Historia krótka, spotkała mnie i moją narzeczoną w sobotę w Londynie, na parkingu pod znanym szwedzkim sklepem.
Na zakupy przyjechaliśmy przy okazji, samochodem zastępczym (ważne - auto to długie kombi bez czujników i przypisane do mojej Lubej, czyli nie mogę prowadzić), byliśmy przed południem na parkingu dość spokojnie, zaparkowaliśmy między blaszakiem na wózki, a jakąś terenówką.
Wracając do auta zauważyliśmy, że parking wypełnił się po brzegi, a auta stoją już nie tylko na miejscach ale też przy krawężniku na drodze, o zgrozo tak zaparkowane auta stały idealnie na przeciwko naszego miejsca. Niestety terenówka jak stała tak stoi tuż koło nas, a blaszak nie chce się przesunąć, moja Luba próbowała wyjechać raz, nic, korekta ustawienia, ponowne cofanie, ja stoję i doradzam:
30cm... 20cm... 10... STOP, no ale nadal długaśne kombi nie wysunęło się na tyle, żeby móc ruszyć do przodu i minąć terenówkę, przeciwnie, wyjechało na tyle, że próba odbicia kierownicą w drugą stronę i wyjechanie, doprowadziłoby tylko do pełnego zaklinowania się między dwoma autami.
I tu nadchodzi Ona, Piekielna, z cerą opaloną, z chustą na głowie, czarnymi oczami i nawija przez telefon w języku, który każdy kojarzy z wycieczkami do Egiptu lub Tunezji. Otwiera auto zaparkowane przy krawężniku przed naszym miejscem żeby synek (około 8 lat) mógł zapakować tam nowo kupiony fotel obrotowy. Widząc, że walczymy z kolejną próbą cofania, nawet się zatrzymała żebyśmy mogli ponownie sprawdzić czy może nasze kombi nie skurczyło się trochę i jednak się przeciśnie, i wyjedzie.
W tym momencie nieświadomy, że to jednak Piekielna, pełen nadziei, że szczęście mi sprzyja i oto wybawienie proszę o przestawienie:
[J]-Ja
[P]-piekielna
J: Czy możesz ruszyć autem do przodu żebyśmy mogli wyjechać?
P: Po co?
J: Żebyśmy mogli wyjechać, mamy długie auto i nie zmieścimy się, a ty stoisz na drodze.
P: Ja stoję na miejscu parkingowym - odwraca się i odchodzi.
J: Jakim miejscu? To jest droga, nie ma żadnych znaków i linii.
P: To jest miejsce - i piekielna odeszła.
Po dobrej minucie zbierałem szczękę z ziemi, Moja Narzeczona nie wierząc w to co się stało, zapytała się czy ona naprawdę odeszła.
Po kolejnych kilku próbach udało się wyjechać (około kolejne 5 min).
Uprzedzając wszystkich mistrzów kopert, parkowania i kierownicy, nie chodzi o to czy ktoś potrafi jeździć i parkować "na raz" czy na kilka razy, chodzi o zwykłą ludzką życzliwość. Dla niej to ruszenie 2 m do przodu, a dla nas 5 minut mniej kręcenia kierownicą i skakania koło auta czy się zmieści.
Londyn Ikea Parking Auto Arab
Bo tylko polak polakowi ustąpi.
OdpowiedzHu.... parkujesz, powietrze pompujesz :)
OdpowiedzDo tej historii nie trzeba Londynu i araba. Polak Polakowi również potrafi być Polakiem.
OdpowiedzA nie mieliście haka z tyłu? bo po takiej reakcji to chybabym zrobiła malutkie wgniecenie w drzwiach.
OdpowiedzNie wiem jakie są przepisy w Anglii, ale czy nie można było wezwać Policji, żeby zabrali jej auto w siną dal?
Odpowiedz@imhotep: A u nas taki przepis jest? Poza tym teren parkingu przy markecie nie jest droga publiczną i podlega właścicielowi. Jeszcze nie widziałem w zadnym markecie aby ktoś odholował pojazd źle zaparkowany. W Polsce wyjątkiem jest miejsce dla niepełnosprawnych. Do innych przejawów nieprawidłowego parkowania policja raczej się nie ruszy, choć jest to jakieś naruszenie przepisów...
Odpowiedz@Doombringerpl: Chodzi o to, że w Polsce parking pod sklepem może być oznaczony jako "Strefa ruchu" i policja może tak wspaniale zaparkowany pojazd podciągnąć pod nieprawidłowe parkowanie/utrudnianie ruchu i pewnie kilka innych.
Odpowiedz@Doombringerpl: Jak najbardziej jeśli ktoś zastawi Cię pod marketem nielegalnie parkując, wzywasz policję i pacjent jest holowany. To, że teren należy do właściciela marketu nie znaczy, że jest eksterytorialny dla policji. Jeśli by tak było, to znaczy, że można na takim terenie mordować i handlować narkotykami, jeśli tylko właściciel marketu wyrazi na to zgodę...
Odpowiedz@Maudus: Nie za bardzo wiem co masz na myśli, bo w pierwszym komentarzu się czepiasz, a w drugim mi przytakujesz ;)
OdpowiedzZnam ten ból. Tez mam taką kombiaczkę, na szczęście z czujnikami. Też się czasem nieźle nakręcę kierownicą, szczególnie w garażach pod budynkami. Te garaże są projektowane tak, żeby zmieścić jak największą liczbę aut na jak najmniejszej przestrzeni. Manewrowanie długim autem... powieść można napisać :) A już parkowanie na tych ciasnych miejscach pomiędzy dwoma SUV-ami to bajka. Wjechać wjedziesz, ale zostanie w samochodzie na wieki wieków bo już nie wysiądziesz :). Swoją drogą, mam nadzieję, że tę kobitkę też ktoś tak kiedyś zastawi, że będzie miała do wyboru zapuścić korzonki albo wyfrunąć...
OdpowiedzSkoro to nie było miejsce i jeszcze utrudniało komuś wyjazd to może telefon na straż miejską należało zadzwonić? Pewnie chętnie wystawiliby kilka mandacików...
Odpowiedzhaha, widziałam identyczną sytuację w Polsce, gdzie Polka Polce tak zastawiła auto pod drogerią znanej sieci :) Ja zbierałam szczęki z podłogi, bo babka z mojej historii owszem, przestawiła, ale uprzednio wrzasnęła na cały parking "tępa dzida! jakbyś jeździć umiała, to być wyjechała!" po czym stanęła dwa metry dalej, zastawiając od tyłu kogoś innego i poszła robić zakupy. "Moja" piekielna była piekielna była lepsza, niż Wasza, bo była bezinteresowna - miejsc wolnych było mnóstwo, ale ona chciała tuż przed drzwiami, a miejsca były kilkanaście metrów od wejścia do drogerii... :)
OdpowiedzPoczekaj z pięć, dziesięć lat - dojdzie do antymuzułmańskich pogromów, to się zemścisz.
OdpowiedzA straż miejska od czego?
Odpowiedz