Swego czasu miałam pewną niepozorną wadę, byłam zbyt dobra i uczynna dla innych. Mimo iż nauczyłam się na własnych błędach, co poniektórzy za bardzo się przyzwyczaili. Obecnie wszelka odmowa z mojej strony skutkuje wielkim foszkiem z przytupem. Odmawiam, szczególnie, gdy ktoś mi rozkazuje, zamiast poprosić o pomoc.
Jedną z takich osób jest moja kuzynka (choć ona zawsze ma roszczeniowy ton, klasyczny pępek świata z kompleksem Boga). Lat 40, wszystko trzeba jej mówić/tłumaczyć kilka razy, cały jej świat to Facebook i gry na 'srajfonie'. Potrafi grać nawet podczas spotkania towarzyskiego i ma gdzieś uwagi na ten temat.
Niedawno otrzymałam wiadomość pt "znajdź mi nowy telefon, bo mój się zepsuł, a ty tam w tych internetach zawsze taniej wynajdziesz". Z relacji naocznych świadków, wiem że telefon upadł i już nie wstał. Nawet mu się nie dziwię.
Pytam jaki by chciała ten nowy telefon. Ona nie wie, byleby nie był za duży i ma być biały. Zaproponowałam by poszła do sklepu i zobaczyła, który model najbardziej jej odpowiada i dała mi znać. Ba! Nawet mogę pójść z nią w niedzielę i doradzić, bo w innym wypadku po prostu nie mam czasu na przeglądanie tysiąca ofert i zgadywanie czy dany model przypadnie jej do gustu. Okay, ona zadzwoni w niedzielę i pójdziemy.
Jak łatwo się domyślić, nie było żadnego spotkania w niedzielę, za to były dziesiątki wiadomości we wtorek, że ona musi już teraz, zaraz kupić telefon. Mówię, że w pracy urwanie głowy i do końca tygodnia nie mam czasu.
"Musisz mi znaleźć nowy telefon!". Ano nie muszę, zaoferowałam spotkanie w niedzielę, ale nie chciało jej się iść (argument, że ona nie ma czasu na takie bzdury, ona ciężko pracuje i w niedziele musi odpoczywać. No tak, bo pozostali to tylko leżą i pachną przez cały tydzień.), więc teraz mówi się trudno.
Kilka minut po tej rozmowie, dostaję kolejną wiadomość, link do strony sklepu (jedna z sieciówek) i dopisek że ona właśnie jedzie kupić ten telefon. Cena bardzo niska, ale w sumie model sprzed paru lat (planowała pozostać przy 'Jabuszku'). Jednak i tak coś mi nie pasowało. Okazało się, że genialna kuzynka weszła na stronę duńską, a nie szwedzką (mieszkamy w Szwecji). Miała niemałe zdziwienie, gdy powiedziałam jej o pomyłce :P choć i tak nie mogę zrozumieć jakim cudem nie zauważyła różnicy.
Koniec końców, telefonu jeszcze nie kupiła (ach ci doradcy w sklepach). Za to dostała od swojego męża jakiś przejściowy, by mogła dzwonić. No i zadzwoniła, w środku tygodnia, około 23, z numeru domowego.
[ja] ...halo?
[kuzynka] Przyjedź do mnie szybko! Mam problem!
[j] ...jaki problem?
[k] Zgubiłam tamtą kartę SIM i teraz mam nową, ale nie umiem jej włożyć (sic?!) bo jest za duża!
[j] Budzisz mnie i każesz przyjechać w środku nocy, bo nie umiesz włożyć karty SIM?!
[K] No tak, dalej, ubieraj się i przyjeżdżaj. Masz tu być za 5 minut.
[j] Pewnie, już się zbieram.
Po zakończeniu połączenia, wyłączyłam telefon i poszłam spać. Kuzynka czekała chyba pół nocy, sądząc po ilości połączeń i wiadomości (wszystkie o tym jak bardzo się na mnie zawiodła). Ale przynajmniej od tamtego momentu mam z nią spokój.
Tak, że ten...
Rodzinka. Nie zadzieraj za swoim doradcą.
Warto było by wyjaśnić o co chodzi z tą stroną duńską a nie szwedzką.
Odpowiedz@Garrett: wybacz, już dopisałam wyjaśnienie.
Odpowiedz@WhatISeeIsMine: Jeśli ktoś nie zna ani duńskiego, ani szwedzkiego i nie zauważy rozszerzenia dk w adresie, łatwo może się pomylić.
Odpowiedz@Jorn: ona zna szwedzki wystarczająco by się dogadać. Fakt, że oba języki są podobne, ale z kolei znaki inne. Tego nie da się nie zauważyć.
Odpowiedz@WhatISeeIsMine: Nie da się nie zauważyć, jeśli się jest choć trochę ogarniętym:)
Odpowiedz@Jorn: I tu jest sedno sprawy. Kuzynka nie jest zbyt kumata, ale przecież ona zawsze ma rację.
OdpowiedzJa już po tekście że coś muszę kazałabym jej spadać.
Odpowiedz@archeoziele: Nie spadać tylko pytać się dlaczego. Po czym prowadzić rozmowę tak aby coraz bardziej się piekliła przekonując mnie, że coś muszę, a na koniec zapytać gdzie jest napisane że muszę.
Odpowiedz@glan: No jeżeli lubisz się babrać to tak można. Mnie jednak szkoda by czasu było.
OdpowiedzLudzie skąd wy bierzecie te rodziny?
Odpowiedz@kosmos90: z życia? Spójrz ile na tym portalu jest historii o piekielnych ludziach. Teraz dodaj do tego fakt, że oni zapewne mają rodziny, dla których również są mniej lub bardziej piekielni. Dalej te wszystkie historie o rodzinach wydają się nieprawdopodobne?
Odpowiedz"No tak, dalej, ubieraj się i przyjeżdżaj. Masz tu być za 5 minut" Albo podkoloryzowane, albo naprawdę przyzwyczaiłaś ją do bycia służącą
Odpowiedz@Windowlicker: to nie ja ją do tego przyzwyczaiłam. Ona zawsze taka była, na długo zanim się pojawiłam.
Odpowiedz@WhatISeeIsMine: Potrafię to zrozumieć. Chodziło mi bardziej o to, że na zbyt wiele jej pozwalałaś. Przy czym także jestem w stanie zrozumieć, gdyż sam się boleśnie nauczyłem starej prawdy o zależności między miękkim sercem a twardą d...
Odpowiedz@Windowlicker: jak jej na zbyt wiele pozwalałam? Chodzi o to że była pewna iż rzucę wszystko i przyjadę?
Odpowiedz@WhatISeeIsMine: Dwa fragmenty: "znajdź mi nowy telefon bo mój się zepsuł, a ty tam w tych internetach zawsze taniej wynajdziesz" "Pytam jaki by chciała ten nowy telefon." Jeszcze pytania gdzie jej na zbyt wiele pozwalasz? Palcem bym nawet nie kiwnął, jakby mi ktoś w trybie rozkazującym tak powiedział. Chyba, że byłbym małym dzieckiem, który musi się słuchać rodziców, albo byłoby to polecenie służbowe. Bądź inny oczywisty przypadek, w których ktoś ma pełne prawo się tak odzywać. Ale kuzynka? Pozwoliłaś jej sobie wejść na głowę, a ona zwyczajnie uznaje to za oczywiste, że może Cię traktować jak swoją służkę. Bo sama jej na to pozwalasz. Nie widzi w Tobie kuzynki tylko właśnie służącą. Tylko zgadnij kto ją do tego przyzwyczaił?
OdpowiedzRozpuscilas kuzynke, jak dziadowski bicz, zamiast jej od samego poczatku, krotko i wezlowato, wyjasnic warunki ewentualnej pomocy, wymaganej wspolpracy, oraz natychmiastowych konsekwencji w wypadku odmowy - to masz. Dobrze jeszcze, ze opamietalas sie na koniec i pokazalas jej palec srodkowy, lepiej pozno, niz wcale.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: ona doskonale wie na jakich warunkach opiera się moja pomoc. Po prostu miała to gdzieś. Musi być tak jak ona chce. Nawet jej mąż musi zawsze pytać się jej o zgodę i robić to co ona powie. I szczerze mówiąc, zastanawiam się ile on jeszcze tak wytrzyma.
Odpowiedz@WhatISeeIsMine: to trzeba bylo nie ciagnac tematu nie znalazla czasu w niedziele, stracila swoja szanse i koniec naprawde chcialo ci sie wdawac w kolejne dyskusje? tylko podsycasz jej- daj, zrob, znajdz, zalatw, musisz
OdpowiedzA ja się tak zastanawiam(zboczenie zawodowe), w jaki niby sposób miałabyś jej włożyć do telefonu za dużą kartę SIM. Tylko trzymam kciuki, żeby kuzynce foch nie przeszedł, bo może znowu zacząć zasypywać Cię żądaniami ;-)
Odpowiedz@tysenna: teraz karty SIM pełnią funkcję adapteru, czyli dostajesz standardowej wielkości kartę i możesz z niej wyjąć również Micro i Nano sim. Wyjmujesz taką jaką obsługuje twój telefon
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 kwietnia 2017 o 12:50
@WhatISeeIsMine: tak się składa, że wiem, jak wyglądają karty SIM, bo pracuję w branży. Jeśli karta jest 3in1, to kuzynka zrobi to sama, jeśli nie, to żadna pomoc nic jej nie da.
Odpowiedzu mnie by bylo " nic nie musze" i rozlaczenie sie od razu
Odpowiedz"Masz tu być za 5 minut"? W życiu nie słyszałam o takim braku poszanowania dla drugiego człowieka. P.S. Asertywność to przydatna cecha, warto nad nią popracować.
OdpowiedzCzytając tą historię powiem, że mam identyczną historię ze "znajomym" w Polsce, może napiszę historię owego piekielnego ale ostatnio poprosił mnie o pomoc w zakupie nowego telefonu i kropka w kropkę wszystko pokrywa się z tą historią. Mój owy "znajomy" cierpi na zaburzenia psychiczne aczkolwiek na pierwszy rzut oka nie widać po nim żeby było coś nie tak. Z powodu jego przypadłości całymi dniami chce spędzać z kimś cały swój czas. Mailowo poleciłem mu kilka modeli, ale dla niego to za mało - koniecznie muszę do niego przyjechać na drugi koniec miasta i z nim osobiście się wybrać do salonu do kilku sklepów - no stwierdziłem ok - niech będzie. Pojechałem no i zmarnowaliśmy po 2 godziny w każdym sklepie gdzie mój udział był znikomy, bo on pytał się tzw naganiaczy o radę, ci oczywiście polecali produkt firmy której logo było z tyłu na ich koszulce. Po tym jeszcze męczył mnie w domu aby mu coś w Internetach poszukać. Zmarnował mi jak zwykle cały dzień i nerwy, przy czym potrzebował tylko mojej obecności i nic więcej. WhatISeeIsMine: można by powiedzieć, że natchnąłeś mnie do napisania historii która mi się przydarzyła z tym piekielnym i dzieje się cały czas od kilku lat.
OdpowiedzW niedzielę do sklepu (i to nie po chleb) - zero szacunku do drugiego człowieka. Bo w sobotę, to czasu nie masz?
OdpowiedzTutaj to ty byłaś piekielna. Okłamałaś ją że już sie zbierasz a ona czekała i sie nie doczekała. Tak sie nie robi
OdpowiedzJa mam nadzieję, że to była ironia...
Odpowiedz