Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem kelnerką. Lubię swoją pracę, gości, współpracowników. Są jednak takie sytuacje, kiedy…

Jestem kelnerką. Lubię swoją pracę, gości, współpracowników. Są jednak takie sytuacje, kiedy po prostu odechciewa się być dla ludzi miłym.

Pracuję w małym lokalu, raptem 40 miejsc. W godzinach szczytu obłożenie 100% plus kolejni goście czekający na wolne stoliki. Wczoraj mieliśmy właśnie w godzinach szczytu rezerwację na 8 osób. Stolik przygotowany, o umówionej godzinie przychodzą panie z dziećmi i informują beztrosko, że jednak jest ich 11, a nie 8. No cóż, kombinuję, ale cudów nie zdziałam, dostawiłam jeden stolik, trochę ciasno. Paniom się nie podoba, mało miejsca. Przepraszającym tonem mówię, że niestety na ten moment nic więcej nie mogę zrobić. Panie i ich pociechy dostały karty, po kilku minutach koleżanka chce przyjąć zamówienie. Panie zajęte rozmową, kompletnie nie zwracały na nią uwagi, po trzecim pytaniu, czy chcą zamówić, łaskawie składają zamówienie. Wyglądało to mniej więcej tak:

- Poproszę fantę
- Niestety, nie mamy fanty
- A co jest?
- Napoje znajduję się na 3 stronie w karcie

Pani otwiera na kartę na odpowiedniej stronie.

- To poproszę świeżo wyciskany sok z pomarańczy
- Oczywiście.

2 minuty później

- Proszę pani, ja jednak nie chcę tego soku, proszę mi podać FANTĘ.

I tak kilka razy.

Podajemy jedzenie, standardowo do tego kilka koszyczków z wypiekanym u nas chlebem (normalnym, razowym i bezglutenowym - każdy odpowiednio opisany). Jedna z pań:

- A ma pani chleb słonecznikowy?
- Niestety, nie mamy takiego chleba
- To jest bezczelność, że macie taki mały wybór chleba. Tak, 3 rodzaje chleba, które i tak serwujemy za darmo w nieograniczonych ilościach, to dla pani za mało.

Panie najpierw pozwoliły dzieciom samym zamawiać jedzenie (dzieciaki 10-14 lat), później łaziły za nami z tekstami:

- A co zamówił mój syn? (jakby ciężko było po prostu posłuchać przy stole, co dziecko zamawia)

- Hamburgera

- A nie, proszę mu tego nie podawać, dla niego sałatka z grillowanymi warzywami.

A później dzieciaki nie chciały tego jeść, marudziły, jeden nawet się poryczał, bo tak strasznie chciał tego hamburgera, a matka zmieniła jego zamówienie na grillowanego łososia.

Po jedzeniu panie piją kawkę, dzieci domawiają na panie. I panie i dzieci domawiały napoje w ilościach... dużych.

Przychodzi do płacenia. Przynoszę rachunek rozliczam panie. Zaczyna się zabawa od nowa.

- To ja płacę za moje jedzenie, mojego syna, mojej córki i za napoje...

- Dobrze, mamy tu sok jabłkowy (...), 3 razy colę i 4 razy lemoniadę.

- Co pani opowiada, jak cola 3 razy i 4 razy lemoniada.

- Pani syn zamówił 3 razy colę, a córka 4 razy lemoniadę

- Co??? Antek, Zosia! Co wy piliście?

Dzieci potwierdzają moje słowa.

- Co? Zgłupieliście? Przecież wam się LAĆ będzie chciało!

Kolejna pani płaci

- (...) trzy razy sok ananasowy (...)
- Jak to trzy? Michałek zamówił sok tylko dwa razy.
- Nie, proszę pani, trzy razy.
- No tak, ale ten jeden to wylał na siebie, za to też pani policzyła? Przecież on tego nie wypił.

- Rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że ja podałam trzy szklanki soku.

- Wy liczycie za sok, którego dziecko nie wypiło, tylko wylało? Boże, pierwszy raz w życiu coś takiego widzę!

I tak przy płaceniu rachunku przez każdą z pań...

Panie poszły. Prezenty jakie zostawiły wraz z dziećmi na stołach i pod stołami: guma do żucia przyklejona do stołu, obsmarkane chusteczki wciśnięte do szklanek po herbacie, opakowanie po tabletkach antykoncepcyjnych, kilka monet po 1-2 centy (to chyba napiwek), na podłodze rzucone luzem torebki po herbacie, rozsypana sól, cukier, rozmazany na stole keczup i majonez, przyniesiona z toalety rolka papieru toaletowego. Nie wiem, w jakim celu się tam znalazła.

Dobra wiadomość: Panie zostawiły u nas ładną sumkę
Zła wiadomość: Mają zamiar wrócić za tydzień/

Były u nas pierwszy raz. Obsługując gości nie sposób nie usłyszeć, o czym rozmawiają. Pod koniec wizyty u nas rozmawiały o tym, że chyba wrócą do nas, bo nie było tak źle, po czym zaczęły wymieniać się spostrzeżeniami na tematów lokalów w okolicy. W każdym była niemiła obsługa, drogo, mały wybór i niedobre jedzenie. Czuję, że po kilku wizytach i my znajdziemy się na ich liście lokali, które trzeba omijać.

gastronomia

by digi51
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Carima
14 14

Opakowanie po tabletkach daje nadzieję, że nie będą się dalej rozmnażać ;p

Odpowiedz
avatar bankowa_997
12 12

Sama jestem mamą bardzo energicznego trzylatka i wiem, że czasem nie sposób go przypilnowac w 100%. Nigdy jednak nie zdarzyło nam się zostawić po sobie bałaganu w restauracji czy innym miejscu. Zawsze przed odejściem ogarniamy po sobie. Ktoś powie, że przecież to praca kelnerów itp. Ale mi byłoby po prostu wstyd zostawić po sobie bałagan. To, w jakim stAnie zostawimy stolik świadczy tylko i wyłącznie o nas. Obsługa posprząta bo musi, taką pracą. Ale po co komuś utrudniać i tak ciężka prace?

Odpowiedz
avatar szafa
5 5

@bankowa_997: Szacunek, że jeszcze są tacy ludzie na tym świecie :). Ja zawsze jestem wzruszona, jak nam ktoś zrobi b*rdel w serach (mamy tam samoobsługę), a później ułoży, jak było. Dawałabym takim osobom rabaty albo gratisy, jakbym mogła :)

Odpowiedz
avatar digi51
8 12

@KrzaQ: jasne, to ja jestem piekielna, a nie matki mówiące dzieciom, żeby zamawiały, co chcą I nie zadające sobie wysiłku słuchania, co zamawia dziecko siedzące krzesło obok. Idiota

Odpowiedz
avatar digi51
9 11

@KrzaQ: Aha, czyli ja jestem odpowiedzialna za to, że matka mówi dziecku "zamawiaj, co chcesz", dziecko zamawia, a ona nie chce zapłacić? A co, uważasz, że jak dziecko zamówi to nie ma obowiązku płacenia? Jeśli nastolatek I jego rodzice nie chcą zapłacić za to, co zjadł I wypił to mogę wezwać policję jak przy każdym innym gościu? Już nie mówiąc o tym, że trzeba być głuchym I ślepym, aby nie widzieć I nie słyszeć kolejnych zamówieñ.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

W sumie to Ci ich nie życzę drugi raz. Pieniądze to nie wszystko ;). A i nie macie pewności czy i tak koniec końców Was nie obsmarują gdzieś w internetach

Odpowiedz
avatar BlairRose
3 3

Jak ja nienawidzę matek, które nie pilnują swoich dzieci w miejscu publicznym i pozwalają im na wszystko. To, że kobieta ma dziecko nie czyni z niej i dziecka świętych krów, którym wszystko wolno, miejsce publiczne to miejsce publiczne i uważam, że należy się tam zachowywać z jakąś przyzwoitością.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

miejmy nadzieje, ze placenie rachunku ( i liczenie rozlanego soku- no jak smialas?) skutecznie panie zniecheci do powrotu swoja droga ucieszyla mie ta antykoncepcja- oznacza przynajmniej szanse, iz panie sie nie rozmnoza i nie natworza kalek spolecznych i roszczeniowcow ku zgrozie reszty swiata...

Odpowiedz
Udostępnij