Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój znajomy rok temu otworzył sklep ze zdrową żywnością, a raczej "sklepik".…

Mój znajomy rok temu otworzył sklep ze zdrową żywnością, a raczej "sklepik". Do tego ważną kwestią jest to, iż asortyment ma nastawiony na wybrednego klienta. Myślałem że osoba, która inwestuje swoje pieniądze w taki biznes, jest na tyle ogarnięta żeby zdawać sobie sprawę, iż jest to typowa "praca z ludźmi" i po prostu w handlu bezpośrednim się tego nie uniknie.

Jak widać nie.

Mija rok, a mój znajomy niemal codziennie narzeka na klientów, ale nie są to typowe narzekania, że ktoś jest np. wulgarny, niemiły lub nawet narzeka na ceny. Otóż mój znajomy narzeka na PYTANIA I GŁUPOTĘ klientów! Do szału doprowadzają go np telefony z pytaniem czy taki a taki produkt ma obecnie na sklepie, pytania o jakość sprzedawanego towaru, rzuca gromy na klientów, którzy się zastanawiają, albo rozglądają po sklepie.

Jego ulubionym tematem do narzekań są głównie "głupie baby", niemalże każde pytanie o jego towar od dostępności po kraj pochodzenia, go irytuje. Regularnie też narzeka na to iż klienci pytają co mógłby im polecić, pytają o skład lub terminy ważności. Zdarzało się, że potrafił gburowato odpowiadać potencjalnym kupującym, że jak brakuje im wiedzy, to niech sprawdzą w internecie, albo się doedukują, dwa razy też zwyczajnie zwyzywał "pytacza" przez telefon...

Oczywiście denerwują go też osoby próbujące zwyczajnie zagadać na rozluźnienie atmosfery podczas zakupów, rzucające jakimiś żartami, a nawet takie, które chwalą wygląd sklepu/jakość towarów, bo przecież co go to obchodzi, on jest zajęty i nie życzy sobie pogaduszek...

Gdy trafia się klient trudniejszy, czyli np. niezadowolony, to oczywiście wtedy nie ma żadnych oporów zwyzywać ludzi od plebsu, kazać wyp!@%*ć z jego sklepu, podsumować, że jest magistrem i wie lepiej itp. Ogólnie skłonność do awantury jak u jeża ze wścieklizną.

Z tego co zauważyłem, zakładając sklep chyba spodziewał się, że wszyscy ludzie wchodzący do jego przybytku, będą w milczeniu pokazywać palcem co chcą, następnie płacić i wychodzić.

I on się dziwi, że interes słabo mu idzie...

sklep

by ~Zaszoczonowany
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ara
27 29

Cóż, jest to po prostu przykład bardzo nieszczęśliwego człowieka. Dla takiego najgorszą karą jest życie z samym sobą, bo zwyzywany klient pójdzie gdzieś indziej, dostanie towar i za jakiś czas o incydencie zapomni, a ten będzie musiał do końca życia zmagać się ze swoją żółcią i nienawiścią.

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 3

@Ara: i sie zakrztusi wlasnym jadem swoja droga zycze powodzenia jesli osoba boryka sie z np. impulsywnoscia i fobia spoleczna, a wykonuje zawod, w ktorym trzeba z klientem pracowac i go aktywnie pozyskac na tyle, by chcial wracac...

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
22 22

W dobie opinii w internecie wktótce będzie zmuszony zwinąć interes, bo nawet pies z kulawą nogą do niego nie zajrzy.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
12 12

Niech zacznie sprzedawać przez internet. Ludzie se przeczytają opis, wrzucą towar do koszyka, zapłacą przelewem, gość zaniesie paczkę na pocztę i cześć. Żywego klienta na oczy nie zobaczy.

Odpowiedz
avatar Librariana
19 19

@eulaliapstryk: Wtedy klienci będą wysyłać maile z pytaniami :D

Odpowiedz
avatar glan
14 14

@eulaliapstryk: Na pocztę powiadasz? A potem jeszcze komentarze będą sobie wystawiać? Nie czytasz piekielnych? Poczta i allegro to stałe źródła problemów dla zwykłych ludzi a co dopiero dla takiego marudy. :)

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
6 8

@Librariana: Hmmm. To można by wyłącznie taki formularz kontaktowy zrobić na stronie, najlepiej z mnóstwem przeklikiwania się przez kolejne opcje. To skutecznie zniechęca do zadawania pytań - odsieje na wejściu zwykłych marudów, tylko najtwardsi desperaci ostaną, a ilu takich może być? :D

Odpowiedz
avatar hulakula
11 13

@eulaliapstryk: mam takiego znajomego, z identycznym podejściem do klienta, któremu upadł sklep internetowy. obrażanie klientów było na porządku dziennym. 1. bo np. klientowi mail od sklepu prawdopodobnie wpadł do spamu- no to przecież poniżej jego godności jest zadzwonienie do klienta i dogadanie zamówienia za sporą kasę. 2. bo np. klient śmiał zadać jakieś pytanie szczegółowe o towar, albo chciał coś spersonalizowanego- no w D*pach się tym ludziom po przewracało 3. albo klient wybrał najtańszą wówczas wysyłkę pocztą i trzeba było z paczkami iść na pocztę. i wiecznie było coś nie halo. ja nie twierdzę, że nie wiadomo jak klientom trzeba nadskakiwać, ale przegięcie w drugą stronę też nie służy.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
6 6

@hulakula: Tak już poważniej mówiąc: wszystko rozumiem - można nie lubić ludzi, uważać ich gremialnie za roszczeniowych przygłupów, no serio, wolna wola, bywają takie ciężko aspołeczne jednostki. Tylko gdzie trzeba mieć rozum, żeby w takim przypadku brać się za pracę, wymagającą ciągłego kontaktu z tą zidiociałą tłuszczą? Masochista, cy co? :)

Odpowiedz
avatar hulakula
4 4

@eulaliapstryk: często mnie dziwi, że ludzie decydują się na pracę w zawodach/miejscach do których nie mają żadnych predyspozycji. abstrahując od tego, że rachunki same nie zapłacą- niektórzy mają opcje manewru a i tak wybierają pracę, która jest dla nich udręką. nie wiem skąd to przekonanie, że praca ma sens jak się jej nie lubi ;-)

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
4 6

Moze gosc brzydzi sie ludzmi, sa nawet lekarze, brzydzacy sie krwia. Mozna czasem minac sie z powolaniem, ale wtedy nie musi sie koniecznie kontynuowac profesji.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
4 4

Czy mogę wiedzieć co i czy w ogole odpowiadasz koledze, kiedy ci narzeka?

Odpowiedz
avatar nasturcja
4 4

Kolega powinien zatrudnić miłego człowieka do obsługi klientów a samemu zajmować się wyłącznie kontaktem z dostawcami. Dzięki temu nie sklep nie upadnie a on nie zejdzie na zawał jak go ktoś zapyta czy ten sklep to papierniczy.

Odpowiedz
avatar LTM87
10 12

@bazienka: Tyle, że w tym przypadku ta "wiedza absolutna" to... profesjonalizm. Sklep ze zdrową żywnością jest sklepem specjalistycznym, czymś w stylu np. sklepu fotograficznego, hydraulicznego czy zoologicznego. Ludzie przychodzący do takiego miejsca zwykle są w jakiś sposób związani z daną tematyką. Wątpię, żeby to były sytuacje typu "Proszę mi przeczytać skład/datę ważności". Na zdrowej żywności się nie znam, ale czy przypadkiem nie jest tak, że w jej przypadku skład ma znaczenie kluczowe, a termin przydatności bywa krótki, właśnie dlatego, że nie ma tam sztucznych środków przedłużających trwałość? Więc ludzie o to pytają, bo wydaje im się, że za ladą stoi gość, który będzie w stanie im fachowo doradzić. Poinformować ich, że coś, co ma krótki termin przydatności faktycznie jest świeże, oraz że zawiera dokładnie te składniki, których szukają/nie zawiera tych, których nie chcą. Do takiego sklepu się wraca, bo wiadomo, że siedzi tam dobrze zorientowany fachowiec, a nie chamidło, które całym sobą pokazuje, jak bardzo nienawidzi Ciebie, tej roboty i w ogóle całego tego świata, a tak w ogóle to bier babo co dajo i wypad, bo tu jest sklep, rozumisz? SKLEP, a nie punkt informacji. We internecie se sprawdź, albo ciotki Felki zapytaj, ja tu nie od tego. Wyobraź sobie sytuację, w której chcesz np. kupić nowy aparat fotograficzny. Idziesz do sklepu, a tam Ci sprzedawca mówi "O, takie są, tam, ło!". Pytasz, jakie który ma funkcje i czy jeśli np. jeśli lubisz fotografować zwierzęta, to ten będzie właściwy? "A ja tam nie wiem, powinna wiedzieć czy właściwy, czy niewłaściwy, zresztą co mi dupę zawraca, etykietę ma? Ma, to niech se przeczyta, tam pisze. I niech myśli szybciej, niby uczone, szkolone, a przyjdzie i stoi jak ta..." Zadowolony klient przekaże informację pięciu osobom. Niezadowolony piętnastu.

Odpowiedz
avatar inga
5 5

@LTM87: Ile ta pasta wytrzyma w lodówce po otwarciu? Która papryka jest najostrzejsza? Każda ma w nazwie "ostre", ale przecież odmian jest wiele, a ja nie chodzę na zakupy ze skalą Scoville’a w kieszeni. Jak określenie "ostry" na słoiku tajskiej pasty ma się do naszej definicji ostrości? Które płatki gotuje się krócej, orkiszowe czy gryczane? Takie mniej więcej pytania zadawałam ostatnio w podobnych sklepach, pewnie klienci bohatera zadawali podobne. I sprzedawcom korona z głowy nie spadła ;)

Odpowiedz
avatar nemo333
-3 3

Szczerze Ci powiem - jeśli nie miałeś kontaktu z takimi ludźmi to nie zrozumiesz co to znaczy. Najgorszy jest klient który przychodzi sobie popatrzeć, zobaczyć co masz na sklepie (szczególnie przychodzący regularnie co 2 dni od 10 lat jeśli nigdy nic nie kupił) i tylko zajmuje Ci czas zadając pytania chociaż wiesz że w ciągu ostatniego roku zostawił kupując jeden przedmiot 50 zł a przyłazi bo nie ma co robić i z kim pogadać. Drugim wybitnie drażniącym gatunkiem klienta jest "co by Pan polecił?" nie stawiając żadnych wymagań i nie określając co właściwie potrzebuje bo sam tego nie wie. Pół biedy jeśli chodzi tu o rodzaj chleba, gorzej gdy chodzi o wybór telewizora czy aparatu gdzie rozpiętość cenowa zależnie od potrzeb i zastosowania to kilkaset do kilkunastu tysięcy złotych. A jak rzucisz mu coś co samemu chcesz używać tak jak spytał to okazuje się "łeeeeeeeee, taki wielki, drogi, na co mi to, ja to raz w roku na wsi będę używał to takie małe tanie coś chciałem" Żarciki na rozluźnienie często są śmieszne tylko dla osób które ich używają. Często tylko denerwują bo nie możesz konketnie załatwić szybko sprawy i wrócić do zaległych robót bo klyent se chce pogadać o pierdołach.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
0 0

Ja się dziwię raczej, że jakkolwiek mu idzie ten interes. Ale z jeżem to chyba słabe porównanie…

Odpowiedz
Udostępnij