Mieszkam w Jukej i tak jak wszędzie tutaj również wydzwaniają telemarketerzy. Tak że będzie o super ofercie. Temat rzeka.
Ja rozumiem, że osoby wydzwaniające mają rachunki do płacenia, osoby na utrzymaniu, że to praca, że trzeba szanować itd... Rozumiem nawet, że to nie telemarketer odpowiada za to, jak wyglądają oferty, tylko gdzieś wyżej szefostwo wymyśla te "cuda na kiju", ale...
Dzwoni komórka, z reguły nie odbieram "dziwnie" wyglądających numerów, ale ten był stacjonarny, z kierunkowym mojego miasta. Odbieram. Pani po "Dzień dobry" przystępuje do ataku.
P: Czy wie pani, ile kosztuje pogrzeb?
Ja: Słucham?? (aż zwątpiłam w swój angielski i upewniałam się dwa razy :-))
P: Czy wie pani, ile kosztuje pogrzeb? Kiedyś było 2 tys. funtów, teraz 4 tys., a w przyszłości będzie nawet 10 tys.!!
J: Ale to nie moja wina...
P: Oczywiście, że nie, ale...
I zaczął się monolog o tym, że pogrzeby drogie, że ludzie nie mają pieniędzy, żeby chować bliskich, że rząd się martwi (???), że wkrótce każdy będzie miał obowiązek wykupienia pakietu pogrzebowego. I najlepsze, że Council (taki odpowiednik naszego Urzędu Miasta) dał jej firmie dane (?) ludzi z naszego miasta, którzy takiego pakietu jeszcze nie mają i ona dzwoni wspaniałomyślnie, by mi taki pakiet sprzedać.
Próbowałam kilka razy jej przerwać i powiedzieć, że nie jestem zainteresowana, ale się nie dało. Wyciągnęłam drugi argument, razem z mężem mamy wykupioną polisę na życie i w razie śmierci jednego z nas, drugie dostanie tyle pieniążków, że spokojnie wystarczy na pogrzeb. No i oszczędności też mamy na "czarną godzinę".
Pani do mnie, że takich pieniędzy z polisy nie można wydać na pogrzeb. Na pytanie dlaczego, dostałam odpowiedź BO NIE MOŻNA. Aha.
Wisienka na torcie. Pani prosi o moje dokładne dane, bo musi u siebie w system wpisać.
J: Podobno ma pani moje dane z Urzędu Miasta
P: Mam adres, nazwisko (tu podaje pół mojego prawdziwego nazwiska), lecz tylko pierwszą literę imienia.
I się wyjaśniło. Dużo kupuję przez internet. Zakładając różnego rodzaju konta bądź wpisując adres do wysyłki, nigdy nie podaję pełnego nazwiska, tylko część i inicjał imienia (np. Anna Kowalska - A Kowal). Pani się nie znała na polskich nazwiskach, więc się nie zorientowała, że nie ma całego.
Zapytałam już dość ostrym tonem, jakim prawem używają moich danych, skoro są kradzione, i skąd te dane ukradli. Z drugiej strony słuchawki cisza. Zażądałam usunięcia danych z ich bazy. Pani powiedziała tylko "OK, bye bye".
No i tyle. Wykradać dane, żeby wciskać pogrzeby? Naprawdę??
Jeśli zadzwonią drugi raz to na pytanie "Czy wie Pani ile kosztuje pogrzeb?" odpowiedz "tak. W ofercie naszego domu pogrzebowego "Wesoły Grabarz"..." :)
OdpowiedzW jednym ta pani miała trochę racji. Pieniędzy z polisy raczej nie wydasz na pogrzeb, bo ten zwykle urządza się kilka dni po śmierci, a na kasę z polisy czeka się zwykle dłużej. Ale do rzeczy. Denerwują cię telemarketerzy? Zarejestruj swój numer tu: http://www.tpsonline.org.uk/tps/mobile/index.html To jest baza, do której ma obowiązek zajrzeć każdy telemarketer przed wykonaniem telefonu do potencjalnego klienta. Jeżeli twój numer jest w tej bazie nie wolno mu do ciebie dzwonić. Jedynymi wyjątkami są sytuacje, w których korzystając z usług jakiejś firmy pozwoliłaś im na kontakt telefoniczny. Dobrze więc uważać co się oznacza na wszelakich formularzach.
Odpowiedz@Fomalhaut: Zdaję sobie sprawę,że na pieniądze z polisy trzeba poczekać, dlatego dodałam, że mamy oszczędności. Także inne zaskórniaki ale to tutaj nie jest istotne. Przecież nie muszę tłumaczyć się pani z moich przychodów tylko dlatego, że nie chciałam od niej tego pogrzebu kupić. Marketerzy też za bardzo mi nie przeszkadzają, jak mówiłam, taka praca. Bardziej o to co sprzedają. Tylko ja uważam że wciskanie pogrzebu przez telefon jest conajmniej dziwne? Oferty, internet, garnki...ale pogrzeb? Co następne? "Kup od nas nerkę,druga za pół ceny"?
Odpowiedz@Fomalhaut: Niestety TPS działa jedynie w przypadku firm działających zgodnie z prawem. Firmy mające gdzieś brytyjskie przepisy dzwonią w najlepsze, zanim urzędy sie ruszą i coś zrobią w tej sprawie, setki tysięcy telefonów będzie wykonane i mnóstwo pieniędzy zarobione. Często przez lokalne bramki spoza granic kraju dzwonią oszuści i nie jest prosto ich namierzyć i praktycznie nie ma jak ich zablokować.
Odpowiedz"Mieszkam w Jukej" Masz minusa !
Odpowiedz@unitral: Spokojnie, spokojnie, wyluzuj. Mały żart językowy. Mogę mieć minusa. Nawet dwa minusy. Albo trzy. I klapsa na gołą ;)
OdpowiedzPrzepraszam, gdzie mieszkasz???
Odpowiedz@TheDarkTower: No, chyba w U.(Ju...) K.(...kej)? Tak mi się zdaje...
Odpowiedz@TheDarkTower: Taki mały żart językowy. Proszę pokręcić głową z dezaprobatą i zignorować.
OdpowiedzOj wy wyżej, nie zesrajcie się przypadkiem przez to "Jukej"...
Odpowiedz"Ale to nie moja wina" - uchachałam się :).
Odpowiedzodpowiadaj: sohriii, ajh dąt andersęęęt juuuu! ciekawe czy szybko sobie dadzą spokój?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 marca 2017 o 0:05
@PiekielnyDiablik: nie :)
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: Uwierz czy nie, ale z reguły tak robię. Mój tekst to " weri sori,noł inglisz,noł anderstending". Ale w tym przypadku, kiedy usłyszałam "funeral" to z zaskoczenia pociągnęłam konwersację.
OdpowiedzNiby mówi się, że żadna praca nie hańbi, ale praca telemarketera to jeden z wyjątków od tej reguły.
Odpowiedzuwaga- czarny humor myslalam, ze bedzie "pomoc" w pogrzebie ;) nie wiem jak w UK, ale w PL na wyplate z polisy sie troche czeka, wiec moze chodzi o to, ze z uwagi na niezgranie czasowe nie wydasz tych pieniedzy na pogrzeb bo przeciez zwloki nie "zaczekaja" na te wyplate np. 2 tygodni
OdpowiedzTak sobie czytam te Jukej i myślę sobie oho za chwile będzie brajanek i dzeskia w tekście od karyny.
Odpowiedz"Także" razem ;)
Odpowiedz@Trumpy: A jednak radziłabym się zastanowić przed poprawieniem kogoś. Raz, dwa, a najlepiej trzydzieści.
Odpowiedz