Zapraszaliśmy niedawno na nasz ślub. Ponieważ rodzina rozsiana po całej Polsce, musieliśmy się posiłkować zarówno pocztą, jak i innymi bliskimi. Najpierw objechaliśmy krewnych, którzy mieszkają w tym samym mieście, co my, potem pojechaliśmy do mojej rodzinnej miejscowości na weekend, a następnie do męża. Niestety mieliśmy pecha i jedna z jego ciotek wraz z mężem w ten weekend nie mogła się z nami spotkać. Żadna bliska rodzina - piąta woda po kisielu, jednak mieszka na tym samym osiedlu, co teściowie i często się widują. Nic straconego, rodzice obiecali przekazać jej zaproszenie, my zadzwoniliśmy i przeprosiliśmy, oni podziękowali i obiecali dać nam znać, czy się pojawią.
Mijają dwa miesiące, wszyscy goście już się potwierdzili, poza wspomnianą ciotką. Daliśmy jej jeszcze tydzień i zaczęliśmy dzwonić. Bezskutecznie.
Po kilku dniach bezowocnej próby kontaktu z naszej strony, teściowa postanowiła wkroczyć do akcji. Ponieważ telefonu od niej również nie odbierała, zaczęła podejrzewać, że coś się stało. Odwiedziła ciotkę osobiście i okazało się, że nie chce z nami rozmawiać, bo jest... obrażona. Powiedziała jej, że nie ma zamiaru przyjść ani na ślub, ani na wesele, bo nie pofatygowaliśmy się do niej. A skoro nam się nie chciało, to jej też się nie chciało nas poinformować.
Jest w tym logika, prawda?
rodzina
Ludzie są pierd#lnięci
OdpowiedzLepiej niech odstawia takie cyrki teraz niż na Waszym ślubie :-)
OdpowiedzMnie też nie zaprosiliście osobiście i też nie przyjechałem. Foch
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2017 o 18:28
i problem z glowy lepiej jakby sie obrazila teraz niz miala odwalic szopke na slubie zreszta piata woda po kisielu to wam pewnie nie zal
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2017 o 18:31
Pozostałości pewnych zachowań gdy całe rodziny mieszkały w okolicy dostępnej spacerkiem. Wtedy faktycznie zapraszano wszystkich osobiście bo co by wieś powiedziała. Dziś świat stał się inny, rodziny są rozproszone po kraju i świecie i zaproszenie listowne nie powinno nikogo dziwić.
OdpowiedzAle serio, o co chodzi z tą koniecznością zapraszania osobiście? Niech się poczta na cokolwiek przyda! Absolutnie nie widzę nic w złego w zapraszaniu listownym kogoś, kto mieszka dalej niż nawet te 10 kilometrów, para młoda by musiała po da tygodnie urlopu zużyć na same zaproszenia, jak ślub jest większy. Ja zaniedługo dostanę od kumpla zaproszenie na jego ślub listownie i absolutnie nie mam nic przeciwko, bo mamy 150 kilometrów do siebie. I wcale nie chodzi tu o "hierarchię" ważności gości, bo ja będę tegoż kumpla świadkiem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2017 o 22:22
@toomex: W sumie ja nigdy nie dostałam zaproszenia na ślub osobiście i też nie wiem w czym problem. Jak będę zapraszać na własne wesele to też prawdopodobnie większość pocztą i poprzedzone telefonicznie. Jak bym miała do wszystkich jeździć z narzeczonym to miesiąc miodowy miała bym przed ślubem. Rodzina i przyjaciele od Australii, przez Azję, Europę po Amerykę mam ;. W Polsce też większość ponad 500 km od miejsca zamieszkania
Odpowiedz@SunAmelia: Mnie się zdarzało być zapraszaną "na gębę" (no bo mieszkam za granicą, w Polsce bywam od czasu do czasu) tak żebym mogła sobie zorganizować przyjazd. Natomiast zaproszenie papierowe dostawałam przy okazji wizyty w kraji, czasem nawet krótko przed ślubem. I jakoś nikt tragedii z tego nie robił
OdpowiedzA czy to naprawdę istnieje taki obowiązek społeczny osobiście na ślub zapraszać ? Brałam ślub w czasach dla większości prehistorycznych, ale z racji tego, że studiowaliśmy w mieście odległym od obu naszych rodzinnych miejscowości, praktycznie wszyscy byli zaproszeni listownie. Wtedy, co prawda, nie było konieczności potwierdzania obecności na weselu, ale też nikt się na nas nie obraził za brak osobistego zaproszenia (albo tez o tym nie usłyszeliśmy).
OdpowiedzNo i gitara. Jak mawia stara indiańska mądrość "śmieci się same wyniosły". Tacy ludzie potem na weselu często psują innym humor, ględzą tylko, że im się nic nie podoba i jak inni źle wyglądają i generalnie tylko wkurzają. Życzę Wam pięknego ślubu i udanego wesela :-* to jest Wasz dzień, najważniejsza jest miłość. Tacy jak ta ciotka to chcą być pępkiem świata, trzeba ich z fanfarami i orkiestrą chyba prosić na kanach. Niech całują misia w pupkę, to Wy tu jesteście najważniejsi nie ona i nie mogła tego przeboleć. Pozdrawiam
Odpowiedz* pardon, miało być na kolanach :)
Odpowiedz"musieliśmy się posiłkować zarówno pocztą" Nie, nie musieliście. Istnieje coś takiego jak e-mail.
Odpowiedz@Catholicbuster: Musiałeś się doczepić, nie?
Odpowiedz@Catholicbuster: Podejrzewam, że starsi członkowie rodziny nie posługują się poczta elektroniczną, więc jednak musieli. Czy to takie trudne do wyobrażenia sobie ?
OdpowiedzA prezenta chocia dali?
OdpowiedzNie raz i nie dwa wolałabym, żeby ktoś dał mi zaproszenie przez kogoś albo wysłał pocztą. Już wiele razy było, że ktoś się zapowiada, ja się szykuję, czekam, nikt nie przyjeżdża, a potem "aaaaaa bo się jednak nie wyrobiliśmy" i tak kilka tygodni. Najgorzej, że często to jacyś bliscy znajomi albo i rodzina, bo "przecież to tylko formalność", w sensie że wiadomo, że i tak będę na ich ślubie i weselu. Ale że ja czekam, nigdzie nie wychodzę, nikogo nie zapraszam, jakieś zakupy, co prawda drobne, ale robię, jakiś porządek większy niż na co dzień, to nikogo nie obchodzi. Ani ja nie jestem księżniczką, żeby koniecznie wręczać do rąk własnych, ani ten ktoś nie jest księciem, żebym czekała dniami i nocami, więc naprawdę niepotrzebnie tyle zachodu.
OdpowiedzCóż mam powiedzieć. Święty Tomasz z Akwinu widzi, jak twoje wujostwo robi [BEEP](prostytutkę) z logiki.
Odpowiedz