Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak zepsuć życie wielkiej grupie ludzi? Był sobie projekt. Projekt zaangażował masę…

Jak zepsuć życie wielkiej grupie ludzi?

Był sobie projekt. Projekt zaangażował masę ludzi (ponad 80) na etapie przygotowania treści - materiałów wytworzono od groma i jeszcze trochę. Materiały przejrzały 2 osoby (za pieniądze, bo to uznani profesjonaliści i za darmo nie będą pracować), i zatwierdziły wszystkie, jak leci, że się nadają do ostatecznej realizacji.

Bardzo zdziwiło to zespół wykonawczy, bo na pierwszy rzut oka widać było, że prawie 1/3 jest do odstrzału, ale kierownik zespołu uznał, że skoro eksperci pobłogosławili, to znaczy, że się jednak nadaje. Zdań reszty zespołu słuchać nie chciał.

Na tym etapie z dużego zespołu wykonawczego wymiksowały się prawie wszystkie dusze, zostawiając kierownika i jedną osobę zależną od niego w każdym calu, która odejść zwyczajnie nie mogła. Kierownik uznał, że zajmowanie się projektem jest lekkie, łatwe i przyjemne (bo przecież on nie ma z tym najmniejszego problemu, więc to nie może być trudne), dlatego realizację całości na wszystkich frontach (rzeczowy, kontaktowy, administracyjny, finansowy itp.) zostawił tej ostatniej osobie. Osobie, której moce przerobowe zwyczajnie nie pozwalały nawet pobieżnie połatać wszystkich dziur, które się tymczasem porobiły i to było widać gołym okiem z drugiego końca korytarza. Próśb o dodanie kogokolwiek do pomocy kierownik projektu nie słuchał, bo co to za fanaberie i "pracują razem i on widzi, że tej roboty wcale nie ma dużo". W ramach dodatku specjalnego - za realizację projektu ta osoba nie miała zobaczyć nawet grosza wynagrodzenia. Nadzór nad całością był sprawowany metodą "jak idzie? - źle - to ma iść dobrze".

Projekt ma ponad rok spóźnienia w realizacji, jeszcze co najmniej kwartał przed nim i nikt nie wie, czy w ogóle będzie skończony, ponieważ wszystkie materiały miała właśnie ta ostatnia osoba - kierownik nie miał nawet kopii roboczej, bo mu niepotrzebna. A ostatnia osoba w poniedziałek przyniosła zwolnienie lekarskie na 4 miesiące. Jak sama powiedziała, nabawiła się ciężkiej nerwicy, a nie chce siedzieć na miejscu, kiedy rozdzwonią się telefony, bo przecież nie widać żadnych efektów pracy. Byłabym bardzo zdziwiona, gdyby jakieś były, bo pamiętam etap przygotowania treści i w samych surowych danych można było utonąć - dlatego włączono w to kilkadziesiąt osób. Osób, które wciąż czekają na wyniki, bo dużo od nich zależy.

Mimo, że mierzi mnie uciekanie w chorobę, kiedy zaczynają się kłopoty, to zapytałam tylko o jedno - dlaczego to zwolnienie nie pojawiło się tak z pół roku wcześniej (bo nerwicę po człowieku było widać już kilka miesięcy temu), projekt zostałby odgórnie przesunięty do kogoś innego i może jeszcze dałoby się to uratować. Wyleczyć chorobę pewnie też byłoby łatwiej, bo pół roku nieustannej pracy ponad siły raczej nie pomogło. "Bo nie lubię uciekać od kłopotów". I teraz pat - choroba nie pozwala pracować, a bez pracy nie zlikwiduje się podstawowego stresora.

I kogo tu winić? Szefa, który wyszedł z założenia, że wszystko jest łatwe, kiedy robią to inni? Człowieka, który próbował, ile mógł, ale sam nie podołał? Czy szefa szefów, bo w końcu Wielkie Władze Firmowe widziały sytuację od samego początku, ale nie reagowały?

by Ursueal
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rak77
11 15

A na koniec okaże się że wszyscy są winni tylko nie kierownik :(

Odpowiedz
avatar glan
22 26

"jak idzie? - źle - to ma iść dobrze" To brzmi jak zachowanie piekielnego prezesa, którego tu kiedyś opisywałem. Też mieliśmy nawał pracy i za mało ludzi. Nauczyliśmy się, że gdy prezes mówi, że to ma być zrobione to pytaliśmy "zamiast czego?". Nie nauczyło go to zarządzać czasem i mocami przerobowymi ale przynajmniej gdy tak pytaliśmy to ładnie się na chwilę zawieszał. ;)

Odpowiedz
avatar MyCha
21 23

Jak sama piszesz pracownik nie miał wyboru tak jak wy mieliście. Swoją drogą ciekawe czym różniła się jego sytuacja od waszej. Co do zwolnienia lekarskiego to jest ono zasadne skoro rzeczywiście fizycznie nie jest wstanie już pracować. Choroba i słabość organizmu nie wybiera, a z własnej woli się nie uszkodził. Kierownik bezpośredni jest najbardziej winny. Widział co się dzieje. Powinien kierować projektem, a temat cały czas olewał totalnie. Nie zatrudnił nikogo do pomocy jak pracownik raportował, że się nie wyrabia. Najbardziej zaś karygodny był brak reakcji i refleksji po tym jak mu się zespół posypał. Każdy by się skapnął po takiej akcji, że coś jest nie tak. On musiał chcieć być ślepy i tylko udawał, że myśli że jest wszystko w porządku. Szef, szefów. Jakieś raporty chyba musiał dostawać. Chyba, że wszyscy udawali przed nim brak problemów ale musiałby być głupi aby w końcu do niego nie dotarło, że coś jest nie tak. Poza tym naciski szefa szefów mogły być przyczyną braku reakcji i ignorancji kierownika. Tutaj nie ma jednego winnego ale w czarnym scenariuszu pewnie z rzucą winę na tego biednego jednego który nota bene najbardziej się poświęcił dla projektu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 marca 2017 o 17:01

avatar Jorn
4 4

@MyCha: "Swoją drogą ciekawe czym różniła się jego sytuacja od waszej" Pewnie tym, że on pracował w Dziale Wdrażania Tego Typu Projektów, a dla pozostałych było to zajęcie dodatkowe.

Odpowiedz
avatar Hachiroku
14 16

Co to znaczy "wymiksowały się prawie wszystkie dusze"? Serio pytam - bo nie rozumiem: czy chodzi o to, że pracownicy sami zrezygnowali, czy o to, że szef ich oddelegował? Nie umiem sobie wyobrazić, że wszyscy pracownicy (79/80) odchodzą z projektu z własnej woli, jedna sierotka zostaje, a szef się na to patrzy i nie reaguje. Nie sugeruję fejka, po prostu schematy w korpo są mi obce.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 marca 2017 o 18:45

avatar hulakula
7 11

@Hachiroku: pracowałam kiedyś w pewnej austrackiej firmie, i gdy się nagle okazało, że szefem oddziału polskiego zostanie taki janusz biznesu- a wcześniej był bardzo fajny austriak- to z dnia na dzień z pracy zwolnił się CAŁY zespół. :D

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-5 19

Mnie z punktu widzenia fachowego zastanawia glownie to dziwne zwolnienie z pracy natychmiast na cztery miesiace z powodu nerwicy. Wyglada na bardzo "lewe", bo nerwice mozna przeciez sprobowac leczyc, a lekarz nie jest jasnowidzem i nie wie, czy choroba polepszy sie ewentualnie przez terapie i L4 mozna zawsze przedluzyc, ale od razu tak strasznie dlugo - niewyobrazalne dla mnie!

Odpowiedz
avatar bloodcarver
6 16

@ZaglobaOnufry: Jesteś lekarzem i badałeś tego gościa? Niektóre leki psychiatryczne wymagają miesiąca albo dwóch żeby w ogóle mogły ZACZĄĆ działać.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
3 7

@bloodcarver: A czasem leki psychiatryczne nie dzialaja, albo sa zle dobrane, albo pacjent nie reaguje na nie. Nie musisz mnie medycyny uczyc, bo wiem przypuszczalnie na ten temat wiecej niz ty. Ale twoj argument absolutnie nie wyjasnia, dlaczego lekarz wystawia L4 OD RAZU na 4 miesiace. Moze pacjent po duzo krotszym czasie bylby przynajmniej zdolny do pracy (moze jeszcze nie zupelnie zdrowy). Tego nigdy sie nie wie, dlatego wystawia sie krotsze zwolnienia, ktore mozna zawsze przedluzyc, o ile koniecze. A jak pacjent jest ponoc tak straszliwie chory, ze NAPEWNO najwczesniej po tak dlugim czasie wyzdrowieje, to niewatpliwie nadaje sie predzej do leczenia szpitalnego. Przypuszczam, ze symulant, albo przesadza, a nawet nie zapodano w tekscie, czy wystawiajacy ten dziki papier w ogole jest psychiatra. Historia z punktu widzenia fachowego - zupelnie nie do wiary. Moim zdaniem - fake.

Odpowiedz
avatar mitzeh
5 7

@ZaglobaOnufry: raczej musiał być psychiatra, lekarz rodzinny chyba nawet nie może wystawić zwolnienia dłuższego niż 30 dni. Natomiast spójrzmy może na sytuację z trochę bardziej ludzkiej strony - nawet gdyby stan pracownika rzeczywiście polepszył się po miesiącu, pojawiają się dwa problemy: po pierwsze, poprawa mogłaby być złudna, bo wiązałaby się głównie z wyeliminowaniem największego stresora (w postaci presji w pracy, jakości kontaktów z kierownikiem itd.), tak więc powrót do identycznego jak przed zwolnieniem środowiska poskutkowałby natychmiastowym nawrotem objawów; jeden miesiąc to zdecydowanie za mało, żeby kogoś nauczyć "odporności" na takie warunki (same leki tego cudownie nie załatwią, zresztą - to są warunki nieludzkie i tak naprawdę nikt nie powinien być zmuszony sobie z nimi radzić). Po drugie - i pracownik, i jego lekarz doskonale wiedzą, jaka jest sytuacja, to znaczy, że po powrocie ze zwolnienia pracownik będzie zmuszony znowu wejść w ten młyn. Więc lepiej dla niego (z uwagi na jego stan psychiczny i to, że takie traktowanie pracowników to zwykłe, pardon my French, sku_wysyńtwo), żeby już nie wracał - no to niech ma to zwolnienie do końca projektu, skoro, jak wynika z historii, jest ono dla niego jedyną opcją wymiksowania się z tego bagna. Dopisek, bo przeczytałam komentarz Ursueal niżej: jeżeli facet rzeczywiście ma zaplanowany udział w jakiejś terapii, także i to może stanowić podstawę do tak długiego zwolnienia, np. niektóre oddziały dziennej opieki prowadzą spotkania terapii grupowej codziennie przez kilka tygodni w standardowych godzinach pracy (no bo w końcu są oddziałami dziennymi) - nie jest więc możliwe uczęszczanie na nie bez brania zwolnienia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2017 o 6:28

avatar ZaglobaOnufry
1 3

@mitzeh: Mimo wszystkich podanych tu dziwnych argumentow, nikt mnie nie przekona, ze konieczne bylo od razu CZTEROMIESIECZNE L4. Przeciez o dlugosci czasu zaswiadczenia zwolnienia decyduje zawsze i tylko lekarz z powodow czysto medycznych, muszacy przeciez w tym czasie widziec i oceniac pacjenta regularnie, wiec mogl przedluzac w razie medycznej koniecznosci. Kasa chorych (w Niemczech przynajmniej) zaraz zarzucilaby lekarzowi niedbalstwo i pociagnela do odpowiedzialnosci prawnej (i slusznie!), a sama zaprosilaby pacjenta na obowiazkowa komisje swoich lekarzy (tzw. MDK) najdalej po 6 tygodniach, bo od tego czasu ona przejmuje placenie chorobowego.

Odpowiedz
avatar mitzeh
2 2

@ZaglobaOnufry: "Przeciez o dlugosci czasu zaswiadczenia zwolnienia decyduje zawsze i tylko lekarz z powodow czysto medycznych" no i lekarz zdecydował, przecież pracownik sobie tego L4 nie podrobił. Rozumiem, że Ty byś takiego zwolnienia nie wystawił - tamten lekarz, na szczęście dla pracownika, okazał się trochę bardziej ludzki. Można to oceniać wedle własnej woli, ja na przykład - wybacz argument ad personam - po Twoich komentarzach tutaj wiem, że nigdy w życiu nie chciałabym trafić na takiego lekarza jak Ty, bo sama wiedza medyczna to w tym zawodzie nie wszystko (i niestety wielu aspirujących doktorów House'ów o tym nie pamięta). Natomiast pomijając już wszystkie argumenty odnoszące się do współczucia i ludzkiego podejścia do pacjenta, skoro Tobie wydają się one "dziwne" i niezrozumiałe - jeżeli zaplanowane są oddziaływania terapeutyczne na 4 miesiące (a mogą być), to chyba stanowi to wystarczającą podstawę do wystawienia tego zwolnienia od razu. Jak ktoś musi spędzić dwa miesiące w szpitalu ze względu na jakąś bardziej "fizyczną" przypadłość, to przecież nie będzie w połowie leczenia leciał do lekarza po przedłużenie L4 (pomijając fakt, że mógłby nie mieć go jak dostarczyć w ciągu przepisowych siedmiu dni).

Odpowiedz
avatar vezdohan
16 18

Marsz ku klęsce. Poradnik dla projektantów systemów Edward Yourdon Co prawda traktuje o projektach informatycznych ale utkwiła mi myśl uniwersalna: Jeżeli bierzesz udział w marszu ku klęsce to dopilnuj aby ci płacili od godziny.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-4 6

@vezdohan: Jak dniowka jest wystarczajaco wysoka, to tez niezle i nie koniecznie musi sie bawic stawianiem w rachunek godzin pracy. Wszystko mozna z gory negocjowac, albo dac sie nabic w butelke.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
16 18

"uciekanie w chorobę"? To żadna ucieczka, w takich warunkach zwolnienie lekarskie od psychiatry jest czymś uczciwym, co było tylko kwestią czasu! A że nie wcześniej? Zwolnienie nie jest z powodu choroby, tylko z powodu niezdolności do pracy. Jeśli wcześniej pracował, z wydajnością jaką mógł osiągnąć, znaczy że zwolnienie nie byłoby zasadne. To szefostwo stworzyło problem i szefostwo musi go rozwiązać.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 marca 2017 o 19:53

avatar biala_czekolada
3 9

Też dziwi mnie długość tego zwolnienia - przy swojej nerwicy zwolnienie dostawałam na maksimum dwa tygodnie. Byłoby dobrze poznać odpowiedź także na pytanie Hachiroku. No i cóż to za "zależność w każdym calu"? Rozumiem jedynie bez zastrzeżeń nieuciekanie od problemu.

Odpowiedz
avatar 7sins
3 3

@biala_czekolada: Też się nie spotkałam z tak długimi zwolnieniami. Parę od psychiatry się u mnie w pracy zdarzyło i były max.na miesiąc - potem oczywiście odnawiane. Ale od razu na 4 miesiące?

Odpowiedz
avatar Ursueal
8 10

Szczegóły zbiorczo: 1) w zespole wykonawczym, który miał wszystko opracować i doprowadzić do stanu pokazywalności początkowo było osób 8 czy 9, już nie pamiętam (byłam już po praktykach, a jeszcze przed zatrudnieniem tutaj), nie licząc kierownika - wszyscy stwierdzili, że jednak nie chcą się w to bardziej angażować i wrócili na łona swoich podstawowych komórek w firmie, do codziennych obowiązków. W każdym razie, 8 par rąk to było dość, żeby to pociągnąć - po zebraniu treści od kilkudziesięciu osób wyselekcjonować je przy wsparciu ekspertów, opracować do spójnej postaci, zaplanować model wdrożeniowy i usprawnić działania firmowe. 2) Z tego, co słyszałam i widziałam, kierownik projektu pojęcie o tym, jak w ogóle takie zadania realizować ma mniejsze niż średnie, ale zostały mu 3 lata do emerytury i pracuje w tej firmie. odkąd ona w ogóle istnieje, więc nosi się, jakby umiejętności zawodowe dawała sama wysługa lat. 3) Właśnie po to, żeby ktoś ogarniał robotę za niego, dali mu etat asystencki (był śmiech i były małe awantury, bo tylko kierownicy największych oddziałów mają u nas "osobiste" etaty do pomocy, a on kieruje jedną z najmniejszych i najbardziej podrzędnych komórek) - Ostatnią Osobę, która nie mogła mu powiedzieć, że nie, bo... pracuje jako jego asystent. 4) Czy zwolnienie jest jedynie na nerwicę - nie wiem, ale wątpię, bo to rzeczywiście długo jak na takie rozpoznanie. To, że ma zwolnienie na 4 miesiące to jednak informacja pewna, wiem też o zaplanowanej kilkunastotygodniowej terapii ciągłej. Ze wszystkich swoich bolączek Osoba mi się nie opowiadała - jedynie z nerwicy (ale od dawna była widoczna gołym okiem, podejrzewam, że teraz to już cały zespół schorzeń wywołanych długotrwałym stresem i przemęczeniem). 5) Podejrzewam (i tylko podejrzewam), że sam pomysł projektu (bardzo ciekawy i korzystny z zawodowego punktu widzenia) wyszedł właśnie ze strony Osoby i jeszcze kogoś z pierwotnej grupy, a potem góra postanowiła przypomnieć sobie, że przecież od dawna właśnie z taką ideą się w skrytości ducha nosiła.

Odpowiedz
avatar GythaOgg
6 8

Trochę sprzeczności widzę w tym wpisie. Mówisz, że od początku było źle, że opisywana osoba zgłaszała problemy, a potem piszesz o "uciekaniu w chorobę, kiedy zaczynają się kłopoty". Za chwilę mówisz, że nerwicę było widać od kilku miesięcy. Czyli jednak ten ktoś nabawił się choroby a nie uciekł po pierwszym lepszy problemie. A potem znów, że powinien zgłosić chorobę pół roku wcześniej. Znaczy co, zanim się rozchorował? A skąd miał wiedzieć, ze to będzie pół roku pracy ponad siły, normalny człowiek jak zgłasza, że potrzebuje wsparcia, to normalny szef mu to wsparcie daje. Poza tym co miał zrobić, udawać chorobę? Zwolnić się? To się kupy nie trzyma.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
-3 3

Jednorazowo wypisane zwolnienie lekarskie nie może przekraczać 30 dni. Po takim okresie lekarz ma obowiązek zbadać chorego i sprawdzić czy nie ustały przyczyny braku możliwości wykonywania pracy. Także albo miałaś na myśli 4 tygodnie i palec Ci się omsknął albo...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 4

@Nietoperzyca: albo lekarz już wie, ile będzie trwała terapia psychologiczna i wie, że do jej końca będzie po prostu przedłużał papiery, a pracownik tego przed firmą nie krył.

Odpowiedz
avatar timka
1 1

@bloodcarver: a co ma do krycia skoro osoba przyniosła l4? tyle, że l4 nie może trwać dłużej niz 4 tygodnie..

Odpowiedz
avatar Trepan
0 0

Hmmm, a eksperci, którzy wzięli kasę i uznali zły projekt? Urzędnika można pozwać za spowodowanie strat i ponosi odpowiedzialność finansową, oni też mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za błędne decyzje. Co do nadzoru to o ile dobrze rozumiem to oni też wpompowali w to kasę, więc w sumie już stracili.

Odpowiedz
Udostępnij