Powiedzcie mi, o czym myślą ludzie przychodzący do kawiarni z częścią własnego prowiantu? Fakt, że odkąd pracuję w kawiarni, to takie perfidne przypadki w postaci panci z własnym soczkiem i sałatką były 2. Ale minimum raz dziennie przyjdzie osoba, która zamówi jakąś kawę czy herbatę, a po zajęciu miejsca wyciąga kanapeczki, rogaliczki, lunch itd. Nawet nie pytają o zgodę. Pomijam już fakt, że mija się to z polityką firmy, ale to już zajeżdża cebulą konkretną.
Czy idąc do kina zabieramy własny popcorn i film? Nie. Czy idąc do restauracji, zabieramy własny obiad? Nie. To dlaczego idąc do kawiarni ludzie wpieprzają rogale i ciastka kupione w spożywczym obok (mamy i kanapki i ciasta i lunch w kilku odsłonach)? A spróbuj zwrócić uwagę, to obraza majestatu...
może macie niedobre? ;p
Odpowiedz@menevagoriel: Albo bardzo drogie? I niedobre? ;)
Odpowiedz@menevagoriel: Hahahaha :D
OdpowiedzSą miejsca na świecie, gdzie właściciele kawiarni pozwalają na spożywanie własnych pokarmów, jeśli zamówi się u nich kawę lub inny napój.
Odpowiedzu mnie dokładnie to samo, zamówi kawę, patrzę, a ta/ten wyciąga żarcie z torebki... ale i tak hitem są osoby, które usiądą gdzieś z boku, myślą że ich nie zauważę i nic nie zamawiają...
OdpowiedzJa się ogólnie zgadzam, że nie ładnie tak swoje jedzenie spożywać w knajpie w której podobne jedzenie serwują, "bo taniej". No ale nie przesadzajcie w drugą stronę. Cały dzień jestem poza domem, mam ze sobą kanapki, zwykłe śniadanie. Załóżmy, że nie miałam go kiedy zjeść, ale spoko, mam okienko między zajęciami, idę na kawę do kawiarni, bo dobrej kawy potrzebuję się napić. Serwują w niej również ciasta, no bo w końcu kawa+ciasto to idealny deser. Odbieram kawę, siadam przy stoliku, i robię się głodna. Co powinnam zrobić? Zostawić kawę, wyjść na zewnątrz, szybko wepchnąć kanapkę i wrócić pić kawę? Siedzieć z burczącym brzuchem i zmuszać się, żeby wypić ją jak najszybciej żebym mogła iść zjeść w inne miejsce? Czy mam obowiązek kupić kawałek ciasta za resztę swojej kasy, w porze obiadowej? To taki przykład tylko, bo ja nie do końca rozumiem. "Cebulaki" istnieją i potrafią zachowywać się tak, że ręce opadają. Ale większość ludzi jest normalna, nie mają złych zamiarów, i robią rzeczy, które wydają im się najsensowniejsze. Polecam czasami zastanowić się, dlaczego ta osoba zachowuje się w ten sposób. Nie zawsze trzeba zwracać uwagę, jeśli nikomu to nie przeszkadza, jeśli mieści się w granicach rozsądku. Nie ma nic złego w tym że ktoś zostawił wam swoje 10 złotych zamiast 15. A może jak poczuje się u was swobodnie, to będzie przychodził częściej? Nie wszystko też jesteśmy w stanie zobaczyć. Może komuś, kto dyskretnie wyciąga kanapkę, zrobiło się słabo i chciał się wstrzymać ale potrzeba była wyższa. Bądźmy trochę bardziej ludzcy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2017 o 14:39
@anka6464: Możesz zamówić kawę na wynos. Będziesz miała czym popić kanapkę i nie będziesz robić wiochy.
Odpowiedz@anka6464: I druga sprawa: niektórzy ludzie są na diecie. Nie kupią sobie pierwszej lepszej kanapki z buły i żółtego sera, ani sałatki z dressingiem "Miliard Kalorii" w środku. Nie mówiąc już o cieście. Ja sobie cebulacko noszę w torebce słodzik do kawy, bo w kawiarniach przeważnie, ach, mamy taki wybór, cukier biały, karmelizowany i brązowy... ale erytrolu zazwyczaj nie uświadczysz. No takie fanaberie.
Odpowiedzkasza jaglana, erytrytol, mąka kokosowa, rodzynki...
Odpowiedz@eulaliapstryk: ok ale wtedy nikt im nie kaze szlajac sie po knajpach albo nie zabrania wybrania takiego lokalu, gdzie mozna dostac produkty z uwzglednieniem ograniczen zywieniowych slodzik jeszcze ujdzie, ale wlasny np. obiad w restauracji? czy ciastka? serio?
Odpowiedz@bazienka: Kiedyś poszłam z kuzynem do kina, pani "bufetowa" pyta nas, czy życzymy sobie coś do chrupania podczas seansu, a kuzyn, ze śmiertelną powagą: "Nie, dziękujemy. Moja siostra ma marchew". :D I faktycznie miałam, bo zazwyczaj noszę przy sobie pokrojone marchewki. No na ścisłej redukcji, chciał nie chciał, czasami wychodzi się na buraka z cebulą, nie ma lekko. :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 kwietnia 2017 o 0:36
@anka6464: nie mowiłabyś tak, gdybys z domu wyniosła podstawowe zasady savoir vivre'u. A w opisanej sytuacji- wypić kawę wyjść z kawiarni, zjeść, lub - zjesć kanapke, wejsc do kawiarni na kawę BEZ JEDZENIA w trakcie. Takie to proste. ''Może komuś, kto dyskretnie wyciąga kanapkę, zrobiło się słabo i chciał się wstrzymać ale potrzeba była wyższa. Bądźmy trochę bardziej ludzcy.'' - Tobie nie zrobiło sie słabo. Bądzmy odrobine bardziej kulturalni.
Odpowiedz@eulaliapstryk: jak jestem na diecie, to zamawiam tylko kawę. A jem POZA KAWIARNIĄ. Tak, takie to proste. Nie trzeba być chamem i prostakiem
OdpowiedzAż się zalogowałem żeby skomentować. Ludzie robią tak dlatego że w przeciętnej kawiarni(mam tu na myśli sieciówki) kawałek ciasta wielkości połowy jabłka kosztuje często i gęsto kilkanaście złotych? Ciasta którego identyczny kawałek kupisz w markecie za ułamek tej ceny, już nie mówiąc że 80% kawiarni sprzedaje właśnie takie marketowe ciasta na wagę z X00%-ową przebitką. Nawet jeśli takie zachowania jakby nie patrzeć zajeżdżają cebulą to przy poziomie zarobków przeciętnego Kowalskiej/ego nie powinno to specjalnie dziwić. Poza tym nie graj takiej poprawnej bo założę się że jak kiedyś szłaś na film to miałaś ze sobą jakiś napój widząc ich ceny przed kinem.
Odpowiedz@Multigatawny: To prawda. Prywaciarzościerwa i korposzmaty prowadzące lokale przesadzają z cenami, chociaż oczywiście polskiego cebulactwa nie popieram.
Odpowiedz@Multigatawny: Tylko weź pod uwagę koszty produkcji takiego ciasta. Ciasto marketowe jest tanie bo jest tylko sprzedawane, a ciasto w kawiarni to nie tylko cena samego ciasta, ale też zużycie prądu, urządzeń, składników i czasu.
OdpowiedzNo i ok, jeśli ktoś chce jeść i nie stać go na to ciastko,to niech nie idzie do kawiarni - proste, albo bierze kawę na wynos i je sobie w parku. Można zawsze ze swoją kawą w termosie chodzić. Dla mnie takie coś to wiocha...
OdpowiedzLudzie są przekorni i pociąga ich zakazany owoc. Musicie wydać nakaz przynoszenia własnego jedzenia i zakazać kategorycznie kupowania u was a zobaczycie, że klienci zrobią dokładnie na odwrót. To co było zabronione zawsze kusiło najbardziej tak jak alkohol w czasie amerykańskiej prohibicji. Albo ilu ludzi chodziło do kościoła za komuny tylko dlatego żeby kontestować system. Tak samo jak poseł Pięta zaapelował żeby nie dawać kasy Owsiakowi to ludzie dali jeszcze więcej i nawet rekord był. Także zachęcam do odradzania ludziom własnych produktów.
OdpowiedzZawsze biorę własne żarcie do kina. Kinowe jest niezdrowe i drogie.
Odpowiedz@Dominik: Serio? :D Nigdy mi się nie zdarzyło zabrać niczego ze sobą. Albo kupuję coś na miejscu, albo po prostu nie jem w trakcie seansu. No bez przesady, te 2-3 godziny człowiek wytrzyma… Zawsze można zjeść tuż przed albo tuż po. (Woda to co innego)
Odpowiedz@Dominik: Odgłosy żarcia w kinie są nie do zniesienia.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Dużo rzeczy w kinie jest nie do zniesienia. Żarcie to akurat najmniejszy problem. Poza tym własne żarcie własnemu żarciu nierówne. Czym innym jest zabranie do kina paczki cukierków a czym innym wędzonej ryby i surowej cebuli.
Odpowiedz@Dominik: Kiedyś laska obok mnie łuskała orzechy włoskie :) Dla mnie żarcie w kinie (swoje lub zakupione na miejscu) jest śmieszne i denerwujące. Ludzie jak psy Pawłowa - żrą, gdy tylko pojawią się pierwsze trailery. Jakby faktycznie tych 2 godzin nie mogli wytrzymać. A przy tym mlaszczą, szeleszczą i brudzą.
Odpowiedz@Dominik: Ja również często biorę do kina swoje jedzenie. A wody w kinie nigdy nie kupuję. Bez przesady mała woda 6 zł.
Odpowiedz@Dominik: Albo DURIANA :-) Wyobraźcie sobie ten aromat...
Odpowiedz@7sins: Z tego właśnie powodu nie chodzę do kina. Wolałam zainwestować w kino domowe. Nie znoszę zapachu popcornu a bezustanne mlaskanie, ciamkanie, siorbanie i chrupanie za mną, przede mną i z obu stron doprowadza mnie do szewskiej pasji.
OdpowiedzTrochę strzelanie sobie w stopę. Zamiast zarobić Xzł na kawie to lepiej zniechęcić klienta bo nie zarobiło się Xzł za kawę + yzł za coś do jedzenia. W efekcie jak zaczniecie z tym walczyć to wyjdzie po prostu 0zł. Nie uważam, że w kawiarni jest to aż tak obciachowe, w restauracji tak bo to innego rodzaju oferta jednak.
OdpowiedzWiększość kin w moim mieście pozwala na wnoszenie własnego jedzenia jeżeli coś zostało kupione też u nich. Najlepiej to widać na maratonach gdzie ludziom się zagląda do toreb czy nie ma alkoholu i choćbyś miał tam pół supermarketu ale w drugiej ręce małą colę to nawet tego nie skomentują.
Odpowiedz@nasturcja: off top ;) Nie byłam nigdy na takim maratonie, więc zapytam. Czy tylko zaglądają do torby, czy też każą wykładać każdą rzecz? Przecież małą butelkę z alkoholem można położyć na dnie (pytam z ciekawości, piję tylko w "święta" ;) )
Odpowiedz@Agatorek: tylko zaglądają a czasami nawet tylko obmacują torbę. Trochę zależy to od kina ale raczej po prostu szukają szklanych butelek.
Odpowiedz@nasturcja: Niech się po jajkach/cyckach pomacają :D Nie mają prawa mi gdziekolwiek zaglądać i czegokolwiek macać.
Odpowiedz@babubabu89: pewnie masz rację i najprawdopodobniej w przypadku ewentualnej odmowy jedyne co mogliby zrobić to patrzeć się na ciebie przez cały seans czy nie wyjmujesz piwa.
Odpowiedz@nasturcja: Albo nie wpuścić na seans :) Ludzie zapominają, że kupując bilet zgadzają się równocześnie na regulamin i warunki usługi.
Odpowiedz@7sins: ale czy regulamin może w ogóle obejmować przeszukiwanie? Wiadomo, że nikt normalny nie będzie się nawet zastanawiał czy mu się poddać bo nikt nie chciałby siedzieć obok kogoś kto pachnie alkoholem ale czy prawnie mają podstawę? Podejrzewam, że nie bo to ani policja ani impreza masowa ale głowy nie dam.
Odpowiedz@7sins: Regulamin nie może być sprzeczny z przepisami państwowymi. Szach mat, korpościerwa!
Odpowiedz@nasturcja: byłaś może na lotnisku?
OdpowiedzNie rozumiem, w czym problem. Jeśli ten chamski obyczaj tak kłuje Wasze szlachetne oczka wywieście wielki transparent z napisem, np.: "Szanowny kliencie, prosimy o nie przynoszenie własnego jedzenia. Osoby nie dostosowujące się będą wypraszane". Tylko rodzi się pytanie: czy wzrośnie sprzedaż lunchy i ciasteczek, czy spadnie sprzedaż herbaty i kawy? Z powodu takiej polityki, o jakiej marzycie, z całą rodziną chodzimy na filmy wszędzie, tylko nie do multikin, bo nie dość, że bilet drogi, że garstka kukurydzy kosztuje tyle, co kilo dziczyzny, to jeszcze przeszukują człowieka jak by to była audiencja w Białym Domu, a nie wyjście do kina.
OdpowiedzZarobki mamy polskie, ceny europejskie, a ty się jeszcze pytasz "dlaczego". Jakby to oczywiste nie było. Owszem, to nie usprawiedliwienie, ale powód jak najbardziej. I mała podpowiedź, do kina też niektórzy na nielegalu wnoszą własne napoje i przekąski. Z tego samego powodu.
OdpowiedzOsobiście uważam, że takie zachowanie jest na miejscu w barze mlecznym czy w jakiejś studenckiej "stołówce". Jeśli już idę z dzieckiem do kawiarni "na czekoladę" to mam pełną świadomość,że zostawię tam pi razy oko 30zł. Z tego powodu rzadko tam chodzę :-D Fakt, też nie lubię jeść "na sucho". Ale z doświadczenia wiem, że zawsze da się coś wymyślić, a w ostateczności zjeść na stojąco, na ulicy, zapijając najtańszym energetykiem. Tak, też to wypróbowałam. Pytanie do Autorki - A jakbym u Was chciała zamówić kawę, ale żebyś mi ją wlała do mojego kubka termicznego, to da się tak? Zimą czasami nie ma innej opcji, żeby nie zamarznąć...
OdpowiedzCeny kanapek, sałatek, lunchy w kawiarniach wynoszą na ogół jakieś 7-9 zł i więcej. Za 9 zł to ja kupię składniki na kanapki na cały tydzień roboczy. Gdyby kawiarnie nie wymagały cen które KILKAKROTNIE przewyższają koszty produkcji to ludzie częściej by kupowali. A tak to wyciągają z torby to co mają żeby zjeść cokolwiek. A że częściej zabiera się ze sobą coś do jedzenia niż ciepły napój to po to drugie idzie się do kawiarni.
Odpowiedz@LadyAnnabeth: zrobienie kanapki w lokalu to nie tylko koszty produkcji. dochodzi koszt pracownika, lokalu, sprzętu w którym przechowuje się składniki. i także zastawy na której ci to podadzą. tak samo za kawę nie płacisz rzeczywistej ceny-czyli tego ile kosztuje sama woda i kawa, tylko za całokształt.
Odpowiedz@hulakula: Kawa 500gram 6 zł. Woda 350 ml. 10gr. 250 ml, gdzie używa się jakieś 15-20 gram kawy to cena 6+ zł. Zrobienie kawy to koszt i wysiłek rzędu 50 gr. Możesz żądać ceny za kawę 6+ zł, ale wtedy zrobisz jedną kawę na godzinę, albo rządać 3 zł za kawę i zrobić ich 9 w ciągu godziny.
Odpowiedz@Arcialeth: No nie do końca tak. Zagwarantujesz, że przy 2 razy niższej cenie przyjdzie 2 razy więcej ludzi? Przy 2 razy większych obrotach zapewne trzeba będzie zatrudnić więcej pracowników (do obsługi, do sprzątania). A koszty rosną. Załóżmy, że przez godzinę w niewielkiej kawiarni 30 osób kupuje kawę za 6 zł. Według Twoich obliczeń jej koszt to 15 zł, klienci płacą za nią 180 zł, czyli zostaje 165 zł dla kawiarni. Aby zarobić tyle samo przy cenie 3 zł za kawę, trzeba sprzedać ich 65. Robi się tłok, nie ma miejsc siedzących. Ludzie nie wchodzą do zatłoczonej kawiarni. Albo po prostu poza godzinami szczytu nie ma tylu chętnych. Przy czym pamiętaj, że te 165 zł to nie jest ZYSK, a PRZYCHÓD. Od niego trzeba odliczyć podatki, wynagrodzenie dla pracowników, sprzątaczy, rachunki, koszty własne (np. straty magazynowe, środki czyszczące, uzupełnianie zniszczonego/starego wyposażenia), a nagle z tej Twojej kawy za 6 zł wcale nie zostaje tak dużo. No i właściciel jednak też chciałby na tym coś zarobić… Każdy chciałby wszystko taniej, a jakoś nie widać kawiarni, które oferują kawę za 3 zł i długo się utrzymują na rynku… Widać się nie opłaca. :]
Odpowiedz@LadyAnnabeth: Dziwisz się, że ktoś chce zarobić? Może ma dać Ci coś za darmo?
Odpowiedz@LadyAnnabeth: Picie kawy w kawiarni jest przywilejem, a nie prawem. A jeśli kanapka kosztuje 7 czy 9 złotych to znaczy, że tyle jest warta.
OdpowiedzTak dziwię się, bo wszystko ma swoje granice, nawet zarabianie. Jeżeli zrobienie kanapki nie jest takie takie jak tu zauważono to czemu w jedynym miejscu kanapka z kajzerki kosztuje 7 zł a 200 metrów dalej kanapka z bagietki jest za 5. Ja nie popieram przychodzenia z własnym jedzeniem do lokali, bo to już jest kwestia kultury lub jej braku, ale nie róbmy afery jeżeli ktoś do kawy wyciągnie swoją kanapkę której nie zjadł w pracy. Owszem, jeżeli ktoś przyjdzie z całym lunchem do miejsca które specjalizuje się w takich właśnie posiłkach, a zamówi jedynie najtańszą herbatę to nie tyle można co powinno się taką osobę upomnieć. Ale niestety dochodzi już do takich sytuacji, gdzie będąc na pizzy że znajomymi, jakiś czas po zjedzeniu koleżanka wyciągnęła z torebki wodę żeby połknąć tabletkę (ten typ który leków nie popija colą). Prawie została wyrzucona z lokalu za to. No wybaczcie ale płacić 5 zł za szklankę wody to już lekka przesada, tym bardziej że potrzeby był tylko łyczek. I podobno woda jest darmowa. No nie wszędzie...
Odpowiedz@Arcialeth: Chyba zgubiłaś zero w cenie kawy. Za kilogram dobrej, ziarnistej kawy trzeba w Polsce zapłacić około 100zł (zrobisz z tego 100-120 kaw). Pewnie, kupisz i za 30zł, ale tego się pić nie da, same przepalone i pokruszone ziarna. No bo chyba nie sądzisz, że ktoś idzie do marketu i kupuje Prime albo jakąś inną tanioche i serwuje ją w kawiarni. Poza tym profesjonalny ekspres do kawy jest "ciut" droższy od czajnika z Tesco, a to też musi się zwrócić.
Odpowiedz@LadyAnnabeth: W zasranej polsce (celowo z małej) jak w lesie - ścierwo prowadzące restauracje nie podaje darmowej wody, mimo że na Zachodzie to normalna praktyka.
Odpowiedz@Catholicbuster: ba! ta woda dodatkowo często zawiera kawałki cytryny, liście mięty itd.
Odpowiedz@Gbursson: Wiem. Wydaje mi się, że polskich restauratorów do zmian można zmusić tylko siłą.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 kwietnia 2017 o 1:02
@Catholicbuster: niestety. bo na samoistna zmiane nie ma co liczyc.
Odpowiedz@Arcialeth: 500g kawy za 6zł? To jakaś najtańsza mielona marketówka, do kawiarki kupuję kawę w ziarnach za kilkanaście złotych za 250g i to wcale nie jest najwyższa półka cenowa, w kawiarniach na pewno kupują w niższych cenach ze względu na hurtowe zakupy, ale bez przesady. Także wyliczenie zupełnie od czapy.
Odpowiedz@jass: Jezu 500g kawy za 6 zł. Ja wiem, że kawy w sieciówkach szału nie robią, ale bez przesady :D
Odpowiedz@LadyAnnabeth: Ale przecież nie ma przymusu kupowania kanapki w kawiarni. Jeśli uważasz, że to drogo - po prostu tam nie wchodzisz. Kawiarnia nie jest lokalem charytatywnym, wiadomo, że ceny będą wyższe niż w markecie. Jeśli jest głodna i spragniona a stać Cię tylko na kanapkę lub tylko na napój to decydując się na wejście do kawiarni wybierasz kanapkę LUB napój - w zależności od tego czy bardziej chcesz jeść czy pić :)
Odpowiedz@Edwin: Prawda? :D Autorka tego wspaniałego wyliczenia chyba w ogóle nie pija kawy, inaczej wiedziałaby że jednak ceny wyglądają zasadniczo inaczej ;) Tak teraz myślę że przecież mielone 250g kosztują chyba koło 6-8zł, także co dopiero dwa razy więcej ziarnistej, pół kilo w tej cenie kosztowałaby może jakaś najpodlejsza rozpuszczalna.
Odpowiedz@Arcialeth: a doliczyłaś jeszcze prąd na zagotowanie wody? u nas w biurze- do picia kupujemy sobie kawę rozpuszczalną ze średniej ppólki- koszt słoika 200g to około 20 pln. czyli 500 gram-50 pln. gdzie znajdziesz dobrą kawę mieloną 500g za 6 pln?
OdpowiedzLudzie przychodzą do kawiarni napić się KAWY. Mogą gratisowo zjeść ciastko, ale ciastko, które kosztuje 2-3 zł, a nie 10-15 :)
Odpowiedz@Arcialeth: To niech sobie W DOMU zaparzą kawę po turecku i żrą tyle ciastek za 2-3 zł kawałek ile dadzą radę.
Odpowiedz@ZlyPorucznik: Bo co? Jak to robi lepiej biznesowi, że klient zrobi sobie kawę w domu, zamiast zrobić sobie w domu kanapkę i zjeść ją przy kawie zakupionej w lokalu?
Odpowiedz@GythaOgg: A choćby tak, że aromat jaja na twardo, ogórka kiszonego, kiełbasy wiejskiej i cebuli wydobywający się ze zrobionej w domu kanapki może skutecznie odstraszyć potencjalnego klienta kawiarni.
Odpowiedz@ZlyPorucznik: Haha, błagam Cię, po pierwsze: nawet jeśli ktoś przyniósłby taką kanapkę, to woń tych składników nie jest aż tak intensywna, aby odstraszyć "potencjalnego" klienta, a po drugie to jest jakiś jedyny przepisa na kanapkę, nie ma innych możliwości jak np. bułka z serem? Nie hiperbolizuj i nie wyjeżdzaj tu z jajem, bo dobrze wiesz, że nie masz racji :D
Odpowiedzpracowalam w kawiarni i zawsze odbieralam to jak cebulactwo- Grazyny z drozdzowkami, oczywiscie zamowiona najtansza kawa i wypraszalam towarzystwo, bo w lokalu nie mozna bylo spozywac rzecyz w nim nie zakupionych a jaki byl wrzask...
Odpowiedz@bazienka: I to jest prawidłowa postawa.
Odpowiedz@bazienka: Lata temu pracowałam w sieciówce, w menu były kawy w 3 rozmiarach: 200, 300 i 400 ml, a ceny powiedzmy 7, 8 i 9zł. Pewnego razu przyszły 2 babeczki i jedna z nich zamówiła duże latte, druga nic nie chciała. Podałam kawę do stolika a po chwili ta druga babka poprosiła o pustą szklankę. Nie bardzo się zastanawiałam po co, ale ciekawość zwyciężyła. Dałam jej tą szklankę i odprowadziłam wzrokiem do stolika. Babka przelała sobie pół kawy do tej pustej szklanki. No rozumiem, że 1 duża kawa jest tańsza niż 2 małe ale jednak są granice.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2017 o 20:28
@bazienka: ejj taka byla polityka lokalu lokal byl nastawiony na zysk a nie byl np. poczekalnia, gdzie kazdy sobie je co chce klient jedzacy wlasne rzeczy zabiera miejsce takiemu, ktory cos kupil czyli wygenerowal dla lokalu zysk szef sam kazal wypraszac takich ludzi nawet jak byl sam albo managerka- zazwyczaj spadalo to na mnie musialam albo spytac cyz ktos cos zamawia ( szczegolnie na eventach), w przypadku braku zamowienia wyoraszac albo prosic o schowanie wlasnego jedzenia i wypraszac w razie sprzeciwu
OdpowiedzAle w czym problem? Kupiła klientka kawę, zapłaciła za nią, zjadła rogala z pobliskiej piekarni. Jakie prawo nakazuje jej kupić rogala w twojej kawiarni? Jakbyście mieli tam kiosk z gazetami to też byś miała pretensje, że nie kupiła gazetki u was tylko sobie książkę wyciągnęła? I tak, wnoszę swoje jedzenie do kina, bo płacę za bilet na film, a nie wykupuję pakiet usług gastronomicznych. Śmiało, zwracajcie uwagę, wyganiajcie z kawiarni za jedzenie własnej kanapki, to na pewno zrobi dobrze temu biznesowi.
OdpowiedzPierwszy raz się spotykam, żeby jakiejś kawiarni to tak strasznie przeszkadzało. Jeżeli ktoś chce wejsc żeby kupić kawę do swojej kanapki, bo nie będzie nosił w terminie, a kanapkę ma, to chyba nie czyni go mniej klientem niz kogoś kto wejdzie i zamówi kawe, która wypije, nie jedzac niczego. (Przykro mi, ale nie uwierzę, że wiekszosc klientów nie kupuje samej kawy). Poza tym, przyczyny mogą być proste, możecie mieć drogo/niesmacznie za to dobrą kawę, ktoś może być na diecie albo mieć ograniczenia żywieniowe. Kina to w ogóle specyficzne miejsca pod tym wzgledem, nigdzie indziej nie ma takiego problemu, o ile nie wnosi się czegoś uciążliwego (nie spotkałam się, żeby był problem ze zjedzeniem własnego batona podczas antraktu w teatrze, nawet jeśli jest bufet, czy z wniesieniem własnego jedzenia do stołówki w hotelu). Jeżeli faktycznie to dla was taka cebula, jak ktoś powiedział, wywiescie kartkę "zakaz wnoszenia własnego jedzenia" i tyle.
Odpowiedz@Rokita: Ja mam takie właśnie ograniczenia żywieniowe, jestem silnie uczulona na białka mleka co wyklucza możliwość jedzenia na mieście nawet rzeczy, które nawet tylko teoretycznie mogłyby mieć jakikolwiek kontakt z mlekiem. Swego czasu nie mogłam jeść też glutenu, a wiadomo że czasem chce się wyjść ze znajomymi choćby na piwo czy coś zjeść. W takiej sytuacji ZAWSZE na wejściu pytałam czy mogę zjeść własne jedzenie albo wypić przyniesiony cydr (jeśli nie mieli go w ofercie) i jeszcze nigdy nie spotkałam się z odmową. Jakoś sobie nie wyobrażam po prostu wejść, rozsiąść się i wyjąć z torebki całą zastawę.
OdpowiedzWiele osób burzy się tu o to, że obsłudze przeszkadza spożywanie własnych posiłków w kawiarni. Po pierwsze przychodzenie do miejsca gdzie serwuje się jedzenie z własnym posiłkiem to zwykłe buractwo, a tłumaczenie tego wysokimi cenami nic nie zmieni (jak komuś jest za drogo to niech zje swoje jedzenie na ławce przed lokalem), po drugie jest inny ważniejszy powód. Jeśli dojdzie do zatrucia pokarmowego i delikwent wyląduje w szpitalu tam na pewno padnie pytanie co było ostatnio spożywane i gdzie. Jeśli taka osoba powie, że zjadła kanapkę i popiła kawą w lokalu X to taka wiadomość dotrze do sanepidu, a oni nie będą się zastanawiać co było przyczyną zatrucia tylko od razu zamkną lokal (tak na wszelki wypadek). Co do cen. Ktoś tu słusznie zauważył skąd wynikają. Na cenę ostateczną produktu nie składają się tylko same półprodukty. Do tego dochodzi cała masa kosztów ubocznych. W dobrej lokalizacji sam czynsz to ze 4 do 5 tysięcy miesięcznie. Do tego dochodzi energia elektryczna, woda, gaz, pensja pracowników. To wszystko jest doliczane do ceny towaru. Czystego zysku w ciastku za 9 zł jest co najwyżej 1 do 1,5 zł. Taki OT. Prowadzę bar. Ostatnio jeden z klientów narzekał, że mam bardzo drogo wódkę (całe 45 zł za pół litra). Zaproponowałem mu kupno tej samej butelki w ABC za 20 zł i spożycie jej z żoną w domu, zamiast z kumplami w barze. W tym momencie w cudowny sposób przestało być dla niego drogo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 kwietnia 2017 o 2:32
@mesing: Ty i PaniPatrzalska bardzo fajnie opisaliście jak wyglądają finanse przy prowadzeniu działalności gospodarczej i nie mam pojęcia czemu zbieracie minusy. Mam wrażenie, że minusujący ludzie kompletnie nie przyjmują do wiadomości, jak ogromne koszty ponosi właściciel jakiejkolwiek działalności i nie mają kompletnie wyobrażenia o tym jak działa ekonomia. Już abstrahując od przynoszenia własnego jedzenia do kawiarni - bo moim zdaniem to kwestia kultury - a widzę, że większe oburzenie pojawiło się generalnie przy cenach. Wytłumaczę to łopatologicznie. Przy obecnej minimalnej krajowej (1850zł brutto), pracodawca ponosi koszt 2231,29zł! Ile z tego zobaczy pracownik? Dokładnie 1355,69zł. Więc prawie 1000zł trzeba wypracować dla państwa. Jak ktoś wyżej "bardzo mądrze" wyliczył, jeśli na kawie kawiarnia zarabia 6zł, to musi zrobić jakieś 166 kaw w miesiącu praktycznie za darmo. Przy zarobku na kawie 3zł (jak ktoś zasugerował), byłoby to 332 kawy i dwa razy więcej pracy. A gdzie jeszcze żeby zarobić na rzeczywistą pensję dla pracownika? A gdzie drugi pracownik (kawiarnie są z reguły czynne trochę dłużej niż 8 godzin)? Gdzie opłata za lokal, za wodę, prąd, ogrzewanie? A no i właściciel też gruzem się nie naje. Zakładając, czysto teoretycznie, że jest dwóch pracowników (2*2231,29), lokal kosztuje 4000, media w optymistycznym wydaniu 1000, a właściciel jest skromny i chce zarobić tylko tyle co pracownicy (2231,29 - tak na siebie też musi płacić ubezpieczenie i inne składki) to nam wychodzi do wypracowania tylko 11693,87. To tylko prawie 2 tysiące kaw z marżą 6zł. Zakładając, że kawiarnia jest otwarta 7 dni w tygodniu, to jedynie 65 kaw dziennie. Ktoś by ogarnął 130 kaw dziennie za sugerowaną wyżej cenę 3zł, żeby klienci byli zadowoleni z taniego menu? W ogóle czy znalazłoby się 130 chętnych na kawę w małej kawiarni? Dlatego właśnie kawa i ciasta kosztują więcej niż w supermarkecie. Bo nie da się utrzymać inaczej prowadzonej działalności. Moim zdaniem cena 10zł za fajną kawę z jakimś likierem smakowym to dobra cena. 7zł za zwykłą americano to też nie zdzierstwo. Do kawiarni idziemy napić się kawy dobrej jakościowo, z profesjonalnego ekspresu i w eleganckim otoczeniu. Jak dla kogoś to za drogo, to może - jak już ktoś tu napisał - zrobić sobie kawę po turecku we własnym domu.
Odpowiedz@Indescriptible: Przynajmniej jedna osoba, która rozumie skąd biorą się wysokie ceny w lokalach. Markety mogą sobie pozwolić na niskie ceny ponieważ zarabiają na obrocie nie na jednostce. Dodatkowo są one w stanie "wynegocjować" z dostawcami dużo niższe ceny od małego baru. Nie oszukujmy się. Jeśli ktoś zamawia 200 palet piwa tygodniowo to ma trochę więcej do powiedzenia od gościa, który sprzedaje 5 skrzynek przez weekend (tak mam ja - prowadzę bar weekendowy), bo w tygodniu ludzie chodzą do pracy i nie mają zwyczajnie czasu na chodzenie do baru.
OdpowiedzU mnie w kawiarni kilka razy klienci jedli hamburgery z Mc.
OdpowiedzNie bierze też nikt pod uwagę, że przy tylu nietolerancjach pokarmowych, alergiach i innych chorobach coraz więcej osób zaczyna brać "swoje" jedzenie, bo niestety ciężko dostać to w kawiarniach/restauracjach. Od 2 lat od kiedy mam NT i IO nie chodzę w ogóle do restauracji, bo nic nie mogę zjeść. Moi chłopcy na szczęście są wyrozumiali :D
Odpowiedz@Agnieszka77: Istnieje proste rozwiązanie, bierzesz swoje jedzenie, na wejściu wyjaśniasz sytuację i pytasz czy możesz zjeść to co przyniosłaś. Nie trzeba całkiem rezygnować z wyjścia. Ja z racji alergii mogę jeść tylko w wegańskich miejscach, a wiadomo że znajomi mięsożercy raczej niechętnie się tam wybierają razem ze mną. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z odmową.
OdpowiedzJak litr soku kosztuje w sklepie tyle ile u was szklanka, to się nie dziwcie.
OdpowiedzPo pierwsze, odnośnie kina. Jak chce się szybko odwalić kitę i do tego nie ma się co robić z pieniędzmi to kupuje się to g... albo idzie na film. Ja raczej jak już idę to na film a nie na wyżerkę... Co do kawiarni. Nie pijam kawy, a herbatę wolę sobie zrobić sam a nie dostać jakiegoś wymoczka z torebki, ale w tym wypadku rodzi się pytanie. co serwujecie oprócz kawy? Ciasteczko czy może jakieś kanapki? Wiem, ze jest moda na "coś słodkiego do kawki" tyle, ze to "coś słodkiego" potem odkłada się w różnych miejscach... Lepsza byłaby jakaś kanapka. I znowu pytanie ile kosztuje? Na pewno 10x drożej niż kanapka zrobiona z tego samego, samemu. Rozumiałbym, gdyby wparował do lokalu, kupił zapałki i wywalił się z termosem oraz całym prowiantem. Ale skoro już przepłaca za wątpliwej jakości napój, to nadymacie się, że głodny je coś normalnego jest po prostu szukaniem dziury w całym. Nie oszukujmy się, ale polityka firmy nie idzie tylko w kierunku nie spożywania "obcych" produktów ale i w kierunku oszczędności. Za cenę 5-6 filiżanek czarnej kawy można kupić 500 gramów normalnej kawy, z której wyjdzie więcej filiżanek o bardziej wyrazistym smaku.
Odpowiedzyyy... może dlatego że rogale kosztują 3 zł a u Ciebie pewnie z 11?
OdpowiedzPracuję w kawiarni i owszem, wkurzyłabym się jakby ktoś do nas przyszedł z własną kawą, usiadł przy stoliku i niczego nie kupił. ALE. Zdarza się że ktoś przychodzi z kawą z innej sieciówki, a u nas bierze kanapkę, bo kocha nasze kanapki. I to jest jak najbardziej okej. Nie mamy z tym żadnego problemu. Zdarza się bardzo często, że ktoś przychodzi na kawę i prosi o podgrzanie swojego obiadu czy innej przekąski. Albo o podgrzanie obiadku dla dziecka. Nie ma żadnego problemu i nigdy nawet nie wpadliśmy na to, żeby robić z tego problem. Jest też klientka, która przychodzi ze swoim mlekiem kokosowym/ryżowym bo nie może pić innego i robimy jej kawę z tym właśnie mlekiem. Efekt? Klienci wracają. Mamy super relację. Polecam mieć ludzkie podejście.
OdpowiedzSkoro takie ceny a nie inne macie w knajpce to nie dziw się. W Hiszpanii, Francji, czy Holandii nikt nie robi problemu z tego, że ktoś kupi herbatę i wyciągnie swój lumch. A wiesz czemu? Bo to reklama firmy, reklama miejsca, reklama restauracji. Za to w Polsce - to obraza majestatu. Majestatu prywatnego właściciela, którego skręca, bo ktoś nie kupi od niego ciasta za następne 10 zł - i to jest właśnie cebulactwo.
OdpowiedzIdąc do kina zabieramy własny popcorn? Nie. Ale to nie oznacza że to świństwo również tam kupujemy. A jeżeli idąc do kawiarni płaci się za coś w cenie defakto równej 5x wartości tego czegoś i właściciel ma pretensje że się do tego zje coś drobnego własnego to sugeruję zwinąć biznes i poszukać swojego miejsca gdzie indziej.
Odpowiedz2 akapit pierwsze pytanie: jak oszczędzam, to biorę swój popcorn ;)
OdpowiedzJak dla mnie taka polityka, do jakiej dążycie to żenada i prędzej odstraszy klientów. Przykład z życia - znajoma kiedyś miała urodziny w pubie, było nas ponad 20 osób, każdy kupił po kilka piw, jakieś szoty, drinki, przekąski, ogólnie lokal zarobił na nas tego wieczoru przysłowiowe miljony monet. O północy chcieliśmy się napić szampana, ale okazało się, że nic w tym stylu nie mają, więc ktoś poleciał do nocnego po dosłownie jedną butelkę. W ogóle nam nie przyszło do głowy, że ktoś miałby z tym problem, tym bardziej, że mieliśmy swoją salę, wydaliśmy już łącznie dobre kilkaset złotych, a w dodatku bywaliśny w tym lokalu na tyle często, ze z częścią pracowników do dzisiaj jesteśmy na ty. Otwieramy tego "szampana" cali szczęśliwi, a tu nagle jak nie wparuje ochroniarz i z gębą... kazał nam "wy...ć, bo nie wnosi się własnych rzeczy, bo knajpa jest stratna, itd itp". Tak, na pewno bardzo dużo stracili na tym ruskim szampanie za jakieś 15 złoty. Nawet się próbowaliśmy kłócić, bo nigdzie nie było informacji o zakazie wnoszenia swojego alko, ale pan ochroniarz wziął się za szarpanie naszych panów, więc się ewakuowaliśmy. Efekt jest taki, że przestaliśmy tam przychodzić i knajpa straciła sporą grupkę stałych klientów :p
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2017 o 13:34
Trochę rozumiem, ale rozumiem też drugą stronę. Najczęściej po prostu nie ma możliwości zjedzenia, napicia się czegoś dobrego w przystępnej cenie w jednym lokalu. Nie każdy ma czas i ochotę najpierw iść na tortillę, zjeść ją, a potem pójść na coś do picia, wypić. Inna sprawa, że niektórzy już popadają w paranoję z tym niespożywaniem własnego jedzenia. Jeszcze kawiarnie, pizzerie itp. to ok. Jednak ja studiując często nie mam gdzie zjeść. Są bufety, ale są i kartki, że nie wolno swojego. W szpitalnym bufecie, gdzie stoliki są obskórne, czyste tylko rano, kilka frytek ze zjełczałego tłuszczu kosztuje 4zł. Zazwyczaj ignorujemy zakazy, bo jednak lepiej wygląda jedzenie własnego w takim bufecie, niż jedzenie na ławce pod oddziałem. Takie zakazy i ich egzekwowanie w takich paskudnych miejscach nasuwają mi na myśl, że to właśnie w miejscach bez dobrej oferty tak trzęsą portkami przed tym, że klienci zamiast jeść ich okropne jedzenie, będą tylko przesiadywali korzystając z tego, że jest gdzie siedzieć i nie wieje i jedli swoje. Bo jeśli lokal jest dobry, ma jakiś swój atut typu dobra kawa, pizza, kanapka, to ludzie przyjdą do niego ze względu na to, a że przy okazji coś tam podjedzą swojego, czego lokal już nie oferuje, to chyba mniejszy problem. Wolałabym, żeby ludzie przychodzili zapłacić 10zł za kawę, co i tak jest już dużą kwotą dla większości ludzi, i jedli własną kanapkę niż nie przychodzili w ogóle.
OdpowiedzŻenujące podejście sknerowatego właściciela i równie uroczego baristy. Mam rozumieć, że przychodząc na kawę jestem w pełni obowiązany WSZYSTKO kupić w kawiarni? Lubie kawę i palę papierosy - paczkę fajek mam kupować w kawiarni? Chcę się napić kawy i napisać smsa - może komórkę też mam kupić w kawiarni? Żenujące. Do kawiarni przychodzi się na kawę. Jakby goście przychodzili z własną kawą w termosach i żarciem na wynos to można by się zdenerwować. A tak? Szkoda słów. Ale skoro wam tak strasznie przeszkadza, że ktoś do zamówionej i zapłaconej kawy zje kawałek swojego ciasta czy Boże broń! własną kanapkę to zróbcie wielki napis z zakazem i tyle.
Odpowiedz