Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kto korzysta z biblioteki ten wie, że największym problemem w kwestii książek…

Kto korzysta z biblioteki ten wie, że największym problemem w kwestii książek (poza nieoddaniem) jest ich zalanie. Powodów może być mnóstwo: kawa, herbata lub inne napoje, pozostawienie książki na deszczu, na balkonie, w łazience (jedna z totalnie zniszczonych książek wpadła komuś do wanny). Generalnie książka + wilgoć = pomarszczone strony, pofałdowana okładka. Każdy o tym wie, jeśli czytelnik zniszczy książkę, musi ją odkupić.

Ponadto każda książka z biblioteki ma naklejone kody kreskowe. Co prawda nie mamy jeszcze czytników i całego systemu (wypożyczanie nadal "kopertkowe”), więc obecnie w ogóle z kodów nie korzystamy, ale naklejki są na każdej książce, w dwóch miejscach: z tyłu, na okładce i w środku, na stronie tytułowej.

Historia właściwa: dla kilku książek zmieniono kody. Dostałyśmy naklejki do przytwierdzenia w książkach. Iwonka, z którą pracuję (10 lat stażu pracy) pomyliła naklejki, przykleiła je w innej książce. Zdarza się. Poradziłam jej napisać maila do odpowiedniej jednostki, która zajmuje się kodami, niech nam wydrukują nowe, żaden problem.

Ale kilka dni wcześniej Iwonka podpatrzyła pewną ciekawostkę. Otóż wysyłałyśmy kartki z upomnieniami za przetrzymane książki, a kilka osób z tych zaległych wypożyczeń przyszło, zanim wysłałyśmy ponaglenia. Uznałam, że znaczków szkoda, bo już naklejone, ale mój dziadek - filatelista nauczył mnie odklejać znaczki za pomocą pary wodnej. Postałam więc nad czajnikiem, znaczki uratowane :) Iwonka widziała cały proceder, nawet jej tłumaczyłam co robię.

Kilka dni później zastałam Iwonkę w kuchni, trzymającą otwartą książkę nad gotującym się czajnikiem... Na pytanie co robi, odparła, że odkleja pomyloną naklejkę...
Mimo tłumaczeń i moich jęków rozpaczy nie zrozumiała swojego błędu. Nie przejęła się tym, że pół książki przeszło gorącą parą i kartki się pomarszczyły...

Dodam tylko, że Iwonka każde najmniejsze zagniecenie i plamkę w oddawanych książkach kwalifikuje "do odkupienia". Czy odkupiła książkę, którą sama, przez własną głupotę zniszczyła?

Odpowiedź jest oczywista. Nie.

by Librariana
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Lolitte
10 10

"Iwonka każde najmniejsze zagniecenie i plamkę w oddawanych książkach kwalifikuje "do odkupienia"" - A co na to czytelnicy, których próbuje zmusić do odkupienia? Tak z ciekawości pytam :)

Odpowiedz
avatar Librariana
11 11

@Lolitte: Z reguły zawczasu ją pacyfikuję :)

Odpowiedz
avatar Ursueal
3 7

Taa... A to, że na zalanych książkach o wiele łatwiej rozwijają się się pleśnie to już pikuś? Książka zalana, jeżeli ma być nadal udostępniana, powinna być poddana dezynfekcji - tak się robi w dużych bibliotekach, nawet nie tylko z zalanymi książkami, ale okresowo z całością księgozbioru, bo w magazynach jest dość materiału na kilka doktoratów z mikrobiologii. Jeżeli czytelnik zniszczy książkę, nie zawsze musi ją odkupić. Moja matka przeprowadziła raz batalię z biblioteką uniwersytecką, bo wypożyczyła solidne tomiszcze (ponad 1100 stron) i po otwarciu grzbiet nie wytrzymał - książka pękła pod własnym ciężarem na dwie części. Kazali jej odkupić (książka za ponad 300 zł), ale poszła w zaparte i wykazała, że otwarcie mieści się jak najbardziej w normalnym użytkowaniu książki, a biblioteka przy wypożyczeniu nie dała jej żadnej instrukcji korzystania z tak grubych, ciężkich i niesolidnie wydanych kodeksów, skoro normalne użytkowanie prowadzi do uszkodzenia. W sądzie się nie skończyło, ale było blisko, czytałam pisma z biblioteki i były wyjątkowo chamskie - na szczęście wycofali się na etapie punktowania im mało precyzyjnego regulaminu.

Odpowiedz
avatar Librariana
4 4

@Ursueal: Co do pleśni - nie pracuję w bibliotece z magazynem, książki stoją na półkach, do których każdy ma dostęp. Te całkowicie zalane idą do wyrzucenia. Te zniszczone częściowo (jak dzieło Iwonki) krążą dalej. A dezynfekcja jest stosowana głównie w bibliotekach uniwersyteckich, ale wątpię żeby mogła sobie na nią pozwolić osiedlowa biblioteka...

Odpowiedz
avatar Bubu2016
2 2

Mnie fascynuje, że macie kody i nie korzystacie... Czemu, jeśli wolno spytać?

Odpowiedz
avatar Librariana
6 6

@Bubu2016: Ponieważ w moim mieście jest kilkadziesiąt bibliotek, system wprowadzany jest sukcesywnie od kilku lat, ale do naszej placówki jeszcze nie dotarł. Za jakiś czas pojawi się i u nas, do tej pory jednak musimy korzystać z tradycyjnego systemu. A kody naklejamy, przy wprowadzaniu systemu będzie mniej roboty...

Odpowiedz
avatar timka
-1 1

Dla mnie ta cała historia jest jakś dziwna.. nawet jesli jest to mała biblioteka to właśnie w niej da sie szybciej wprowadzić system komputerowy.. do tego nie słyszałam o bibliotece, która by nawet małego magazynku z ksiązkami nie miała tym bardziej, że często są akcje w bibliotekach oddawania ksiązek.. albo Wy jesteście w tym totalnie nieogarnięte albo juz nie wiem.. jesli byłybyście biblioteka bez magazynu to tym bardziej w ciągu kilku mscy mozna wprowadzić ksiązki do systemu.. Skoro tez każda książka ma wpisane kody kreskowe to w jakim celu Wam sa wypozyczenia kartkowe? kody sa właśnie po to by książkę wprowadzić do systemu.. jakoś nie chce mi sie wierzyc, że dali Wam kody bez czytników.. i w jakim celu zmieniono kody książek, które nie zostały wprowadzone? jesli by tak było jak piszesz to byłaby to totalna głupota bo tak to w koncu sie okaże, że każdy kod bedzie do wymiany.. Do tego jeszcze macie tam kuchnie ale magazynku z książkami juz nie?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 marca 2017 o 1:21

avatar Johanna
3 3

@timka: ale jaki magazyn? Zwykla biblioteka osiedlowa z dostepem do polek, cala kolekcja otwarta dla czytelnikow. Kody- maja w planach uzywanie systemu ale do tej placowki jeszcze nie dotarl- nic w tym dziwnego. To nie biblioteka decyduje kiedy dostana bajery, tylko ten kto wyklada kase- zgaduje ze w tym przypadku to miasto. Wiec poki co oklejaja kolekcje, nowe byc moze juz przychodza oklejone. Normalka.

Odpowiedz
Udostępnij