Jak stracić chęć do bycia pomocną w trzech aktach
Z nowym semestrem na studiach-nowe przedmioty, a więc i nowe książki. To siup do biblioteki, bierzemy co trzeba, aby pokserować. O planach dowiadują się dwie koleżanki i one też chcą. Ok, zamówię po kilka egzemplarzy hurtem.
AKT 1.
Zmienianie książek. Początkowo każda z nas miała mieć komplet tj. ABCD. Potem Koleżanka1 (K1) zdecydowała, że nie chce C. Dosłownie chwilę po tym jak wyszłyśmy z uczelni, a ja skierowałam się do punktu ksero, dzwoni, że chce C, ale nie A, bo A ma po starszej siostrze.
Wieczorem zostałam poinformowana, że chce jeszcze A, bo jednak siostra sprzedała. Powiedziałam, że klamka zapadła parę godzin temu i jak chce, to ma dzwonić do punktu i prosić o dokserowanie. Podobno tak zrobiła, ale wcześniej miała bunty, iż nie dzwoniłam do niej przed samym zamówieniem i się nie upewniałam.
AKT 2.
Książki miały być jak najszybciej, więc zamówione we wtorek, w czwartek były do odbioru. Umówione jesteśmy wszystkie na 14, coby odebrać je przed zajęciami, gdyż sama takiej makulatury dźwigać nie będę.
Piszę do K1 i K2, że przed 14 będę w centrum handlowym i tam możemy się spotkać i pójść. I się zaczęło, że one o 14 nie mogą, bo o 13 umówiły się z Kasią i Asią (nasze wspólne znajome) i jak chcę to mogę z nimi posiedzieć i potem pójdziemy. Na moje pytanie kiedy, skoro zajęcia mamy od 15:30, złapały zawieszkę. Ostatecznie poszłam sama z mym chłopakiem.
Na messengerze napisałam im cenę za książki i że odbiór "Na Piekielnej 6/66" [mój adres].
AKT 3.
"Czemu nie przyniesiesz nam książek na uczelnie, ty leniu!" K1 stwierdziła, że nie będzie chodziła do mnie daleko (10 min autobusem), a K2, że ona dojeżdża i ona musi iść na pociąg. No i kasę od nich wzięłam, a książek nie dałam. O ja zła. Powiedziałam, że ja siłaczką nie jestem, a nie mam zamiaru latać z książkami, ważącymi razem przynajmniej z 10 kg (spore tomiska to były). I tak książki leżą na półce i czekają już od tygodnia, aż je odbiorą.
Za dwa oddaje je innym osobom z grupy, które są chętne się pofatygować i zapłacić nawet więcej, niż K1 i K2. A koleżankom no cóż- zwrócę pieniądze i to będzie koniec kontaktów.
studencka brać
A słyszałaś, że ksiąki z biblioteki można po prostu wypożyczyć i niekoniecznie trzeba kserować?
Odpowiedz@mskps: Podręczniki? Lepiej mieć swoje.
Odpowiedz@mskps: No, ja słyszałam. Tylko słyszałam, bo kiedy były potrzebne, to zawsze wszystkie egzemplarze wypożyczone. Jak dobrze poszło jeden na grupę się trafił.
Odpowiedz@Aris: No ale autorka już dała radę wypożyczyć książki, więc po co kserowanie całych książek? Serio nie ogarniam za co te minusy.
Odpowiedz@mskps: żeby nie trzymać wypożyczonych książek cały rok? Bo inni też by chcieli wypożyczyć?
Odpowiedz@mskps: Na niektórych uczelniach można trzymać maksymalnie miesiąc :)
Odpowiedz@burninfire: gorzej jak jest to pozycja "chodliwa", na wykladzie cyz cwiczeniach 70 osob, a egzemplarzy w bibliotece 3
OdpowiedzZakazany kierunek? Prawo.
OdpowiedzMoże ja jakis inny jestem ale przecież kserowanie całych książek to najzwyklejsza w świecie kradzież/piractwo. Nie można tych książek kupić np "z drugiej ręki" a po roku odsprzedać? Lepiej zrobić ksero, zapłacić za to a potem zostać ze stosem papierów, wywalić kserówki albo co gorsza sprzedać je popełniając kolejne wykroczenie? Dziwne...
Odpowiedz@manius: Kiedyś miałam takie podejście, jak zaczynałam studia. Nie, nie można, piractwo! Lepiej sobie kupię! I co? Ostatecznie skończyłam w punkcie ksero z książkami wypożyczonymi wcześniej z biblioteki. Dlaczego? Dlatego, ze książki na mój kierunek musiały być "nowym wydaniem", a po podsumowaniu wyszło, że będę musiała tylko za najpotrzebniejsze zapłacić około 3000zł. Jeszcze często były to książki, których przydatność nie kończyła się po jednym roku czy semestrze, więc człowiek był skazany na trzymanie ich dłuższy czas i nie było możliwości w zasadzie, żeby odkupić używane. I wiesz co? Kiedyś bardzo chętnie wymienię swoją literaturę naukową na oryginalną. Wiem, że w moim zawodzie to się przyda. Ale to za kilka ładnych lat. Na chwilę obecną mnie nie stać i muszę cieszyć się z tego, że mam chociaż kserówkę.
Odpowiedz@manius: A wiesz, że są książki, które można kserować?
Odpowiedz@Drago: Jasne, tak jak są e-booki, które można kopiowac, mp3, które można udostępniać, filmy w domenie publicznej itp. Ale nie sądzę by akurat książki "uniwersyteckie" były takimi książkami, które można sobie bezkarnie kserować. Ja będąc na studiach kupowałem książki albo od starszych roczników, albo po prostu nowe w księgarni. Co prawda dużo mi ich zostało z tamtych czasów ale miło czasami na nie popatrzeć i powspominać zajęcia z analizy matematycznej czy równań różniczkowych :)
Odpowiedz@Dziewczynazmarcepanu: Skończysz studia i jeśli zostaniesz na uczelni to sama zaczniesz pisać książki. Potem Twoja książka sprzeda się w 1 egzemplarzu a wszyscy studenci będą mieli kserówki. Jak się wtedy poczujesz?
Odpowiedz@manius: Są książki do designu, które kosztują po 1500-1800zł za egzemplarz i trzeba zamawiać ze stanów zjednoczonych, a w polskich bibliotekach są trzy... w Poznaniu, Łodzi i Warszawie (jedna na miasto).
Odpowiedz@glan: Jeśli moja książka sprzeda się w jednym tylko egzemplarzu, to poczuję,że napisałam strasznie kijową i bezwartościową książkę. Bo nie chodzi o studentów jako takich. Naprawdę nie da się tak, żeby większość studentów mogła sobie pozwolić na zakup podręczników akademickich, bo jak wspomniałam wcześniej, to strasznie droga impreza. Jednak jeśli chodzi o książki naukowe, to nie tylko "studenci" są ich odbiorcami. Dlatego mówię - jakby się sprzedał tylko jeden egzemplarz to odwaliłam kawał... gównianej roboty
Odpowiedz@glan,manius: Czy wy chcecie ukarać 99% procent braci studenckiej za piractwo? Serio?
Odpowiedz@manius: Niektóre książki są ci potrzebne praktycznie na całe 5 lat studiów, a więc mała jest szansa na ich odkupienie. Albo są to też książki bardzo rzadkie, a jedyne 3 kopie w języku polskim znajdują się w bibliotece. I jak tu nie kserować?
Odpowiedz@Edwin: Nie ukarać a uświadomić, że może jednak nie warto piracić? Chciałbyś by ktoś korzystal z Twojej pracy za darmo? chciałbys spędzić kilkaset godzin szykując książkę a potem dowiedzieć się, że trafiła ona głównie do bibliotek, a punkty ksero trzepią na niej niezłą kasę? I nie przemawia do mnie argument o tym, że zestaw książek kosztuje 1000 czy 2000 zł. Jeśli mnie nie stać to siedzę w bibliotece z nosem w książce albo idę do roboty i te 2000 zarobię w taki czy inny sposób. Jeśli nie stać mnie na Office to nie kradnę go z sieci, jeśli nie stać mnie na kupno książki to albo jej nie czytam albo wypożyczam z biblioteki. To nie są artykuły pierwszej potrzeby jak woda i prąd - można bez nich żyć.
Odpowiedz@manius: Słyszałeś o czymś takim jak dozwolony użytek, idioto? Czy raczj pożyteczny idioto kryminalistów pokroju Disneya i innych amerykańskich ścierw, które chcą ograniczyć nasze prawa pod pozorem "walki z piractwem".
Odpowiedz@manius: Wiesz co, kłócisz się w temacie książek akademickich, bo to właśnie tutaj omawiamy. I powiem, że wśród prowadzących zajęcia na uczelniach wyższych wielu doktorów i profesorów doskonale rozumie takie podejście studentów i nawet zachęca. Często padają rady w stylu "to wam się przyda na dłużej, jak nie możecie kupić, to zróbcie sobie ksero". Autorzy tych książek, o których tak walczysz sami mówią, że takie zachowanie jest ok. Im zależy, żeby dotrzeć do materiału i go przyswoić, a nie biegać za książkami, bardzo często trudno dostępnymi. Bo oni rozumieją, że jak książka i materiał z niej jest potrzebny na teraz, a w bibliotece są 3 egzemplarze podręcznika to nie ma innego wyjścia. Bo nikt tej książki nie zdobędzie inną drogą, jak na roku jest np około 100 studentów na danym kierunku albo i więcej.
Odpowiedz@manius: Kserowanie książek na własny użytek jest jak najbardziej legalne, tak samo jak późniejsze użyczanie tych kserówek osobom, z którymi "pozostaje się w związku osobistym". Nielegalne za to są działania niektórych punktów ksero, które "chodliwe" książki zapisują w pamięci ksero i potem takie gotowce sprzedają studentom (albo komukolwiek innemu).
Odpowiedz@manius: Jak napisała mitzeh, kopiowanie na użytek własny jest legalne. Co więcej, legalne jest pobieranie filmów/książek/innych w celach naukowych. O. Uczęszczam na mało popularną filologię. Gdybym miała legalnie zdobywać wszystkie lektury i podręczniki, to musiałabym w wielu wypadkach regularnie śmigać do kraju, o którym się uczę, i wydałabym nie małą fortunę. Plus, gdy ma się tydzień na przeczytanie książki, jeden jej egzemplarz i 20 osób na przedmiocie, nierealnym jest ogarnięcie tego w 100% legalnie.
Odpowiedz@manius: No dobra, kończyłam kierunek raczej niszowy. Więc sporo potrzebnych mi książek zostało wydanych 20 lat wcześniej w zatrważającej ilości 300 egzemplarzy. Więc jak mogłam nabyć egzemlarz skoro nie były dostępne ani nowe ani uzywki z drugiego obiegu?
Odpowiedz@manius: Można kserować książki do użytku prywatnego. To legalne i nie jest to kradzieżą. Nie zawsze da się je odkupić bo każda uczelnia ma inne podręczniki i nie zawsze każdy może odkupić książki od innych, wystarczy że na starszym roku jest mniej studentów niż u ciebie. Poza tym nie każdy może kupić książkę za 80 zł (tyle kosztował jeden z moich podręczników w tym semestrze), niektórych po prostu nie stać, bo na studia nie idą sami najbogatsi w Polsce, którzy muszą mieć wszystko nowe i najlepiej jak najbardziej wypasione mieszkanie za które płacą rodzice. Niektórych po prostu nie stać na nic innego jak kserówki.
Odpowiedza nie moglas odebrac wylacznie swoich mowiac, ze kolezanki sie zglosza po swoja wlasnosc?
Odpowiedz@bazienka: Punkt ksero to nie przechowalnia, poza tym to ona zamawiała, sprzedawca/operator ksera zawarł umowę z nią, nie z koleżankami. Podejrzewam, że gdyby zapłaciła za wszystkie, to mógłby na to pójść (po prostu sprzedałby je komuś innemu a koleżanki by musiały zamówić jeszcze raz same).
Odpowiedz@drzacek: u mnie dzialal system 10 kopii, odbior pojedynczy ale to bylo z 10 lat temu
Odpowiedz@drzacek: Z praktyki wiem, że w wielu punktach ksero, przynajmniej w moim mieście, po prostu zanosisz książkę i mówisz ile chcesz kopii, zero nr telefonu, żadnego nazwiska, a jeśli już zapiszą, to i tak, gdy idziesz po odbiór pytają cię co to była za książka i nie sprawdzają nazwiska na tej karteczce. I bez problemu można zamówić np 5 kopii książki a odebrać tylko jedną. Prawo prawem, a życie życiem.
Odpowiedz@BlairRose: dokladnie tak ot u mnie dzialalo, nierzadko tez mozna bylo zastac w xero nieodebrane kopie, ktore byly sprzedawane komus innemu- jak pierwotny chetny nie zglosil sie np. po tygodniu czy 2
OdpowiedzDlatego nie znoszę, kiedy maturę nazywa się egzaminem dojrzałości. Na studiach połowa studentów nie kwalifikuje się na miano "dojrzałego" - koleżanki zachowały się jak rozpieszczone bachory. Załatw za nie, zachowuj się jak ich osobista sekretarka, przypominając, że trzeba odebrać (upewniając się wcześniej, że Panie nie raczyły zmienić zdania), a najlepiej podstaw pod nos. Brawo dla Ciebie, że nie dałaś się wykorzystać. :)
OdpowiedzDlatego właśnie, gdy kseruję książki robię to we własnym zakresie i nie kseruję książek innym, nie z niechęci do koleżanek, ale aby uniknąć podobnych sytuacji. Bo koleżanki mogą być spoko, ale z doświadczenia wiem, że gdy przychodzi co do czego i trzeba coś załatwić, gdzieś pójść, coś kupić/skserować, to nagle żadna z nich nie ma czasu i jest ogromnie zajęta.
OdpowiedzKserowanie książek to kradzież.
Odpowiedz@Morog: ale fragmentow juz nie ;) no i oczywiscie rozumiem, ze ty miales wszystkie ksiazki potrzebne do nauki- o ile skonczyles studia- kupowane z wlasnej kieszeni? mimo iz na wyklad potrzebych bylo 10 stron z jednej, 20 z drugiej?
OdpowiedzDo wszystkich domoroslych specjalistow odprawa autorskiego- autorka zlamala je zamawiajac kilka kopii kazdej ksiazki. I tyle.
Odpowiedz@Johanna: Czemu, skoro nie zamawiała kilku kopii dla siebie?
Odpowiedz@archeoziele: Nie zamawiała wszystkich kopii dla siebie więc nie złamała żadnego prawa. Poza tym jest jeszcze coś takiego jak przedstawicielstwo, gdzie ktoś robi coś w twoim imieniu, np dokonuje jakiś transakcji jak chociażby zapłata za książkę w kserze.
Odpowiedz@Johanna: doedukuj sie http://autorskielegalnie.pl/2014/02/kserujesz-kradniesz-kserowanie-ksiazek-a-dozwolony-uzytek-osobisty/
Odpowiedz@BlairRose: Dokładnie, dlatego pytałam się Johanny czemu autorka miałaby łamać przy tym prawo.
OdpowiedzDziękuj losowi/bogu/bogom, że tak tanim kosztem się na nich przekonałaś. ;)
Odpowiedz