Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Poszłam do fryzjera, siedzę grzecznie, czekam na swoją kolejkę i słucham, jak…

Poszłam do fryzjera, siedzę grzecznie, czekam na swoją kolejkę i słucham, jak pani fryzjerka Grażynka opowiada aktualnie czesanej pani o swojej wycieczce za granicę. Gdzieś tam na Bałkany, Bułgaria, Rumunia, Węgry, te klimaty.

- No i, proszę pani, tam całkiem niedobrze jest! Wszystko jak nie u nas! Plaża oszukana, same kamienie tylko, nawet ręczniczka nie ma jak rozłożyć ani parawanu rozstawić. Jedzenie niedobre, wszystko przyprawione czymś dziwnym, nie mogą dać soli i pieprzu jak normalni ludzie, tylko jakimiś ziołami paprzą, papryka wszędzie! I też oszukane. Rosół, proszę pani, w karcie rosół, smaku sobie narobiłam, chciałam zjeść taki domowy rosołek jak mama robiła, a tu co? Na BARANINIE, pani sobie wyobrazi! Żeby owce jeść?! I nawet makaronu nie było, mamusia to takie niteczki robiła, no anielskie włosy dosłownie, a tu jakieś warzywa tylko, fuj. Ryba z jakichś węgli, bez normalnej panierki, ja nie wiem, proszę pani, naprawdę. Tyle pieniędzy człowiek płaci, a tu wszystko oszukane, wszystko jak nie u nas.
- No ale pogoda też jak nie u nas, na szczęście... Przynajmniej ciepło pani miała.
- Oj, proszę pani! Za gorąco! Woda jak zupa, co to za przyjemność w takiej zupie się chlapać? Wszystko nie tak, całkiem jak nie u nas.

Eee... Tak se myślę, że następnym razem proponowałabym pani Grażynce jednak Międzyzdroje. W lipcu, najmniej przewidywalnym pogodowo miesiącu. Najlepiej ze słoikiem rosołu od mamusi. Wszystko będzie jak u nas, a nie jakieś zagranice oszukane! :)

zagranica

by eulaliapstryk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kertesz_haz
22 22

Jak pracowałam jako rezydentka to od czasu do czasu trafiałam na takie typy, na szczęście byli rzadkością. Niektóre zastrzeżenia naprawdę potrafiły zaskoczyć i człowiek robił wszystko, żeby zachować profesjonalizm i nie wybuchnąć śmiechem.

Odpowiedz
avatar kertesz_haz
13 13

Cdn: Jednak w kwestii zażaleń to jednak nie Polak, a pewien młody Białorusin został moim dożywotnim faworytem.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
23 27

Bez obaw. Na szczęście dla takich ludzi biura podróży przygotowały, jak je już nazwano, "strefy Janusza". W nich będzie przaśnie, swojsko, obsługa po polsku, żarcie i napitki też dostosowane do wymagań. I co najważniejsze - wszyscy będą zadowoleni. Ci z wnętrza tych stref odpoczną po swojemu, a ci, którzy znajdą odwagę, by wyjść z hotelu, poznać kraj, ludzi, spróbować miejscowej kuchni i tak to zrobią.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
14 14

Opisani turysci bywaja na swiecie niestety czesciej, niz powinni. Sporo Niemcow stoluje sie na wycieczkach zagranicznych tylko w restauracjach, w ktorych jest niemiecka pieczona kielbasa i niemieckie piwo, najczesciej w Hiszpanii. Taki nie sprobuje nigdy lokalnych specjalow, bo to oszukane i inne niz u mamy. Nawet w Las Vegas otworzono "Hofbräuhaus", wielki lokal z oryginalnie niemieckimi potrawami i piwem "Löwenbräu" odwiedzany dosc czesto przez ludzi, nie mogacych bez tego zyc (albo ciekawych tubylcow). Sami z siebie - nie przeszkadzaliby chyba za bardzo, gdyby nie mieszali z blotem wszystkiego, co za rogatkami jest inne niz u nich w miejscu stalego zamieszkania.

Odpowiedz
avatar drzacek
6 12

@ZaglobaOnufry: Niemcy to jest jeszcze inna, osobna kategoria turystów. Nie wszyscy, ale bardzo duży odsetek to ludzie mający o sobie lepsze mniemanie i uważający, że nie ma co chodzić do "obcych" knajp, bo ich niemieckie żarcie jest najlepsze.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
7 7

@ZaglobaOnufry: Mnie tylko zastanawia, po co, w takim razie, w ogóle bywać gdziekolwiek? Po to się przecież jeździ za granicę, żeby przekonać się, jak to jest "nie u nas". :D Jeżdżą, marudzą i efekty później są takie, że w każdym zakątku świata zaczyna wyglądać tak samo, bo turyści oczekują, że w Tajlandii, Kenii, czy na innych Seszelach będzie tak, jak w domu. Był kiedyś taki program "An Idiot Abroad", wypisz - wymaluj, ten sam mechanizm. Jemu się nie podoba, bo nie jest jak w Manchesterze.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
7 7

@eulaliapstryk: Jest tam ichnie (n.p. niemieckie)zarcie, bo jest na nie widocznie popyt. Samo z siebie nie jest wcale zle, jest calkiem smaczne, a rozne piwa - nawet doskonale, ale je lubie sobie skosztowac zarcia czysto i oryginalnie tubylczego, a moze zasmakuje w nim? Jak jest okazja, to szkoda - nie skorzystac, bo gratka minie. N.p. chinskie jedzenie w CHINACH jst zupelnie inne niz CHINSKIE w EUROPIE, mozna poznac roznice. Ale jak ktos nie chce, to jego sprawa i wolny wybor, lecz niech przynajmniej nie miesza wszystkiego z blotem, gdy nie jest takie same jak u niego w domu. Nie wszystko MUSI podobac sie, ale nie musi sie wszystkiego krytykowac i oceniac negatywnie, najwyzej nie trzeba koniecznie jechac tam ponownie. Fajnie byc ciekawym zycia i nie chodzic ciagle z klapkami na oczach, jesli nie jest sie koniem. Niezaleznie od tego, zarcie nie jest najwazniejsze na urlopie, pogoda, krajobraz i zabytki tez sie licza.

Odpowiedz
avatar Chronoss
11 11

" chciałam zjeść taki domowy rosołek jak mama robiła, a tu co? Na BARANINIE, pani sobie wyobrazi! Żeby owce jeść?! I nawet makaronu nie było, mamusia to takie niteczki robiła, no anielskie włosy dosłownie" Brzmi to jakos tak... nienaturalnie? Spodziewalbym sie tego typu rozmarzonych odwolan do maminego rosolu gdyby nie jadla go przez cale lata i miala nadzieje na nostalgiczna podroz kulinarna w przeszlosc. No ale bardziej prawdopodobne, ze taka Grazyna to ma rosol conajmniej co niedziele, a prawdopodobnie i czesciej. Ale z drugiej strony ludzie maja czasem taki piekielnie irytujacy sposob mowienia.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
6 10

@Chronoss: No w sumie nie wiem, czy jej mama jeszcze żyje, a jeżeli żyje, to czy jeszcze robi makaron. Pani fryzjerka już będzie dobrze po pięćdziesiątce. Poza tym, ona do klientek gada na autopilocie, spokojnie mogłaby się nazywać Grażyna Dygresja. :D

Odpowiedz
avatar goodfather
2 8

Może jakiś dziwny jestem ale jak jadę za granicę to właśnie po to aby spróbować lokalnej kuchni, poznać miejscowe obyczaje itd. Jak chce mieć swojsko to jadę na działkę za miastem. I jak już ktoś wspomniał dla typowych Grażyn i Januszy stworzone już polskie strefy...hotel 15-20 km od centrum miasta tzw resort i siedzisz 10 albo 7 dni cały czas tam...

Odpowiedz
avatar bazienka
1 7

to na cholere wyjezdzala? pewnie by miec powod do narzekania ;) swoja droga zawsze mnie dziwily knajpy typu " domowe jadlo", nosz kurde jak mam urlop, to przez ten tydzien- 2 chcialabym chocby fish and chips, oscypek czy cos tam regionalnego, a nie to, co mam w domu na codzien...

Odpowiedz
avatar jass
4 4

@bazienka: Ty na urlopie nie chcesz jeść typowej domowej kuchni, a pracujący autochtoni, niemający w domu czasu na gotowanie chętnie do takiej knajpy pójdą ;)

Odpowiedz
avatar sprzataczka
-3 5

Kobiecie się tam nie spodobało i to ma być powód do opisania jej historii na piekielni.pl? Może pojechała pierwszy raz, zobaczyć jak to wygląda w innych krajach i zrezygnowała z takich wycieczek. Przecież jakby nie spróbowała to by nie wiedziała jak jest... Nie każdy musi uwielbiać wycieczki zagraniczne. Ja nie widzę nic złego w jej zachowaniu.

Odpowiedz
avatar Baobhan_Sith
3 3

No niestety jest taki typ ludzi dla których zawsze wszystko źle.

Odpowiedz
Udostępnij