Temat w miarę na czasie, ponieważ akcja dzieje się w gimnazjum, jakieś 9 lat temu. Ciężko ocenić kto jest piekielny.
Był to czas kiedy mówiło się dużo o przemocy w gimnazjach rejonowych dlatego chcąc temu zapobiec moja mama mając najlepsze chęci wysłała mnie do gimnazjum integracyjnego. Małe klasy, dwóch wychowawców, "miła atmosfera integracji".
Nie wgłębiając się w szczegóły, atmosfery miłej nie było, od początku gimnazjum ze względu na swój niewielki (w tym czasie) wzrost byłem klasowym popychadłem. Kilku kolegów dręczyło mnie ze szczególną pasją, mój plecak robił za piłkę na każdej przerwie, a moje rzeczy regularnie lądowały na pobliskim trawniku. Panie wychowawczynie zarówno jedna i druga jakoś nie zauważały powyższych sytuacji. Przeprowadziły natomiast lekcję wychowawczą na temat braku integracji niektórych osób z klasą (niektóre osoby to oczywiście ja).
Po kilku miesiącach takiej egzystencji porozmawiałem o wszystkim z rodzicami. Tata zaproponował średnio pedagogiczne rozwiązanie, wysłał mnie na kursy samoobrony zwanej krav magą (ze względu na znajomości przyjęli mnie mimo nieukończonych 16 lat) i zasugerował jasno, że gdy będę już gotowy mam się postawić. Miesiące mijały, a ja trenowałem i przy okazji nadal byłem popychadłem w szkole. W końcu poczułem się gotowy i krótko rzecz ujmując postawiłem się. Efekty widoczne, jeden kolega (przywódca) ze złamaną kością policzkową, reszta jak armia po śmierci naczelnego wodza poszła w rozsypkę.
Sprawa skończyła się wyrzuceniem ze szkoły (także można powiedzieć, że jakoś się rozeszła po kościach, mogło być gorzej). Z konieczności wybrałem się do strasznego gimnazjum rejonowego gdzie zgodnie ze stereotypami chodziła cała miejscowa patologia. Ale o dziwo wcześniejsze przygody na tyle wzmocniły we mnie pewność siebie, że prawdopodobnie nie wyglądałem już na potencjalną ofiarę (przynajmniej tak sobie to tłumaczę).
Podsumowując od tamtej pory nikt ze mnie nie próbował zrobić kozła ofiarnego, a edukację właśnie zakończyłem.
Także z tego miejsca chciałem podziękować Tacie za jego średnio pedagogiczne rady, które prawdopodobnie będą procentować mi już przez całe życie.
Gimnazjum
Standard w tego typu sytuacjach: grupka znęca się nad uczniem i nikt nie widzi problemu. Zdesperowany uczeń próbuje się odegrać lub jakoś zmienić swoją sytuację: jaki on zły! Nie ma się co dziwić, że później te grupki dalej się znęcają nad słabszymi. Po prostu czują się bezkarne. Nie mówię, że przemoc była dobrym rozwiązaniem. Zawiniły wychowawczynie, które jak sugerujesz, widziały problem, ale miały go w nosie.
Odpowiedz@Lileczka89: Oczywiście, że przemoc była tutaj dobrym rozwiązaniem.
Odpowiedz@drzacek nie myl "Dobre" z "Jedyne".
Odpowiedz@Tapionvirgo: Zauważyłem, że ludzie często krytykują rozwiązania siłowe, często dając też przykłady bezprzemocowego rozwiązania już PO tym, jak ktoś sobie problem rozwiązał. Natomiast gdy problem trwał to nikt nie pomoże.
Odpowiedz@drzacek: Przemoc nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem (sam możesz wyczytać z historii że przyniosło to za sobą konsekwencje), ale jestem w stanie zrozumieć że czasem nic innego nie pomoże.
OdpowiedzUmiec sie bronic nigdy nie zaszkodzi. Nauczycielki byly absolutnie do dupy, jesli nie chcialy, albo potrafily przerwac przesladowan ofiary. Ale dlaczego wyrzucono ze szkoly kogos, ktory stosowal tylko samoobrone? Cos dziwne, a nawet niewiarygodne.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: I to dość mocno niewiarygodne, ale dla mnie clou tej historyjki jest pozytywne i ważne, bo zachęca do walki i niepoddawania się. Często rozwiązanie siłowe nie jest złym rozwiązaniem i o ile na paru siniakach się kończy to nie interweniowałbym przy bójkach chłopców.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Wcześniej nie było interwencji medycznych, więc nie było problemu, a jak się pojawiła to winny niewinny poleciał. Ot to wszystko.
Odpowiedz@okooko, @ZagłobaOnufry: nie słyszeliście o przypadkach, gdy sąd skazał osobę broniącą się przed napastnikami, jeśli temu udało się skutecznie obronić a napastnicy/złodzieje/zbiry doznali uszczerbku (nawet niewielkiego) na swoim, jakże dla ojczyzny ważnym całokształcie ? Ta bezkarna patologia już z gimnazjum wynosi naukę, że w przypadku, jeśli im się oberwie, a ofiara napaści się obroni to konsekwencje prawne poniesie ich ofiara.
OdpowiedzI w ten oto sposób jedno dziecko nauczyło się, że problemy się rozwiązuje siłą i wyleciało ze szkoły. Drugie dziecko ma złamaną kość policzkową, a problem braku nadzoru/ignorowania wychowawców nie został rozwiązany (przynajmniej nie jest to w tekście wspomniane). Trochę jak leczenie objawów choroby zamiast jej przyczyny.
Odpowiedz@Michail: Czasem musisz leczyć objawowo chorobę bo innego wyjścia nie ma.
Odpowiedz@okooko: Masz rację, ale tutaj było. Z dostarczonego opisu wynika, że została wybrana metoda eskalacji przemocy.
Odpowiedz@Michail: Ja uważam (oczywiście zakładając prawdziwość historyjki), że drobna bójka między chłopcami nie jest niczym złym. U mężczyzn agresja jest czymś naturalnym i może dobrze byłoby ją oswoić i umieć panować. Nie wiem, czy więcej krzywdy psychicznej nie byłoby, gdyby opiekunowie reagowali, a przemoc fizyczna przeszłaby w psychiczną (bo tej nie widać). Wtedy zamiast paru siniaków na ciele, które znikną byłyby traumy na psychice, które mogłyby nigdy nie zniknąć.
Odpowiedz@okooko: Przemoc w szkole zwykle polega na tym, że silniejsi leją słabszego co się odbija również na jego psychice (to było opisane przez autora). To nie jest dwu dorosłych facetów, którzy stają na przeciwko siebie w ringu lub klatce i w razie prekroczenia zasad sędzia przerywa mecz. Wspomniana umiejętność opanowania agresji to właśnie przelanie jej gdzieś indziej niż w bójce, bo to właśnie dowodzi, że ktoś tej agresji nie opanował. Jeśli ktoś chce się tak wyładować to ma możliwość zapisania się na boks lub inny sport walki.
Odpowiedz@okooko: Drobna to jeszcze "akceptowalne". "Panowie" wszystko sobie "wyjaśnią" i się rozejdą. Tak było u mnie w szkole. Dali sobie po pysku i cześć. Konflikt zażegnany. Ale kurde, tutaj GRUPA nęka słabszego chłopca przez kilka miesięcy.
Odpowiedz@Edwin: No i on rozwiązuje problem daniem po pysku prowodyrowi, dzięki czemu staje się mocniejszy psychicznie i mamy happyend. Widzę, że niewiele osób stara się myśleć, bo kompletnie nie zrozumieli o co mi chodziło.
OdpowiedzDlatego też i moje przyszłe dziecko jak tylko będzie mogło, pójdzie na kurs samoobrony. Pewność siebie wzrośnie, nauczy się czegoś przydatnego, a jak przyjdzie co do czego to przyłoży cwaniakowi.
OdpowiedzAż mi przypomniało sytuację z technikum połączonym z zawodówką. Mieliśmy w klasie kogoś, kto definitywnie miał niedowagę. Na przerwach kiedy przechodził obok pewnego dzieciaka z zawodówki, ten go popychał, rzucał się na niego, trzeba było go rozdzielać itd. Wychowawczyni dowiedziała się o tym i na godzinie wychowawczej zasugerowała dwóm większym byczkom z klasy by z nim "pogadali". Kilka mało cenzuralnych słów do gościa na przerwie dało taki efekt, że to wszystko się skończyło.
OdpowiedzJak ktoś cię zaatakuje na ulicy i strzelisz go w pysk to jest obrona konieczna. Jak dzieciaki leją inne dziecko, a ono oddaje to "eskalacja przemocy" (jak to tu ktoś napisał)? Dziecko też ma prawo się bronić! I podkreślam, bronić, nie atakować! Ja może nie byłam popychadłem, ale byłam gruba, nie wszyscy mnie lubili. W pierwszej klasie przez dłuższy czas siedział obok mnie chłopak, który lubił walić dzieci pięścią po plecach. Nauczycielka reagowała za każdym razem, rodzice też. Ale idiota nie przestawał. Byłam pokojowo nastawionym dzieckiem, więc kilka razy tylko się popłakałam. W końcu matka mi powiedziała, że mam oddać. Oddałam. Jak nauczycielka się odwróciła przywaliłam mu kilka razy, a potem siedziałam grzecznie z miną aniołka. Od tej pory radziłam sobie całkiem nieźle. Mam wrażenie, że teraz podobne problemy w podstawówce są normą. Nauczyciele nie mogą sobie poradzić z dziećmi. W przypadku mojego kuzyna nad którym się znęcali pomogło dopiero jak jego ojciec przydybał gówniarzy gdzieś po szkole, złapał jednego z drugim za fraki i porządnie potrząsnął (nie uderzył). Dzieciaki muszą umieć się bronić i rodzice też muszą im w tym pomagać.
Odpowiedztej bajki nie kupuje
Odpowiedzsama trenuje kravke i powiem ci bardzo dobra rada twojego taty chociaz z krav jest tez tak, ze sam stajesz sie bronia wiec za bardzo nie chcwal sie policji ani przeciwnikom- jesli ktos cie napadnie w ciemnej alejce ;)
OdpowiedzKiedy zaprowadziłam mojego syna do pierwszej klasy, był najdrobniejszy i najniższy. Zdałam sobie sprawę, ze przemoc wobec niego będzie tylko kwestia czasu. Na drugi dzień już był na pierwszym treningu taekwondo. Nauczył się tam wiele łącznie z umiejętnością unikania konfliktów. Nie zawsze działało, ale kilka bojek uniknął. W kilku brak niestety udział, ale wiedział jak się obronić. Dwadzieścia lat pozniej, ma 190 cm wzrostu i dobre wspomnienia z treningów. Polecam.
Odpowiedz@Naboo: Też swojego syna w młodym wieku szkolnym na owo taekwondo posłałam, bo mimo właściwej budowy fizycznej (dobrze wyrośnięty, jak na swój wiek) był osobą bardzo łagodną. Okazało się to, niestety, przydatne, ale też musiałam mu powiedzieć, że atakowany musi się bronić - nawet, jeśli bije go kolega dużo mniejszy od niego (z takim właśnie przypadkiem mieliśmy do czynienia).
OdpowiedzNa ile historia jest prawdziwa - nie mnie oceniać. Dosyć, że 25 lat temu byłem w podobnej sytuacji. W piątej klasie podstawówki dołączył do nas "drugoroczny". Z jakiegoś powodu mu nie podpasowałem. Gnębił mnie prawie dwa lata. Z czasem zacząłem nawet wagarować (z dotychczasową średnią 5.0, bo szóstek wtedy nie było). Po prostu bałem się kolejnego dnia w szkole. W siódmej klasie w końcu poskarżyłem się Ojcu. Stara szkoła wychowania wytłumaczyła mi, że jak się daję bić, to widocznie mi się należy i dla wpojenia tej zasady jeszcze dostałem od Ojca pasem (takie czasy). W poniedziałek poszedłem do szkoły i tak wpie..oliłem mojemu dręczycielowi, że przyjechało pogotowie, a mnie Rodzice odbierali z komisariatu. Dumny z siebie nie jestem, ale do końca ósmej klasy nawet nie odważył się do mnie podejść.
Odpowiedz@izamarkow: Jak z większością Twoich poglądów się nie zgadzam, to tu mogę tylko przyklasnąć Twojemu zachowaniu. Absolutnie nie popieram podjudzania do rozwiązań siłowych, jak zrobili Twoi rodzice, ale sytuacja w jakiej się znalazłeś nie miała lepszego rozwiązania.
OdpowiedzTo bardzo dobra metoda radzenia samemu sobie w opisanej rzeczywistości. Dodatkowo powiem, że metoda opisana już dość dawno temu w komiksie z Kapitanem Żbikiem. Duży plus za historię.
OdpowiedzAle że Cię wywalili ze szkoły :/ No ale cóż, ładna nauka sprawiedliwości życiowej :/ Szkoła miała kiedyś pomagać w wychowywaniu, ale jakoś się pozmieniało...
OdpowiedzNie wiem, czy te rady były takie niepedagogicze. Człowiek ma prawo się bronić.
Odpowiedz