zestaw do robienia pralinek, lakiery do paznokci, lampa i nie uczenie dziecka, że jak coś zaczyna to trzeba kończyć też nie jest zbytnio wychowawcze. I nie mówię tutaj o tym, że skoro już się czegoś podjęłaś to miało się to stać Twoim hobby do końca życia, ale o jakoś ograniczeniach, a nie tysiacach hobby w roku.

Odpowiedz
avatar Bananowa
20 32

@majkaf: Wiesz, jeżeli matkę autorki stać na finansowanie nowych hobby dziecka to dlaczego miała jej nie pozwalać na szukanie tego co akurat ją naprawdę zainteresuje. Zwłaszcza,że z opowiadania wynika,że matka autorki ma takie samo podejście do hobby.

Odpowiedz
avatar majkaf
0 20

@Bananowa: jeśli ją stać to jasne, ale ja negatywnie odbieram również matkę autorki, która zamiast zmobilizować córkę i zachęcać, żeby przy czymś została nie ma nic przeciwko, żeby córka zmieniała zainteresowania co 5 minut. I tak, doczytałam do fragmentu, że matka jest taka sama - wszystkie 4 osoby powinny mocno nad sobą popracować.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
11 15

@majkaf: Największe startupy wybiły się po kilku porażkach. Więc może jednak lepiej odpuścić cos, co nie działa i spróbować czegoś nowego? Google ubiło masę projektów, w tym szumnie zapowiadany Google Glass, a jakoś jest jedną z najlepiej zarabiających firm na świecie. Przyszło ci do głowy, że może to nie "pomimo" nie stosowania twojego podejścia a właśnie dzięki temu?

Odpowiedz
avatar majkaf
7 9

@bloodcarver: no dobrze, ale google nie zajmowało się silnikami odrzutowymi, później nie przeszło na produkcję kosmetyków, następnie na sprzedaż lasów, tylko cały czas poruszało się "w obrębie" jakieś dziedziny. Ja nie twierdzę, że jak dziecko sobie wymyśli naukę śpiewu, a jednak mu się to nie spodoba to należy przymuszać żeby do końca życia śpiewało, bo się tego podjęło. Ja twierdzę, że dla mnie równie chore jest podejście, że dziecko chce śpiewać - kupuje się mikrofon, opłaca najlepszych nauczycieli, śpiewniki, itp; miesiąc później paznokcie hybrydowe - lampa, lakiery, kursy; pół roku później taniec współczesny - instruktorzy, buty, kostium itp, itd.

Odpowiedz
avatar Aris
33 39

@biala_czekolada: jeśli ma taki odruch wypracowany od małego, to nic dziwnego. Psychikę na "stare lata" ciężko od nowa nastawić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
28 30

@biala_czekolada: Jak powiedziała Aris. To wydaje się śmieszne, ale sama wiem, jak ciężko jest się zmotywować do dalszego działania, jak ktoś od początku mówi, że to do dupy, tamto też, wszystko be. I tak od zawsze. Kropla drąży kamień, czy jakoś tak. ;)

Odpowiedz
avatar Bonia
29 31

@biala_czekolada: Raczej chodzi o to, że matka nie da dziecku znaleźć pasji, czy hobby, tylko krytykuje wszystkie próby znalezienia zajęcia, autorka pisała, że trwa to już bardzo długo

Odpowiedz
avatar konto usunięte
30 38

@biala_czekolada: Chyba właśnie nie rozumiesz. Toksyczna matka, od urodzenia krytykującą i niszczaca wszelkie zainteresowania właśnie wychowuje takiego dorosłego

Odpowiedz
avatar salee_n
5 15

@biala_czekolada: popieram. Jeśli przyjaciółka autorki sama się nie ogarnie i w końcu nie postawi matce to nadal będzie w tym tkwić. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że takie ''wzorce'' przeleje kiedyś na własne dziecko.

Odpowiedz
avatar Kikai
20 32

@biala_czekolada: Aha, czyli Twoim zdaniem, tej dorosłej kobiety, matki, nie można już zmienić i to cię nie dziwi, ale jak córka, też dorosła kobieta, nie może się zmienić, to jest powód do zdumienia i kpin? Serio, gratuluję, że udało ci się zmienić coś we własnym życiu, ale to nie znaczy, że wszyscy są /tobą/, mają identyczne warunki i przychodzi im to równie trudno/łatwo. I chyba jednak nie łapiesz, że tu raczej nie chodzi o hobby samo w sobie, tylko o samoocenę i przekonanie o celowości jakichkolwiek swoich działań.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 24

@biala_czekolada: Nie, nie rozumiesz. Bo my rozumiemy, jak ciężko jest pokonać coś takiego i to trwa, często latami. To tak jak z mówieniem komuś, że ma być asertywny. No fajnie, ale łatwiej mówić, niż zrobić. Zachowanie koleżanki MA SENS, co nie znaczy, że jest dobre i powinno tak zostać.

Odpowiedz
avatar Bananowa
20 22

@biala_czekolada: Nawet nie wiesz jak opinia rodziców potrafi być ważna dla dziecka (nawet tego dorosłego).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 16

@biala_czekolada: Dorosłą kobietą jesteś mając lat 18. Czyli do 18 można zrozumieć, ze jesteś po masz się ogarnąć. Na podstawie historii odnoszę wrażenie, ze ta dorosła kobieta jest jeszcze bardzo młoda i do tego mieszka z toksyczną matką. Wyrwanie się z pod wpływu matki, gdy nadal jest się w tym samym środowisku i relacjach jest niezwykle trudne. Łatwiej zmieniać swoje uwarunkowania psychiczne, gdy już się wyrwie życiowo z pod toksycznego wpływu. Owszem dziewczyna powinna z tym walczyć, pytanie tylko czy ona w ogóle zdaje sobie sprawę na czym polega problem. To co jest oczywiste na pierwszy rzut oka dla osoby postronnej może całkowicie nie widoczne dla zainteresowanego. Prezentujesz agresywna postawę, dlatego podejrzewam, że sam musiałeś przejść jakąś trudną drogę i przemawia przez ciebie zapał neofity. To co piszesz oskarża dziewczynę o to, że zdaje sobie sprawę z sytuacji i nie walczy z tym, a przecież wcale tego nie wiesz, może nie zdaje sobie sprawy, może sytuacja zahacza o wiele większą liczbę aspektów i w jakiś sprawach walczy lub juz wygrała. nie wiesz tego

Odpowiedz
avatar biala_czekolada
-5 5

@maat_: Agresja jest odpowiedzią na bezmyślne "nic nie rozumiesz" i "nic nie wiesz" w reakcji na moje podejście. Bo przecież powiedzenie, że zachowanie dziewczyny jest zupełnie zrozumiałe wyczerpuje temat. Nie wyczerpuje. Z perspektywy wiem, że straciłam sporo czasu nie wykorzystując go na walczenie o siebie, bo ciągle słyszałam, że to normalne, że mam problemy takie a nie inne, żyjąc w takim otoczeniu. Dopiero stymulowanie mojego myślenia w inną stronę, małe "kopnięcia" w schematy myślowe pomogły mi zacząć zmiany. Z samego rozumienia problemy naprawdę wiele nie wynika.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 37

Prawdę mówiąc, nie widzę jakiejś specjalnej różnicy między twoim działaniem a jej działaniem (koleżanki, znaczy). Ty: "Jak pisałam, często zmieniałam zainteresowania..." Ona: "Marta coś zaczynała (...) Marta kończyła po pierwszym razie." Jak na moje oko, to wy obie nie miałyście żadnych konkretnych zainteresowań. Brakuje jeszcze garncarstwa i próbek malarskich w oleju. Poza tym, czy te zajęcia miałyby służyć w przyszłości do zarabiania pieniędzy? Bo, prawdę mówiąc, produkcja pralinek non profit i malowanie paznokci pro bono - to trochę kosztowne hobby. A w ogóle, to gdzie jest powiedziane, że każdy koniecznie musi mieć mieć jakiegoś amatorskiego hyzia? Ja tam, zamiast składania origami, wolę poczytać książkę, albo obejrzeć jakiś dobry film.

Odpowiedz
avatar kluskaa
4 30

@Armagedon: Różnica jest, bo ja zmieniałam hobby jak mi się znudziło, albo po prostu nauczyłam się, czego chciałam, a ona nie miała nawet szansy naprawdę sprawdzić, czy to zajęcie się jej podoba, bo jej matka sprawiała, że porzucała wszystko, zanim tak naprawdę się w to "wgryzła"

Odpowiedz
avatar DreamsFaded
40 42

@Armagedon: Czytanie książek czy oglądanie filmów to też hobby. Nie wydaje mi się, żebyś na tym zarabiała ;) Na hobby nie trzeba zarabiać. Najważniejsza jest pasja. Ja też od małego miałam każdy pomysł wybijany z głowy. W podstawówce chciałam grać na pianinie. Babcia się nade mną zlitowała i kupiła mi keyboarda. Grałam ze słuchu, a rodzice powtarzali w kółko: bo lekcje kosztują, a Ty masz słomiany zapał i tylko pieniądze zmarnujemy! Chciałam zapisać się do harcerstwa. Zapisać się mogłam, ale główne co, to słuchałam, że mundurka nie dostanę, bo to pieniądze wyrzucone w błoto! Wyjazdy na obozy - chyba żartujesz, zapłacę, a Ty przed wakacjami się rozmyślisz - pieniądze wyrzucone w błoto! Jeszcze kilka pomysłów na siebie miałam, ale nie było mi dane nawet spróbować. Nawet czytanie książek było piętnowane - książki kosztują! Jak przynosiłam jakąś z biblioteki, to słyszałam wieczne marudzenie, że marnuję czas. Mam się zabrać za coś pożytecznego jak sprzątanie pokoju (ile razy dziennie można sprzątać? Jestem pedantką i miałam zawsze porządek w pokoju) czy wyrzucanie śmieci (choćby była jedna butelka po wodzie do wyniesienia, to było to zajęcie do zrobienia natychmiast! Wszystko było ważniejsze od książek. Teraz, jak od 10 lat nie mieszkam z rodzicami, też czasem się łapię na tym, że jak mam ochotę coś porobić, to się zastanawiam czy warto, czy się nie rozmyślę i nie wywalę pieniędzy w błoto. Całe szczęście mąż nie daje mi tak długo myśleć ;) A jestem dorosłą kobietą, mężatką, w ciąży. Takie zachowania są głęboko zakorzenione i ciężko się od nich uwolnić.

Odpowiedz
avatar Bananowa
26 26

@DreamsFaded: W moim przypadku niestety było tak samo, dochodził jeszcze argument '' bo coś Ci się stanie!''

Odpowiedz
avatar AsianGirl
20 20

@Bananowa: U mnie też. Wszystko jest niebezpieczne, więc najlepiej nic nie robić. Obecnie takie podejście jest mi narzucane w kwestii wychowywania mojej własnej córki. Jak na razie skutecznie się bronię, ale... no właśnie. Czasem też łapię się na tym, że się zastanawiam, czy rzeczywiście coś się nie stanie. Zgadzam się z tym, że ciężko uwolnić się od zachowań, które były ci serwowane przez całe lata.

Odpowiedz
avatar DreamsFaded
10 10

@AsianGirl: No właśnie, nawet jak człowiek ma silny charakter, to i tak się czasem taka myśl pojawi, że może jednak oni mieli rację? @Bananowa: U mnie nie było argumentu, że coś mi się może stać, bo dość wcześnie musiałam się sama sobą zająć i nikt na to nie patrzył. Niestety jednak finansowo dziecko w podstawówce jest uzależnione od rodziców...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
5 13

@Armagedon: Ja też wiele rzeczy zostawiałem jak tylko nauczyłem się je robić na przyzwoitym poziomie. Co w tym złego? Życie jest za krótkie żeby się samemu szufladkować! Btw na robienie słodyczy wydaję ZNACZNIE mniej, niż na książki (tak, też robię i też czytam), więc z mojego punktu widzenia twój argument jest inwalidą.

Odpowiedz
avatar mystery_on
0 0

@Armagedon: Gościu ty kompletnie nie skumałeś o co chodziło w tej historii :) Widać ze inteligencja emocjonalna u Cb leży.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
28 30

Znam taka mame, urocza kobieta, i nie tyle zniecheca syna do hobby co do w ogole jakichkolwiek zmian. "No ale po co bedziecie sie wyprowadzac, takie ladne dwa pokoje tu macie, wyremontowaliscie, znowu remonty, kredyty, zamieszanie" Nic to, ze drugie dziecko w drodze. "Ale po co bedziesz zmieniać prace, tu juz wiesz jak jest, znasz ludzi, szefa, wiesz czego sie mozesz spodziewać" Taaa, praca na delegacjach i wieczne czekanie na spozniajacą sie wyplate. "Ale po co Kalinka (synowa) te kursy bedzie robic? Takie dobre ma wyksztalcenie" No ma, ale studia skonczone 8 lat temu i kilka lat siedzenia w domu z dziecmi, a rynek pracy raczej nie czeka na mlode mamy.

Odpowiedz
avatar mesiaste
-2 22

Nie pochwalam postawy mamy koleżanki, bo może faktycznie była chodzącym demotywatorem dla młodej, z drugiej jednak strony mam mieszane uczucia. W sensie, jeśli koleżankę zniechęcały uszczypliwości mamy, nawet drobne, to bardziej to wygląda jak słomiany zapał niż szczera chęć pielęgnowania jakiejś pasji. Bo jakby jej serio zależało, to by nie przejmowała się gadaniem i bardziej starała udowodnić mamie, że to co robi, jest dla niej ważne, nawet jeśli to by było skręcanie włóczki na patykach, niż skakała z kwiatka na kwiatek. Pasje się zmieniają z wiekiem, ale być może, mama koleżanki, widząc jak łatwo umie zniechęcić swoje dziecko, które wiecznie szuka czegoś nowego, z różnych parafii, nie traktowała żadnych z jej zainteresowań, a szczególnie tych kosztownych, poważnie, a raczej jak fanaberię, z której można ją "wyleczyć". Co innego, gdyby koleżanka pozostawała czemuś "wierna" i wykazała chociaż odrobinę determinacji, a tak.. Także, wydaje mi się, że akurat tutaj wina leży po obu stronach i też pytanie, na ile dezaprobata mamy wynikała z trzeźwej oceny sytuacji i troski (bo widziała, że po prostu jej dziecko nie ma do czegoś ewidentnie talentu, a pcha się w coś "bo tak"), na ile faktyczna chęć zgaszenia w niej jakiejkolwiek chęci do robienia czegokolwiek.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
23 27

@mesiaste: Problem jest trochę bardziej złożony. Ciężko jest być zdeterminowanym, jeśli najbliższa rodzina od najmłodszego powtarza ci, że jesteś beznadziejna, bezużyteczna, nic nie umiesz, do niczego nie dojdziesz. Osoba o silnym charakterze ma szanse się temu przeciwstawiać, zbierze w sobie siły, żeby odciąć się od takiej rodzinki i w dorosłym życiu robić swoje, nie słuchając zdania innych. Ale ktoś wrażliwszy, kto ma praktycznie zerową samoocenę i sprany krytyką mózg po prostu wierzy w to, że jak matka mówi, że jesteś gównem, to nim jesteś i koniec, nie zmienisz tego, po co się starać. Wbrew pozorom akceptacja (lub jej brak) ze strony rodziny ma olbrzymi wpływ na naszą pewność siebie, na to czy umiemy o siebie walczyć i czy wyrośniemy na asertywnego, silnego człowieka.

Odpowiedz
avatar Aris
13 13

@mesiaste: I niby jak dziewczyna miała w ogóle nabrać asertywności? Może nie miała żadnej tak silnej pasji, bo nic nie sprawiało jej na tyle radości? A może nic jej nie sprawiało aż takiej radości, bo za cokolwiek się nie zabrała, słyszała, że źle jej idzie i wszystko robi nie tak? Pasja to nie jest jakaś magiczna rzecz, którą dostajesz przy urodzeniu i masz za zadanie tylko odkryć co tym jest. Zainteresowania i pasje się rozwija. Ta sama osoba postawiona w wieku najczęściej dziecięcym przed dwoma różnymi wyborami rozwinęłaby dwie różne pasje. Gdyby mistrza olimpijskiego w pływaniu ktoś nie zabrał na basen, tylko na boisko do siatkówki, prawdopodobnie siatkówka teraz byłaby jego pasją.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Aris: dokładnie tak. Dlatego teraz irytuje mnie postawa moich rodziców jak tylko wypomną mi, że niewiele potrafię, czy coś w ten deseń, albo głupkowato się mną szczycą, że poszłam no studia, czy coś w ten deseń, jakby to nie wiadomo jaki wyczyn był. Jakby to było ich osiągnięcie. Ale jak tylko coś zaczęłam, np. dłubać w gimpie to bardzo aktywnie mi to wyperswadowywali, aż w końcu mi obrzydzili jakiekolwiek dłubanie w zdjęciach do tego stopnia, że jak zrobię jakieś lepsze zdjęcie, to jestem je w stanie ogarnąć tylko podstawowym edytorem w telefonie, nic z tych bardziej zaawansowanych narzędzi. I choć zdjęcia robię ładne, to nie jestem w stanie ich ,,poprawić". A bez tego w fotografii ani rusz!

Odpowiedz
avatar LTM87
1 1

@mesiaste: Przede wszystkim, aby miarodajnie ocenić, czy ktoś ma do czegoś talent, dobrze jest być praktykiem dziedziny, której rzecz dotyczy. Ponadto wydanie takiej oceny musi być poprzedzone obserwacją prowadzoną przez dłuższy czas. Choćby po to, aby móc zauważyć, czy delikwent się rozwija, czy nie. A jeśli nie, to dlaczego? Do tego ocena musi być obiektywna, a więc oceniać należy zgodnie z "regułami sztuki". A żeby to zrobić, trzeba te reguły znać. Jednak nawet i to wszystko nie jest regułą, bo znane są przypadki, gdzie rzekome totalne beztalencia przerastały swoich mistrzów, a "cudowne dzieci" szybko popadały w rutynę i po jakimś czasie sztampa w ich pracach była nie do przełknięcia. Prawdą jest jednak to, że dziewczyna ma tu spory problem. Problem z zaakceptowaniem tego, że niestety, mama nie zawsze wszystko wie i nie na wszystkim się zna. Dopóki Marta tego nie zrozumie, nie rozwinie skrzydeł ani w żadnej pasji, ani - niestety - w życiu. Dziś mamie nie podobają się pralinki, jutro nie spodoba się kierunek studiów, praca, zamążpójście/jego brak...

Odpowiedz
avatar slothqueen
-2 2

@lady0morphine: jest gigantyczna różnica pomiędzy mówieniem komuś, że pralinki, które zrobił, są za twarde, a mówieniem mu, że jest beznadziejny i do niczego w życiu nie dojdzie. ja nie widziałam w słowach matki ani jednej bezpodstawnej obelgi tego typu - prawdopodobnie matka koleżanki chciała po prostu zwrócić jej uwagę na to, co tamta robiła źle. i może nie robiła tego w najtaktowniejszy sposób, ale prawdopodobnie Marta i tak porzucałaby te "hobby" z byle powodu, jeśli nawet brak zachwytu matki po pierwszej próbie (ja nigdy nie liczę, że za pierwszym razem np. perfekcyjnie przyrządzę jakąś trudną potrawę, której jeszcze nigdy nie robiłam. bardziej jestem mile zaskoczona jeśli się jednak uda) był dla niej powodem do zakończenia starań o lepsze wyniki.

Odpowiedz
avatar mystery_on
1 1

@mesiaste: Nie zrozumiałaś o co chodziło w tej historii w ogóle. Jeśli dziecku się wmawia od małego że nie potrafi niczego, że jest było i bedzie zerem, że ma się za wszystko wstydzić to nawet jeśli dziecko miałoby być przyszłym najinteligentniejszym królem świata z samej genetyki to zostanie stłamszone i zniszczone psychicznie i wyrośnie na introwertyka bojącego się świata i ludzi i bez inicjatywy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 19

Oj, skąd ja to znam...moja mama robi podobnie, ale moja siostra przebija wszystko. Ona potrafiła wykpić każdą czynność jaką tylko wykonałam. Dosłownie wszystko. I zawsze byłam, jej zdaniem głupia, tylko robiłam wstyd etc, etc....generalnie charakter ma okropny. Jak ją słucham to dostaję doła na parę dni. Kiedyś tak mnie wkur..ła, że rozbiłam jej talerz na łbie. Od czterech lat mam od niej spokój a jak pomyślę, że miałabym zobaczyć ją i jej faceta, o zgrozo niby jej podobieństwo, to bierze mnie na rzyganie.

Odpowiedz
avatar timka
0 0

@Day_Becomes_Night: Ale mama tej Marty nie mówiła, że ona jest głupia, że do nieczego sie nie nadaje, tylko, że to co zrobiła jest nie takie, ale to zaraz nie znaczy, że uważa córke za beztalencie. Tylko ta córka nie wykazywała wiekszego zainteresowania dalsza nauką to ja sie tej matce nie dziwie.

Odpowiedz
avatar chrom491
2 2

Rodzice nie są wszechwiedzacy i mogą poprostu sobie nie zdawać sprawy z tego co robią. Moja mama Nie wieży w jakieś choroby umysłowe (NP.depresja itd) i dla niej poprostu ma się zły humor czy co.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 4

@chrom491: Aha, a jak wieża ma się do tego?

Odpowiedz
avatar grupaorkow
3 3

Biedna dziewczyna, pewnie ma samoocenę na poziomie -9999999 przez takie akcje. Swoją drogą, założę się, że mamuśka pewnie jej jeszcze wypomina, że ma słomiany zapał i nie robi w życiu nic ciekawego. Uroczy typ człowieka.

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
0 0

Jako kolejne hobby polecam słownik ortograficzny! Jak tak szybko zmieniasz, to koniecznie zacznij od literki "N"!

Odpowiedz
avatar slothqueen
0 4

jeżeli ktoś nie liczy się z tym, że pierwsza, druga czy nawet trzecia próba w każdym hobby (czy to gotowanie, czy rysowanie, czy nawet jakieś gry albo sport) są właściwie zawsze skazane na słaby efekt, to reszta nie ma znaczenia. jeśli matka była natrętna, prawdopodobnie myśląc, że koleżance pomaga, bo zwraca uwagę na to, co tamta powinna "udoskonalić", to Marta powinna jakoś żartobliwie jej przypomnieć, że nie od razu Rzym zbudowano. w końcu, przynajmniej w teorii, robiłą to dla siebie, a nie dla matki.

Odpowiedz
avatar timka
0 0

@slothqueen: Mi mama tez zawsze wypomina jak cos źle zrobie ale to nie znaczy, że zaraz to odrzuce.. Jesli się coś lubi robic to bedzie sie to robiło mimo wszystko ;)

Odpowiedz
avatar mystery_on
0 0

Ja bym się nie zapytał jak ty "Jak być taką matką ?" Tylko - Jak być taką idiotką ?

Odpowiedz
Udostępnij