Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miał być komentarz... Kwestia toalet w miejscach, do których przychodzą klienci zawsze…

Miał być komentarz...

Kwestia toalet w miejscach, do których przychodzą klienci zawsze jest drażliwa. O ile toaleta ogólnodostępna jest, może się to skończyć jak w historii Okularnicy, jeśli natomiast WC jest tylko dla personelu, pracownicy często są nagabywani przez klientów o dostęp. I tak jakiś czas temu głośno było o staruszku, który wygrał w sądzie batalię, którą toczył z bankiem, gdzie pracownicy odmówili mu dostępu do swojej pracowniczej toalety, czytałam również o 3-latku, który będąc z mamą w banku musiał nasiusiać do kubeczka, bo pracownicy nie pozwolili im skorzystać z WC...

W bibliotekach jest różnie. Niektóre są wyposażone w toalety dla czytelników, wtedy nie ma problemu. Ale większość placówek ma tylko jedną toaletę. Co wtedy?
Odgórny przykaz jest taki, że mamy ją udostępniać czytelnikom. Niektóre placówki dysponują kluczykiem, wydawanym na prośbę czytelnika, a niektóre zostawiają wychodek otwarty. W wielu bibliotekach toaleta staje się więc szaletem publicznym, z którego niektórzy korzystają nie wchodząc nawet później do biblioteki.

W niektórych placówkach - w tym mojej - jest jeszcze gorzej: toaleta jest na zapleczu. Obok pokoju socjalnego i szafy na nasze osobiste rzeczy. Jednak mimo to mamy udostępniać ją czytelnikom.
W związku z tym, jeśli ktoś potrzebuje, z reguły grzecznie pyta, czy może skorzystać (w końcu wchodzi na zaplecze).

Pewnego razu matka z dzieckiem nagle postanowiła pójść do WC. Bez pytania, bez pozwolenia, ot tak ładuje się na zaplecze (jest oznaczone i podpisane, więc nie sposób tam wejść przypadkiem). Poszłam za nią i zwróciłam uwagę, że jeśli chce skorzystać, to nie ma problemu, ale należy nam o tym powiedzieć. Normalna sprawa? Otóż nie. Babka dostała niemal histerii (zaznaczam, że nie wyprosiłam jej, pozwoliłam skorzystać, tylko z prośbą o informowanie nas na przyszłość, że idzie na zaplecze), rozpętała awanturę z hasłem przewodnim "Przecież ja mam małe dziecko!!!", a następnie, nieusatysfakcjonowana rezultatem (w kontaktach z czytelnikami jestem oazą spokoju i właściwie jeszcze żaden mnie nie wyprowadził z równowagi) zgłosiła sytuację wyżej.
Po złożonej u dyrekcji skardze (ogólnie babka twierdziła, że jej nie wpuściłyśmy) wszystkie biblioteki dostały oficjalny nakaz udostępniania toalety KAŻDEMU.

I wiecie co? Nie robię tego. Kiedy wpada przypadkowy przechodzień, który potrzebuje WC, mówię mu, że nie ma. Ponieważ o ile różne sytuacje rozumiem i nie odeślę w diabły matki z maluchem czy kobiety w ciąży, o tyle nie wyobrażam sobie dzielenia toalety z całym osiedlem. Po prostu nie.

by Librariana
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar glan
15 19

Ja nie rozumiem jakim cudem ludzie nie ogarniają się w toaletach. Przecież co niektóre zwierzęta są w kwestiach toaletowych czystsze od ludzi. A gdyby tak zrobić w toalecie monitoring? Oczywiście atrapę kamery ale o tym wiedzą tylko pracownicy. Na drzwiach dodatkowo "obiekt monitorowany". Może ludzie byli by bardziej ogarnięci? Inny pomysł. Przed wpuszczeniem do toalety czy wydaniem kluczyka pobierać kaucję 20 zł. Kaucja zwrotna jeśli toaleta będzie pozostawiona w czystości. Tylko ktoś za każdym razem musiałby latać i sprawdzać.

Odpowiedz
avatar mitzeh
9 9

@glan: gdyby ktoś zauważył kamerę (bo przecież nie wiedziałby, że to atrapa) w TOALECIE, posypałyby się pozwy i/lub natychmiast rozpętałaby się afera w lokalnych mediach. Kaucja za to jest dobrym pomysłem, tylko rzeczywiście problemem byłoby ogarnianie tego wszystkiego.

Odpowiedz
avatar Caryca
7 7

Mnie też zastanawia, dlaczego ludzie w publicznej toalecie potrafią zostawić taki syf. Co się musi dziać w głowie człowieka, który zostawia klocka na desce albo obok klozetu? Skąd pomysł, żeby owego klocka rozsmarować dookoła?

Odpowiedz
avatar glan
1 1

@Caryca: Dołączam się do pytania. Raz w życiu też widziałem publiczną toaletę na stacji benzynowej gdzie jedna kabina była dokładnie wysmarowana g... Kto, jak i po co? Nie rozumiem! To trzeba nagrać ukrytą kamerą!

Odpowiedz
avatar glan
1 3

@mitzeh: Gdyby wszędzie były napisy "obiekt monitorowany" to przecież korzystający byliby lojalnie ostrzegani. Nikt im nie kazał korzystać. Jeszcze inne rozwiązanie - zrobić toaletę dla publiczności we wschodnim stylu - porcelanowa/metalowa dziura w podłodze. Nawet jak ktoś zapaskudzi to wystarczy spłukać wężem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 18

Zgadzam się z Tobą i rozumiem w pełni. Wkurzające były tłumaczenia banku, że to wina pracownika, a 0 wyjaśnień, czy toaleta była oddzielna od zaplecza, a jeśli nie, to czy pracownicy mogą odrywać się od obowiązków, żeby tego zaplecza przypilnować. Ale jest jedna rzecz, która mnie denerwuje z drugiej strony- w wielu miastach brakuje publicznych toalet(chocby płatnych). Bo czasem trzeba wyjść na miasto coś załatwić, a jeśli nie ma w pobliżu centrum handlowego, to zostają krzaki, albo własne majtki. A jeszcze są miasta, które chcą sprowadzać turystów, a toalet brak.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
17 17

Jeżeli wszystkie biblioteki mają udostępniać toalety każdemu, to wszystkie biblioteki powinny mieć osobną toaletę dla personelu i osobną na gości. Przy czym, ta publiczna nie może być na zapleczu. Nie wyobrażam sobie, że miałabyś każdego wpuszczać na zaplecze, tam gdzie są twoje rzeczy, portfel, jedzenie, służbowa kuchnia itp.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@grupaorkow: Fakt, powinno tak być. Niestety sprawa się komplikuje, kiedy właściciel budynku to człowiek-cebula, który stwierdzi, że mimo metrażu i możliwości nie będzie się bawił w toalety dla klientów, ale jak któryś zechce to masz mu udostępnić. Nawet gdyby miał przejść przez biuro z prywatnymi rzeczami pracowników i kasetą z utargiem, a co. Ja sobie tego nie wyobrażam, ty sobie tego nie wyobrażasz... a inni sobie takie rzeczy roją w głowach. Do tego dodajmy fakt, że część ludzi w takich publicznych toaletach to zwyczajne bydło. Kilka razy mi się zdarzyło wejść do takiej za potrzebą i to co tam zastałem... słodki Jezu z Nazaretu, ci ludzie albo mają poważną dysfunkcję mózgu, albo w domu mają to samo i uznają za normalne, żeby zostawić po sobie za przeproszeniem obsrany cały kibel z niespuszczoną zawartością. Powiem więcej. Pracowałem przez kilka lat na sklepie, gdzie toaleta była jedna dla wszystkich, na korytarzu, zamykana na klucz, a ten mieliśmy u siebie i kilka razy się zdarzyło, że przychodził klient prosząc o ten klucz, bo fizjologię trudno oszukać. Uwierzyłabyś, że ta kulturalna, na pierwszy rzut oka wychowana, zadbana pani po czterdziestce jest w stanie zrobić w toalecie taki syf, że wchodząc do niej chwilę później człowiekowi zbiera się na wymioty? No właśnie, ja też nie wierzyłem. A widać niektórzy uważają, że jak "publiczne", to niczyje, więc nie trzeba dbać.

Odpowiedz
avatar R4ndy
13 13

Odpieluszkowe zapalenie mózgu. "Przecież ja mam małe dziecko!!!"

Odpowiedz
avatar Jorn
-3 13

Doskonale rozumiem, że nie chcesz dzielić toalety z całym osiedlem, ale w sytuacji odgórnego nakazu nie do ciebie należy decyzja w tej sprawie.

Odpowiedz
avatar Albatrosowa
0 0

W galerii handlowej w której pracuję toalety na parterze są dostępne tylko dla pracowników, którzy mają udostępnione klucze. Podobno wcześniej były problemy z żulami, którzy próbowali sobie w nich zamieszkać. Natomiast dla klientów są dostępne toalety na wyższych piętrach. Mimo to niejednokrotnie spotkałam się z niezłym "ochrzanem": no bo jak to pozamykane - on/ona na górę nie będzie chodzić. Nieraz to wygląda tak jakby czatowali na mnie przy drzwiach, już nie wspominając o szarpaniu klamki. A przecież pracuje tu sporo osób i nie sądzę żeby tylko mnie to spotykało...

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

to radzilabym wydajacemu nakaz posprzatac te toalety ozniej i przekonac sie do czego to doprowadza

Odpowiedz
avatar archeoziele
0 0

Aż mi się przypomniały perypetie z tojkami na Grunwaldzie. Sprawa jest tam rozwiązana w ten sposób, że w pobliżu obozów rekonstruktorów znajduje się "królestwo niebieskie" - czyli po prostu zaplecze sanitarne dla uczestników. Tojki są zamykane na kłódki a w każdej chorągwii są do nich kluczyki (przypada zazwyczaj 4-5 tojek na chorągiew). Tojki dla turystów są otwarte i znajdują się w innych miejscach. Ale ile żali już od turystów słyszałam, że jak to tak. To ja mam iść gdzie indziej? Taki kawał. Przecież jam jest wielki turysta, wy tu jesteście dla mnie i musicie mnie wpuścić do tojki. Niestety, tłumaczenie że takich turystów jak on jest tam kilkanaście-kilkadziesiąt tysięcy nie działa. Ani to, że turysta przyjeżdża tam na kilka godzin i nie obchodzi go czy w tojce zostawił porządek czy nie. A my siedzimy tam przez tydzień.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

Jeśli biblioteka jest publiczna to niestety, ale toaleta także musi być udostępniona ludziom, ponieważ jest fundowana z podatków. Tak samo jest na uczelniach, nawet jak nie jesteś studentem, masz prawo wejść i skorzystać. Umiejscowienie toalety na zapleczu może i jest niefortunne, może byłoby miło żeby Pani powiedziała, że się tam wybiera, ale nie miała takiego obowiązku. Oddzielną kwestią jest kultura osobista i higiena, bo tej ludzie na ogół nie posiadają, a najgorsze są roszczeniowe matki z dziećmi.

Odpowiedz
Udostępnij