Pracuję sobie w kawiarni.
Na tle innych wyróżnia ją to, że wszystkie nasze produkty są bio, eko, certyfikowane no i w ogóle 100% zdrowia. Co za tym idzie, klienci zwykle są specyficzni, wymagający, ale nie mogę narzekać, bo większość z nich jest grzeczna i miła.
Nie o tym jednak do końca :)
Przychodzi dziś dziewczę młode, wymuskana, wymalowana, jak z obrazka, widać że "eko świrka" (bez obrazy, ja tak pieszczotliwie nazywam co niektóre przypadki), bo zasypuje mnie masą pytań na temat jakości produktów i ich składu itp., tłumacząc przy tym zawzięcie jaką ona ma wielką wiedzę na temat zdrowego żywienia i trybu życia. Po męczących 10 minutach, postanowiła zamówić świeży sok z pomarańczy. Kamień z serca, koniec mej udręki, tak przynajmniej mi się zdawało.
Kiedy zabrałam się za przygotowywanie owoców, dziewczę zabiło mnie pytaniem czy "aby na pewno te owoce nie zawierają glutenu i szkodliwego cukru".
Umarłam... tłumaczyłam kolejne 5 minut, że nie, nie mają.
Do końca chyba nie była przekonana i podejrzliwie na mnie zerkała, ale sok wypiła.
Piekielności tłumaczyć chyba nie muszę.
Pozerstwo samo w sobie jest piekielne...
No przecież to takie modne i trendy mieć alergie na gluten, nietolerancje laktozy i inne duperele.
Odpowiedz@Woltarix: Spoko, kiedyś jedna pani pytała czy mleko "bez laktozy" nie posiada laktozy, także ten...
Odpowiedz@Woltarix: Nietolerancja laktozy niestety nie jest "duperelą".
Odpowiedz@layla999: Jak ktoś ma tę nietolerancję - to wtedy to nie jest duperela. Gorzej, jak ktoś sobie wmówił, że na pewno mu ten gluten szkodzi. Ja ostatnio w sklepie się śmiałam z chłopakiem, że serka wiejskiego nie chcę - bo napis "nie zawiera GMO". A ja kupuję tylko z GMO i glutenem xD
Odpowiedz@Carima: No nie do końca z tym GMO :D Obecnie produkcja żywności obejmuje kontrolę od składników paszy po produkt końcowy. Jeżeli na serku/mleku jest "nie zawiera GMO", to znaczy, że w paszach, którymi są skarmiane krowy, nie ma roślin modyfikowanych genetycznie. Teoretycznie, jeżeli pasza zawiera produkty pochodzenia sojowego, to raczej jest GMO
Odpowiedz@carima to tak samo jak z oznaczeniem papierosów i ich opisami. Mina osób których proszę o fajki dla niepełnosprawnych jest warta tej akcyzy.
Odpowiedz@tick: Wystarczy, że krowa zje jabłko z jabłoni, która została zaszczepiona inną odmianą i całe to "nie zawiera GMO" szlag trafia. Przecież w naszym kraju stosuje się GMO od dawien dawna. Samo szczepienie drzew już jest jednym ze sposobów mieszania im w kodzie genetycznym w celu wywołania konkretnych reakcji czy konkretnych skutków.
Odpowiedz@mesing: dokładnie, przecież GMO nie znaczy, że coś zostało wyhodowane w laboratorium. W tych czasach wszystko jest GMO, nawet psy. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak dużo produktów jest modyfikowanych, banany, arbuzy, kukurydza... a truskawki to nie powinny wogóle istnieć.
Odpowiedz@mesing: Głupiś czy niedouczony? Szczepienie drzew/krzewów nie zmienia ich genotypu, co innego hybrydyzacja. @Poluck Zapoznaj się z obecną definicją GMO, a nie pleć bzdur. To, że coś powstało w drodze selekcji to jest to organizm genetycznie modyfikowany, owszem, ale nie w kwestii prawnej. Kolejna sprawa - szajbusy co "boją" się GMO muszą naprawdę się doedukować, bo brednie jakie tworzą niekiedy przechodzą ludzkie pojęcie.
Odpowiedz@mesing: yyyy... szczepienie drzew zmienia ich kod genetyczny? @Poluck GMO oznacza tyle, że laboratoryjnie zmieniana została sekwencja DNA danego organizmu. Np. odporność na szkodniki czy na środki ochrony roślin (np. roundup). Ale jednocześnie mamy za małą wiedzę, żeby jednoznacznie stwierdzić jak bardzo te zmiany wpływają na cały organizm i jak to wpływa na ostatecznych konsumentów.
OdpowiedzGMO tylko wolniejsze, "naturalne", na zasadzie wybierania lepszych dla nas okazów i łączenia ich ze sobą, stosujemy chyba odkąd człowiek zaczął zajmować się uprawą ziemi. Zobaczcie sobie, jak kiedyś wyglądał np. arbuz albo inne owoce. Po prostu teraz możemy szybciej modyfikować rośliny, bez czekania wiele lat na efekty, dzięki czemu być może nie będzie trzeba używać tak wielu środków ochrony roślin (które też są uwaga, uwaga! pochodzenia naturalnego!) Co do GMO polecam też sobie poczytać o akcji ze złotym ryżem...
Odpowiedz@Carima: Tworząc krzyżówki w "naturalny" sposób, w poszczególnych krokach widzimy co się dzieje. Dodatkowo - niekorzystne krzyżówki są na ogół letalne, więc nie mają szans na rozmnożenie się. GMO to zaś grzebanie w kodzie genetycznym, gdzie zmiana z jednej strony może dać pożądany efekt, ale z drugiej strony może spowodować wytwarzanie metabolitu w postaci jakiejś szkodliwej dla ludzi toksyny.
OdpowiedzWłaśnie. Te tradycyjne modyfikacje były jak rzeźbienie siekierą. GMO można porównać do użycia w tym celu skalpela.
Odpowiedz@Carima: Fajnie, a teraz powiedz mi proszę, co to jest GMO. Albo nie, bo się jeszcze okaże, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Proszę, oto definicja: "Organizm zmodyfikowany genetycznie, GMO (od ang. genetically modified organism) – organizm, którego genom został zmieniony metodami inżynierii genetycznej" I dodatkowe info: "Modyfikacje, jakim podlegają organizmy, można podzielić na trzy grupy: zmieniona zostaje aktywność genów naturalnie występujących w danym organizmie do organizmu wprowadzone zostają dodatkowe kopie jego własnych genów wprowadzany gen pochodzi z organizmu innego gatunku – organizmy transgeniczne" Tak, jak napisał Tick - jest ogromna różnica między doborem w hodowli, a inżynierią genetyczną. Chodzi zarówno o skalę czasową, jak i o skalę możliwych do dokonania zmian, a także ich wpływ na środowisko naturalne. Generalnie,jeśli chodzi o GMO to zaobserwowałam 3 podejścia. Ludzie, którzy kompletnie nie wiedzą, o co chodzi - "ło jeronie, toż to gieemło, dawaj widły!" Ludzie, którzy również kompletnie nie wiedzą, o co chodzi, ale czytają Newsweeka i myślą, że wiedzą: "Pszeciesz ludzie od zafsze modyfikowali, co to za ciemnota tutaj się ośmiela szerzyć antygmową propagandę! Wstyd, że takie kołtuństwo trwa!" Ludzie, którzy faktycznie wiedzą, o co chodzi: "Trzeba do tematu podchodzić bardzo ostrożnie i krytycznie" To drugie podejście jest bardzo niebezpieczne, bo jeśli ludzie z drugiej kategorii dość głośno będą krzyczeć, że obawa przed skutkami hodowli GMO (zwłaszcza roślin) jest przejawem uwstecznienia i ignorancji, to głosy specjalistów zostaną (a wręcz już są) po prostu ignorowane.
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: Ależ oczywiście, że ludzie zawsze modyfikowali, tylko nie potrafili tego robić na poziomie genetycznym, bo nie było takiej technologii. Doborem też wybierasz rośliny, które jakby nie patrzeć - mają trochę inny genom, ale na chybił-trafił - bo chyba niemal każde stworzenie, czy to roślina, czy zwierzę od czasu do czasu ma jakąś mutację.
Odpowiedz@Carima: 1. w naturze najczęstsze i normalne są mieszańce międzygatunkowe (te same białka), międzyrodzajowe rzadsze, a pomiędzy królestwami nie zdarzają się nigdy (kukurydza Bt)- w roślinie pojawiają się nowe białka, których wpływ jest nie do końca znany. 2. to, że środki ochrony produkuje się z ropy naftowej nie znaczy, że są one naturalne. Tych prawdziwie naturalnych, typu gnojówki z roślin, nie stosuje się w wielkoobszarowych uprawach GMO, bo są zbyt drogie. 3. Praktyka pokazała, że oprysków trzeba bawet stosować więcej, ponieważ szkodniki i chwasty się uodparniają - powstał nawet termin superchwasty. 4. Złoty ryż to propagandowy kit, nie wszedł nawet do upraw. Jest żółty, ponieważ zawiera większą ilość karotenoidów, ale nie przekłada się to wprost na większą zawartość wit. A. "Niezależne badania wykazały bowiem, że dwuletnie dziecko, by dostarczyć organizmowi dzienną dawkę witaminy „A”, musiałoby zjeść 3,5 kg ryżu, a osoba dorosła 10 kg. " O zagrożeniach związanych z GMO w skrócie można poczytać tu http://rolnicyekologiczni.pl/?page_id=21 Tu skrót pewnego raportu "Wpływ upraw GMO na ekonomikę gospodarstw rolnych, środowisko i stosunki społeczne" http://www.upwr.edu.pl/p/ogloszenia/2013/01/gmo_wplyw_upraw.pdf
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: większość tutaj to właśnie to drugie podejście... niestety :(
OdpowiedzZadziwia mnie ten szał na dietę bezglutenową/bezmleczną/bezpowietrzną... jeszcze kilkanaście lat temu niewiele osób o tym słyszało, poza ludźmi którzy faktycznie go nie tolerowali. Jak teraz od kogoś słyszę "Odkąd przeszedłem/przeszłam na dietę bezglutenową czuję się lepiej!" to myślę, że to zwykłe placebo :D Staranny wybór posiłków i przygotowanie ich samemu sprawia, że czujemy się lepiej, a nie brak glutenu, bo nawet nie ma ŻADNYCH dowodów na to, że by czuć się lepiej wystarczy nie jeść produktów z glutenem. Nie mówiąc już o tym, że niewłaściwie stosowana może nam zrujnować zdrowie. Ale co tam. Ich wybór. Niedługo w szale tych wszystkich "bez", będą mogli jeść kamienie i ściółkę. Byle być NA TOPIE. To moja opinia, także możecie sobie plusować/minusować...wszystko mi jedno :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2017 o 17:32
@mabmalkin: identyczną opinię (popartą wiedzą medyczną) ma mój alergolog :) No może nie wspominał o kamieniach i ściółce :) Prawda jest taka, że odstawienie glutenu nie wpływa pozytywnie na żadną przypadłość oprócz nietolerancji glutenu :)
Odpowiedz@mabmalkin: Skoro ktoś faktycznie czuje się lepiej na diecie-bez-czegoś-tam, to znaczy, że warto było na nią przejść, nawet jeśli lepsze samopoczucie to faktycznie efekt placebo :)
OdpowiedzPod warunkiem, że za kilka tygodni, miesięcy czy lat nie okaże się, że ta 'dieta' nie była jednak obojętna dla organizmu. Bardzo ważna jest równowaga, a takie wywalanie niektórych rzeczy z jadłospisu może się źle skończyć.
Odpowiedz@mabmalkin: Tu masz rację. Dieta bezpowietrzna jest najlepsza na świecie. Rozwiązuje wszystkie problemy. Raz na zawsze. Napisałbym więcej, ale idę szamać niezdrowe rzeczy :)
Odpowiedz@bezznaczenia: No właśnie o to mi chodzi. Tacy ludzie sobie WMAWIAJĄ, że ich organizm nie toleruje glutenu.
OdpowiedzPrzecież owoce zawierają cukier.
Odpowiedz@Kumbak: Oczywiście że tak, ale chodziło jej o "niezdrowy, sztuczny" cukier, w myśl, że owoce być może są jakoś dosładzane (czytaj: OWOCE), bo soki robimy jakby na oczach klienta i polega to na wyciskaniu tychże cudów natury bez żadnych modyfikacji
OdpowiedzNo ale to miał być "szkodliwy" cukier, cokolwiek to dla niej znaczy :D
Odpowiedz@Owocowy_sorbet: odniosłem wrażenie, że dla niej każdy cukier jest szkodliwy :)
Odpowiedz@Kumbak: Prawda jest taka, że soki owocowe są niemal tak samo bardzo szkodliwe, jak czysta sacharoza. A paniusi raczej wydaje się właśnie, że skoro soczek jest bio, och i ach, prosto z owocków, to musi być dobry, co jest totalnym nonsensem dla każdego mającego jakąkolwiek wiedzę o żywieniu. Gdyby dla niej każdy cukier był szkodliwy - tak jak jest naprawdę - to raczej nie precyzowałaby, że chodzi jej o "szkodliwy cukier".
Odpowiedz@RudaRakieta: najgorsza dla wątroby jest właśnie fruktoza. Najtrudniejszy cukier do trawienia, chętnie się odkłada zamiast odżywiać mózg jak np glukoza. Natura wyposażyła owoce w błonnik - mało kto zje naraz pięć pomarańczy, bo błonnik syci. Ale już wypić sok z cukrem z tych pięciu pomarańczy nie jest wcale trudno... znawcy tematu mówią, że sokowirówka to jeden z największych grzechów przeciw zdrowiu :D
OdpowiedzZawsze wiedziałem że jest życie po śmierci. Dzięki tobie mam na to dowód. Napisz proszę jak to naprawdę wygląda po tamtej stronie
OdpowiedzZ jednej strony śmiać się chce z klientki. Ale z drugiej, gdy się pamięta, jakie przekręty robi personel w przybytkach publicznego żywienia (z "odświeżaniem" spleśniałej kiełbasy na czele), ten śmiech trochę w gardle więźnie. Na marginesie: kiedyś miałam niefajne problemy po mięsie z indyka. Ki czort, myślę, przecież indyk nie jest problematyczny dla osób z nietolerancją histaminy (mam niedobór DAO, stąd gorzej sobie radzę z tą aminą). Po czym okazało się, że producent do niby "100% mięsa indyczego" dodaje szkodliwą w HIT maltodekstrynę, czego wcześniej nie sprawdziłam, bo do głowy mi nie przyszło, że zwykłe mielone na tacce można jeszcze czymś faszerować.
Odpowiedz@didja: Odnośnie "odświeżania" zapleśniałej kiełbasy to tylko patrzeć, jak te wszystkie hiszpany, włochy, francuzy już dawno się potruli i poumierali od ich spleśniałych wędlin...
Odpowiedz@Painkiler: Ale wiesz geniuszu, że są różne gatunki pleśni? Jak sobie zeskrobiesz taką ze ściany, to daleko to będzie od wrażeń sera pleśniowego...
Odpowiedz@Rammsteinowa: "Geniuszu", a wiesz jaka pleśń zazwyczaj porasta te "wymagające odświeżenia" wędliny, najczęściej suche? Bo odświeżają konserwowe bądź "wilgotne" to jest to karygodne, natomiast wędliny suche porośnięte białą lub lekko zieloną/niebieską pleśnią nie są w żaden sposób trujące - a do walorów estetycznych akceptowalnych przez społeczeństwo wystarczy je lekko odświeżyć.
Odpowiedz@Painkiler: To chyba oczywiste, że chodziło tutaj o odświeżanie rzeczy, które pleśnieją, a nie powinny... Przecież nikt się nie rzuca, że ser pleśniowy jest bardziej spleśniały lub mniej. A kiełbasa również może się zepsuć, tak jak wszystko.
Odpowiedz@Rammsteinowa: W gastronomii spotkałem się w zasadzie głównie z "odświeżaniem" wędlin suchych, którym lekkie zapleśnienie nie szkodzi, ale tego typu rzeczami lepiej oficjalnie się nie chwalić, ot taka ciekawostka.
OdpowiedzJak juz chciala napoje, to trzeba bylo zaproponowac tylko dwutlenek wegla, ale koniecznie zeby byl bez wody, bo ta ma napewno jakies zanieczyszczenia. A jak juz koniecznie musi byc woda, to zeby chociaz byla dobrze destylowana.
OdpowiedzNie zapomnę, jak kiedyś wszedłem do zaprzyjaźnionej kawiarni i celem rozluźnienia atmosfery rzucam do baristki: Pani Jolu, a ta kawa, co w młynku dzisiaj, to na pewno bezglutenowa? Na co pani Jola ze zmęczoną miną odpowiedziała mi: Maudus, k*rwa, wiem, że Ty żartujesz, ale jesteś CZWARTYM człowiekiem, który dzisiaj o to pyta... :D
Odpowiedz@Maudus: Ale z drugiej strony mamy reklamy płatków kukurydzianych "bez glutenu!". Na uwagi widzów, że kukurydza tak jakby z natury jest bez glutenu, producent tłumaczył, że te poprzednie miały dodatek czegoś, co mogło mieć gluten.
Odpowiedz@didja: W innej historii czytałam, że wybudowali fabrykę specjalnie pod płatki bezglutenowe.
Odpowiedz